Rozdział 22
-Lilith? – zapytała Nathalie bo ja stałem jak wryty
-To miała być niespodzianka... Od ojca... – wydusił Lucyfer
-Niespodzianka?! Od ojca??! Wiesz gdzie mam Jego niespodzianki?! – warknąłem
-Gabe, spokojnie – Próbowała mnie uspokoić Nath
-Co spokojnie? Teraz jak zacząłem sobie życie układać, kiedy wychodzę kurwa na prostą nagle mój kochany ojciec postanowił ożywić Lilith?! Serio? – spojrzałem na brata -A Ty....
Lilith podeszła do mnie
-Gabriel... Kochanie... Możemy być razem... – spojrzała mi w oczy i delikatnie dotknęła mojego policzka
Mimowolnie zamknąłem oczy, tęskniłem za jej dotykiem, zapachem...
-Nie, no to musi być jakiś zły sen – westchnąłem i poszedłem do siebie.
Dlaczego on mi to robił? Akurat gdy ja zacząłem do siebie dochodzić on nagle mógł mi oddać Lilith? Tak, ona nie była mi obojętna, ale Nathalie... Ona była wyjątkowa. Tylko ona była ze mną zawsze, nigdy się na niej nie zawiodłem.... Na prawdę coś do niej czułem. Ale tego było za wiele dla mnie, nie dawałem już rady psychiczne. A może właśnie o to mu chodziło? Żebym się zabił...
Może to dobra myśl? Skończy się całe moje cierpienie...
A Adrien?
Ma jeszcze matkę, dadzą sobie radę, są zabezpieczeni
Chyba najwyższy czas. Tylko wtedy Adrien, Marinette i ich dziecko będą bezpieczni...
Nie zwlekał, wyciągnął pistolet z sejfu, nałykałem się leków i podciąłem żyły. Półprzytomny przyłożyłem pistolet do skroni.
-Masz to czego chciałeś ojcze. – szepnąłem.
Ostatnia rzeczą jaką widziałem zanim strzeliłem były wchodzące do mojego Nathalie, Emilie i Lilith. Upadłem na ziemię bez życia.
(Edit zrobiony przez Marta_Agreste_)
Czułem jak moja dusza wychodzi z ciała i idzie w górę. Widziałem jeszcze Nathalie płaczącą nad moim ciałem.
Po chwili stanąłem przed moim ojcem.
-Zadowolony? Dostałeś co chciałeś pierdolony manipulatorze – warknąłem na Niego
-Gabriel... Synu to nie tak – powiedział spokojnie
-Nie jestem Twoim synem, nie nazywaj mnie tak – fuknąłem jednak on złapał mnie za rękę.
-Gabriel, posłuchaj mnie, wiem dlaczego to zrobiłeś... Chciałeś chronić Adrien, dlatego pozwolę Ci wrócić i obiecuje, że go nie skrzywdzę, ani Jego dziewczyny ani syna...
-Czekaj co? Adrien będzie miał syna? – zapytałem zapominając na chwilę o złości.
-Wygadałem się ale tak, dziecko Adriena i Marinette to syn – uśmiechnął się
-Dobra, a co to za akcja z Lilith? Teraz mi każesz wybierać między nią a Nathalie? Tak? – spojrzałem na Niego
-Ja myślę, że Ty już podjąłeś decyzje Gabriel... – również spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął – A teraz wracaj do nich, oddaje Ci wszystkie moce, cofam też moją klątwę, tylko proszę... Nie bądź już na mnie zły.
Objąłem go chociaż dalej byłem nie ufny. Później czułem jak spadałem i odetchnąłem nagle. Otworzyłem oczy i usłyszałem krzyk.
Leżałem w trumnie a to był mój pogrzeb.
Niezłe wyczucie czasu staruszku....
-Co się dzieje? – zapytała Emilie
-Tata? – zapytał Adrien
Tylko Nathalie podbiegła do mnie i mocno mnie objęła.
-Gabe, wróciłeś, skarbie... – szepnęła
-Taaa, wróciłem, chociaż moment nie bardzo – powiedziałem nerwowo.
-Spokojnie, na szczęście są tu tylko Ci którzy wiedzieli o Twoich... Mocach, więc wiesz.. – uśmiechnęła się
Pomogła mi wyjść a Adrien mnie mocno objął
-Tato, tak się cieszę, ale czy to znaczy, ze ją i Mari...
-Nic Wam nie grozi, przynajmniej tak obiecał mój ojciec. – powiedziałem wtulając się w syna
Rozejrzałem się
-A gdzie Lilith? – zapytałem szeptem Lucyfera
-Nie przyszła – odpowiedział.
Miałem złe przeczucie. To, ze nie wiedziałem która z nich wybrać, to nie znaczy, że ona mnie nie obchodzi.
Wyszliśmy, ją dzięki Lucemu przebrałem się w normalne ciuchy i pojechałem do domu dziewczyny. Pukałem i dzwoniłem jednak nie otwierała, więc wszedłem bez pukania.
Dziewczyna leżała cała we krwi, z podciętymi żyłami.
-Kurwa, Lilith! – warknąłem i zacząłem ją opatrywać. -Teraz nie możesz umrzeć, nie tak...
Zamknąłem oczy i zacząłem powtarzać słowa zaklęcia. Teraz z pełną mocą mogłem ją ożywić.
-Niech moja boska moc stąpi na nią, i ocali jej dusze przed śmiercią! Niech moja boska moc stąpi na nią, i ocali ją przed śmiercią! -Powtarzałem -Tato, pomóż – szepnąłem
Nagle dziewczyna zaczęła oddychać.
-Lilith, słyszysz mnie? – zapytałem
Jej nadgarstki zaczęły się zabliźniać a ona sama otworzyła oczy.
-Gabriel? Przecież Ty nie żyjesz...
-Niespodzianka – uśmiechnąłem się
Pocałowała mnie namiętnie, dopiero po chwili zauważyła, ze jestem w swojej anielskiej postaci.
-Czy Ty mnie ocaliłeś?- zapytała
-Z małą pomocą ojca, ale tak – uśmiechnąłem się
-Mój anioł stróż – dotknęła mnie delikatnie po policzku.
Zostałem z nią cały wieczór, dopiero gdy zasnęła wyskoczyłem przez okno i wzleciałem w stronę nieba.
Leciałem w chmurach w stronę domu. Usiadłem ma dachu i zacząłem rozmyślać. Nie miałem pojęcia którą z kobiet wybrać, obie były dla mnie ważne w jakiś sposób. Nie potrafiłem wybrać jednej chociaż oczywiste, że bliższa mojemu sercu była Nathalie. Znałem ją dłużej, oraz wiele przeszliśmy razem ale czy ją kochałem?
Znowu Lilith pomogła mi inaczej patrzeć na życie, a także była między nami niesamowita chemia. Westchnąłem
-Dlaczego musisz mi wszystko tak utrudniać? – powiedziałem do Ojca
Wtedy rozległ się dźwięk mojej komórki. Spojrzałem na godzinę, był już następny ranek.
-Halo? – odebrałem
-Złaź na dół, musimy porozmawiać. – usłyszałem głos Lilith.
Zaskoczyłem więc z dachu i stanąłem przed nią.
-Wow, imponująco wyglądasz – uśmiechnęła się na moment zapominając po co przyszła -Ale ja nie o tym. To prawda co chciał Ci zrobić David? – spojrzała mi w oczy i dotknęła delikatnie mojego policzka.
-Skąd wiesz? – zapytałem odtrącając niej dłoń
-David mi się przyznał zaraz z rana... To prawda?
-Tak, ale nie chce do tego wracać – warknąłem i wszedłem do domu.
Dziewczyna pobiegła za mną.
-Dlaczego taki jesteś? Dlaczego gdy sprawa schodzi ma tak ważnym temat, Ty uciekasz? Co, jestem dobra tylko do bzykania?! – krzyknęła i złapała mnie za rękę.
Wyrwałem się jej
-Nie! Tu nie chodzi o Ciebie! Chce to wymazać z pamięci! Ponieważ to nie był pierwszy raz kiedy jakiś facet chciał... – zacząłem jednak przerwałem i poszedłem na taras.
Zapaliłem papierosa trzęsącymi się rękami.
-Gabriel... – złapała mnie za ramię a ja aż podskoczyłem -Przepraszam... Ja nie miałam pojęcia... Kto... Kto Cię skrzywdził?
-Nie ważne, było – minęło – warknąłem – I nie chce do tego wracać, rozumiesz?! – krzyknąłem
-Uspokój się... – szepnęła
-Nie mów mi co mam robić – wycedziłem przez zęby.
Wtedy weszła Nathalie, wystarczyło jedno spojrzenie, żeby zobaczyła, że coś jest nie tak. Bez słowa podeszła do mnie i złapała za rękę.
-Po co Go jeszcze denerwujesz? – warknęła Nathalie
-A Ty po co się wtrącasz? Żeby pokazać, że jesteś dla Niego ważniejsza? – Lilith nie była jej dłużna.
-Ja go znam dłużej niż Ty, jesteśmy przyjaciółmi – powiedziała chłodno Nath
-Tak? Ale to mnie wskrzesił do życia, nawet dwa razy! – warknęła
-Dość! – krzyknąłem tak głośno, że obie podskoczyły.
To chyba był czas żeby wybrać jedną z nich.
Niespodzianka! 💜
Rozdział miał być jutro ale jest dzisiaj 😏
Następny albo jutro albo w sobotę, a w przyszłym tygodniu normalnie w poniedziałki, środy i piątki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro