Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ścigający

Następnego dnia rano Hans został wezwany przez McGonagall. Domyślał się tematu tej rozmowy. Zastanawiał się nad dobrymi argumentami, ale wszystkie były beznadziejne. Zrezygnowany poszedł do jej gabinetu i czekał na najgorsze. No tak, zdążył już trochę narozrabiać... Ale chyba z tego powodu nie zostanie wyrzucony ze szkoły? Już sobie wyobrażał, co by go czekało w domu. Nie dość, że z własnego powodu został wbrew rodzinnej tradycji Gryfonem, to jeszcze w ciągu kilku pierwszych dni musiał opuścić te miejsce...

— Dzień dobry. Tak, ja już idę się pakować... — powiedział w progu.

— O czym ty, panie Malfoy, mówisz? — spytała szorstko McGonagall — nie ważne. Możesz się dostać do drużyny quidditcha. Brakuje jednego szukającego.

— W sensie... Że ja? — zdziwił się Hans — przecież pierwszoroczni nie są w drużynach...

— Tak, ale zdarzają się wyjątki. Podobno dobrze sobie radzisz na miotle, a im szybciej znajdziemy szukającego, tym lepiej. Dzisiaj będą testy na tę pozycję. Zgłoś się do Kristera Krendora, jest przewodniczącym. Jeśli będziesz najlepszy z pozostałych chętnych, zostaniesz nowym szukającym.

— Och, to super... — powiedział niepewnie Hans. Zawsze marzył o graniu w szkolnej drużynie — dobrze, zgłoszę się.

I, trochę oszołomiony tym, co usłyszał, wyszedł. Spodziewał się czegoś okropnego, ale było przeciwnie. Pobiegł do dormitorium, aby opowiedzieć o tym przyjaciołom. No i znaleźć tego Krendora.

W pokoju był Lasse, który spisywał różne dziwaczne zaklęcia. To akurat nie było niczym nowym. Hans dobrze wiedział, że Lasse ma manię na punkcie zaklęć w stylu zmieniania podłogi w sztuczną magmę. Do tej pory udało mu się zamienić w ten sposób kilka paneli.

— Mam szanse na pozycję szukającego — oznajmił chłopiec.

— Ta, lubię żarty, ale ten jest nieśmieszny — zadrwił Lasse — słyszałem, że brakuje szukającego. Pytałem Kristera Krendora, czy mam szanse, to mnie wyśmiał.

— Profesor McGonagall mnie wezwała, by powiedzieć, że mogę się zgłosić na testy — wyjaśnił.

— A, to co innego — odparł Lasse, odrywając się od książki Lista najśmieszniejszych zaklęć. — zazdroszczę.

— A wiesz, gdzie się mam zgłosić?

— Krister to ten chłopak siedzący przy kominku — Lasse otworzył książkę na rozdziale zatytułowanym 50 zaklęć na nudne lekcje.

— Widzę, że już się przygotujesz na następne eliksiry — zażartował Malfoy, poczym podszedł do wskazanego przez Lassego piątorocznego Gryfona.

Chłopak odrabiał jakieś skomplikowane zadania z obrony przed czarną magią. Hans przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć, ale postanowił przełamać nieśmiałość.

— Kiedy będą testy na szukającego? — zagadnął.

Krister odwrócił się i spojrzał kpiąco na Hansa.

— Że niby ty chcesz się dostać? Nie bądź śmieszny — mruknął i wrócił do pisania eseja.

— Tak, ja — potwierdził Hans z przesadną pewnością siebie w głosie.

— McGonagall ci powiedziała, żebyś się zgłosił? — zapytał Krendor.

— Tak.

— No dobra. Testy dzisiaj na boisku o siedemnastej.

Hans uśmiechnął się promiennie i wrócił do Lassego. Miał jeszcze trochę czasu, więc postanowił odwiedzić Banzo.

— Musimy...? — jęknął Lasse — no dobra. Ale tylko chwilę.

Szybko wyszli na dwór i już szli w kierunku lasu. Ani Hans, ani Lasse nie zorientowali się, że zostawili mapę Huncwotów. Nic nie podejrzewając, pobiegli na ścieżkę. To było zdecydowanie za śmiałe podejście — powinni przedtem sprawdzić, czy ktoś się zbliża i ostrożnie skradając się wejść do środka. Nic z tych rzeczy nie zrobili, więc nie dziwne, że Snape ich przypalał.

— O, nasi nowi Ślizgoni — zadrwił — zabiję Albusa, co ze mnie za idiota by pozbywać się emerytury... A, nie ważne, już raz to zrobiłem. To tak na dobry początek, może minus 100 punktów.

— Za samo stanie przy lesie? — próbował zaprzeczyć Lasse — tak, emerytura to wspaniały pomysł.

Snape przeszył go lodowatym spojrzeniem.

— Kolejne dwadzieścia za chamstwo. Huncowoci... — tę nazwę wypluł jak najokropniejsze słowo na świecie.

— Skąd pan wie? — spytał Hans.

— Kiedyś była tu taka czwórka debili. Zupełnie jak wy. Ale co to was obchodzi? — powiedział i odszedł, chwiejnym ze starości krokiem.

Lasse i Hans popatrzyli przez chwilę na siebie i uznali, że powrót do dormitorium będzie dobrym pomysłem. Musieli przecież dokończyć lekcje.

Huncowoci w spokoju pisali na pergaminach w fotelach przy stoliku. Hans odliczał godziny do siedemnastej. Nie mógł się doczekać testów.

Zaraz...

Siedemnastej?

Nagle coś sobie uświadomił. Przecież o siedemnastej miał szlaban u Snape'a...

— Stary, wredny dziad — powiedział cicho te trzy dobitne słowa.

— W sensie kto? — spytał Kalle — no wiesz, tu jest dużo osób których można opisać tymi cudnymi przymiotnikami.

— Snape. Dał mi szlaban na siedemnastą, akurat wtedy, gdy są testy na dostanie się do drużyny Gryffindoru.

— A co cię ma obchodzić jakiś człowiek, który spędził życie na truciu uczniom życia — burknął Lasse, nadal pisząc — nie pójdziesz na szlaban i tyle. Ważniejszy jest quadditch, prawda?

— Spoko — uśmiechnął się Hans — chyba mnie nie zabije?

— Wątpliwe.

— No właśnie. Więc zaraz lecę na boisko.

***

"Zaraz" było dla Hansa wiecznością. Na szczęście ta wieczność już minęła i właśnie szedł na boisko quidditcha.

— Dobra. Więc właśnie sprawdzimy, kto się dostanie do drużyny, a kto nie. Postarajcie się, bo będzie punktacja. Od jednego do pięciu — mówił Krister. W jego głosie było coś, co powodowało, że wszyscy w ciszy i skupieniu słuchali uważnie każdego słowa.

Najpierw była jakaś dziewczyna z czwartej klasy.

— Pokaż, co potrafisz. Najpierw rzuty do celu.

— Nieźle. Daje cztery — powiedział przewodniczący, gdy już skończyła — tylko dwa nie były wbite, ale i tak możnaby to wszystko poprawić. Trochę treningu i byłoby super. Masz duże szanse. No dobra, następny!

Kolejny był Bosse. Krister w ciągu kilku pierwszych sekund powiedział, żeby zszedł z miotły, bo nic z tego nie będzie. Następna osoba miała trzy punkty, a jeszcze następna — cztery. Hans obawiał się, że mu się nie uda. Wiedział, że to będzie bardzo trudne, zwłaszcza, że podobno Krister jest wymagający, ale dał sobie za cel zdobycie pełnych pięciu punktów.

— Teraz Malfoy — powiedział, a Hans niepewnie wsiadł na miotłe.

Chłopiec starał się robić to jak najlepiej, jak potrafi. Starał się koncentrować tylko na tym. I na niczym innym. Gdy już skończył, spodziewał się ze strony Kristera jakiś uwag, ale to, co powiedział, kompletnie go zaskoczyło.

— Wygląda na to, że nie wierzyłem w twoje możliwości. Mam nadzieję, że jako szukający poradzisz sobie również dobrze.

— Poważnie...? — nie dowierzał Hans.

— A, nie, żartuje sobie. Bosse się dostał — powiedział sarkastycznie Krister, a Bosse, który to słyszał, był za to na Kristera wściekły — jutro o tej samej godzinie trening.

Hans, który zdążył zauważyć, jaki Krister ma charakter, nie śmiał powiedzieć, że ma wtedy szlaban.
Co będzie, to będzie, pomyślał i poszedł do dormitorium — a najpierw do biblioteki, by — jak powiedział Lasse — po kujonowemu czytać o quidditchu wszystko, co się da.

______
Jakby co ten rozdział to tylko taki hepi wstęp do następnych wydarzeń, później będzie (przynajmniej według mnie) ciekawsza fabuła, ale oczywiście nic nie będę na razie zdradzać. Wszelkie opinie mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro