Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mapa Huncwotów

_______
Rozdział dedykowany julcix03
-----------

Lekcje już się skończyły. Okazało się, że Hans był dobry z zaklęć, ale niezbyt umiał transmutację. Zazdrośnie patrzył, jak w pokoju spólnym Kalle i Gunnar przemieniają owady w cukierki.

— Wspaniale, ale co robimy? — zapytał z ironią Lasse.

— Wolisz pomarańczowe czy truskawkowe? — odpowiedział niewinnym głosem Gunnar, który przed chwilą złapał kolejnego pająka do przemiany.

— Mógłbyś mnie nie wkurzać?

— No cóż, więc może nie wszyscy lubią słodycze — droczył się dalej Gunnar.

— Mam pomysł — odezwał się Hans.

Wszyscy spojrzeli w jego stronę.

— Ale nie tutaj — wyjaśnił krótko. Zaciekawieni poszli do dormitorium.

— Filch konfiskuje wszystkie fajne rzeczy, prawda? Więc moglibyśmy coś wziąć. I tak się nie skapnie, jest tam tego towaru... Dlatego Kalle i Gunnar zajęliby czymś Filcha, żeby nie zobaczył mnie i Lassego, gdy będziemy się tam włamywać.

— Super! — ucieszył się Lasse — odzyskam swoje sztuczne ognie.

— No to zaczynajmy — powiedział Hans — Kalle, Gunnar, wiecie co robić?

— Jasne — odparł Kalle.

— Nie wiem, czy to na pewno dobry pomysł — zawahał się Gunnar, ale widząc spojrzenie Lassego dodał szybko — ee, znaczy, jasne, że tak. Już idziemy.

Gdy już mieli wyjść portretem Grubej Damy, zaczepił ich jacyś dwaj trzecioroczniaki.

— Hej, Kalle! — zawołali.

— Cześć... — wymamrotał chłopiec.

Pospiesznie wyszli na korytarz. Nie byli pewni, gdzie znajduje się gabinet Filcha, ale na szczęście Hans to sobie przypomniał.

— Kto to był? — zagadnął Lasse, gdy szli po schodach.

— Moi kuzyni. Fredrik i Felix Weasley.

— No, wy tu pogaduszki, a jesteśmy na miejscu — przypomniał Hans — wszyscy znacie swoje zadanie. Zaczynamy.

Kalle i Gunnar zaczęli rzucać różne dziwne zaklęcia, które powodowały wiele hałasu. Ukrywający się za ścianą Lasse i Hans wybrali odpowiedni moment, aby wbić do gabinetu. Filch zajęty był ochrzanianiem dwójki pozostałych chłopców, Weasleya i Grambersa.

Lasse i Hans zachwyceni byli ilością wspaniałych rzeczy ukrytych w szafkach. Nie mieli jednak wiele czasu, wszystko, co robili wiązało się z dużym ryzykiem. Lasse wkładał bez namysłu co popadnie do kufra (najpierw chciał wziąć worek, ale uznał, że wyglądałoby to zbyt podejrzanie). Hans miał tę samą taktykę. Jednak jego uwagę przyciągnął pusty kawałek pergaminu.

— Nigdy pergaminu nie widziałeś?

— To nie może być zwykły pergamin — stwierdził przytomnie Hans — wtedy nie znajdowałby się tu. Musi mieć jakieś ukryte zastosowanie. Myślę, że coś tu się pokaże po powiedzeniu odpowiedniego słowa.

— Jak uważasz — mruknął Lasse — mnie tam interesuje na szafka. Zawsze marzyłem o takich bajerach! Wyglądają na stare, więc raczej nic nie kradniemy, co nie?

— Racja. Zobacz, znalazłem twoje sztuczne ognie.

Po chwili usłyszeli ciężkie kroki i dźwięk otwierania drzwi. Natychmiast odskoczyli od szafek, nie zwracając uwagi na to, że jedna z nich była otwarta.

— A wy tu czego?!

Hans spojrzał niepewnie na Lassego, który mimo wszystko nie stracił pewności siebie.

— Przyszliśmy tu, by o coś spytać — wyjaśnił spokojnie — myśleliśmy, że pan będzie w gabinecie.

Hans odetchnął z ulgą. Niestety, jeśli myślał, że już po wszystkim — był w wielkim błędzie. Groźny woźny utkwił wzrok w otwartej szafce. Lasse i Hans w strachu czekali na rozwój wydarzeń.

— Ładnie umiesz kłamać, chłopcze — powiedział, a Hans, mimo złowrogiego tonu, wychwycił w nim coś w rodzaju rozbawienia. No tak, zdążył już zauważyć, że karanie uczniów sprawia Filchowi mnóstwo radości i satysfakcji — z jakich jesteście domów?

— Slytherinu — odparł bez namysłu Hans. Pomyślał, że jeśli nie zdradzi prawdy, uniknie problemów. Nie miał racji. Lasse posłał mu ostrzegawcze spojrzenie, dzięki któremu chłopiec natychmiast zrozumiał swój błąd.

— Dobra. Pogadam z Severusem. Merlinie, już dawno obaj powinniśmy przejść na emeryturę, z taką pracą nie ma szansy na spokojną starość...

Hansowi wyrwał się krótki, zduszony śmiech. Całe szczęście, Filch to zignorował. I dobrze, bo i tak miał wystarczająco dużo powodów, aby spalić obu chłopaków na stosie.

— Zapraszam na wycieczkę do Zakazanego Lasu. Jutro rano zabiorę stamtąd to, co z was zostanie, hehe..

Chłopcy wymienili, o dziwo, pełne zachwytu spojrzenia.

— Przecież on jest "zakazany" — wtrącił Hans.

Filch powiedział, żeby nie pyskował, oraz że jest to kara.

— Spoko, luzik — Hans uśmiechnął się promiennie.

Lasse i Hans udali się do Zakazanego Lasu. Nie świadomi zagrożeń, byli zachwyceni tym faktem.

— Normalnie, to ciężko by się było włamać, a teraz jest to naszym obowiązkiem — ucieszył się Lasse — ciekawe, co takiego jest w tym lesie, że taki zakazany? Musi być jakiś powód.

Hans nie zdążył odpowiedzieć, bo po chwili przed nich wbiegł pół człowiek, pół koń. Chłopcy wydali z siebie zduszone okrzyki.

— To centaur — wyjąkał Hans — młody centaur, dorosłe są większe. Czytałem o nich...

— Krukon — mruknął Lasse, który nie potrafił zrozumieć zafascynowania książkami.

— Cześć. Przyszliśmy tu jako przyjaciele... — powiedział spokojnie Hans do centaura.

— Nie rozumiem, czemu wszyscy ludzie się mnie tak boją — odparł centaur — jestem Banzo, a wy?

Obaj się przedstawili.

— Widzę, że nowi w lesie, tak? — zagadał Banzo — mogę wam pokazać parę miejsc. A w ogóle, to w jaki sposób się tu dostaliście?

Lasse i Hans, zdziwieni całą tą sytuacją, wyjaśnili okoliczności też podróży. Banzo zdawał się niewiele z tego rozumieć, ale nie przejmowali się tym. Postanowili zaufać centaurowi i poszli za nim. Skoro i tak mają zostać tam całą noc... Oczywiście Hans rozważał potajemny powrót do Hogwartu — bo czemu niby miałby słuchać jakiegoś starego psychola, jakim był Filch — ale zrezygnował z tego pomysłu. Mimo wszystko wolał pójść za Banzo. Ciekawiło go, co on chce im pokazać.

Centaur z entuzjazmem opowiadał o lesie, dzięki czemu Lasse i Hans zrozumieli już, dlaczego wstęp do tego miejsca jest dla uczniów zabroniony.

— Chcielibyście może zobaczyć bagna? —zaproponował — są tam tylko wielkie pająki, no, czasami też inne potwory.

— Podziękujemy — kulturalnie zaprzeczył Hans — są tu może miejsca, których wizytę da się przeżyć?

— Mógłbym was zaprowadzić na polanę, ale za dużo tam centaurów. Byliby na mnie źli, no wiecie, o co chodzi. Większość z nich nie ma dobrej opinii o waszej rasie.

— Rozumiem — odpowiedział Lasse — mi tam obojętnie, gdzie pójdziemy, byleby zdołać wrócić.

Nagle usłyszeli przerażające głosy. Było zimno i ponuro. Najchętniej znaleźliby się w ciepłym, przytulnym dormitorium. Lasse powiedział o swoich zamiarach związanych z powrotem. Pożegnali się z Banzo i obiecali, że jeszcze go odwiedzą.

Chłopcy wracali w milczeniu, myśląc tylko o wróceniu do zamku. Nagle Hans uświadomił sobie, że nie mają pojęcia, jak wrócić, oraz że cały czas są w śmiertelnym zagrożeniu. Podzielił się tymi spostrzeżeniami z Lassem. Okazało się, że nie był tym faktem zbyt przerażony.

— Wydaje mi się, że teraz w prawo — powiedział, gdy zastali dwie ścieżki.

— Możliwe — przyznał Hans — ja też tak myślę.

Byli mylnie przekonani, że nic strasznego się już nie wydarzy. Dwójka głupców myślących, że w Zakazanym Lesie znaleźli całkiem bezpieczną drogę biegli przez nią truchtem, nie zwracając na nic innego uwagi. Dlatego nie zauważyli, że niewiele metrów przed nimi ktoś był.

Pierwszy zorientował się Hans. Spodziewał się jakiegoś przerażającego stwora, o którym kiedyś czytał. Ku jego uldze, było to tylko stado centaurów.

— Co z nimi robimy? — zapytał jeden z nich.

— Ja chętnie mym się zabawił — odpowiedział dziarsko drugi.

— Zakała, to dzieci. Niegodne jest mordowanie młodych.

Centaur nazywany Zakałą chrząknął z niezadowoleniem.

— Co was tu sprowadza? — zapytał jeszcze innych.

— Którędy trafimy do Hogwartu? — zapytał od razu Lasse.

— Ah, kolejni... Byliście już może na rozstaju dwóch dróg? — dopytał centaur i nie czekając na odpowiedź, kontynuował — wybraliście prawą. Prowadzi ona do wielkich bagien. Nie przeżylibyście. Musicie się cofnąć.

Chłopcy podziękowali za radę i powrócili tam, gdzie nakazał im centaur. Przez kilka pierwszych minut nic się nie odzywali. Towarzyszył im jedynie mróz, dźwięki lasu; jego mieszkańców oraz roślin. Jedyne, co podobało się tam Hansowi, to gwiazdy, które tak pięknie zdobiły puste, czarne nocne niebo, które niby było tak odległe, jednak chłopca zawsze zachwycały. Jak wszystko, co zakazane... To przed te zachwyty wpakował się w mnóstwo problemów.

W końcu odezwał się Lasse:

— Myślisz, że jest temperatura na minusie?

Hans zignorował ten żart.

— Te centaury były dziwne społeczne — stwierdził, a widząc pytające spojrzenie Lassego, dodał — czytałem, że zwykle ciężko się z nimi dogadać. Podobno trudno jest je rozumieć, s przy tych rozmawialiśmy jak z ludźmi.

— Fascjonujące, skoro zwykle czytasz różne starocia, to może zdążyły przez te lata zmutować — zakpił Lasse — serio, stary, mnie na razie interesuje tylko to, żeby wrócić.

Lasse nie musiał dłużej marudzić. Po kilku minutach poczuli radość, jakiej od wielu dni nie mieli. Spowodowana była tym, że w oddali zobaczyli szkolne błonia. Od razu ku nim pobiegli.

— W końcu! — krzyknęli obaj i pognali do środka.

Po schodach pędzili tak szybko, że cudem było to, że nie spadli. Lasse zapomniał hasła, ale na szczęście Hansowi udało się je przypomnieć. Gdy weszli do dormitorium, usiedli wygodnie w fotelach i zaczęli rozmawiać na temat ostatnich wydarzeń.

— Mieliśmy wielkiego farta z tymi centaurami — mówił Hans — pomyśl, inaczej byśmy tu nie trafili. Lub moglibyśmy spotkać jakieś inne, znacznie gorsze potwory...

Nie zwracali uwagę na to, że była tam jakaś dziewczyna i chłopak z drugiej klasy, którzy dyskretnie słuchali tej rozmowy.

— Tak, tak — odpowiedział Lasse — a mnie przeraża, że będziemy musieli tam wrócić, bo obiecywaliśmy Banzo. Ale przynajmniej zyskaliśmy fajne rzeczy. Chłopie, serio musimy sprawdzić, czy ten pergamin jest czymś więcej niż pergaminem.

— Ja tam myślę, że musi być — oznajmił Hans.

— Cześć, Lasse! — przywitał się tamten chłopak.

— Cześć, Bosse — odpowiedział Lasse — to moje rodzeństwo, Bosse i Agnes — wyjaśnił Hansowi — dobra, stary, spróbujmy coś z tym pergaminem.

Usiedli przy kominku i po kolei mówili różne hasła, jakie tylko przyszły im do głowy. Hans starał się jakoś logicznie pomyśleć, ale Lasse, znudzony już po paru pierwszych minutach, zaczął sobie z tego żartować i mówił same głupoty. Nie spodziewał się nawet, że któraś z tych głupot zadziała.

Nagle na pergaminie pojawiło się coś, co wyglądało na mapę Hogwartu. Chłopcy przypatrzyli się jej bliżej. Zauważyli, że kropki z napisami oznaczały, gdzie kto jest. Narysowane były różne pomieszczenia, o których istnieniu wcześniej nie mieli pojęcia.
Wpatrywali się w to z zachwytem. Przecież to było to, czego tak bardzo było im potrzeba.

— Zobacz, tu pisze, że to Mapa Huncwotów — zauważył Lasse — nazwijmy się tak!

— Dobry pomysł. Nasza czwórka powinna mieć jakąś nazwę — stwierdził Hans.

— Tak, będziemy Drugimi Huncwotami. Chodźmy obudzić chłopaków, ale się ucieszą!

Hans próbował go powstrzymać, mówiąc, że najbardziej ucieszyliby się z spokojnej nocy, jednak mimo to Lasse obudził ich i pokazał mapę. Gunnar i Kalle byli naprawdę zadowoleni, ale mimo wszystko najbardziej pragnęli wtedy snu.

Hans i Lasse niezbyt przejmowali się tym, że Snape już o wszystkim wie od Filcha i jutro ich dorwie. Chłopcy uważali te sytuację za dość śmieszną. Jasne, profesor eliksirów był przerażający, ale czego się bać? Przeżyli pobyt w Zakazanym Lesie, więc ta sprawa wydawała im się zwyczajna.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro