Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16.

Uwaga!
Rozdział zawiera
sceny +18.

Nie odpowiadam za
zjebanie mózgu po
przeczytaniu rozdziału 🤣


Następnego ranka obudziłem się obok Lilith, wygląda uroczo wtulona we mnie. Delikatnie wstałem, żeby jej nie obudzić. Ogarnąłem się szybko i zszedłem na dół wybierając numer do brata.
-Halo? – odebrał
-Lucy, potrzebuje Twojej pomocy, ojciec tu był... – powiedziałem 
-Co?! Ojciec się pofatygował na ziemię? – zapytał zdziwiony.
-Tak, za ile możesz u mnie być? To nie rozmowa na telefon – zapytałem robiąc kawę.
-Minuta i jestem, zrób i mi kawę – powiedział i się rozłączył.



Przygotowałem trzy kawy. Lucyfer wszedł po chwili i wziął jedna z filiżanek.
-To mów, co tam opowiadał staruszek? – usiadł przy stole.
-Poza twierdzeniem, ze robię błąd ze spotykam się z Lilith, ze Emilie to moja żona i nic tego nie zmieni – mówiłem a on wywrócił oczami – To sugerował mi, ze mam uważać, bo Lilith i Adrien nie są nieśmiertelni ...
-Co za skurwiel – warknął – Musimy coś wymyślić, żeby ich ochronić... Z Adrienem nie powinno być problemu, w końcu to Twój syn, wystarczy, ze przekażesz mu trochę mocy. Ale z Lilith będzie trudniej.



Skinąłem głową, czyli było tak jak podejrzewałam .
-Dobrze, a co z Marinette i jej dzieckiem?
-Dziecko będzie chronione dopóki Adrien nie zadecyduje, żeby odebrać mu moc, tak jak Ty zrobiłeś w przypadku Adriena kiedy się urodził.
-Chociaż tyle – westchnąłem
-A dziewczyna jest chroniona przez dziecko, więc spokojnie. – uśmiechnął się do mnie -Najlepiej żeby ochronić Lilith byłoby gdyby zaszła w ciążę. – powiedział nieśmiało
-Jaja sobie robisz? – warknąłem na niego
-Nie, Gabriel, wtedy by była chroniona tak samo jak Marinette..
-Ty się słyszysz? Nie zrobię jej dzieciaka żeby ją chronić – westchnąłem
-Dobra, tylko proponuje  -wzruszył ramionami -Wymyślę coś innego.
-Tylko się pośpiesz, bo on nie będzie czekał.



Lucyfer wyszedł a ja nalałem sobie whisky .
-Coś się stało przystojniaku, że sam pijesz? – zapytała Lilith siadając okrakiem na moich kolanach.


Miała na sobie tylko moją koszule.
-Tak wyszło – szepnąłem odpinając koszulę i dobierając się do jej piersi.
-Hej ogierze, gdzie się tak spieszysz – szepnęła odchylając głowę do tyłu.
-Mam przestać? – zapytałem 
-Niee- jęknęła i pocałowała mnie namiętnie.


Poddałem się jej pocałunkom pieszcząc jej piękne nagie ciało. Kobieta wplotła palce w moje włosy. Zamruczałem i zacząłem całować jej szyję. Pociągnęła mnie za włosy i odchyliła moja głowę lekki do tyłu.
-Weź mnie – szepnęła podniecona i odpieła mi spodnie 



Wszedłem w nią a ona zaczęła mnie ujeżdżać jęcząc słodko. Pieściłem jej piersi, gdy poruszała się na mnie. Wygięła się do tyłu drżąc z orgazmu.
-och Gabriel – jęknęła wtulając się we mnie i poruszając się jeszcze szybciej.


Teraz to ja jęknąłem dochodząc w niej. Zamruczała słodko.
-Jesteś cudowny – szepnęła patrząc mi w oczy
-Ty jesteś niesamowita – przyznałem szczerze i pocałowałem ją.


Chociaż na chwilę zapomniałem o groźbach ojca. Jednak musiałem coś wymyślić, żeby ją ochronić. .

Popołudniu Lilith musiała iść na sesje, a ja miałem trochę papierów do ogarnięcia. Byłem w połowie pracy, gdy zadzwonił telefon.
-Panie Agreste, ktoś postrzelił Lilith – usłyszałem głos fotografa.
-Co kurwa?! – wrzasnąłem -G.. Gdzie ona jest?
-W szpitalu na głównej ulicy.
Rozłączyłem się i natychmiast wsiadłem do samochodu.


„Jak ją zabiłeś, nie ręczę za siebie” mówiłem w myślach do mojego ojca. Wiedziałem, że to słyszy.


Szybko dojechałem do szpitala, w rejestracji mi powiedzieli gdzie zabrali kobietę.
Siedziałem pod salą operacyjną cały w nerwach. Napisałem Lucyferowi krótka wiadomość o tym co się stało.



Niedługo później przyjechał David, brat Lilith.
-Co z nią? – zapytał mnie
-Nie wiem, ciągle ją operują – powiedziałem zdenerwowany.
Jak na zawołanie wyszedł lekarz.
-Panowie są z rodziny Lilith? – zapytał
-Jestem jej bratem, a to jej partner – powiedział chłopak- co z nią?
-Bardzo mi przykro – zaczął lekarz
-Nie... – szepnąłem
-Straciła zbyt dużo krwi, miała wiele obrażeń.. – mówił lekarz.



David usiadł zszokowany.
-Mogę ją zobaczyć? Bardzo proszę. – zapytałem
 Ręce mi się trzęsły , nie mogłem uwierzyć, że odeszła, że ten skurwiel mi ją zabrał  
Lekarz Zaprowadził mnie do niej.
-Zostawię Pana z nią, ale tylko na chwilę. – powiedział i wyszedł.
-Przepraszam... – szepnąłem a łzy spływały mi po policzkach – To moja wina... To przeze mnie..


Nagle pojawił się Lucyfer.
-Kurwa przesadził, chuj przesadził i to grubo. – westchnął – Możesz... Możesz spróbować użyć swojej mocy, ale... To osłabi Ciebie – Powiedział
-Wszystko jedno, muszę ja ocalić... – szepnąłem
-Masz słabość do śmiertelniczek.. – uśmiechnął się słabo. – A teraz się pospiesz.

Skinąłem głową i pochyliłem się nad nią.

Skupiłem się mocno, dawno tego nie robiłem, ale nie zapomniałem co i jak. Położyłem dłonie na jej głowie i zacząłem mówić
-Niech moja Boska moc spłynie na nią, a jej dusza niech wróci do ciała. – mówiłem i poczułem powiew wiatru, mimo, ze tutaj nie było okien - Niech moja moc ocali ją przed śmiercią.


Poczułem, ze robi mi się słabo i pociemniało mi przed oczami.
Gdy otworzyłem oczy, byłem znowu na korytarzu, Lucy siedział przy mnie.
-Udało się? – zapytałem
-Nie wiem, zemdlałeś i musiałem Cię wyciągnąć.
-Kurwa Lucy! – warknąłem
-Uspokój się, jesteśmy w szpitalu. – syknął – Pójdę i sprawdzę.


Mężczyzna zniknął. Ja czułem jakbym był na haju, w głowie mi się kręciło i czułem mdłości.
Jeżeli się okaże, że się nie udało... Nie wiem co zrobię.


Lucyfer wrócił, wyglądał na zdenerwowanego
-Słuchaj, jej tam nie ma... Nie wiem gdzie jest – powiedział nieśmiało.
-Kurwa mać... Musimy ją znaleźć. – warknąłem
-Może się kogoś zapytamy? – zaproponował nieśmiało
-Jasne, genialny pomysł, będę chodził po lekarzach o pytał „przepraszam, czy nie widział Pan może chodzących zwłok? Bo ożywiłem swoją ukochaną i mi zniknęła „- zapytałem z kpiną
-Dobra... To była tylko propozycja – westchnął -Kurwa, no tak, kostnica. Jeżeli została uznana za zmarłą na pewno tam ją przewieźli.
-Okey geniuszu, a jak tam wejdziesz? Tak po prostu Cię nie wpuszczą. – wywróciłem oczami
-Bądź cicho i chodź ze mną.



Lucyfer pociągnął mnie do wejścia przed kostnicą. Sam przebrał się w lekarski kitel, oraz ubrał maseczkę na twarz.
-To się kurwa nie uda – warknąłem
-Zamknij mordę i stój na czatach. – powiedział i wszedł do środka.


On był na prawdę idiotą... Miałem nadzieję, ze nikt nie będzie tu szedł, bo nie miałem pomysłu na ściemy. Szczerze to nie wiedziałem czy mam się śmiać, czy płakać z tej sytuacji.


Po kilku minutach czekania zaczynałem się na prawdę denerwować. Jak na złość zjawił się David.
-Nie wiesz gdzie... Gdzie przenieśli Lilith? Lekarz powiedział, ze nie wie a ja chciałem się.... Pożegnać. – spojrzał ba mnie

„Nie, no właśnie szukam jej z moim bratem, bo nie wiem czy na ożywiłem czy nie. Dam znać jak będę coś wiedział” – nawet w mojej głowie to źle brzmiało

-Nieeee, nie mam pojęcia – cóż, jakby nie było nie skłamałem.
Wtedy wyszedł mój brat, spojrzał na Davida i na mnie. Kompletnie nie wiedział co zrobić w pierwszej chwili.
-O Panie Agreste, dobrze, ze Pana widzę, muszę z Panem porozmawiać. – powiedział i złapał mnie za ramię.
-Przepraszam, a nie wie Pan gdzie przenieśli moją siostrę? – zapytał David
-Nie, nie wiem – wywrócił oczami – Spierdalaj – dodał cicho.
-Kurwa Lucy – warknąłem na niego
-Dobra, sorry, zresztą nie ważne. Lilith tam nie ma – powiedział gdy byliśmy już sami.
-To gdzie ona jest do cholery?
-Tego to ja nie wiem – spojrzał mi w oczy.



Mieliśmy zdrowo przejebane.

Nie pytajcie co mi siedzi w głowie 🤣🤣🤣

Dajcie znać co myślicie 🙈

Kolejny pewnie w piątek, o ile go napisze 😅

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro