Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer którego nie wybierałem od wielu lat.
-Agreste – usłyszałem męski znajomy głos
-Hej Eric – powiedziałem z uśmiechem
-Dawno nie dzwoniłeś, czyżby żonka Cię spuściła z łańcucha? – zażartował
-Można tak powiedzieć. Znajdzie się dla mnie kanapa na jedną noc? – zapytałem
-Kanapa i nie tylko – powiedział wesoło – Wyśle Ci smsem adres



Chwile po tym jak się rozłączył, przyszedł SMS z adresem. Jako, że to nie było daleko przeszedłem drogę pieszo.

Zapukałem do drzwi małego domu na poboczu. Otworzył mi uśmiechnięty mężczyzna
-Witaj Agreste – objął mnie na powitanie -Dobrze Cię widać. I dobrze wyglądasz skurwielu.
-Dzięki, Ty się za to postarzałeś – zażartowałem.


Usiedliśmy i Eric nalał mi od razu szklankę whisky.
-No to opowiadaj mi tu wszystko. -powiedział
-Wszystko? – zapytałem a in się uśmiechnął.
-Dawaj, nie może być tak źle. – zaśmiał się

A to się zdziwisz.


-Emilie mnie zdradziła, co śmieszniejsze z gejem który chciał się zbliżyć do mnie, ja próbowałem ją zdradzić, ale nie potrafiłem – westchnąłem – Do tego okazało się, że mam białaczkę, ale nie mam zamiaru się leczyć.
-To serio należy Ci się chwila odprężenia – uśmiechnął się – To co sobie życzysz? Kreseczkę? Ekstazy? Trawka? A może coś mocniejszego w Żyłę? – zapytał

Wiem, miałem do tego nie wracać, miałem nigdy więcej nie brać.. Ale potrzebuje się odciąć od tego wzzystkiego.
-Aż tak szaleć nie będę. To co za starych dobrych czasów. – powiedziałem z uśmiechem


Mężczyzna wstał i wyszedł na chwilę, później wrócił z torebeczką kokainy.
-Częstuj się, najlepszy i najczystszy towar jaki znajdziesz.
-Dzięki – wziąłem torebkę i wysypałem trochę na stolik


Podałem mu torebkę i również rozsypał przed sobą. Uformowałem kreskę i wciągnąłem. Czułem jak narkotyk rozpływa się po moim ciele. To było cudowne uczucie.
-Rzeczywiście dobry towar – powiedziałem z uśmiechem
-Mówiłem – również się uśmiechnął i wciągnął kreskę



Byłem zrelaksowany i spokojny, uwielbiałem to uczucie i cholernie mi go brakowało.
-Zostaniesz na noc? -zapytał mnie mężczyzna
-Jeżeli to nie kłopot – przyznałem, nie chciałem wracać do domu.
-Jasne, zabawimy się jak za starych, dobrych czasów. – puścił mi oczko



Tak też było. Ćpaliśmy i piliśmy cała noc, film mi się urwał jakoś koło godziny 3 . Obudziłem się rano, w samej bieliźnie. Rozejrzałem się i dopiero wtedy przypomniałem sobie, że byłem u Erica. Wstałem, ogarnąłem się i poszedłem do kuchni.
-No witam -powiedział z uśmiechem mężczyzna -Nie wiedziałem, że w Tobie takie zwierzę drzemie.
-Co masz na myśli? – zapytałem
-Rżnąłeś panienki jedną za druga – mówił z powagą.


Wywróciłem oczami
-Dobra, nie nabierzesz mnie.
-A szkoda – zaśmiał się -A tak serio, tyle lasek na Ciebie leciało wczoraj a Ty nic.
-Nie potrzebuje panienek do zaliczenia, bym takiej chciał, to bym poszedł do burdelu- westchnąłem
-Dobrze, dobrze, Panie idealny – uśmiechnął się i wyciągnął woreczek z narkotykiem. -Śniadanko?


Nie powinienem, jestem tego świadom, ale cholera, i tak zaraz mam umrzeć więc co mam do stracenia?
Wciągnąłem kreskę i uśmiechnąłem się. To było jedno z najlepszych uczuć na świecie, gdy narkotyk rozpływał się po moim krwioobiegu.



Mężczyzna rzucił mi telefon
-Dzwoni od wczoraj jak pojebany, nie  ,żeby nie było – powiedział


Niechętnie wziąłem smartfon. Było 20 połączeń nieodebranych od Emilie, 15 od Nathalie , sms-ów nawet nie sprawdzałem. Najchętniej bym jebnął tym przez okno, ale nie potrafiłem tak. Wybrałem numer do Emilie, odebrała od razu.
-Boże, Gabriel ją już chciałam po policję dzwonić.
-Napisałem Ci wczoraj wiadomość, ze nie wracam do domu więc o chuj Ci chodzi? -westchnąłem
-Gabriel w Twoim stanie nie powinieneś.... – zaczęła
-Zamknij się – warknąłem na nią – Wszystko by wyglądało inaczej gdybyś nie...
-Wiem! – teraz to ona mi przerwała – Gdybym się nie puściła! Będziesz mi to do końca życia wypominał?! Nigdy nie popełniłeś błędu?!
-Popełniłem, wiele... Na przykład ożeniłem się z Tobą.
-Kiedy wrócisz do domu? – zapytała 
-Nie wiem czy wogóle wrócę – powiedziałem i się rozłączyłem


Eric patrzył na mnie podejrzliwie.
-Co? – warknąłem na niego
Uniósł ręce w geście obronnym
-Nic nie mówię, ale dawno Cię takiego nie widziałem


Wywróciłem oczami
-Ale z takim Gabrielem, zawsze były najlepsze imprezy – puścił mi oczko -tatuaż usunąłeś? – zapytał z uśmiechem
-Nie, zostawiłem sobie na pamiątkę starych dobrych czasów. – odwzajemniłem uśmiech
-I dobrze, bo wygląda zajebiście, to była ćma, prawda?

(Kojarzone są z pracowitością, podobnie jak mrówki i pszczoły. Z kolei ćmy kryją w sobie symbolikę śmierci, są łącznikami między światem żywych i umarłych. Wybierają je osoby bez reszty oddane swoimi pasjom, gotowe – tak samo jak ćmy – lgnąć do ognia.)

 

-Taaa, Emilie ciągle mi truła, żebym go usunął bo to nie wypada.
-Ciekawe co by Adrien powiedział, na parę ciekawych historyjek o swoim ojcu -zaśmiał się
-Pewnie by nie uwierzył.
-No tak, gdzie by idealny Pan Agreste zrobił sobie kolczyk w języku, tatuaż czy by ćpał – puścił mi oczko
-Dobra, cicho, nie wracajmy do tego. -Westchnąłem



Rzeczywiście, za czasów młodości sporo miałem za uszami. Ale skończyłem z tym, założyłem rodzinę... No właśnie, która się teraz rozpada.
-Będę się zbierał, muszę to wszystko jakoś pozbierać.. – powiedziałem smutno
-Pamiętaj, że u mnie zawsze miejsce na Ciebie czeka – uśmiechnął sie Eric i podał mi woreczek z kokainą. -To na zapas
-Dzięki – odwzajemniłem uśmiech


Niechętnie wróciłem do domu, musiałem się nieźle skupić, ponieważ narkotyk w moim organizmie ciągle działał. Wszedłem do domu starając się zachować pozory normalności.


Pech chciał, że wpadłem na Emilie.
-No w końcu jesteś – westchnęła
-Ta, jestem, żyje – obróciłem się wokół własnej osi i uśmiechnąłem się z ironią -Zadowolona?
-Nie bądź dla mnie taki... – powiedziała smutno
-Jestem taki, na jakiego zasłużyłaś – spojrzałem jej w oczy ze złością -A teraz idę wziąć prysznic.



Odszedłem kilka kroków gdy się odezwała.
-Byłeś u Erica... Prawda? – zapytała
-Nawet jeżeli, to jestem dorosły – westchnąłem
-Mam tego dość, tego jak się zachowujesz – zaczęła ostro a ja spojrzałem na nią -Nie chcesz chemii, okey, więc oddam Ci szpik.
-Co kurwa?! Zapomnij, że się na to zgodzę. -warknąłem na nią
-Wolisz umrzeć? I zrobić z Adriena pół sierotę? – zapytała podchodząc do mnie



Wiedziała, że trafiła w czuły punkt, Adrien był dla mnie najważniejszy.
-Wtedy będziesz mogła znaleźć mu zastępczego tatusia – powiedziałem z uśmiechem -Jesteś w tym dobra.
-Możesz mnie obrażać, ja zdania nie zmienię. Jutro idziemy zrobić badania czy mogę być dawcą. -powiedziała i zostawiła mnie samego.



Nieźle to sobie wymyśliła. Jak ją miałem teraz zostawić, jeżeli uratuje mi życie?


Zrezygnowany poszedłem pod prysznic, stałem pod strumieniem wody godzinę, jakbym chciał żeby zmył ze mnie wszystkie problemu.


Wyszedłem spod prysznica okropnie słaby, marzyłem tylko o tym, żeby pójść spać, jednak w sypialni czekał na mnie Adrien.
-Możemy porozmawiać? -zapytał
-Jasne -starałem się uśmiechnąć, choć nie było to łatwe
-Wiem, że masz białaczkę -Powiedział a w Jego oczach pojawiły się łzy
-Adrien... – zacząłem jednak mi przerwał
-Nie tato, nie mogę Cię stracić, nie przeżyje tego -Mówił spokojnie, chociaż łzy spływały mu po policzkach
-Adrien, daj mi coś powiedzieć...
-Nie! Bo Ty jesteś zły na mamę, ja wiem ale to nie znaczy, że ja mam Cie stracić! – krzyknął -Nie chcesz szpiku od mamy, to ja oddam.
-Nie, nie pozwolę żeby Cię kłuli z mojego powodu. – westchnąłem
-Więc wybieraj, albo ja albo mama – spojrzał mi w oczy -Wiesz, że żebym oddał szpik wystarczy zgoda mamy.



Kurwa, i co miałem zrobić? Tak czy tak zmuszą mnie do tego przeszczepu.
-Dobra, niech będzie... -westchnąłem niechętnie -Zgadzam się
-Dziękuję – powiedział i mnie przytulił mocno -To dla Twojego dobra -Szepnął



Jakoś szczerze w to wątpiłem, ale innego wyboru nie miałem. Położyłem się marząc, żeby to wszystko okazało się zwykłym snem, że moja żona była mi wierna, byłem zdrowy i szczęśliwy.


Swoją drogą, człowiek docenia to co miał, dopiero gdy to traci.



Zasnąłem dość szybko i zbyt szybko przyszedł ranek. No ale skoro miałem udawać, że wszystko jest normalnie musiałem stwarzać pozory, że jest jak było.


Odświeżyłem się i poszedłem do kuchni, Emilie i Adrien już jedli śniadanie.
-Hej kochanie – przywitała mnie czuje Emilie -Zrobiłam śniadanie, zjedz coś.
-Daruj sobie – warknąłem i nalałem sobie kawy.
-Gabriel... – westchnęła
-Posłuchaj, nie myśl, że to cokolwiek zmieni. Nie wiem jeszcze czy się rozwiedziemy ale wiem, że nie będzie tak jak było, nigdy. Ale za to możesz podziękować tylko i wyłącznie sobie.



Kobieta nie odpowiedziała tylko zajęła się śniadaniem.
-Ale pójdziesz... – zaczął Adrien
-Tak, obiecałem a ja – spojrzałem na Emilie – dotrzymuje obietnic.
-Dobra, już?! Ulżyłeś sobie? – warknęła
-Nie, jeszcze nie – uśmiechnąłem się triumfalnie



Może zmieni zdanie?  Stwierdzi, że nie chce oddawać szpiku?


-Nawet o tym nie myśl, nie jestem głupia – powiedziała jakby czytała mi w myślach -Zdania nie zmienię.

Wzruszyłem ramionami

-Daj znać o której wychodzimy , idę się czymś zająć -Westchnąłem

Poszedłem do gabinetu i zająłem się projektami.

Kolejny rozdział moje małe akumy

Następny, jak napisze 😂🤷‍♀️

Dzięki AylaCrevan za pomysł na tatuaż 😂❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro