Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wróć Do Mnie 48.

________________________________________________________________________________

– Gotowa? – Pyta Xavier, gdy wychodzimy z taksówki.
Rozglądam się dookoła, czując jak ściska mi się serce. Tak bardzo tęskniłam za tym miejscem...
– Chyba tak. – Mówię, uśmiechając się lekko.
– No to idziemy. – Odpowiada, łapiąc mnie za rękę. Splata nasze palce razem, po czym prowadzi mnie w stronę drzwi wejściowych. Puka kilka razy, po czym bierze krok w tył, czekając aż ktoś otworzy. Stoimy tak tylko przez kilka chwilę, ale wydaje się to trwać wieczność. Xavier ściska nagle moją dłoń mocniej, dodając mi otuchy. W tym samym momencie orientuje się, że zapomniałam oddychać, więc biorę głęboki wdech, a drzwi się otwierają. Zza nich wychyla się nagle Margharet. Wita swoje syna szerokim uśmiechem i rzuca mu się na szyję. – Nawet nie wiesz, jak się za tobą stęskniłam. A gdzie ta twoja przyszła dziewczyna, o której mówiłeś? – Pyta, wypuszczając go z uścisku. Kobieta odwraca się w moją stronę, a jej uśmiech znika. W jego miejscu pojawia się zszokowanie.
– Ashley? – Pyta, jakby niedowierzając, za co oczywiście jej nie winię.
– Sofia. – Mówię, a uśmiech rozciąga mi się mimowolnie od ucha do ucha.
– O boże. – Margharet wypuszcza gwałtownie powietrze. – Chodź do mnie! – Krzyczy, po czym podbiega do mnie i zamyka mnie w szczelnym uścisku, który natychmiast odwzajemniam. – Nie mogę w to uwierzyć! To naprawdę ty. – Mówi, łapiąc moją twarz w swoje dłonie.
– Tak. – Mówię przez śmiech.
– Niech ja ci się przyjże. – Rozciąga usta w uśmiech, przyglądając mi się z załzawionymi oczami.
Nagle czuję, jak i moje łzy zaczynają niebezpiecznie balansować pod powiekami, więc mrugam szybko kilka razy, ale nie udaje mi się ich odpędzić i jedna pojedyncza łza spływa mi po policzku.
– Stęskniłam się. – Przyznaje się, ocierając mokry policzek, po czym parskam śmiechem, gdy kolejne łzy zaczynają spływać po moich policzkach.
– Oh, kochana. My za tobą również się stęskniliśmy. – Kobieta ponownie zamyka mnie w swoich ramionach, po czym każe nam obu wchodzić do środka.
Rozglądam się po dobrze znanych mi pomieszczeniach. Nic się nie zmieniło. Czuję się jak w domu, myślę, co powoduje na moich ustach uśmiech.
– No już, nie płacz, płaczku. – Xavier droczy się ze mną, obejmując mnie ramieniem, po czym przyciąga mnie bliżej siebie i całuje mnie we włosy.
– Henryk! Mia! Nigdy nie zgadniecie, kto nas przyjechał odwiedzić! – Krzyczy Margharet, idąc w stronę salonu.
Ja i Xavier drepczemy powoli za nią. Gdy wchodzimy do pokoju dziennego, mój wzrok przyciąga Mia, bawiąca się na dywanie z Henrykiem. Gdy jej duże, niebieskie oczy padają na mnie, dziewczynka rozpromienia się, natychmiast wstaje i biegnie prosto w moje ramiona.
– Cześć księżniczko. – Mówię, biorąc ją na ręce. – Ale wyrosłaś. – Śmieje się.
Mia zarzuca mi ręce na szyje i wtula się we mnie.
– No wreszcie. – Oznajmia, przez co wszyscy wybuchamy śmiechem.
W końcu odstawiam dziewczynkę na ziemię i witam się z Henrykiem, który wydaje się równie zaskoczony, jak Margharet. Mężczyzna tuli mnie do siebie mocno, po czym puszcza mnie i przygląda się na zmianie mi i Xavierowi, jakby czekając na wyjaśnienia.
– Trafiliśmy na ten sam uniwersytet. – Mówi Xavier, wzruszając ramionami.
– To się nazywa zbieg okoliczności. – Śmieje się Margharet, opierając rękę na biodrze. – No ale mówiłam ci, że marzenia się spełniają. Chciałeś namówić ją na pójście na ten sam uniwersytet i i tak tam trafiła.
Słysząc to ściągam brwi i unoszę wzrok na stojącego koło mnie chłopaka. W odpowiedzi Xavier wzrusza obojętnie ramionami. Postanawiam dać mu spokój. Na razie. Później dowiem się, co miała na myśli Margharet.
– Ojoj. – Kobieta wzdycha, opierając się o fotel. – Nie mogę w to uwierzyć. Gdy Xavier powiedział, że przyjedzie ze swoją przyszłą dziewczyną, za chiny bym się nie domyśliła, że chodzi właśnie. – Margharet zwraca się do mnie.
– Przyszłą dziewczyną? – Pytam Xaviera, unosząc znacząco brwi.
– Powiedziałem, co powiedziałem. – Chłopak wzrusza obojętnie ramionami, po czym parska śmiechem.
Przez chwilę nie wiem co myśleć. Robi mi się ciepło na sercu i choć jakaś część mnie przypomina mi, że już miałyśmy tą rozmowę i to nie wchodzi w plany dotyczące przyszłości, to i tak napawam się samym faktem, że powiedział Margharet, że przyjeżdża ze swoją przyszłą dziewczyną. 

________________________________________________________________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro