Wróć Do Mnie 54.
________________________________________________________________________________
Wzrok Xaviera przez chwilę błądzi. Widzę, że chce coś powiedzieć, ale nic nie wychodzi z jego ust, więc ja kontynuuję.
– I powinnam ci to powiedzieć już gdy byliśmy w Vancouver, a może i jeszcze wcześniej. Powinnam ci była to powiedzieć zanim odjechałam, lub gdy ponownie cię zobaczyłam. Powinnam była ci to powiedzieć tydzień temu i wczoraj. I chciałam. Przyrzekam, chciałam, ale nie wiedziałam jak. A może wiedziałam, ale zbyt bardzo się bałam. I sama nawet nie wiem czego – wzruszam dziś już po raz setny ramionami. – Nigdy nie kochałam nikogo tak mocno, jak kocham ciebie. Nigdy. Może, ale tylko może, kochałam mamę tak mocno, jako dziecko, ale nie pamiętam tego uczucia, ponieważ pochowałam je razem z nią w ziemi jako ośmiolatka. A potem każdy dzień mojego życia utwierdzał mnie w przekonaniu, że nie jestem stworzona do jakiejkolwiek miłości. Ani do kochania, ani do bycia kochaną. W końcu osoba, którą kochałam najbardziej na świecie w tamtym momencie, skończyła w piachu, po części z własnej woli, zostawiając mnie z kimś, z kim sama nie potrafiła przeżyć kolejnego dnia – Xavier unosi rękę i kciukiem ściera pojedynczą łzę, spływającą po moim policzku. – Nigdy nie będę ci w stanie opisać, jak wielkie szkody wyrządził Jackson. Czasem gdy teraz do tego wracam myślami, wydaje się to wręcz surrealistyczne. Ale właśnie w tym problem. To nie był żaden koszmar, czy zły dzień, czy zły miesiąc. To była moja rzeczywistość przez osiem pieprzonych lat. I to mama zrzuciła na mnie taki los. Osoba, która podobno kochała mnie najmocniej na świecie. A teraz, nawet gdy Jackson jest już za kratkami, to i tak muszę przed nim uciekać. Ukrywać się. Xavier to nie jest życie. I trudno jest mieć nadzieję, a co dopiero wymagać od drugiej osoby, że zostanie u twojego boku w takich okolicznościach.
– Sofia, poszedłbym z tobą na koniec świata, jeśli byłaby taka potrzeba. Twoja przeszłość nie stanowi dla mnie żadnego problemu.
– Mówisz tak teraz, ale nie możesz tego wiedzieć – mówię, ocierając mokre policzki rękawami marynarki. – Po prostu nie możesz. Nie wiesz, czy nie zmienisz zdania, jeśli jeszcze raz będę musiała uciekać. I co w tedy? Będziemy trzymać kontakt mailowy, jak trzymałam z Emily? Proszę cię! – śmieję się smutno. – Potrafiłam tak z moją przyjaciółką, ale z tobą nie wiem, czy bym potrafiła. Myślisz, że nie wzięłam takiej możliwości pod uwagę? Oczywiście, że wzięłam. A mój strach przedstawił mi sto sposobów, na jakie mogłoby mi to złamać serce. – Prostuję się. – Nawet ci podam przykład. Dajmy na to, że utrzymujemy kontakt mailowy, ale nie możemy się spotkać. Piszemy do siebie codziennie, ale życie wchodzi w drogę, i robi się to w dni, a potem w tygodnie. I nim się obejrzę, do twojego życia wchodzi ktoś, kto nie jest porąbany tak jak ja, nie ucieka, nie ukrywa się. Nie ma demonów, nie boi się życia. Pojawia się ktoś, kto żyje. A w moim przypadku, moje życie się zatrzymało. I niby idę dalej, niby układam sobie życie, robię plany na następny weekend, ale w rzeczywistości się zatrzymałam w rozdziale, w którym to nie ja mam władzę nad losem. Tylko ktoś inny. A jeśli ty staniesz się jego częścią, to twoje życie również po części stanie. A ja po prostu uważam, że zasługujesz na o wiele więcej.
– Sofia, ja nawet nie wiem, czy zasługuje na ciebie. I właśnie dlatego wiem, że nie odwróciłbym się od ciebie, ani nie wybrał pierwszej lepszej laski. Nie znudziłabyś mi się, tylko dlatego, że życie postawiło cię w takiej sytuacji, a nie innej.
– Oczywiście, że na mnie zasługujesz.
– Nie jestem tego taki pewny, naprawdę – Xavier przekręca się na bok i łapie moje dłonie. – Nie jestem idealny. Moja przeszłość też jest porąbana na swoje sposoby. Zanim trafiłaś do mojego życia, byłem nikim. Żaden tytuł kapitana drużyny, popularnego chłopaka w szkole, czy łamacza serc tego nie zmieniał. Miałem założone klapki na oczach, byłem egoistyczny, raniłem ludzi którzy mnie kochają. Brałem narkotyki, upijałem się, znikałem z domu. Zaczynałem bójki. Miałem wywalone na cały świat a wmawiałem sobie, że to nazywam życiem. Ale to się zmieniło. Dla ciebie zacząłem próbować stać się lepszym człowiekiem, z nadzieją, że kiedyś będę ciebie wart. Weszłaś do mojego życia nieumyślnie i odwróciłaś go o sto osiemdziesiąt stopni. Sofia, błagania mamy niczego nigdy nie wskórały. A ty zrobiłaś to wszystko nie wiedząc, że coś robisz. Więc wybacz mi, ale się z tobą nie zgadzam. Nie zmieni mi się zdanie, tylko dlatego, że zrobi się ciężko. Bo wiem, że jesteś tego warta. A jeśli mam być szczery, to mało rzeczy wydaje mi się trudne, gdy mam cię w swoim życiu.
Przyglądam się chwilę Xavierowi, który ze łzami w oczach wpatruje się we mnie, ściskając moje dłonie.
– Nawet jeśli zdecyduję się w to uwierzyć, to i tak nie jest to wszystko – wskazuje palcem na siebie. – To ma tak ciemne i popaprane zakątki, że żadna normalna osoba nigdy nie zdecydowałaby się ich poznać. A co dopiero zaakceptować.
– W takim razie jestem nienormalny, bo ja zrobię to z przyjemnością. Daj mi szansę, a udowodnię ci, jak bardzo jestem na to gotów. Pozwól mi trzymać się za rękę, a przejdę z tobą przez piekło, jeśli będzie trzeba – Xavier przeczesuje nerwowo włosy palcami. – Nie wiem, czy są słowa, które sprawią że mi uwierzysz, więc musisz mi spróbować zaufać, Sofia. Błagam cię – chłopak opuszcza ręce w bezmocy. – Kocham cię, nie odpychaj mnie już nigdy od siebie, a pokażę ci, że twój strach przedstawia ci nierealne scenariusze. Udowodnię ci, że nie tylko potrafię zaakceptować najciemniejsze strony ciebie, ale i pokochać części, których ty nie potrafisz.
Przygryzam dolną wargę, gdy łzy wylewają się z moich oczu bezwładnie. Biorę dłoń Xaviera w swoje i ściskam mocno, przyglądając się jej. Próbuję oddychać równomiernie, chcąc uspokoić swój płacz. W końcu unoszę wzrok na ciemnowłosego chłopaka i uśmiecham się.
– Kocham cię – mówię, czując jak przez moje ciało przechodzi ulga. Do tej pory nawet nie wiedziałam jak ogromy ciężar noszę na sercu, a teraz wyparował on jak powietrze. Nie płaczę, ponieważ jest mi przykro. Płaczę ze szczęścia. I pomimo tego, że mój strach zaczyna szeptać mi gdzieś z tyłu głowy, jak to robi zazwyczaj, to tym razem udaje mi się zignorować go po całemu.
– Ja ciebie też kocham, Sofia. Nawet nie wiesz, jak mocno – mówi Xavier, po czym wypuszcza ciężko powietrze, jakby wstrzymywał je przez co najmniej godzinę, po czym oboje zaczynamy się śmiać. Nim się obejrzę, Xavier odpina mój pas i przeciąga mnie na swoje kolana, ujmuje moją twarz w swoje dłonie i natychmiast wpija się namiętnie w moje usta, przez co mój żołądek robi fikołka.
Nie potrafię opisać tego uczucia lekkości, jakie czuję po wyrzuceniu z siebie wszystkiego, co gotowało się we mnie przez tak długi czas. I jak się okazało, mój strach nie był niczym więcej. A przynajmniej mam zamiar w to wierzyć, bo póki co, Xavier nie dał mi najmniejszego powodu, żeby tego nie robić.
Gdy jego dłonie zsuwają się na moją talię, wplatam swoje palce w jego włosy i pogłębiam pocałunek. Całuję go tak, jakby to było mi potrzebne do życia. Całuję go tak, jakby nie było jutra. Pochłaniam wszystko, co Xavier we mnie pobudza, nasycam się jego smakiem, zapachem jak i dotykiem, który zdecydowanie krąży po moim ciele tak, jakby znał je na wylot.
Xavier zaciska swoje palce na moich udach, a gdy przygryzam delikatnie jego dolną wargę, z jego ust wydobywa się cichy jęk spowodowany podnieceniem, które również napiera na mnie w innym miejscu. Odruchowo zaczynam poruszać lekko biodrami w przód i w tył, gdy nasze języki tańczą do muzyki, którą są nasze ciężkie oddechy i westchnięcia.
– To się nazywa zwrot akcji – śmieje się Xavier, gdy wychodzę z samochodu, po czym splata nasze palce razem.
– To mało powiedziane – mówię, chichocząc, po czym wtulam się w jego ramię.
– Tak na marginesie. Naprawdę miałem na myśli to, co ci powiedziałem – chłopak szturcha mnie delikatnie ramieniem. – Do piekła i z powrotem, póki oznacza to, że będę przy tobie.
________________________________________________________________________________
Hello <3
Tak jak powiedziałam, drugi rozdzialik ^.^
IHH, jak ja lubię takie momenty - do tak wielu rzeczy i zwrotów akcji mogą prowadzić xD
XoXo Sandra
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro