Allie Potter
* poprawiony *
————
— Mamo! — w domu Dursleyów można było usłyszeć wystraszony krzyk Dudleya.
W całym mieszkaniu można było ujrzeć latające listy, wlatywały one przez każdą możliwą dziurę w domu. Wiele z nich wlatywało przez kominek, szpary w oknach, nawet przez dziurę w drzwiach na listy, która parę dni wcześniej została zabita deską przez Verona.
Rodzeństwo już wcześniej zauważyło, iż listy są zaadresowane do Harrego, przez co ze wszystkich sił, starali się zdobyć chociażby jeden list, chcąc wiedzieć co jest zawarte w środku.
Allie przewróciła oczami, widząc jak jej brat chce dobyć listów które były jeszcze w powietrzu. Dziewczynka jednym ruchem podniosła jeden z listów znajdujących się za ziemi, po czym złapała brata za nadgarstek i pobiegła z nim po schodach na górę, do jej pokoju.
— Masz go? — zapytał Harry, kiedy drzwi jej pokoju się za nimi zamknęły.
— Nie, wiesz? Tak dla jaj cię tutaj zaciągnęłam — prychnęła, patrząc na durną minę brata — OCZYWIŚCIE ŻE MAM — wręcz krzyknęła, nie rozumiejąc głupoty brata.
Harry zamrugał parę razy, po czym usiadł na brzozowym łóżku siostry. Łoże było zaścielone grubym, niebieskim kocem do którego były białe, puszyste poduszki. Zielonooki usiadł obok bliźniaczki, poprawiając swoje okrągłe okulary, które osunęły mu się z nosa.
— Więc? — zaczął nieśmiało, spoglądał na swoją siostrę, która trzymała list w lewej dłoni — Otwierasz?
Dziewczyna, nic nie mówiąc, rozdarła delikatnie kopertę. W środku znajdował się biały pergamin, na którym była pieczątka instytucji o nazwie "Hogwart", taka sama jak na kopercie.
Po wyciągnięciu pergaminu, zaczęła czytać list.
— Harry Potter. Privet Drive cztery. Komórka pod schodami — czarnowłosa uniosła brew, była zdziwiona tym iż ktoś znał tak dokładne, miejsce zamieszkania jej bliźniaka — Szanowny Panie Potter, informujemy że został Pan przyjęty do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart — Oczy dziewczyny rozszerzyły się, a myśli w jej mózgu pędziły z zatrważającą prędkością — Rok szkolny rozpoczyna się dnia pierwszego września. Lista książek i niezbędnych artykułów, znajduje się na drugiej stronie listu. Zastępca dyrektora, Minerva McGonagall.
— Co? — chlopiec spojrzał na siostrę z niedowierzaniem, był na tyle zdziwiony że zabrał list z dłoni siostry, aby samemu przeczytać go parę razy.
Zielonooka siedziała natomiast w dokładnie tej samej pozycji, w siadzie skrzyżnym, jednakże jej łokcie zostały oparte o kolana, a na dłoniach ułożyła swoją głowę, zaczynając wszystko analizować.
Udało jej się kiedyś usłyszeć, od cioci Petunii i wujka Verona, o Hogwarcie.
Harremu zawsze wmawiali, że ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Wymyślili historyjkę o tym że zderzyli się oni z oplem, przez którego chłopiec ma Blizne w kształcie błyskawicy na czole. A jego siostra upadła tak niefortunnie, że znalazła się na jakimś wężu, przez co na dłoni ma Blizne w kształcie węża. Opłata on jej nadgarstek, a głową gada spoczywa na opuszczce kciuka.
Niedorzeczne, prawda?
Czarnowłosa jednak nie dała się nabrać, na wyssana z palca, historyjke, nie to co jej brat który wierzył we wszystko. Dziewczyna od zawsze szukała prawdy we wszystkim, była zdolna zrobić wszytko aby dowiedzieć się tego co chciała, jak i zdobyć wiedzę której potrzebowała. Więc nie zajęło jej wtedy długo, aby dopytywać się wujostwa co, tak naprawdę, stało się z ich rodzicami. Wiedzieli oni że dziewczynka nie da im spokoju, dopóki nie dowie się prawdy więc, z ciężkim sercem, opowiedzieli jej że ich rodzice byli czarodziejami. Dowiedziała się że istnieje magia i cost takiego jak Hogwart, jednak w to nie uwierzyła, aż do teraz.
Jedno, bardzo ważne pytanie, zaprzątało teraz głowę Allie. Dlaczego? Dlaczego jej brat dostał list, a ona nie? Jest w czymś gorsza?
Nieświadomie zacisnęła swoje dłonie w pięści, co zwróciło uwagę jej brata.
— Gdzie ja, to wszystko, kupię? — zapytał się swojej siostry, na jego ustach można było ujrzeć ogromny uśmiech.
— Skąd mam wiedzieć? — odpadła, a jej głos wręcz ociekał jadem.
————
Rodzeństwo Potter, wraz z wujostwem przeprowadzili się gdzieś daleko. Ich obecny dom znajdował się na burzliwym morzu, gdzie panował sztorm, a za oknem błyskały błyskawice.
W dzień urodzin bliźniaków, równo o północy, gdy Allie leżała na materacu, na górnym piętrze, usłyszała jak coś, albo ktoś, wyważa drzwi do ich nowego domu.
Lekko przestraszona dziewczyna, ubrała swoje kapcie jednorożce, po czym zeszła na dół. Cicho stąpając po starych schodach, zatrzymała się na paru ostatnich, chowając się w cieniu.
Przed nią stało jej wujostwo, w dłoniach Verona znajdowała się strzelba, która została wygięta do góry. W pokoju, znajdował się Dudley, który jadł nieznaną jej rzecz.
Widziała swojego brata, przed którym stał ogromny mężczyzna, w obu tego słowa znaczeniu. Był wysoki, jak i dość tęgi, jego twarz zdobiła długa, brązowa, broda, jak i tego samego koloru kręcone włosy. Jego ubranie, przypominało bezdomnego wyciągniętego z lasu.
— Kim jestem?— usłyszała cichy głos swojego brata, który patrzył na mężczyznę jak zaczarowany.
— Czarodziejem — usłyszała nieznany jej głos — i to piekielnie dobrym. Jak wasi rodzice.
— Nasi rodzice?— zapytał, grając głupiego.
— Tak Harry, NASI rodzice — Allie, nie mogąc słuchać tego co robi jej brat, zeszła że schodów ukazując się. Widziała wzrok jej przerażonego wujostwa.
— Jak byś nie był taki głupi, zacząłbyś wypytywać — stwierdziła, podchodząc do olbrzyma — Jaki głupek, uwierzyłby w historyjkę o oplu i wężu — prychnęła.
Widząc spojrzenie pół-olbrzyma, którego wzrok skakał z Harrego na nią, wyciągnęła w jego stronę swoją szczupłą dłoń.
— Allie Potter — przedstawiła się, uśmiechając się prawie nie zauważalnie.
— Hagrid — odpowiedział, ściskając delikatnie jej drobną dłoń, jego wzrok przez chwilę zatrzymał się na bliźnie w kształcie węża na jej ręce.
— Dlaczego, mój brat, otrzymał list z Hogwartu, a ja nie dostałam? — zapytała od razu, nie lubiła bawić się w podchody.
— Jak to nie dostałaś? — zapytał zdziwiony, po czym zaczął przeszukiwać kieszenie swojej szaty.
— Normalnie — odpowiedziała, patrząc na niego uważnie.
— Holibka, gdzie ja go... — powiedział do siebie, po czym podał list dziewczynie, która uradowana go otworzyła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro