Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Natrętne myśli

"...Anioły są całkiem samotne

Zwłaszcza te w Bieszczadach

W kapliczkach zimą drzemią

Choć może im nie wypada..."

Stare Dobre Małżeństwo- "Bieszczadzkie Anioły"

*****

    Dziewiętnastoletnia dziewczyna obudziła się bardzo wcześnie, zegarek stojący na stoliku obok łóżka wskazywał na godzinę 4:55. Mimo bardzo wczesnej pory, na horyzoncie- widocznym za oknem- zaczęły pojawiać się pierwsze promienie letniego słońca.  Dziewczyna miała piękne, bardzo długie, proste, rude włosy, hipnotyzująco niebieskie oczy, wysportowaną sylwetkę, a natura dość hojnie obdarzyła ją kobiecymi kształtami. Jej wzrost wynosił dokładnie 170 cm.

Ten dzień nie należał do jedynego pod względem wczesnego wstawania, dziewczynie zdarzało się to już kilkanaście razy w ciągu tych wakacji. I choć była ona bardziej nocnym markiem, niż rannym ptaszkiem, wstawanie o tak wczesnej porze nie sprawiało jej tutaj żadnego problemu. W innym miejscu może byłoby to trudniejsze, ale nie tutaj. Nie w Bieszczadach. 
To właśnie tutaj, w Bieszczadach, a dokładniej w Ustrzykach Górnych się wychowała. Znała te góry jak mało kto i często można ją było spotkać na którymś ze szlaków.

Tego dnia miała udać się do Rzeszowa, by tam studiować. Lecz najpierw musiała pożegnać się ze swoimi ukochanymi górami. Dziewczyna szybko ubrała się w bluzkę z rękawami ¾, ciemnozielone spodnie, szaro- niebieskie buty trekkingowe i z racji tego, że o tej porze mimo lata było dość chłodno- zarzuciła na siebie dodatkowo niebieski sweter. Spod łóżka niebieskooka wyciągnęła wcześniej przygotowany plecak, w którym znajdowały się same najpotrzebniejsze rzeczy.

Dziewczyna podeszła do okna i je otworzyła, po czym weszła na parapet. Na jej szczęście zaraz przy jej oknie rósł duży, stary dąb. Jego najdłuższe gałęzie sięgały nawet parapetu, dzięki czemu można było spokojnie przechodzić z drzewa do pokoju. Rudowłosa zwinnie przeskoczyła na gałąź, nie bojąc się przy tym ani trochę- przecież robiła to już miliony razy. Jej pokój znajdował się na poddaszu, więc musiała ona bardzo uważać, żeby przy schodzeniu nikt na dole jej nie zauważył. Na szczęście pień dęba był tak gruby, że dziewczyna mogła spokojnie wychodzić i schodzić z drzewa, pozostając przy tym niewidoczną dla oczu domowników.

Kiedy stopy dziewczyny stanęły na stabilnym gruncie, niebieskooka odwróciła się i weszła na asfaltową drogę. Jej dom znajdował się tuż przy kościele, który stał nieco niżej budynku, w którym wychowała się rudowłosa. Gdyby poszła drogą w dół, doszłaby do kilku sklepów, barów, noclegowni, oraz przystanku autobusowego. Ale ona nie chciała dojechać do Wołosatego, skąd szedł niebieski szlak na Tarnicę, ona wolała tam dojść swoimi skrótami. Skierowała się więc w górę.Asfalt kończył się przy ostatnim domu- dalej była tylko droga polna.

Rudowłosa nie przejęła się brakiem wygodnej drogi, prawdę mówiąc ona wolała chodzić szlakami, polnymi drogami, zarośniętymi ścieżkami- czuła się wtedy jak w swoim żywiole, była wtedy wolna.Szła tak kilkadziesiąt metrów, po czym nawet polna droga się skończyła, ale dziewczyna nic sobie z tego nie robiła, szła dalej, przez pola, na których o tej porze roku dojrzało już zboże i tylko czekało, by ktoś je zebrał.
Wpół do szóstej rano, dziewczyna weszła już na czerwony szlak i po kilku minutach dość szybkiego marszu była na drugim odcinku trasy- w lesie. Panowała tam kojąca zmysły cisza, przerywana od czasu do czasu świergotaniem ptaków. Słońce przedzierało się przez zielone korony drzew tworząc przy tym bajkowy widok, który mogli zobaczyć tylko ci, którzy zdecydowali się wstać trochę wcześniej i zdobyć najwyższy szczyt Bieszczad.Na szlaku nie było nikogo- nie licząc małej wiewiórki, która przebiegła rudowłosej drogę- z czego niebieskooka bardzo się ucieszyła. Nie żeby miała coś do ludzi, którzy wędrowali po Bieszczadach, po prostu tego dnia nie za bardzo miała ochotę z kimś rozmawiać. 

Dziewczyna dla wielu była zagadką- czasem dusza towarzystwa, imprezowiczka, a innym razem zamknięta w sobie, nieśmiała duszyczka. Prawda była taka, że w sercu rudej dziewczyny toczył się nieustanny bój pomiędzy tym co czuła, a tym co inni chcieli by czuła.Po godzinie marszu, dziewczyna znalazła się na opustoszałej Tarnicy.
Westchnęła głęboko i usiadła po turecku na jednej z drewnianych ławek, z której widać było Wołosate oraz Ustrzyki Górne. Siedziała tak obserwując, jak wszystko budzi się do życia, a jej długie rude włosy rozwiewał delikatny wietrzyk.

Poranna mgła wisiała jeszcze nad niektórymi dolinami w zasięgu wzroku dziewczyny, tworząc razem ze słońcem majestatyczny widok rodem z najlepszego filmu.

Niebieskooka myślami była jednak daleko od tego wspaniałego widoku. Krążyły one wokół nowych studiów. Jej matka zawsze chciała, by jej jedyna córka została wybitnym lekarzem, najlepiej chirurgiem, ale dziewczyna była innego zdania. Dlatego też wybrała filologię, a dokładniej dziennikarstwo. Postanowiła również wybrać się na kurs fotograficzny, ponieważ od zawsze było to jej pasją.

Matka sceptycznie podeszła do decyzji dziewczyny i na każdym kroku okazywała niechęć do jej wyboru. Jednak niebieskooka znalazła wsparcie w swoim kuzynie, Krzyśku, który był dla niej jak brat. To on pomógł dziewczynie przekonać matkę co do kierunku kształcenia.Rudowłosa westchnęła głęboko i powiedziała sama do siebie:

-I co Anastazjo? Co teraz będzie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro