Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

51{ Rodzina}

Nie śpię.

Jest trzecia w nocy gdy ja przewracam się z jednej strony na drugą.

Słyszałam go jak brał prysznic i krzątał się po domu.

A teraz to ja będę się krzątać w poszukiwaniu go.

Znajduję go na kanapie i chyba nie przewidywał, że kiedykolwiek będzie na niej spał, ponieważ jest dla niego zdecydowanie za krótka, ale mam to gdzieś. Wcisnął się tak bardzo w jej głąb, że jest dla mnie miejsce. Wsuwam się, więc na nie i przykrywam kocem, który niemal z niego spadł, a gdy tylko układam się w miarę wygodnie on otwiera oczy.

– Kocham cię – mówię pierwsza – Naprawdę cię kocham.

Wyciąga ręce do mojej twarzy i delikatnie ją gładzi.

– Nie masz cholera pojęcia jak i ja kocham ciebie.

Wsuwam nogę pomiędzy jego nogi, żeby być jeszcze bliżej.

– Mieszkanie jest moje, po prostu nie chciałam być sama – wiem, że kilka godzin temu nie odpowiedziałam na to pytanie – Myślałam, że chcę gdy się tak wkurzyłeś, ale nie chcę.

– Mogłaś mi powiedzieć – wtulam policzek w jego dużą dłoń.

– Jak zacznę o tym mówić to będzie takie prawdziwe – przewracam oczami, żeby znowu to zlekceważyć.

– Coś wymyślimy – mówi tak po prostu – Znajdziemy jakieś rozwiązanie, które uszczęśliwi nas oboje, a przede wszystkim przestanie unieszczęśliwiać ciebie.

– Ty nie byłeś dzisiaj nieszczęśliwy - jak zawsze zmieniam temat – Wszystkie dzieciaki cię kochają.

– Żebyś widziała jak kochają mnie dzieciaki braci – uśmiecha się – Nawet przy stole dla dorosłych nie mogę usiąść.

– Ile Jack i Ben mają dzieci?

– Jack trójkę, a Ben dwójkę. Ben ma dziewczynkę i chłopca, a Jack trzech chłopców.

– Wow – duża rodzina.

– No, dzieciaki Jacka to typowi artyści, co jest trochę dziwne, bo Jack jest nauczycielem. Na jedne urodziny składaliśmy się dla jego najstarszego syna na pianino, bo tak pokochał grę w szkole, inny lubi malować, a ostatni jest całkiem niezły z matematyki.

– Aha, a dzieci Bena?

– Ben ma piłkarza i tancereczkę, cholera wie, skąd to się wzięło, skoro sam jest lekarzem.

To mnie rozbawia.

– A jego żona księgową, więc...

– Czyli Jack jest nauczycielem, a ma więcej dzieci od Bena?

– Pewnie będzie miał ich jeszcze więcej – stwierdza.

– A ty? – pytam w końcu – Ile byś chciał dzieci?

– Trójkę – odpowiada od razu – Nie ma znaczenia, jakiej by byłby płci, ale zawsze chciałem dużej rodziny.

– Może w końcu by ci znaleźli miejsce przy dużym stole, co?

– Pewnie byłbym tak zafascynowany wszystkim, co robią moje dzieci, że nawet bym nie chciał – gładzi moje brwi, jakby musiał się skupić na czymś innym niż na własnych słowach – Rodzina jest bardzo ważna.

– Twoi rodzice pewnie są szaleni na punkcie wnuków, co?

Uśmiecha się od ucha do ucha.

– Tata zawsze chciał mieć sportowca, ale żaden z nas nie związał kariery ze sportem, więc gdy ma takiego wnuka, to nie opuszcza ani jednego meczu. Jest już na emeryturze, więc gdy tylko jest taka potrzeba..

– A mama?

– Gotuje na okrągło i stale chce, żeby zostawali u niej, bo musi się nimi nacieszyć, póki nie są nastolatkami – śmieje się – Uwielbiają babcie.

– Lubi swoje synowe? – dopytuję.

– Jedną mniej, drugą bardziej. Pierwsze dziecko Bena to wpadka, więc nie była szczególnie szczęśliwa gdy Ben wziął z nią ślub i zrobił sobie kolejne dziecko. Woli wnuki od synowej.

– Pewnie teraz ją doceniła gdy mnie poznała – próbuję żartować, ale chyba średnio mi wychodzi.

– Tylko troszkę.

Wybuchamy śmiechem, ale to trwa tylko chwile, bo już po chwili wracamy do poważnych rozmów.

– Myślisz, że Glen jest taką dobrą mamą, bo nasza mama była taka zła?

- Myślę, że Glen jest taką dobrą maną, bo chciała nią być.

– Dlatego mnie nie zmuszasz, bo nie wierzysz, że będę w to dobra – szarpię za jego koszulkę.

– Chcę, żebyś ty tego chciała, dojrzała do tego, po prostu tego chciała.

– I wierzysz, że to się stanie?

– Tak, Gina, bo gdybym nie wierzył...

– Nie jesteś już najmłodszy, ile możesz tak czekać? – chyba nikt nie ma odpowiedzi na te pytania.

– To wszystko jest takie popieprzone, nawet gdybyśmy się rozstali, to nie jest równoznaczne z tym, że za dziewięć miesięcy będę szczęśliwym ojcem!

I chyba to go najbardziej powstrzymuje.

Tak ma mnie.

Tak by zaczynał od zera.

– Wiedziałeś gdy mnie poznałeś...

– I to mnie nie powstrzymało, nie cofnąłbym tego.

Czasem nie cofnięcie pewnych rzeczy, wcale nie jest równoważne z wybraniem właściwej ścieżki.

– Nie wiem, jak być tą samą dziewczyną, którą byłam bez pieniędzy.

Luke

To jest tak samo szansa jak i ryzyko. Mogę pokazać jej inne życie, ale jednocześnie ją do niego zniechęcić. Wszystko zależy od tego jak daleko się posunę i jak głęboko zakorzenione w niej jest bogactwo. Nie wiem tego i myślę, że ona także tego nie wie. Stale stoimy na pieprzonym rozdrożu i cholera wie, w którą stronę zostaniemy popchnięci.

*****

Myślę, że max 10 rozdziałów i koniec 😱😱

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro