Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Wyjdź – westchnąłem
-Ale Gabiś... – objęła mnie
-Wyjdź, bo i tak znowu się mnie wyrzekniesz.
-O czym Ty mówisz? – zapytała zdziwiona jednak ja poszedłem do łazienki i się zamknąłem.


Jeszcze raz pod prysznicem sobie wszystko przemyślałem, byłem pewien tego co chce zrobić, tym razem byłem pewien, że podejmę dobra decyzje. Wziąłem prysznic i się ubrałem. Najpierw chciałem wyjaśnić sobie wszystko z Lilith. Wyszedłem z łazienki, na szczęście matki już nie było, i skierowałem się w stronę kuchni.



Tak jak czułem, dziewczyna tam siedziała i piła kawę.
-Hej – powiedziałem łagodnie
Uśmiechnęła się na mój widok.
-Gabriel – wstała i mnie objęła. Wtuliła się tak słodko i ufnie.
-Możemy porozmawiać? – zapytałem niepewnie
-Oczywiście – uśmiechnęła się
-Posłuchaj mnie ja... – zacząłem
-Wiem, kochasz Nathalie, prawda? – spojrzała mi w oczy
-Tak, prawda – uśmiechnąłem się łagodnie.
-Cóż, trochę szkoda, bo było mi z Tobą dobrze – pogładziła mnie po policzku – Ale jak to mówią „tego kwiatu jest pół światu” . Ale mam jedną prośbę.
-Jaką?
-Pocałuj mnie... Ostatni raz – szepnęła zmysłowo, że aż zadrżałem.


Zbliżyłem się do niej i pocałowałem ją namiętnie. Ona jęknęła mi w usta i objęła mnie wokół szyi pogłębiając pocałunek. Jej jedna dłoń zjechała w kierunku mojego rozporka, który chciała odpiąć, jednak ja złapałem ją za rękę.
-Miał być jeden pocałunek. – uśmiechnąłem się
-Warto było spróbować – zachichotała
-Niegrzeczna dziewczynka – pogroziłem jej palcem, uśmiechając się
-Przecież wiesz – puściła mi oczko – To ja się zbieram, zostałam tylko, żeby wiedzieć czy z Tobą wszystko okey – uśmiechnęła się – Do zobaczenia Gabrielu. – cmoknęła mnie i wyszła.


Zrobiłem śniadanie dla wszystkich, gdy przyszedł Adrien z Marinette.
-Hej tato – przywitał mnie z uśmiechem
-Hej dzieciaki, wyspani? – zapytałem
-Tak, oboje dobrze spaliśmy – powiedział wesoło -Tato, możemy dzisiaj spać u mamy? Dziadek ma być... – zapytał chłopak a ja zamarłem.
-Nie Adrien, nie ma mowy. – powiedziałem chłodno.
-Dlaczego? Zawsze mnie trzymasz z dala od dziadka Greg’a
-Robię to dla Twojego dobra, uwierz mi – spojrzałem na Niego



Wzruszył tylko ramionami i zaczął jeść śniadanie. Później zebrali się do szkoły. Ja zacząłem planować to co chce zrobić.
Reszta dnia upłynęła spokojnie. Wieczorem Marinette i Adrien poszli do Luki i Juleki nocować. Puściłem ich bo cóż, więcej nic nie nabroją.



Ja ubrałem granatowa marynarkę i białą koszulę. Czułem się jak nastolatek pukając do pokoju Nathalie. Uprzedziłem ją, że mam dla niej niespodziankę i żeby była gotowa, ale gdy zobaczyłem ją w błękitnej sukni z piórami, aż zabrakło mi słów. Włosy miała rozpuszczone i opadały na jej nagie plecy.
-Przesadziłam? – zapytała nieśmiało.
-Nie, ja po prostu... Zabrakło mi słów. Wyglądasz pięknie – szepnąłem a ona się zarumieniła
-Dziękuję, Ty również wyglądasz świetnie. To gdzie idziemy? – zapytała
-Co powiesz na kolacje w chmurach?
-Ale, że na wierzy Eiffla? – zapytała zdziwiona
-Nie kochanie, mówię o kolacji w chmurach – puściłem jej oczko – Ale najpierw musisz to wypić. – podałem jej miksturę



Bez słowa wypiła miksturę i spojrzała za siebie. Na plecach wyrosły jej piękne białe skrzydła.
-Gabe.. Ale.. – zaczęła
-To niestety tylko na chwilę, ale uwierz, że będzie warto – szepnąłem a ona mnie pocałowała



Złapałem ją za rękę i wylecieliśmy razem przez okno. Wzlecieliśmy wysoko w chmury, gdzie nikt nie mógł nas zobaczyć. Nathalie aż dech zaparło gdy zobaczyła czerwony dywan na chmurze, oraz pięknie nakryty stół.
-Jejku, to jest piękne – szepnęła


Niepewnie stanęła nogą na dywanie.
-Spokojnie, nie spadniesz – uśmiechnąłem się
-Gabriel to jest najpiękniejsza rzecz jaką ktokolwiek dla mnie zrobił – powiedziała wzruszona


Odsunąłem jej krzesło a ona usiadła. Zjedliśmy kolacje rozmawiając się i śmiejąc. Gdy skończyliśmy klasnąłem w ręce i zaczęła lecieć muzyka.
-Czy to...? – zaczęła a ja podałem jej dłoń
-Twoja ulubiona ballada, Whatever happedns Michaela Jacksona. Mogę prosić do tańca? – zapytałem z uroczym uśmiechem.
-Oczywiście. – zachichotała i wstała.

Tańczyliśmy do słów piosenki

Whatever happens, don't you let go of my hand



Gdy piosenka się skończyła pocałowałem ją delikatnie.
-Gabe, to jest na prawdę niesamowite... Dziękuję – szepnęła
-To jeszcze nie wszystko – powiedziałem i uklęknąłem przed nią 
-Gabe... Co Ty...
-Nath, jesteś ze mną odkąd jestem na ziemi, znasz mnie jak nikt inny , zawsze mogłem na Ciebie liczyć, nigdy mnie nie zawiodłaś. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczyło, zwłaszcza gdy moja rodzina się mnie wyrzekła. – spojrzałem jej w oczy
-Ale...
-Daj mi dokończyć Panno niecierpliwa. Ostatni czas pozwolił mi zobaczyć, kto jest ze mną szczery, kto o mnie dba, a kto chce mnie tylko pogrążyć. Dopiero teraz zrozumiałem jak bardzo Cię kocham Nathalie i jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Nie wyobrażam sobie, spędzić wieczności bez Ciebie. Wolę wybrać życie śmiertelnika i przeżyć je z Tobą niż wieczność bez Ciebie.
-O czym Ty mówisz Gabe...
-Nathalie Sancoeur, czy zostaniesz Panią Agreste? – spojrzałem jej w oczy.


Przez kilka sekund milczała patrząc na mnie zaskoczona.
-Mówisz poważnie? – zapytała
-Oczywiście – uśmiechnąłem się do niej
-Tak, zgadzam się – pisnęła i mnie pocałowała


Odwzajemniłem pocałunek
-Jest jeszcze cos co muszę zrobić – powiedziałem i odsunąłem się od niej na parę kroków.
-Ojcze, zrzekam się moich boskich mocy, BEZ MOŻLIWOŚCI ODDANIA MI ICH! – krzyknąłem


Później poczułem lekkie zawroty głowy. Złapałem. Nathalie w pasie i wróciłem szybko na ziemię.
-Gabriel co Ty zrobiłeś? – szepnęła gdy upadłem na kolana
-Już Ci powiedziałem, chce przeżyć życie z Tobą i umrzeć jak zwykły śmiertelnik, a nie patrzeć jak umierasz i żyć wiecznie w tym cierpieniu bez Ciebie.

Po jej policzkach spłynęły łzy
-Ale ja tego od Ciebie nie oczekiwałam skarbie... – ujęła moją twarz w swoje dłonie.
-Wiem, ale ja chciałem to dla Ciebie zrobić. – pocałowałem ją namiętnie. -Kocham Cię Nathalie
-Ja Ciebie też Gabe – uśmiechnęła się szczęśliwa. -Ale wiesz, że ślubu kościelnego wziąć nie możemy? – zachichotała
-To Lucy da nam ślub piekielny – puściłem jej oczko
-Wariat – zaśmiała się
-Może i tak, ale cholernie szczęśliwy – powiedziałem patrząc jej w oczy.

 

Hej kochani ❤ to już przed ostatni rozdział 🥺

W piątek dodam ostatni 😭

Mam nadzieję, że Wam się spodoba ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro