2. Kolejna kłótnia
"...Chciałbym coś ci dać, ale nie wiem co
Nawet nie stać mnie na odważny krok
A do gwiazd za daleko stąd..."
Video- "Fantastyczny lot"
*****
Rudowłosa dziewczyna siedziała na najwyższym szczycie Bieszczad i rozmyślała o swoim życiu, do czasu kiedy zadzwonił jej telefon.
No, tak. Zapomniałam wyłączyć.-pomyślała i znalazła urządzenie w swoim plecaku.
Dziewczyna niechętnie przerwała piosenkę Reginy Spektor- „The call" i odebrała połączenie od swojej najlepszej przyjaciółki.
-Ana! Gdzie ty się podziewasz?- zapytała wściekła dziewczyna
-Też miło mi cię słyszeć Agatko.- odpowiedziała zgryźliwie niebieskooka.
-Przed chwilą słyszałam jak twoja mama pytała się mojej czy cię nie ma u mnie.
-I co jej odpowiedziała?
-Że od wczoraj cię nie widziała.
-A co zrobiła moja mama?
-Westchnęła, podziękowała i wyszła.
-Dobra. Będę za półtorej godziny.- odpowiedziała rudowłosa i natychmiast się rozłączyła.
Wiedziała, że wcześniej czy później będzie musiała wrócić do domu i zmierzyć się z niemiłosiernie długim kazaniem jej matki o tym jak to ona jest nieodpowiedzialna, nieposłuszna i bezczelna opuszczając dom bez jej pozwolenia. Ale po co pozwolenie? Przecież miała już dziewiętnaście lat, a za dwa miesiące miała zacząć studia na Uniwersytecie Rzeszowskim. I co? Tam też zawsze ma dzwonić do matki i pytać czy może wyjść do sklepu po chleb?
Mimo, że z Tarnicy do Ustrzyk było 6,5 km, a pokonanie tej trasy normalnie zajmowało ok. 3 godziny, Anastazja powiedziała przyjaciółce, że będzie w domu za półtorej godziny.
Przejście przez pola, dość dużego odcinka trasy, powodowało że droga skracała się o ok. godzinę. A przecież dziewczyna znała jeszcze dużo innych skrótów. Poza tym te 3 godziny były liczona dla kogoś, kto idzie marszem, a nie tak jak dziewczyna, puszcza się biegiem na bardziej równych odcinkach szlaku.
Po drodze zaczęła już mijać turystów, którzy postanowili zdobyć Tarnicę, lub jakiś inny szczyt Bieszczad. Każdemu z nich niebieskooka mówiła krótkie: „cześć", a oni odpowiadali jej tym samym. Była to taka bieszczadzka tradycja- witanie się z innymi na szlakach.
Pogoda dopisywała, słońce świeciło, niebo było prawie bezchmurne, a temperatura nie była ani za wysoka, jak to czasem bywa o tej porze roku w tych górach, ani za niska- po prostu idealna do wspinaczki.
O 10:15 dziewczyna wspinała się już po dębie, który rósł przy jej domu.
Pokój dziewczyny znajdował się na poddaszu, drewnianego domu. Zajmował on prawie- była tam również mała łazienka- całą powierzchnię nad parterem i pierwszym piętrem. Ściany pomalowane były na błękitny kolor, a podłogę wyłożono ciemnymi panelami. Wszystkie meble miały kolor jasnego odcieniu brązu. Przy jednej ze ścian stała duża biblioteczka, wypełniona po brzegi przeróżnymi książkami. Na łóżku leżała ciemnozielona pościel z motywem dmuchawców. Naprzeciwko łóżka, po drugiej stronie pokoju, przy dużym oknie, znajdowało się biurko oraz duża szafka, w której znajdowały się przybory do malowania i szkicowania, a trzeba powiedzieć, że dziewczyna miała do tego niesamowity talent. Z ów okna roztaczał się przepiękny widok na góry i to właśnie je Anastazja najczęściej uwieczniała na swoich pracach. Po lewej stronie łóżka stała duża szafa z lustrem na drzwiach. Na środku podłogi leżał włochaty, granatowy dywanik. Na szafce przy stole, ustawionym w rogu pokoju, leżała czerwona lustrzanka Nikona oraz kilka obiektywów i innych przyborów- kolejna pasja rudowłosej.
Dziewczyna szybko schowała plecak pod łóżko, zdjęła buty trekkingowe i zmieniła je na japonki, przebrała również długie spodnie na krótkie spodenki, a bluzkę i sweter zamieniła na wygodny T-shirt.
Po przebraniu się w inne ubrania pościeliła swoje łóżko i rozpuściła długie rude włosy. Po zakończeniu tych czynności spokojnie zeszła na dół.
W kuchni jej matka stała do niej tyłem i właśnie myła naczynia. Na stole, znajdującym się w centralnej części pomieszczenia, stał talerz z kanapkami.
-Gdzie byłaś?- zapytała brunetka nie przerywając swojej czynności.
-W pokoju, a gdzie niby miałabym być?
-Byłam na górze i tak się składa, że cię tam nie było.- kobieta cały czas szorowała talerze.
-Widocznie poszłam wtedy do łazienki.- niebieskooka wzruszyła ramionami.
Kobieta westchnęła ciężko i zostawiając rozpoczętą pracę, odwróciła się w stronę córki.
-Nie kłam, wiem że cię tam nie było.- żadnej reakcji ze strony rudowłosej.- Znowu się wymknęłaś, prawda?
-A pozwoliłabyś mi wyjść, gdybym ci powiedziała?
Brunetka pokręciła głową z dezaprobatą i powiedziała:
-Jesteś zupełnie taka jak ojciec.
Jej matka wiedziała gdzie uderzyć. Rudowłosa była bardzo podobna do swojego ojca i oboje mieli tak samo niebieskie oczy. Dziewczyna bardzo go kochała i długo nie mogła pogodzić się z jego śmiercią. To właśnie on wspierał ją w tym co zawsze chciała robić. Tylko matka była innego zdania i chciała by córka poszła w kierunku jej dawnych ambicji.
Brunetka podeszła do dziewczyny i dotknęła jej policzka.
-Ana, zrozum, że się o ciebie martwię. Tylko ty mi zostałaś. Jesteś dla mnie wszystkim. Chcę dla ciebie jak najlepiej.
-Więc czemu nie pozwalasz mi żyć tak jak ja chcę?
Po tych słowach dziewczyna wbiegła po schodach na górę, do swojego pokoju i się tam zamknęła.
Słone łzy popłynęły po jej piegowatych policzkach, a ciałem wstrząsnął szloch.
Po kilku minutach zadzwonił jej telefon. Anastazja spojrzała na wyświetlacz. Dzwoniła jej przyjaciółka, Agata, z którą miała pojechać do Rzeszowa na studia.
Dziewczyna odrzuciła połączenie. Nie chciała z nikim rozmawiać, nawet z najlepszą przyjaciółką, którą znała praktycznie od urodzenia.
Godzinę później miała już 15 nieodebranych połączeń i 25 Smsów od Agaty.
Chwilę później jej telefon znowu zaczął drżeć, po tym jak dziewczyna dostała nową wiadomość. Tym razem była ona od jej kuzyna, który miał ją zabrać do siebie do Rzeszowa.
Od Krzysiek: Jak tam młoda? Spakowana? Będę za godzinę. :*
Ana uśmiechnęła się do wyświetlacza. Cieszyła się z tego, że zamieszka razem ze swoim ukochanym kuzynem, którego traktowała jak starszego brata. Był on synem jej stryja i oboje byli do siebie bardzo podobni, nawet charaktery mieli do siebie zbliżone.
Anastazja westchnęła i wyciągnęła zza szafy swoją walizkę. Czas zacząć nowe życie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro