Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7 {Niespodziewane}


– Chcesz mnie wyrzucić do wody? No ja nie jestem pewna czy to dobry pomysł..

Nie wiem, jak w ogóle na to wpadł.

– Wskakuj, a nie gadaj.

Jednak ja nie ruszam się z miejsca. Musi złapać mnie za nadgarstek i pociągnąć w kierunku łódki.

– Na pewno tego się nie spodziewałam, dokąd to płynie?

– Niespodzianka.

Robię wielkie oczy.

Jak na to wpadł? Co tu się dzieje?

– Zdecydowanie mi się to nie podoba, Luke – oświadczam głośno i wyraźnie – Jesteś obcym facetem, który zabiera mnie na morze. Widziałeś ten dokument, gdzie facet wyrzucił własną żonę za burtę i udawał, że w ogóle nie było go na łodzi?

– Dobrze, więc, że nie jesteśmy małżeństwem – dodaje.

– Małżeństwa nie ma na liście moich priorytetów.

– Więc wolisz, żeby obcy facet cię wyrzucił za burtę?

– O wiele bardziej bym się tego spodziewała, niż..

– Jesteś taka upierdliwa, że wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby twój własny mąż.

– Przestań używać tego słowa. Żadnych mężów w najbliższym czasie, to poważne zobowiązanie, bardzo poważne. Nie można sobie po prostu wyjść za mąż, bo się konus wydaje, że się go kocha. Trzeba to przemyśleć, zaplanować, znać czyjeś wady, widzieć różnice i na pewno nie robić z tego powodu dzieci. Jak słyszę małżeństwo to widzę tylko wyrzeczenia, a ja ich nie chcę w swoim życiu.

– Okej.

– Zaskoczyłam cię? – obracam się przodem do niego, a tyłem do wody – Ty to pewnie bierzesz ślub od razu.

– Cóż, byłem na drugiej randce i dalej nawet nie byłem u jubilera.

– Zabawne.

– Prawda?

Wykrzywia twarz w podobny sposób do mojej, co tylko mnie rozbawia.

Więcej ludzi pojawia się na stateczku, który w końcu odpływa z portu. Tutaj w okolicy jest jest kilkanaście wysp. Jako nastolatki miałyśmy z Glen swoją ulubioną. Spędzałyśmy tam całe dnie gdy uciekałyśmy od naszego codziennego życia i dzieciaków ze szkoły.

To właśnie na te wyspę płynie statek.

Nie mógł wiedzieć.

Z resztą nawet gdyby jakimś cudem wiedział, to jaki to by miało sens? Komuś musiałoby zależeć, żeby budzić te wspomnienia, a on nie miałby w tym żadnego celu. Znamy się dwa dni i to raczej bardzo burzliwa znajomość.

– To moje ulubione miejsce w Bostonie! – oświadczam gdy wychodzę z łódki – Chodź, zabieram cię na  kolacje z pięciu dań z samych krabów i homarów!

– Właśnie wyszedłem z kolacji..

– No i co z tego? To homary! – zatrzymuję się, żeby mu się przyjrzeć – Jadłeś kiedyś homara?

– Robię najlepsze grillowane steki w mieście.

– Co wy strażacy macie z tym grillem?

– Co wy bogacze macie z tymi owocami morza?

Zawsze ma trafne strzały.

Robię krok w jego kierunku.

– Co ty na to, że pozwolisz się teraz zabrać na te fikuśne dania, a następnym razem usmażyć mi stek?

– Następnym razem? – dopytuje.

– No bo czy to nie pierwsza randka? – szczerzę się do niego i trzepoczące rzędami, próbując uświadomić go, że się z niego nabijam.

– Wyszedłem z randki, żeby pójść na inną?

– No z tą śliczną.

– Wcale cię tak nie nazwałem – przypomina mi.

– Teraz mówisz mi, że jestem brzydka?

– Dziewczyno, do jasnej cholery..

Tylko się uśmiecham.

– No chodź, postawię ci homara. Skoro to taka nietypowa pierwsza randka, to dziewczyna może też za ciebie zapłacić.

Łapię go za nadgarstek i ciągnę w kierunku wyspy, gdzie są położone restauracje i wszystko tętni życiem. Po drugiej stronie bliżej samej latarnii jest spokojniej, ale tam lepiej się patrzy na niebo.

– O trzeciej muszę stawić się w remizie.

– No to noc jeszcze długa, Luke.

Luke Hemmings

Prawdopodobnie nawet nie powinienem iść na tą głupią randkę, a tym bardziej do restauracji, na którą mnie nie stać. Ciagle poszukiwanie czegoś jest męczące, a ja jakiś nie potrafię przestać. Jednak znowu się rozczarowałem i w ten o to sposób, zamiast spać jestem tutaj. Wystrojony jak na randkę, w swojej najlepszej koszuli. Ona za to pewnie na drinka z przyjaciółką nie ubiera najlepszych ubrań, no chyba, że poszła na podryw i zamierzała z kimś wrócić do domu, a zamiast tego skończyła tu ze mną.

Jestem tylko facetem, oceniam jej kształty, które są zabójcze i ona doskonale o tym wie. Kręci tyłkiem, jakby robiła to od urodzenia. Myślę, że gdybym się uparł złapałbym jej talie obiema rękami. Lubię wysokie kobiety, a ona do nich należy. Jest bardziej opalona, niż ktokolwiek w tym mieście o tej porze roku. Glen mówi, że nigdy nie zostaje w mieście na długo.

Obraca się z promiennym uśmiechem.

– Nie ociągaj się, strażaku.

Nigdy nie byłem facetem, który zachwycał się wyglądem i lekceważył charakter, a na tym pierwszym jej zalety się kończą. Jest prowokująca, nieustępliwa, buzia się jej nie zamyka, mówi wszystko, co jej ślina na język przyniesie i jest tak impulsywna, że dziwię się, że nie siedzi w więzieniu.

Prawdopodobnie jest z siebie dumna, że skończyłem randkę, żeby to ją gdzieś zabrać, ale na razie nie wyciąga tego na światło dzienne.

Moi kumple powiedzieliby, że oszalałem, a matka wysłała do psychiatry. Sam się chyba do niego wyślę.

Gina

Nie byłam w tym miejscu całe wieki. Chciałam zabrać tu Glen gdy skończyła szkołę, ale ona nie chciała słyszeć o byciu na wyspie w czasie ciąży. Jednak dalej pamiętam wszystkie dania z karty na pamięć.

– Gina? – to nie Luke, a właścicielka.

May jest panią po pięćdziesiątce, która uwielbia mnie i Glen. Spędziłam tu prawie całe wakacje, żeby bawić się w kelnerkę. Zupełnie nie chodziło o pieniądze i chyba dlatego tu nie wróciłam.

– Ale się zmieniłaś dziewczyno! Co tutaj robisz?

Wskazuję na Luke'a, który zajmuje jeden z wolnych stolików z widokiem na wodę.

– On mnie tutaj zabrał – wskazuję na niego palcem – W ogóle się tego nie spodziewałam. Chłopaku, chodź się przywitać! To cię dobrze nakarmią!

Luke obraca się na boki, jakby zastanawiał się czy to na pewno go wołam.

– Chłopaku? Gina, to bardzo dorosły facet.

– Dzień dobry, pani.

May przygląda mu się. Pewnie ocenia czy jest dobrym facetem.

– Widziałam cię w wiadomościach, jesteś strażakiem.

– Sława mnie wyprzedza – nie uśmiecha się, zachowuje zimną krew i w jakiś sposób kpi z siebie.

– Zawsze miło tu gościć obrońców naszego miasta. Dzisiaj jecie na mój koszt.

– Dobrze.

Siadamy przy stoliku, a Luke rozgląda się dookoła.

– Zapłacimy jej czy tego chce czy nie. Odwalają tu kawał dobrej roboty.

– Skąd znasz tych ludzi?

– Mówiłam ci, to moje ulubione miejsce – nie musi znać wszystkich moich sekretów.

To ważny element relacji, nie wystawiać wszystkich kart.

Po chwili przed nami pojawia się moja ulubiona zupa z krabów i krewetek. Luke patrzy na mnie, jakby ktoś postawił mu przed nosem truciznę.

– Jeszcze nie zamówiliśmy – uświadamia mnie.

– Od wieków tutaj nie zamawiam.

– To trochę niegrzeczne, nie sądzisz? Że nawet nie zostałem zapytany, co bym chciał.

– Nie bądź takim nudziarzem, tylko spróbuj. Zapragniesz jeść to codziennie, zamiast swoich steków.

– Nie obrażaj moich steków – broni ich jak lew, co mnie rozbawia.

– Spróbuj, nudziarzu.

– Nie powinienem ci ufać.

– Mam być pierwsza? – więc kosztuję najpyszniejszą zupę na świecie. Nawet w mojej rodzinnej restauracji, nic nie smakuje tak dobrze, a może to mi po prostu przypomina nastoletnie lata.

Dopiero to go przekonuje. Nie powstrzymuje się po pierwszej łyżce. Jemy w ciszy, do momentu gdy May nie przynosi nam kolejnego dania. Uwielbiam tutejsze homary, ale Luke patrzy na niego z przerażeniem.

– Okej, przyznaję się. Nigdy nie miałem z nimi do czynienia.

Myślę, że to męskie. W szczególności przy facecie, który wykonuje tak męską prace.

– Ruszysz swój tyłek i mi pomożesz?

– Może jakieś ładne ‚proszę'?

Patrzy na mnie morderczym wzrokiem, dając mi jasno do zrozumienia, że nie dostanę od niego słów dobrego wychowania.

– Okej, okej.

Przechodzę na drugą stronę, żeby usiąść na ławce obok niego. Jest tu bardzo luźny i morski klimat, a ja bardzo to lubię.

– To naprawdę bardzo proste – przekonuję go, biorąc do rąk szczypce – Musisz tylko..

Chyba za długo tego nie jadłam, ponieważ strzelam mu kawałkiem prosto w twarz.

Wybucham niekontrolowanym śmiechem, a on chce mnie chyba zamordować.

– Po prostu siedzę za daleko – przysuwam się bliżej.

Mój bok naciska na jego bok gdy próbuję pokazać mu jak to się robi. Nagle nie jestem już w tym taka dobra i tego taka pewna, ale zbieram się w sobie i w końcu podsuwam mu pod usta, kawałek najpyszniejszego homara, jakiego kiedykolwiek zje w życiu.

– Dobre?

Patrzy na mnie. Oblizuje usta.

Ma bardzo atrakcyjne usta.

– Zdecydowanie dobre – odpowiadam za niego i oblizuję palce – Spróbuj sam, trzeba po prostu mocno nacisnąć..

– O tak? – wychodzi mu idealnie – Teraz ty powiedz czy dobre.

– Wiem bez próbowania, że tak.

Znowu przewraca oczami.

– Otwórz buzie, Gina.

Nie zamierzam się więcej przeciwstawiać.

Luke doskonale się, gdzie mnie odwieść, ponieważ raz już miał te niezmierną przyjmnosc. Jak przystało na mężczyznę, który bardzo się ceni, wysiada z samochodu, żeby otworzyć mi drzwi. Postanawia mnie nawet odprowadzić pod same drzwi, gdzie przecież komuś płacą za otwieranie moich drzwi.

– Muszę przyznać, że to była bardzo udana niespodziewana randka – poprawiam kołnierzyk jego koszuli – Taka nieoficjalna, a zarazem całkiem na biało.

– To nie...

– No to kiedy zabierasz mnie na drugą?

Odchylam głowę, żeby moje usta były na wysokości jego. Jego oczy uciekają do moich ust. Uśmiecham się i robię mały krok w jego stronę, taki, który wystarczy, żeby zetknąć nasze usta, ale on zatrzymuje mnie w ostatniej chwili.

– Nie całuję się na pierwszej randce – ile on ma lat i kim on jest?

– Okej, no to kiedy zabierasz mnie na drugą? – zbyt dobrze się bawię.

– Nie jesteś dziewczyną w moim typie – a on jest bardzo szczerym facetem. 

– A ty nie jesteś kolesiem w moim i co z tego?

– Nie umawiam się na randki, jeśli to do niczego nie prowadzi – facet ma chyba nie po kolei w głowie, jest singlem po trzydziestce, więc gdzie go zaprowadziły te 'prowadzące do czegoś randki'? 

 – Koleś, a gdzie tu zabawa?

– Nie szukam w tym zabawy – może dlatego jesteś mam.

– No to wielka szkoda, koleś. 

– Nie nazywaj mnie tak – denerwuje się.

Puszcza mnie, ale ja się nie odzywam.

– Uwierzyłabym ci, może gdybyś nie porzucił dla mnie swojej randki – przypominam mu – A skoro wszystko, co robisz jest takie przemyślane.. to na pewno wiedziałeś, że na jednej się nie skończy.

– Nie myślałem! – unosi się i zaczyna rozglądać, nie będąc najwyraźniej fanem publicznych wystąpień – To jest właśnie to, co robię gdy mnie prowokujesz.

– Chyba czego nie robisz..

– Mam dosyć – oświadcza – Muszę jechać do pracy.

– Skoro wolisz się tak okłamywać..

Obraca się do mnie plecami i rusza w stronę samochodu.

Czekam, aż odjedzie, nawet mu macham i dopiero kieruję się do własnego mieszkania.

Nudziarz

•••

Dziękuję za taki pozytywny odbiór tego opowiadania i tyle komentarzy! mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał, bo jest super długi... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro