Wróć Do Mnie 41
________________________________________________________________________________
Zerkam po raz ostatni na Xaviera i uśmiecham się delikatnie. Chłopak przechyla lekko głowę na bok, wpatrując mi się prosto w oczy, po czym jego wzrok nagle opada kilka centymetrów niżej. Gdy ponownie unosi wzrok, atmosferę pomiędzy nami można by wręcz kroić nożem. W końcu Xavier odpina pas i szybko wysiada z auta, nie mówiąc nic. Przygryzam delikatnie dolną wargę, odpinam pas i łapię za moją kopertówkę, lecz zanim zdążę otworzyć drzwi, ktoś robi to za mnie. A dokładniej on. Wyciąga swoją rękę w moją stronę, a gdy podaję mu swoją dłoń, pomaga mi wyjść z samochodu.
– Dziękuję. – Mówię cicho, na co chłopak mruży delikatnie powieki, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Sofia! – Krzyczy nagle mój przyjaciel.
Rozciągam momentalnie usta w szeroki uśmiech i macham znajomym.
– W samą porę! – Odzywa się Melisa, po czym podbiega do mnie i zamyka mnie w uścisku swoich ramion.
Gdy podchodzi do mnie Amie, rozchyla mój płaszcz delikatnie, żeby zerknąć, czy mam na sobie sukienkę, o której mówiła.
– Masz szczęście. Wysłałabym cię do domu, gdybyś jej nie ubrała. – Mówi, ponownie zapinając mój płaszcz, a ja parskam śmiechem.
Kilka minut później, wchodzimy do środka. Wszystkie pomieszczenia są ładnie ozdobione. Złote serpentyny zwisają z wysokiego sufitu. Muzyka jest głośna, ale różni się bardzo od poprzedniej. Jest trochę wolniejsza, spokojniejsza. Przyglądam się ludziom, koło których przechodzę. Wszyscy naprawdę włożyli dużo roboty w swoje stroje.
Zasiadamy przy jednym z wolnych stołów, więc ściągam z siebie swój płaszcz, odsłaniając tym samym swój dekolt na plecach, jak i rozcięcie w sukience, które odsłania moją nogę aż trochę ponad kolano. Wzdycham i wieszam płaszcz na swoim krześle, a gdy unoszę wzrok napotykam niebieskie oczy Xaviera, które w ciągu sekundy robią się ciemniejsze. Rzuca mi spojrzenie spod ciemnych rzęs i kręci delikatnie głową. Marszczę brwi pytająco i śmieję się pod nosem z jego reakcji. Wyglądam ładnie, ale nie przesadzajmy. Zdecydowanie nie jestem tą dziewczyną, która włożyła najwięcej pracy i sił, czy chociażby pieniędzy w dzisiejszy strój.
– Sofia, przesadziłaś. – Odzywa się nagle Alex.
– Z czym? – Pytam, lekko zdezorientowana.
– Z tym. – Wskazuję na mnie palcem od góry do dołu. – Jestem z Tylerem, a ty znowu wyglądasz jak dziewczyna, dla której mógłbym zmienić drużynę, dla której gram – Alex porusza znacząco brwiami w górę i w dół, reszta znajomych wybucha głośnym śmiechem, a moje policzki czerwienią się.
– Nie przesadzaj. – Odpowiadam przewracając oczami. – Gdzie Lukas? – Pytam.
– Jest z chłopakami, powinien niedługo tu być. – Informuje mnie Melisa.
– Rozumiem.
Siadam na swoim krześle, gdy Tyler odchodzi, a gdy wraca chwilę później, ma ze sobą dwie butelki szampana i plastikowe lampki.
– Moja droga, ponieważ byłaś w pracy, jesteś w tył z alkoholem, więc do dna. – Mówi, nalewając szampana do pierwszej lampki, po czym mi ją podsuwa.
– Niech ci będzie. – Śmieję się, po czym wlewam w siebie powolutku jej całą zawartość.
Gdy kończę, krzywię się.
– Najgorszy szampan jaki w życiu piłam. – Oznajmiam, na co moi znajomi wybuchają śmiechem, po czym wszyscy wnosimy toast.
– Za najlepszy rok w naszym życiu, który dopiero się zaczyna – Mówi Alex, po czym wszyscy obijamy lekko ze sobą swoje lampki i bierzemy po łyczku.
Rozglądam się dookoła, próbując rozpoznać z widzenia jakieś twarze ze szkoły, lub chociażby z ostatniej imprezy, ale to na marne. Wszyscy wyglądają tak nieznajomo...
W tyle gra jakaś spokojna piosenka, którą zagłuszają śmiechy wokół. Atmosfera jest przyjemna i różni się o wiele od imprezy sprzed tygodnia, gdzie grała głośna muzyka, a powietrze śmierdziało alkoholem i papierosowym dymem.
Prowadzimy rozmowę na temat naszych profesorów, gdy nagle słyszę jak ktoś woła moje imię. Gdy się odwracam, w pierwszej sekundzie czuję szczęście, a w drugiej już tylko zawód. Lukas chwiejnym krokiem idzie w stronę naszego stolika. Łapie za jakieś wolne krzesło po drodze, po czym stawia je koło mojego i siada, o mało co nie wywracają się. Przyglądam mu się uważnie. Jego oczy są zaczerwienione, co mówi mi, że nie jest tylko pod wpływem dużej dawki alkoholu, ale i marihuany. Gdy tylko otwiera usta, utwierdza mnie w moim przekonaniu.
– Cześć. – Mówi, patrząc mi się prosto w oczy.
– Hej. – Odpowiadam, po czym przesuwam swój wzrok na przyjaciół, którzy również wydają się odrobinę skołowani tą sytuacją.
– Nie przesadziłeś trochę, stary? – Odzywa się nagle Alex.
– Nie wiem o czym mówisz. – Odpowiada Lukas, po czym parska śmiechem. Chwilę później obejmuję mnie swoim ramieniem, jak i całym swoim ciężarem. Przyciąga mnie gwałtownie do siebie i całuje w usta, po czym odchyla się niechlujnie na krześle. Poprawiam się i biorę głęboki wdech, próbując uspokoić siebie samą w myślach. Jednak uczucie wstydu nie znika, tylko rośnie, gdy Lukas łapie za jedną z dwóch butelek i zaczyna pić z gwintu. Oglądam się momentalnie dookoła i zauważam, że kilka osób przygląda się nam i szepcze do siebie nawzajem. Nie ma to jak elegancja.
Gdy ponownie wracam wzrokiem do przyjaciół, łapię kontakt wzrokowy z Xavierem, który nawet nie próbuje ukryć niezadowolenia. Wzdycham głośno i rozciągam usta w najszczerszy uśmiech na jaki mnie stać.
– To jak? Może w coś zagramy?
– Jestem za! – Odpowiada natychmiast Victoria.
– Ja też. – Mówi Tyler.
– Co powiecie na never have I ever? *– Proponuje Melisa, na co wszyscy się godzimy.
– Okay. To ja zacznę.... Hm... – Alex drapie się po brodzie w zamyśleniu. – Nigdy nie miałem na sobie stringów. – Śmieje się.
Wszystkie dziewczyny włącznie ze mną łapiemy za swoje lampki i upijamy szampana.
– To pytanie było wycelowane w nas. – Amie przewraca oczami. – Moje kolej. Nigdy nie całowałam się z dziewczyną.
Wszyscy chłopacy i Melisa unoszą kieliszki. Nagle odzywa się Tyler.
– Nigdy nie trafiłem na do szpitala, bo wypiłem za dużo.
Xavier, Victoria oraz Lukas piją. Czemu mnie to nie dziwi?
– Nigdy nie byłam naprawdę zakochana. – Mówi Victoria.
Moje spojrzenie momentalnie pada na Xaviera, który już mi się przygląda. Jego usta rozciągają się w łobuzerski uśmieszek, gdy podnosi lampkę szampana. Przełykam ciężko ślinę i upijam łyka ze swojej lampki. Jego spojrzenie jest tak intensywne, że o mało co, a bym nie zauważyła, że reszta moich przyjaciół również pije. Nadchodzi moja kolej, ale pomysłów brak. Marszczę lekko nos, zastanawiająco się przez chwilę, po czym w końcu się odzywam.
– Nigdy nie paliłam zioła, ani nie brałam czegoś mocniejszego.
Wszyscy oprócz Amie unoszą swoje lampki.
– Sofia, nawet nie wiesz, co się omija. – Odzywa się nagle Lukas, po czym pochyla się nade mną. – Musimy to naprawić. Jeśli chcesz, to mam ze sobą co nieco. – Chłopak porusza brwiami znacząco w górę i w dół.
Czuję się nie tylko obrzydzona jego propozycją, ale i zbulwersowana, biorąc pod uwagę fakt, że on doskonale wie, że nie jestem fanką takich rzeczy. I nie dość, że ma czelność pokazywać się w takim stanie, to jeszcze mi proponuje coś takiego.
Czuję jak złość rozpala moją klatkę piersiową od środka, więc prostuję się, biorę głęboki wdech i wstaje.
– Idę do łazienki. Zaraz wracam.
Gdy odchodzę, biegnie za mną Amie.
– Ja też muszę do łazienki. – Mówi, uśmiechając się do mnie smutno, po czym kładzie swoją dłoń na moim ramieniu, gdy znikamy z pola widzenia przyjaciół.
– Nie bierz go na serio. Po prostu dał się dziś ponieść.
– Dał się ponieść? Tak bym nazwała to, że tu się w ogóle pokazał, wiedząc, że jestem tu ja. – Otwieram drzwi od damskiej łazienki. – A to, że proponuje mi bóg wie co i uśmiech się głupio, nie wiem jak nazwać.
Amie wydyma usta i marszczy czoło.
– Masz rację. Na pewno nie dostanie medalu za bycie najlepszym chłopakiem pod słońcem po dzisiejszym wieczorze.
Przyjaciółka wchodzi ze mną do ubikacji, gdzie robię siusiu, a ona zaczyna poprawiać sobie makijaż.
– Wiesz co mnie najbardziej irytuje? – Odzywam się, siedząc na muszli klozetowej. – To że on doskonale wie, że naprawdę nie znoszę ludzi pod wpływem. Nie mam nic przeciwko temu, że niektórzy od czasu do czasu lubią sobie zapalić, czy coś. Po prostu nie potrafię być blisko takich osób. On wie to wszystko. Powiedział mi, że to szanuje i że jeśli będzie palił, to będzie to z kolegami, żebym nie musiała przy tym być. A dziś miał czelność się pokazać na imprezie, nie tylko zjarany, ale i nawalony jak osioł. – Wzdycham.
Amie zerka na mnie przez chwilę, z rękami opartymi na biodrach.
– Po pierwsze, za chwilę się zesikam w majtki...– Mówi, na co ja parskam śmiechem i natychmiast wciągam na siebie majtki i spuszczam wodę. – A po drugie, to cię rozumiem. Po prostu zignoruj go. Możesz go ignorować nawet przez cały wieczór, jeśli masz taką potrzebę. Gdy jutro się obudzi, będzie wiedział, że spieprzył sprawę.
– Masz rację. – Wzdycham, myjąc ręce i unoszę wzrok na lustrzane odbicie. – Wyglądam zbyt ładnie, żeby się nim dziś przejmować.
– I o to właśnie chodzi. – Amie parska śmiechem, po czym staje obok mnie i zaczyna myć ręce. – Będziemy miały zajebistą imprezę na bogato!
________________________________________________________________________________
*Nigdy nie... (Gra, w której mówi się coś, czego się nigdy nie robiło, a ci, którzy robili, muszą upić łyka alkoholu.)
Moi drodzy... Trochę się naczekaliście, wiem wiem. No ale tak bywa, nie będę was zanudzać powodami xD Po prostu Polsat jest i będzie Polsatem xD
XoXo Sandra
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro