<3
Twój uśmiech jest piękniejszy od moich róży w ogrodzie, mimo że to one są prawdziwe. Szkoda, naprawdę szkoda Yoongi. Ale nie mam Ci tego za złe, w żadnym wypadku skarbie, wiem, co przeżywasz, wiem, co siedzi w twojej głowie. Po prostu musisz zrozumieć, że czasami też pękam, nie wytrzymuje. Mam złudne wrażenie, że mnie nie kochasz, ale zawsze wtedy sobie uświadamiam, że to wszystko przez tę chorobę. Dlatego nie przejmuj się, że czasami płacze, zamykam się w sobie i nie potrafię wydusić ani słowa. To nie twoja wina, nic nie zrobiłeś. Ja za bardzo Cię kocham, to dla tego, wiesz? Ale spokojnie, teraz będzie tylko lepiej, dopilnuje tego, będziesz brał tabletki i wszystko będzie cudownie. Obiecuje, jako twój chłopak i opiekun. Swoją drogą pamiętasz, jak pierwszy raz się spotkaliśmy? Spóźniłem się wtedy na autobus i do szkoły, ale nie żałuję. Dla takich momentów mógłbym się spóźniać wiecznie, bo to był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Twoje złociste włosy mieniły się w porannym słońcu niczym najcenniejsze skarby świata, zakopane gdzieś pod ziemią. Ta blond czupryna od razu przykuła moją uwagę, ale to twoje prześliczne oczy sprawiły, że zadurzyłem się w tobie po uszy, przysięgam!
- Ej! Znaczy przepraszam - wydukałem, głośno dyszac - wiesz może, która jest godzina?
- Ej! Znaczy za pięć siódma - zaśmiał się złotowłosy, wyciągając nos z telefonu.
- Cholera! - Wiedziałem, że to kolejne spóźnienie obniży moje zachowanie na poprawne, a to było ostatnie, czego teraz chciałem.
- A ja Yoongi - nieznajomy wyciągnął rękę spoglądając na mnie z uśmiechem - Min Yoongi.
- Bardzo śmieszne - złapałem jego dłoń, a po moim ciele przeszedł dreszczyk - zimny jesteś jakiś, ja jestem Jimin, nie żadna cholera rzecz jasna - fuknąłem, udając obrażonego.
Yoongi tylko zaśmiał się cicho i wrócił do spoglądania w telefon. Nie ukrywam, że jego zachowanie trochę mnie uraziło, miałem nadzieję na jakąś żywą konwersację, która umili mi godzinę czekania. Tymczasem jedyne, co dostałem to niezręczną ciszę, którą niezwłocznie chciałem przerwać.
- Zostaw już ten telefon i ze mną porozmawiaj może? - zapytałem, siląc się na rozkazujący ton.
- Nie ma nawet takiej opcji - odparł z wrednym uśmieszkiem - poza tym pewnie jestem starszy, więc milej.
Nigdy w życiu chyba nie spotkałem tak chamskiego, a jednocześnie przystojnego chłopaka. Mimo to jedyne co mogłem zrobić, to okazanie mu należytego szacunku, bo chyba faktycznie był starszy. Co nie zmieniało faktu, że straszny z niego dupek i to on powinien być milszy, a nie ja.
- Hyung? - zapytałem, na co ten kiwnął potwierdzająco głową - więc hyung, mógłbyś łaskawie odłożyć telefon i ze mną porozmawiać? - dokończyłem, uśmiechając się sztucznie.
- Mógłbym - odparł, udając, że sie namyśla - ale co z tego będę miał?
- Boże - westchnąłem cicho, poprawiając moją granatową grzywkę.
- Rożek? - zapytał, spoglądając na mnie - w sumie może być, chociaż wolałbym innego loda.
Słucham? Nie dość, że chamski, pewny siebie, to jeszcze pedofil. Szkoda słów na ludzi w tych czasach. Odszedłem od niego na kilka kroków, od razu wkładając w uszy moje słuchawki, chyba wolałem posłuchać muzyki niż dalej prowadzić jakąkolwiek konwersację. Ten gość był mocno nienormalny, a ja nie miałem ochoty skończyć w piwnicy, przywiązany do krzesła z małymi kotkami. Sięgnąłem do telefonu i przewinąłem na mój ulubiony kawałek, kiedy zobaczyłem, że wcześniejszy, chory psychicznie rozmówca zbliża się do mnie.
- Ej! Znaczy chyba się nie obraziłeś? - zapytał, ale udałem, że go nie słyszę.
Wyglądał na lekko zmieszanego, ale ja pozostałem w bezruchu, jakbym faktycznie nie słyszał żadnego słowa, które wypowiedział.
- No Jimin - mruknął, wyciągając słuchawki z moich uszu.
- Nie wiem, kim jesteś i gdzie chcesz mnie porwać, ale muszę jechać do szkoły, bo będę miał problemy - powiedziałem - i naprawdę chciałbym zobaczyć te twoje kotki w sypialni, ale nie mam czasu i obowiązki wzywają, wiesz jak jest - ciągnąłem nerwowo.
- Głupi jesteś? - zapytał rozbawiony moimi słowami, na co nerwowo spojrzałem w telefon - przecież tylko żartowałem i nie mam zamiaru Cię porwać, uspokój się. - Dotknął mojej ręki, a ja odskoczyłem, jak poparzony.
Jego ręce były okropnie zimne, wręcz lodowate, jakby był jakimś chodzącym trupem. Pomimo tego jego słowa wydały mi się prawdziwe, nadal nie miałem do niego zaufania. Nie protestowałem jednak, jak wziął mnie za rękę i kazał usiąść obok siebie na przystanku. Opowiedział mi wtedy trochę o sobie, dowiedziałem się między innymi, że ma osiemnaście lat i mieszka sam. Jego rodzice przekazali mu mnóstwo pieniędzy i kazali się wynieść, niestety nie poznałem powodu tak drastycznej decyzji jego rodziny. Stwierdził, że było coś, czego nie potrafili zrozumieć i tyle, a mu się żyje bez nich o wiele lepiej. Dodał też, że jest ustawiony do końca życia, ale uczy się na kierunku prawniczym i co najśmieszniejsze też spóźnił się na autobus. Godzina oczekiwania w jego towarzystwie minęła, jak minuta, a ja na pożegnanie dałem mu mój numer telefonu. Byłem pewien, że już nigdy go nie spotkam, dlatego wielkie zdziwienie ogarnęło mnie, gdy zadzwonił już następnego dnia z pytaniem o kartkówkę z matematyki. Tak, wspomniałem mu, że mam kartkówkę i nic nie umiem, na co zaproponował mi nawet korepetycje. Idealny i troskliwy. Właśnie taki, jakiego szukałem.
Przepraszam kochanie, że byłem dla Ciebie taki nieufny i arogancki na początku znajomości, ale rozumiesz. Tyle niebezpiecznych ludzi, informacji o gwałtach, porwaniach. Ja po prostu się wystraszyłem, ale wystarczyło kilka dni, żebym zaufał Ci bez granic. Twoje oczy po prostu nie mogły kłamać, były takie piękne. Nawet wtedy, kiedy przepełnione czernią, patrzyły na mnie z nienawiścią. Ty byłeś dla mnie po prostu idealny, nawet kiedy po raz kolejny szarpałeś mnie i biłeś. Nawet kiedy tak strasznie się Ciebie bałem... Ale nie przejmuj się! Ja wiem, że to nie twoja wina, że to wszystko przez zepsutą psychikę. Nie panowałeś nad sobą, nie umiałeś, nieważne jak się starałeś i tak nie wychodziło. Ale to nic! Ja i tak Cię kocham najbardziej na świecie i nigdy nie zostawię, przysięgam. Bo mimo tego złego okresu były też cudowne chwile. Te, w których składałeś delikatne pocałunki na moim ciele, szepcząc cicho, jak bardzo mnie kochasz i przepraszasz za kolejne siniaki. Kiedy głaskałeś mnie po włoskach i nazywałeś swoim skarbem. Kiedy wchodziłeś we mnie z miłością, a moje jęki były dla Ciebie, jak miód na uszy. Wiele razy mówiłeś, że kochasz moje delikatne ciało, mój głos, charakter i wszystko, co moje. I mam nadzieję, że będzie tak dalej, tylko pozwól mi to naprawić, dobrze?
- Kocham Cię Yoongi - westchnąłem, wtulając się w ciało mojego chłopaka, na co ten pocałował mnie w czółko.
- Ja Ciebie też kochanie - szepnął cicho.
Tęsknię za tymi słowami, tęsknię za tobą tak cholernie, że gdybym mógł, to cofnąłbym czas i wepchał Ci te tabletki na siłę. Bo nie umarłeś przez siebie, tylko przeze mnie. Nie umiałem Cię przypilnować, nie zrobiłem nic, chociaż doskonale wiedziałem, że mnie oszukiwałeś. Te tabletki, które brałeś, były zwykłymi witaminkami i ja to doskonale wiedziałem. Więc dlaczego nie zrobiłem nic? Dlaczego byłem takim idiotą i zamiast Cię nakierować, płakałem w poduszkę. Głupi dzieciak. Nie zasłużyłem na Ciebie, wiem o tym. Dzisiaj jest rocznica twojej śmierci, minął cały rok, od kiedy mój świat stracił barwy. To był rok okropnej katorgi, bez Ciebie ptaki nie śpiewały tak samo, drzewa na jesień nie miały kolorów, a róże były szare, nie tak czerwone, jak te wręczane mi przez Ciebie po każdym incydencie. Ale to nic. Rok temu dokładnie w momencie, kiedy znalazłem twoje zimne, ciało zrobiłem to samo. Dlaczego mnie uratowaliście? Dlaczego nie pozwoliliście mi dołączyć do mojego słoneczka? Musiałem czekać cały rok na ten moment, bo jestem pewien, że mogę spotkać się z tobą tylko wtedy, kiedy umrę w ten sam dzień. Dlatego jestem tutaj, na twoim grobie. Mam tabletki i alkohol, nic więcej nie jest mi potrzebne, chce już być z tobą, wiesz?
- Nie jestem w stanie żyć bez Ciebie Jimin - wyszeptał do mojego ucha, ocierając łzy - jesteś dla mnie wszystkim, dlatego błagam, nie zostawiaj mnie.
- Pójdę z tobą aż do grobu - odpowiedziałem wyraźnie wzruszony jego słowami - jesteś dla mnie jak lekarstwo na wszystkie smutki.
Bardzo Cię kocham Yoongi - wyszeptałem, połykając tabletki, które chwile później popiłem alkoholem - mam nadzieje, że nadal na mnie czekasz.
***
Przepraszam was słoneczka moje za takie zakończenie. Od razu mówię, że miałem wenę i po prostu chęci, żeby to napisać. Oczywiście u mnie jest wszystko w porządku, a to tylko fikcja literacka. (To jest mój pierwszy one shot od dawna, ostatni raz pisałem z pół roku temu, więc może być pełno błędów. Dlatego też poprawiajcie ile się da!). Błagam też o dużo miłości i komentarzy, to może w końcu będę miał motywacje do napisania czegoś więcej. Kocham was bardzoo pamiętajcie!! <33
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro