Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1.

Westchnąłem  po raz kolejny tego dnia.  Wszystko mnie wkurwiało, jeszcze jakby tego było mało, czułem się fatalnie. Oczywiście nie dałem tego po sobie poznać.
-Panie Agreste, zgadza się Pan na te próbki? – zapytała mnie moja asystentka Nathalie
-Tak.. Nie... Kurwa, nie wiem – opadłem zrezygnowany na krzesło. -Możesz Ty się tym dzisiaj zająć? Wiesz czego oczekuje...
-Oczywiście Panie Agreste – kobieta się uśmiechnęła
-Jesteś aniołem – przyznałem szczerze.



Jakby nie ona, już kilka razy byłbym w czarnej dupie.
-Wiem – nie przestawała się uśmiechać – Okropnie blado Pan wygląda, wszystko w porządku?
-Tak, tak, to tylko zmęczenie.
-Powinien Pan odpocząć. -spojrzała mi w oczy
-Odpocznę w trumnie, jak mnie zakopią – powiedziałem a ona wywróciła oczami


Do gabinetu weszła Emilie.
-Gabriel, zbieraj się wychodzimy – powiedziała kobieta


Jęknąłem w duchu. Jeden wieczór spokoju? Czy ja proszę o zbyt wiele?
-Uważam, że Pan Gabriel... – zaczęła Nathalie
-W nosie mam Twoje zdanie. – warknęła Emilie
-Nie odzywaj się tak do Nathalie – powiedziałem chłodno do żony
-Może byś w końcu zaczął słuchać tego co ja mówię? – zapytała ze złością
-Dobra! – krzyknąłem bo już nie wytrzymałem – Zaraz będę gotowy, zadowolona jesteś? – spojrzałem na żonę -Ja pierdole – westchnąłem wychodząc z gabinetu.


Emilie jeszcze zmierzyła wzrokiem moja asystentkę i wyszła za mną.
-Co Ci jest? – zapytała stając przede mną
-Mi? Lepiej kurwa popatrz na siebie. Zapierdalam jak debil, robię wszystko czego chcesz chodzę na jakieś durne spotkania tak, jak sobie tego życzysz i co? Słyszę wieczne kurwa pretensje, wiecznie jest źle! – krzyknąłem – Nie zasługuje na pięć pierdolonych minut spokoju?!


Kobieta milczała więc odwróciłem się i wyszedłem na dwór.
Byłem wściekły, miałem dość, dość wszystkiego. Kochałem Emilie... Kiedyś... Teraz to już tylko przyzwyczajenie. Momentami nawet przeszła mi myśl o rozwodzie, bo po co się mam męczyć z kimś kogo nie kocham.
Jednak był jeszcze Adrien.. Nie chciałem mu niszczyć poczucia bezpieczeństwa i pełnej rodziny.


Usiadłem zrezygnowany na ganku.
-Zadowolony jesteś z siebie? – zapytała Emilie stając przede mną i patrząc na mnie ze złością.
-Kurwa dasz mi w końcu spokój? – krzyknąłem
-A może się rozwiedziesz ze mną, wtedy będziesz miał spokój.


Wstałem i spojrzałem jej e oczy
-Może to jest jakiś pomysł – warknąłem
-No jasne i co jeszcze?! – krzyknęła – A Ty dokąd? -zapytała gdy odwróciłem się od niej
-W cholerę, byle najdalej od Ciebie – powiedziałem i wyszedłem z domu.


Wsiadłem do samochodu i ruszyłem z piskiem opon. Byłem wściekły, na prawdę miałem dość tej kobiety, rządziła się mną jakbym był tylko jej własnością.
Czasami miałem ochotę zakończyć to wszystko. To przecież takie proste, z taką prędkością uderzył bym w pierwsze lepsze drzewo i śmierć na miejscu....
Otrząsnąłem się i zdjąłem nogę z gazu.

Mam przecież syna... Dla Niego warto żyć.
Zaparkowałem na jakimś poboczu i wyszedłem z samochodu. Ręce mi się trzęsły z nerwów i czułem duszności, oraz zawroty głowy.
Muszę się uspokoić bo na prawdę się wykończę..
Wyciągnąłem papierosa i zapaliłem, czekałem aż nikotyna wypełni moje płuca. Odetchnąłem starając się uspokoić oddech. Po chwili w końcu udało mi w miarę ogarnąć. Po chwili odezwał się mój telefon w kieszeni.


Oczywiście dzwoniła Emilie.
-Czego chcesz? – zapytałem ze złością
-Jak to czego? Mieliśmy wychodzić a Ty sobie gdzieś wychodzisz? Jaja sobie robisz?
-No tak, najważniejsze wyjście, nie liczysz się wgl ze mną! – krzyknąłem
Kobieta przez chwilę milczała.
-Masz kogoś? – zapytała
-Nie no, Ty jesteś chora – westchnąłem
-Dlatego chcesz się rozwieść? – nie przestawała drążyć tematu.
-Emilie, przysięgam, jeszcze jedno słowo a nie ręczę za siebie – warknąłem
-Tak i co zrobisz?
-Nic nie zrobię, nie wrócę do domu i ciekawe jak się będziesz tłumaczyć swoim pierdolonym przyjaciółkom, ze czemu mnie nie ma? „A wiesz jestem taka samolubną idiotka i nie patrzę na potrzeby mojego męża, dlatego nie wiem gdzie teraz jest”- dałem się ponieść emocjom
-I niby gdzie będziesz spał?
-Serio?! Tylko to Cię interesuje? Choćby i w tym pierdolonym aucie! – krzyknąłem i się rozłączyłem




Znowu ręce zaczęły mi drżeć i zrobiło mi się słabo. Usiadłem na ziemi opierając się o maskę samochodu. Całe szczęście, ze byłem na jakimś zadupiu, nikt mnie nie widział, nie robił zdjęć.
Serio coś ze mną nie tak skoro w takim momencie myślę tylko o tym, żeby żaden paparazzi mnie nie zobaczył....
Uspokoiłem się po paru minutach i wsiadłem do samochodu. Zobaczyłem dwie wiadomości. Jedna była od Emilie.


Masz wrócić do domu, inaczej gorzko tego pożałujesz.


No tak, na tyle ją stać, na pierdolony szantaż.
Odczytałem druga wiadomość, była od Nathalie.


Wszystko okey? Martwię się. Daj znać proszę...

Mimowolnie się uśmiechnąłem. Nie dość, ze się o mnie martwiła to jeszcze tak po prostu przeszła na Ty.

Żyje, to chyba wystarczająco dobrze.

Nie minęło parę minut jak kobieta zadzwoniła.
-Hej wszystko okey? – zapytała jak tylko odebrałem
-Tak, wszystko okey – westchnąłem
-Gabriel co się dzieje? Chcesz porozmawiać?
-Nie... Nie mogę... Powinien wrócić do domu i posłusznie iść z Emilie na to spotkanie, gale czy chuj wie co...
-Może się spotkamy? Należy Ci się chwila relaksu.


Kusiła mnie ta propozycja, przy Nathalie mogłem być po prostu sobą... Jednak nie chciałem robić kolejnego dymu w domu.
-Dzięki, ale może innym razem – powiedziałem
-Dobrze, jakby coś wiesz gdzie mnie szukać.


Rozłączyłem się i wróciłem do domu. Poszedłem do łazienki i się odświeżyłem. Potem wyjąłem ubrania i przebrałem się do wyjscia.
-Jednak jesteś kochanie – powiedziała łagodnie Emilie próbując mnie objąć.
-Nie dotykaj mnie – odtrąciłem ją -Robię to tylko dla świętego spokoju.
-Ale... – zaczęła
-Daj mi spokój i lepiej się zbieraj. Nie martw się, będę mężem idealnym. – warknąłem
-Gabriel... – zaczęła
-Daj mi spokój. – powiedziałem i wyszedłem z garderoby



Na prawdę miałem jej dość... Myślała, ze będzie udawać, że nic się nie stało? Serio?

Zresztą czemu mnie to zdziwiło.. Przecież zawsze tak robiła. Najpierw karczemne awantury, sceny zazdrości o modelki, a później jakby nigdy nic przychodziła i chciała się przytulić. To nie jest normalne.

Czekałem na nią da dole gotowy gdy podszedł do mnie Adrien.
-Hej tato – objął mnie
-Hej synku – uśmiechnąłem się – Co tam?
-Wychodzicie z mamą? – zapytał
-Tak, ale nie pytaj mnie gdzie, bo nie mam pojęcia – wywróciłem oczami


Chłopak się uśmiechnął
-A mogę poczekać aż wrócicie? Chciałbym później z Tobą posiedzieć.
-Jasne Adrien – przytuliłem syna

Chłopak poszedł do siebie a ja wyszedłem z żoną. Oczywiście, przez cały wieczór byłem uroczy i uprzejmy, uśmiechałem się fałszywie, żeby tylko mieć święty spokój. Wyszedłem na chwilę na dwór bo miałem dość tej sztucznej atmosfery. Zapaliłem papierosa i usiadłem na ławce.


Zaciągnąłem się i spróbowałem się chociaż odrobinę zrelaksować.
-Co taki przystojniak robi tutaj sam? – usłyszałem głos jakiejś kobiety.


Spojrzałem na nią. Nie powiem, ładna, zgrabna, młoda.
-Nie jestem sam – westchnąłem
-Jakoś nie widzę nikogo u Twego boku – powiedziała siadając obok mnie i położyła dłoń na moim kolanie.
-Posłuchaj mnie, mam żonę, romanse mnie nie interesują, a jeżeli chodzi Ci o umowę jako modelka, to przykro mi, ale mam tylko zaufane modelki na pokazach – powiedziałem i czekałem aż kobieta odejdzie.


Ta jednak dalej siedziała i wpatrywała się we mnie z uśmiechem.
-Coś jeszcze? – spojrzałem na nią unosząc brew ze zdziwieniem.
-Po prostu mi się podobasz, to coś złego? –zapytała robiąc seksowną minę.
-Ale ją nie jestem zainteresowany, więc sobie odpuść- powiedziałem wstając z ławki.


Zamiast się zrelaksować to jeszcze się wkurwiłem.
Ech
-Wszystko okey? – zapytała Emilie podchodząc do mnie

Domyśliłem się, ze musiała słyszeć naszą rozmowę.
-Nie kochanie, już wszystko okey- objąłem ją
-Wracamy do domu? – zapytałem
-Tak kochanie – uśmiechnęła się do mnie a kobietę zmierzyła wzrokiem – A Ty szmato, trzymaj łapy przy sobie. – zagroziła


Nieznajoma uśmiechnęła się tylko a my wróciliśmy do domu.

Gdy tylko przekroczyliśmy próg domu, Emilie objęła mnie i zaczęła całować namiętnie. Przez chwilę się jej poddałem, nie powiem miałem ochotę na seks ale... Nie tak, nie po tym jak się zachowuje.


Lekko odsunąłem ją od siebie .
-Co znowu? – warknęła -A moze jednak miałeś ochotę na tą smarkule.
-Błagam Cię nie zaczynaj znowu – westchnąłem – Najpierw mieszasz mnie z gównem potem oczekujesz, że będę się z Tobą kochać? Serio?
-Myślałam....
-Myślałaś że co? Tak, wróciłem ale tylko dla świętego spokoju. Ostatnio ciągle wszczynasz jakieś awantury o byle co. Mam tego na prawdę dość.
-A więc to teraz tylko moja wina? – zapytała ze złością
-Widzisz... Znowu to samo...
-W takim razie śpisz na kanapie – warknęła na mnie i poszła do sypialni.
-Spoko – westchnąłem



Zrezygnowany usiadłem na kanapie i ukryłem twarz w dłoniach.
-Tato... – powiedział cicho Adrien
-O hej synku, wybacz, że musiałeś tego słuchać.
-Czy Wy się rozwiedziecie? – zapytał wprost siadając obok mnie
-Ja... – nie wiedziałem co mu odpowiedzieć
-Bo jeżeli mogę być szczery, osobno jesteście super, serio, ale jak jesteście razem to... – przerwał i spojrzał mi w oczy – Kocham Was oboje ale nie chce żeby to tak wyglądało.



Przytuliłem go bez słowa. Kompletnie nie miałem pojęcia co mu powiedzieć... I nie spodziewałem się, że aż tak się to na nim odbija.
-Ja widzę tato, że Ty cierpisz. Jesteś ciągle smutny, zmęczony, blady...
-To nic synku – próbowałem się wytłumaczyć.
-Kocham Cię i nie chce Cię stracić....
-I nie stracisz głuptasie.
-Pani w szkole mówiła, że to mogą być objawy jakiejś choroby...



Wywróciłem oczami. Ci nauczyciele się zawsze wymądrzali nie tam gdzie mieli.
-Jestem zdrowy, serio, to tylko zmęczenie.

Patrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Ale pójdziesz na badania? – zapytał

No upierdliwy jak Jego matka.
-Tak, pójdę... – „kiedyś” dodałem w myślach -Zmykaj do łóżka okey?
-Dobranoc tato – objął mnie i poszedł do siebie .



Spojrzałem na kanapę. Nienawidziłem tu spać, ale nie miałem ochoty na kolejne awantury. Nalałem sobie whisky i wypiłem duszkiem. Jedna, druga szklanka, po 6 już nie liczyłem. Zasnąłem dopiero nad ranem.
Obudziłem się z bólem głowy, słyszałem stłumiony głos Emilie.


To gdzie ja spałem? Żebym po pijaku poszedł do sypialni? Nieee... Pamiętałbym... Prawda?
Otworzyłem oczy i się rozejrzałem.
-Czyli jednak tutaj spałeś? Nawet nie raczysz przyjść do łóżka? – zaczęła narzekać
-Boże, przecież sama mówiłaś, że mam spać na kanapie – powiedziałem słabo


Na prawdę nie miałem ochoty na kłótnie, głowa mi pękała i czułem mdłości.
-Bo myślałam, że jednak przyjdziesz – warknęła
-Tak, żebyś mnie wyrzuciła? Albo zrobiła kolejna awanturę? Nie dziękuję.... Już nawet Adrien ma tego wszystkiego dość.
-I ja mu się nie dziwie, tego się nie da wytrzymać – westchnęła

Nie no ja pierdole...
Wstałem i już miałem wyjść gdy kobieta zapytała.
-A Ty gdzie? Przecież rozmawiamy.
-Wyrzygać się, bo już Cię słuchać nie mogę. – powiedziałem i wyszedłem.



Ileż można? Przecież święty by oszalał na moim miejscu.


W łazience zwymiotowałem i się odświeżyłem się. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Blady, z podkrążonymi oczami... Taaa Bóg seksu normalnie. Poklepał się po nagim brzuchu, wszyscy mówili, że jestem okropnie chudy, ja tego nie widziałem, ciągle miałem wrażenie, że wyglądam grubo. Może to przez pracę z modelkami które wyglądają jak chodzące kościotrupy.
Ubrałem się i wyszedłem z łazienki, czułem się okropnie ale zwaliłem to na kaca. Zrobiłem sobie kawy i usiadłem przy stoliku licząc na pięć minut spokoju.



Oczywiście nie dane mi było. Po chwili Emilie weszła do kuchni.
-Zadowolony jesteś z siebie? – zapytała
-Ja pierdole czego znowu? – westchnąłem


Ileż można do chuja?

Moja cierpliwość ma pewne granice a ona je zaczyna przekraczać.



Wstałem i spojrzałem jej w oczy.
-No słucham, powiedz co Ci dokładnie nie pasuje? – zapytałem
-Ciągle pracujesz, nie masz dla nas czasu – zaczęła
-Po pierwsze dla Adriena mam zawsze czas, po drugie dziwisz mi się? Wiecznie się na mnie wyżywasz, drzesz się o wszystko.... Nawet nasz syn uważa, że lepiej by było jakbyśmy się rozwiedli! – nie wytrzymałem -Rzucam się w wir pracy żeby nie musieć słuchać Twoich pretensji!



Kobieta uderzyła mnie w twarz. Spojrzałem na nią zaskoczony. Chyba sama siebie zdziwiła.
-Przegięłaś – wycedziłem przez zęby

Chciałem wyjść , jednak złapała mnie za rękę.
-Przepraszam... Ja nie wiem co we mnie wystąpiło – zaczęła patrząc na mnie przepraszającym wzrokiem
-Daruj sobie – powiedziałem wyrywając swoją dłoń.


W drzwiach wpadłem na Nathalie.
-Hej ja... – zaczęła jednak przerwała dotykając mojego policzka – Co Ci się stało?
-Nie ważne – westchnąłem -Przyszłaś po te papiery tak?


Nie było żadnych papierów, ona o tym wiedziała, jednak grała w moja grę.
-Tak, pilnie ich potrzebuje. – odpowiedziała zerkając na Emilie  która stała za mną
-Mam je w gabinecie chodź – powiedziałem  



Poszliśmy do gabinetu.
-Proszę Cię, powiedz, że to nie ona Ci zrobiła? – wskazała na piekący mnie policzem
-To nie ona – powiedziałem nie patrząc jej w oczy
-Kłamiesz, prawda? – zapytała podchodząc do mnie
-Dobra, nie ważne, czemu przyszłaś? – zmieniłem temat
-Ponieważ się martwiłam czy wszystko okey, dzwoniłam chyba z milion razy.
-Cóż, Pokłóciłem się z Emilie, znowu, a potem upiłem się i poszedłem spać. – wzruszyłem ramionami



Spojrzała na mnie z troską.
-Nie patrz tak na mnie... Proszę – powiedziałem słabo i poczułem, że łzy napływają mi do oczu.
-Hej, co się dzieje? – zapytała gładząc mnie delikatnie po policzku.
-Ja... Ja nie daje sobie rady, rozumiesz? Cokolwiek bym kurwa nie zrobił jest źle, zawsze... Nie mam już siły... – spojrzałem jej w oczy – Nawet Adrien ma dość, mówi, że może lepiej by było jakbyśmy się rozwiedli... Rozumiesz? Moje dziecko mi to powiedziało.
-A myślałeś o tym? – zapytała łagodnie
-Nie raz, nie dwa...
-I co Cię powstrzymuje?



Dobre pytanie...
-Sam nie wiem – wzruszyłem ramionami
-Gabriel w taki sposób to się tylko wykończysz i nic więcej – uśmiechnęła się delikatnie
-Dzięki, na Ciebie zawsze mogę liczyć.
-Apropo tego, dzisiaj jest bardzo ważne spotkanie z kontrahentem, w sprawie materiałów i najpewniej wrócisz późno – powiedziała z uśmiechem
-Słucham?


O czym ona do cholery mówiła?

Kobieta patrzyła na mnie z uśmiechem i puściła mi oczko. Dopiero wtedy zrozumiałem.
-Znasz adres – dodała z uśmiechem i otworzyła drzwi -Tak więc musimy być oboje na tym spotkaniu dzisiaj. Widzimy się o 20.00 – powiedziała na tyle głośno żeby Emilie usłyszała i wyszła.

Hej kochani❤

Przedstawiam Wam pierwszy rozdział nowego opowiadania ❤❤❤

Mam nadzieję, że się Wam spodoba ❤❤

A jutro dodam zakończenie "Młodości Agreste'a" ❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro