Rozdział 19.
Wymierzyłem w Ojca czarną kule mocy. Mężczyzna zdarzył tylko krzyknąć i rozpłynął się.
-Gabriel.... – szepnęła Nathalie
-Musiałem – westchnąłem i schowałem skrzydła.
Używanie mocy, cięcie się a także narkotyki i alkohol bardzo mnie osłabiły. Zachwiałem się lekko.
-Powinieneś się położyć – powiedziała łagodnie kobieta
-Ale praca... – zacząłem
-I tak byś dzisiaj nic mądrego nie zrobił, chodź do łóżka. – uśmiechnęła się
-Do łóżka mówisz – uśmiechnąłem się lubieżnie
-Nie w takim sensie jak myślisz – wywróciła oczami i zaprowadziła mnie do sypialni
Położyłem się na łóżku i momentalnie zasnąłem.
Obudził mnie hałas , jednak w pierwszej chwili nic nie widziałem. Wzruszyłem ramionami i wstałem żeby nalać sobie whisky. Wypiłem szklankę gdy poczułem jak ktoś przypiera mnie do ściany. Byłem jeszcze trochę zaspany oraz bardzo osłabiony.
Dopiero po chwili zobaczyłem, że to był David.
-Pojebało Cię? – warknąłem próbując go odepchnąć
-Przez Ciebie nie żyje moja siostra – mówił ze złością
-To nie moja wina, nie ja ją postrzeliłem. – miał rację, to była Jego wina ale.... Ale cóż
-Teraz za to zapłacisz – spojrzał mi w oczy.
Próbowałem się wyrwać, jednak nie miałem zupełnie sił. Chłopak zaczął odpinać mi koszule.
-Kurwa, jebie Ci? Puść mnie! – wrzasnąłem
-Po pierwsze, musisz zapłacić za to co się stało, a po drugie nie martw się, będzie Ci dobrze – szepnął mi do ucha i włożył mi rękę w spodnie.
Nie wiedziałem, czy to przez narkotyki, alkohol czy uzywanie mocy, ale nie potrafiłem zareagować, nie miałem sił żeby go odepchnąć. Byłem przerażony bo kompletnie nie miałem ochoty na seks z mężczyzna.
-Dobrze Ci radzę, daj mi spokój i wynoś się stąd. – powiedziałem groźnie
-Bo co mi zrobisz? – zapytał i pocałował mnie namiętnie.
Położyłem dłonie na Jego torsie, aby go odepchnąć, jednak nie byłem w stanie
-Zostaw mnie – jęknąłem zrozpaczony
-Zaufaj mi – szepnął podniecony
Czułem jak się ociera o mnie swoją nabrzmiałą męskością.
-Kurwa, daj mi spokój to jest obrzydliwe – próbowałem mu się wyrwać
Chłopak mnie lekko przydusił do ściany.
Czułem, że zaczynam tracić przytomność, co mnie przeraziło , bo wiedziałem, że wtedy mnie na pewno wykorzysta.
David rozbierał moje bezwładne ciało. Zacząłem tracić nadzieję, że uda mi się z tego wyjść, gdy nagle pojawił się Lucyfer. Mężczyzna jednym ruchem odepchnął ode mnie chłopaka, a ja upadłem bezsilny na ziemię.
-Jesteś cały? – zapytał Lucy
-Tak, na szczęście tak – wydusiłem
Byłem cholernie wdzięczny bratu za pomoc, nie wyobrażam sobie, co by było gdyby David skończył co chciał zrobić.
-Taki jesteś mądry mały skurwysynie – warknął Lucyfer na Davida
-Zasłużył na to! Przez Niego nie żyje Lilith! – wrzasnął zrozpaczony chłopak.
-Nie, Gabriel próbował ją ratować, stracił resztę swojej mocy aby ją wskrzesić! Ale się nie udało! – krzyknął Lucyfer przypierając go do ściany
-C... C.. Co? – zapytał wyraźnie zdziwiony
-To co słyszałeś zwyrolu a teraz zasłużyłeś na karę – powiedział z uśmiechem mężczyzna
-Nie! – krzyknąłem a brat spojrzał na mnie zdziwiony
-Co? Gabe on chciał.... – zaczął zaskoczony Lucyfer
-Wiem co chciał zrobić, ale on... On to chciał zrobić bo był pod wpływem, a po drugie był załamany śmiercią siostry. – powiedziałem słabo.
-Masz kurwa szczęście, pierdolony pedale, ale jeszcze jeden numer... – uśmiechnął się – Zresztą, i tak po śmierci trafisz do mnie, już ja się Tobą zajmę. – powiedział i wyrzucił go z pokoju -I żebym Cię tu więcej nie widział!
Brat podszedł do mnie i pomógł mi wstać.
-Przepraszam, wiem, że możesz być na mnie zły – zaczął niepewnie – Rozumiem to ale ja na prawdę chce Ci tylko pomóc Gabe...
-Wiem... Ja... Ja też źle zrobiłem, ale nie radzę sobie z tym wszystkim – westchnąłem : Zresztą widziałeś moje skrzydła, tracę moc...
-To mnie zmartwiło najbardziej , Twoje skrzydła są w tragicznym stanie, w życiu takich nie widziałem... Tata też był zaskoczony.
-O nim nie chce nawet słyszeć! – warknąłem
-Dobrze, nie będę już o nim mówił, ale daj sobie pomóc... – powiedział łagodnie
Skinąłem głową na zgodę, wiedziałem, że sam sobie z wszystkim nie poradzę.
-Cieszę się, obiecuje, że nie pozwolę Cię skrzywdzić. – uśmiechnął się
-Dzięki – odwzajemniłem słabo uśmiech
-Teraz pokaż mi te ręce – powiedział i zaczął odwijać bandaże -O kurwa – westchnął gdy zobaczył moje okaleczone nadgarstki -Kurwa Gabriel... – spojrzał na mnie ze współczuciem i troską
-Nie patrz tak na mnie... Proszę – wywróciłem oczami
-Dobrze, dobrze, wybacz – uśmiechnął się -Niestety nie mogę Ci tego uleczyć, będzie Ci się musiało samo zagoić.
-Spoko, to akurat nie problem – westchnąłem
Lucyfer pomógł mi się ubrać i ogarnąć. Później zaczął zmieniać mi opatrunek gdy, na moje nieszczęście, wszedł Adrien
-Tato... – zaczął i spojrzał na moje nadgarstki.
Próbowałem je zakryć ale niestety nie zdążyłem.
-Tato co Ty... Co Ty zrobiłeś? – zapytał ze łzami w oczach.
-Nic skarbie, to nic takiego... – skłamałem – Idź do siebie, ja zaraz tam przyjdę tylko porozmawiam z wujkiem.
Chłopak skinął głową i wyszedł. Lucyfer bez słowa skoczył opatrywać moje poranione nadgarstki.
-Będzie się o Ciebie martwił, to zrozumiałe – wypalił nagle.
-Wiem... Niestety... A ja tego tak bardzo nienawidzę, jak ludzie się nade mną litują : westchnąłem
-Martwimy się o Ciebie... Ja wiem, zakochałeś się w tej dziewczynie, ale... Może warto się rozejrzeć i dać szanse komuś innemu? – spojrzał na mnie niepewnie
-Sugerujesz mi coś? – zapytałem
-Nathalie jest wpatrzona w Ciebie jak w obrazek... – zaczął z uśmiechem
-Dobra, skończmy ten temat – westchnąłem
-Dlaczego? Pasujecie do siebie – puścił mi oczko
-W łóżku jest dobra – wzruszyłem ramionami
-Czekaj, co? Spałeś z nią? – zapytał zaskoczony
-Tak, pod wpływem narkotyków ale jakoś nie żałuję – uśmiechnąłem się głupio
-No właśnie widzę, ale to dobrze. Daj jej szanse. – odwzajemnił uśmiech
-Pożyjemy, zobaczymy – wstałem – Idę do Adriena.
Lucyfer skinął głową a ja wyszedłem z pokoju. Poszedłem do syna.
-Adrien ja... – zacząłem a chłopak natychmiast mnie objął mocno
-Kocham Cię tato, bardzo Cię kocham i nie mogę Cię stracić – powiedział ze łzami w oczach
-Nie stracisz, obiecuje, ja po prostu....
-Musiałeś sobie ulżyć? – dokończył za mnie
-Dokładnie – uśmiechnąłem się
Wtulił się we mnie a ja głaskałem go po głowie. Cieszyłem się, że go mam, to on był moim największym szczęściem, skarbem i powodem do życia... A ja chciałem się zabić... Przez kobietę.. Powinienem zachować się bardziej odpowiedzialnie, dla Niego. Żeby dać mu dobry przykład.
Od teraz koniec ze słabościami, muszę być silny bo mam dla kogo.
Podziekujcie za rozdział Marta_Agreste_ 🤣 nie biorę odpowiedzialności za zjebanie mózgu 🤣🤣🤣🤣
Następny prawdopodobnie w poniedziałek, ale nie obiecuje czy zdążę napisać. Mam małe problemy ze zdrowiem 🥺
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro