Jej wygląd też jest unikatowy
*poprawiony*
————
Allie, wraz ze swoim bratem i pół-olbrzymem, znajdowali się przed ceglanym murem. Mężczyzna wyciągnął swoją, magiczną, parasolkę i zaczął stukać nią po cegłach.
— Co on robi..? — zapytał cicho Harry, patrząc to na siostrę to na Hagrida.
— Nie mam, bladego, pojęcia — powiedziała, jej wzrok był skierowany na parasolkę i cegły — Najwyżej odprawi na nas jakieś Czarne Maszę, czy coś w tym stylu — zaśmiała się, widząc jak mur się otwiera — Co nas nie zabije, to nas wzmocni.
— Witam wasz, na ulicy Pokątnej! — krzyknął brodacz, po czym poszedł przed siebie, a rodzeństwo poszło za nim jak szczeniaki.
Rodzeństwo spacerowało po Pokątnej, przez długi czas. Byli już w banku Gringotta, mieli zakupione wszytkie potrzebne książki, szaty jak i inne rzeczy, prócz tej najważniejszej.
— To co? — zapytał gajowy, patrząc na rodzeństwo które niosło swoje zakupy — Teraz czas na różdżki
— Ollivander? — zapytała czarnowłosa, jej wzrok był skierowany na tabliczkę z nazwiskiem mężczyzny, sprzedającego magiczne patyki.
— Się wie, ma najlepsze — zaśmiał się Hagrid, zostawiając ich przed sklepem — Idźcie, ja później po was wrócę, muszę coś jeszcze załatwić.
Gdy rodzeństwo straciło pół-olbrzyma z pola widzenia, od razu podeszli do drzwi.
— Ja pukam, ty mówisz — powiedział szybko Harry, pukając do drzwi.
— Czemu pukasz do drzwi sklepu? — zapytała wywracając oczami, po czym otworzyła wrota, śmiało wchodząc do środka. Za dziewczyną szedł jej brat, który wyglądał jak zagubiony szczeniak z podkulonymi ogonem.
Potterowie rozglądali się chwilę po sklepie. W pomieszczeniu było wiele szafek, na których leżały pudełka z różdżkami. Wiele z nich było na tyle zakurzonych, że już nawet tworzyły się na nich, pokaźnych rozmiarów, pajęczyny.
— O! — rodzeństwo delikatnie się wzdrygnęło, a Harry nawet podskoczył, nie spodziewajac się jakiegokolwiek dźwięku. — Rodzeństwo Potter! O tak, tak! Spodziewałem się was dokładnie dzisiaj! — powiedział siwowłosy, starszy, mężczyzna — Pamiętam dokładnie, jak wasi rodzice przyszli tutaj po swoje pierwsze różdżki — powiedział, a na jego ustach ukazał się lekki uśmiech.
— Kto pierwszy? — zapytał cicho Harry, niezbyt przekonany przed podejściem do mężczyzny.
— Idź ty, bo się bardziej boisz — zaśmiała się wrednie Allie, przepuszczając brata przodem.
Rodzeństwo dość dużo czasu spędziło, aż jakaś różdżka wybierze Harrego. Jakim zdziwieniem było, gdy różdżka która go wybrała, była bliźniaczą do samego Lorda Voldemorta.
Jednak nie spodziewali się, że dłużej zajmie to aż Allie zostanie wybrana, żadna z różdżek nie chciała współpracować z dziewczynką, a ona już zaczęła wątpić w to czy na pewno jakaś ją wybierze.
— A może... — mężczyzna podał jej pudełko, w którym znajdowała się piękna, jej zdaniem różdżka.
Gdy wzięła ją w swoją lewa dłoń, wokół niej od razu pojawiło się lekkie światło, ukazujące iż ta różdżka ją wybrała.
— Niesamowite! — powiedział starzec patrząc na dziewczynkę.
— Niesamowite..?
— Ta różdżka została stworzona wiele lat temu, już nie używam tego rdzenia, została stworzona przeze mnie i mojego ojca, wiele lat temu — oznajmił, patrząc na różdżkę w jej dłoni. — Jej wygląd też jest unikatowy.
Jej różdżka była jedyną w swoim rodzaju, niby prosta, lecz oplatał ją wąż, taki sam jakiego ma na jednej ze swoich dłoni.
Jej różdżka mierzyła 13 i pół cała. Posiadała rdzeń z włosa Kelpi, które Ollivander zbierał na początku swojej kariery, wraz z ojcem. Była ona zaskakująco elastyczna. Wykonana z drewna Barberysa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro