Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

FORTY EIGHT



________________________________________________________________________________

Strona 263-271


Odkręcam wodę i gdy wanna się zapełnia, zmywam makijaż i rozczesuje swoje włosy.
Na kolacji atmosfera pomiędzy mną a Xavierem była... dziwna. Przyłapałam go kilka razu na gapieniu się na mnie, ale on natychmiast opuszczał swój wzrok i wbijał go w talerz. Moja przyjaciółka nie mogła oczywiście tego nie zauważyć i zapytała, czy jest już gotowy na bal maturalny, po czym padło pytanie, czy idzie ze Steffanie. Tak szybko, jak jej brwi uniosły się znacząco, tak szybko opadły przez dyskretne kopnięcie w piszczel pod stołem. Nie chcę, żeby Xavier wiedział o tym, że wygadałam się komuś o tym co zaszło pomiędzy nami, ponieważ sam mógłby zrobić to samo. A ja nie potrzebuję węszących osób i masy pytań. 

Odkładam szczotkę do szafki nad umywalką i kieruję się w stronę wanny. Ostrożnie wsadzam pierw jedną, a później drugą nogę do lekko parzącej wody. Siadam, po czym obsuwam się na tyle, żebym mogła oprzeć swoją głowę o zagłówek. Gdy tylko zamykam powieki, przed oczami ukazuje mi się Xavier i ten jego śliczny, łobuzerski uśmiech, który posyła mi od czasu do czasu. Odtwarzam sobie w głowie dźwięk jego śmiechu, obraz go bez koszulki i uczucie, gdy jego szerokie ramiona owinęły się wokół mnie szczelnie tyle razy. A gdy odtwarzam sobie nasz pocałunek, potrafię niemal poczuć dotyk jego warg na swoich ustach i to uczucie tęsknoty, które mnie ogarnęło, gdy w końcu się odsunął. 

Wpadam, wiem to, ale nie wiem co na to poradzić. Jaki jest sens tego wszystkiego, skoro i tak nie mogę mu powiedzieć całej prawdy. A kłamstwa, które wiszą nad nami jak ponure chmury, sprawiają, że nigdy nie dojdzie do czegoś więcej. 


Po wyjściu z wanny owijam siebie jak i swoje włosy ręcznikiem, po czym orientuję się, że zapomniałam piżamy. Tak więc wymykam się z łazienki. W pokoju panuje ciemność, pomimo odsłoniętych żaluzji, tak więc domyślam się, że musiałam się kąpać przez co najmniej godzinę. Szukając czystej piżamy w szafie słyszę jak krople deszczu odbijają się o parapety, zakłócając ciszę. W końcu wybieram bladoróżową piżamkę i zamykam szafę. Gdy się odwracam, pierwsze co mi się rzuca w oczy to osoba na moim łóżku, przez co niemal dostaję zawału. Wydaje z siebie zduszony okrzyk, zanim orientuje się, że na moim łóżku siedzi nikt inny jak Xavier.
- Sory, nie chciałem cię wystraszyć. – Ton jego głosu zdradza odrobinę niepewności.
- Nie szkodzi. – Mówię, zaciskając ręce na ręczniku trochę mocniej, gdy zdaję sobie sprawę z tego, że jestem całkowicie naga pod nim. – Coś się stało?

- Tak. To znaczy nie. Po prostu chciałem z tobą porozmawiać.
Jego słowa trafiają mnie gdzieś. Niepokój, który rósł we mnie przez ostatni tydzień, właśnie dobił szczytu. Niemal potrafię sobie wyobrazić, jak kolejne słowa wychodzące z jego ust informują mnie o tym, jak bardzo żałuje tego co się stało i chce żebyśmy o tym zapomnieli raz na zawsze. Jednak tak się nie dzieje.

- Musimy porozmawiać o tym co się wydarzyło. Inaczej zwariuje.

Czuję, jak robi mi się niedobrze. Nerwy zjadają mnie od środka. Rozglądam się po pokoju, byle tylko nie napotkać oczu Xaviera. Mogłyby zdradzić mi coś, czego jeszcze nie jestem gotowa wiedzieć. Biorę więc głęboki wdech.
– Okay. Daj mi tylko się ubrać. – Mówię, po czym wracam do łazienki i zamykam za sobą drzwi. W środku opieram dłonie o umywalkę i zamykam oczy, próbując uspokoić bicie serca. W końcu nakładam piżamę i wychodzę zmierzyć się z rzeczywistością, której się tak obawiałam przez ostatnie kilka dni.

Siadam na krześle przy biurku i zapalam lampkę, po czym odwracam się w stronę Xaviera. Chłopak nadal siedzi na brzegu łóżka, tyle że głowę ma spuszczoną. Wygląda na przybitego, co sprawia, że przez sekundę mam ochotę wstać i przytulić go, jednak odpycham od siebie tę myśl. Dzielą nas jakieś dwa metry, co wydaje się odpowiednie, biorąc pod uwagę temat rozmowy. Tak jest najbezpieczniej. Stąd jest mi łatwiej nie rzucić się na niego jak krwiopijna hiena na zwierzynę. Pocieram dłońmi o uda, próbując nie myśleć o jego ustach na moich, jak i jego silnych dłoniach na moim ciele.
– Co my robimy? – Głos Xaviera jest ochrypły. Gdy podnosi głowę, a nasze oczy się spotkają, czuję ukłucie w klatce piersiowej. Wzruszam ramionami, nie wiedząc co odpowiedzieć.

– Kuzynostwo się nie całuje. Ashley, to jest porąbane, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?

Nadal nie odpowiadam. Spuszczam wzrok na dłonie i kiwam potakująco głową. W ustach mam gorzki smak. Słyszę jak chłopak głośno wzdycha.
– A jeszcze bardziej porąbane w tym wszystkim jest to, że nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie potrafię być blisko ciebie, bo w tedy czuję się tak, jakbym nie potrafił się kontrolować. – Xavier gładzi delikatnie dłonią swoją brodę, po czym pociera twarz. – Ashley, musisz mi powiedzieć jak ty się czujesz. Musisz mi powiedzieć, czemu mnie w tedy pocałowałaś, a potem zachowywałaś się tak, jak gdyby nigdy nic. Nawet jeśli prawda będzie bolała. Ja muszę wiedzieć na czym stoję. Nie mogę przejść kolejnego dnia rozmyślając o tobie, jeśli nic z tego nie będzie.
W pokoju zapada ogłuszająca cisza, ale w mojej głowie robi się hałas. Jego słowa zaczynają wirować. Xavier myśli o mnie. I o tym co się wydarzyło. On również musi się hamować przy mnie. Czuję jak motyle budzą się do życia w moim żołądku, ale to nie te same, co zwykle. Te są agresywne, obijają się o siebie i sprawiają ból. Ponieważ wiem, że to wszystko jest nieodpowiednie.
– Ja... Pocałowałam cię, ponieważ właśnie tego chciałam. Ale nie będę kłamać, ja też wiem, że to wszystko jest nieodpowiednie i nie powinno mieć miejsca.
– Ale miało, Ashley. Stało się. Więc co teraz? – Słyszę w jego głosie nutę desperacji.
– Naprawdę nie wiem.

– Czemu dałaś mi się w tedy pocałować? Czemu właśnie tamtego dnia?
Unoszę wzrok na niego i ściągam brwi. Przecież to oczywiste.
– Zrobiłam to, ponieważ miałam dość myślenia o tym co powinnam robić a czego nie. Miałam najzwyczajniej dość, bo to sprawiało, że czułam, że żyję tylko po części. A całując cię czułam się tak, jakbym naprawdę żyła. Całkowicie.

W jednej sekundy na drugą oczy Xaviera robią się ciemne.
– No to cały problem polega na tym, że ja czułem tak samo. Co wydaje się popieprzone. Bo przez całe życie niby robiłem to mi się tylko podobało. Ale w tamtym momencie poczułem się tak, jakbym okłamywał samego siebie przez lata. I teraz nie wiem co zrobić.
Czuję jak rzeczywistość, w której się znajduję zaczyna mnie przytłaczać. Wiszą nade mną wszystkie wypowiedziane kłamstwa. Cała moja przeszłość wiruje mi przed oczami. Nie powinnam zdradzać niczego Xavierowi, ale nie wytrzymuję już tego.
– Nie jestem twoją kuzynką. – Te słowa wypadając z moich ust z taką łatwością, jakby czaiły się gdzieś na końcu mojego języka przez długi czas, czekając aż nadejdzie odpowiedni moment na ucieczkę.
Xavier spogląda na mnie z pod swoich długich rzęs i ściąga brwi.
– Że co? – Jego głos wydaje się oschły. Jakby wszelkie emocje wyparowały.
– Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. A Margharet nie może się dowiedzieć o tym, że ty wiesz. Ale to prawda.
– Nie jesteś... Moją kuzynką? – Pyta, jakby chcąc się upewnić, że nic mu się nie przesłyszało. Potakuję więc głową, rozglądając się po pokoju, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy.

– Czyli wszyscy w tym domu mnie okłamywali przez cały ten czas. Okłamywałaś mnie. – Widzę zawód w jego oczach, co powoduję, że czuję się tak, jakby wielki kamień został umieszczony na moim sercu.
– Nikt z nas nie robił tego z własnego wyboru, Xavier. – Biorę głęboki wdech i wydech. Nie mogę mu zdradzić o wiele więcej. – Ujmę to tak, to nakaz sądowy. Jesteście jakby moją rodziną zastępczą, dopóki nie skończę osiemnastu lat. Najzwyczajniej nie wolno mi o tym rozmawiać.

Xavier zakrywa twarz dłońmi po czym pociera twarz i odchyla głowę do tyłu. Widzę jak próbuję pozbierać myśli. Przetrawić wszystko, co mu właśnie powiedziałam. Próbuję połączyć nowe informacje z resztą, starając się ułożyć z tego coś, co ma sens.
– Nie jesteś moją kuzynką. Moja mama o tym wie. – Szepcze, spoglądając na mnie. Kiwam potakująco głową, nie wiedząc jakiej reakcji mam się spodziewać.
– Okay. – Xavier kiwa energicznie głową. – I ona nie może wiedzieć, że ja wiem.
Ponownie kiwam potakująco głową.
– Czyli to co zaszło pomiędzy nami nie jest wcale tak popieprzone. Teoretycznie nie ma w tym nic nieodpowiedniego?
Cóż, gdyby to była cała historia, to nie. Jeśli jednak weźmie się pod uwagę historię Elizabeth i to co ją tu sprowadziło, to już co innego.
– No niby nie. – Mówię cicho.

Xavier patrzy mi prosto w oczy, a krzywy uśmiech rozciąga się na jego twarzy.
– Czyli jeśli cię teraz pocałuję, to wcale nie będę całował swojej kuzynki.
Nagle zasycha mi ustach. Czuję niemal jak jego wzrok przenika przeze mnie. Widzę pożądanie w jego oczach, które sprawia, że motyle w moim brzuchu ponownie stają się przyjemne. Kiwam więc głową, nie będąc w stanie wydusić z siebie nawet słowa.
Chłopak nagle wstaje i prostuje się. Jego oczy wydają się niemal czarne. Xavier bierze kilka kroków w moją stronę, po czym wyciąga do mnie rękę. Podaję mu więc swoją dłoń i wstaję. Jego oczy analizują moją twarz, a moje serce zaczyna bić szybciej. Jego wzrok spada na okolice moich ust, po czym wraca z powrotem na oczy. Nagle wyciąga dłoń w moją stronę i zaczesuje moje włosy za ucho, tak, jak robił to już wiele razy. Później łapie mój podbródek i pochyla się na tyle, żeby móc wyszeptać mi do ucha:
– Mógłbym żyć z takim sekretem. A ty?
Czuję jego perfumy, gdy jego oddech łaskota moje ucho. Żyję już z tyloma sekretami, więc jeszcze jeden nie powinien niczemu zaszkodzić, prawda? W końcu chociaż jeden z nich będzie mógł być moim własnym wyborem.
– Ja chyba też. – Szepczę.

I wtedy jego usta napotykają moje. Nacieszam się więc jego delikatnymi pocałunkami, pozwalając sobie odetchnąć i nie rozmyślać o tym co to wszystko znaczy i co będzie. Po prostu pozwalam mu się całować, gdy reszta świata na chwilę przestaje istnieć. Jego dłonie wędrują po mojej talii, po czym nagle zjeżdżają w dół do moich ud, gdzie Xavier zaciska swoje silne palce i powoli unosi mnie tak, jakby nic nie ważyła. Zarzucam mu więc swoje ręce na szyję i całuję go mocniej. Na to chłopak odpowiada cichym jękiem, co zdecydowanie jest najseksowniejszym dźwiękiem jaki kiedykolwiek słyszałam. Nagle odwraca nas i opiera mnie o ścianę, po czym przyciska swoje ciało mocniej do mojego, przez co mimowolnie z moich ust wypada lekkie westchnięcie. Czuję jak ciepło rozlewa się w moim podbrzuszu, czego jeszcze nigdy nie próbowałam. Zatapiam palce w jego gęstych włosach i ciągnę za nie delikatnie, gdy chłopak przygryza delikatnie moją dolną wargę. 


________________________________________________________________________________

Hej Kochani! Przepraszam że tyle czasu nie pisałam .-. Powiedzmy że miałam dużo na głowie i brakowało mi weny. Ale jest już lepiej i wracam do pisania. Dopiero co skończyłam pisać ten rozdział więc wybaczcie błędy. W każdym razie, mam nadzieję że mi wybaczycie. Polsat wziął reklamy na następny poziom xD

 Dajcie znać czy wam się podoba i co narazie myślicie. <3 

Pozdrawiam, Sandra

 XoXo 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro