Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

50 {Normalni}

Normalni

Pracujący

Ludzie.

To takie normalne.

Ludzie z dziećmi.

Z żonami.

Świat strażaków.

Dzieciaki biegają mi pod nogami.

Grill strażaków u Ashtona w domu. Od lat nie byłam z siostrą na wspólnej imprezie, aż nie związałam się z Luke'm. Teraz jesteśmy tu razem i wraz z Gabby pijemy sok pomarańczowy. Mała zmęczyła się od zabawy w berka i przyszła się napić, jednak po chwili już biegnie do dzieciaków, a dwa warkoczyki skaczą wraz z nią na wszystkie strony.

– I jak ci się tu podoba? – niepierwszy raz zadaje mi to pytanie.

– Rodzinnie.

To prawda.

Rozumiem dlaczego ona to tak bardzo lubi, można się poczuć częścią czegoś większego i porozmawiać z kimś, kto przeżywa to samo, co ty. Faceci piją piwo, a kobiety plotkują o dzieciach i innych rzeczach. Niektóre pracują albo pracują w domu, mało, która jest gdzieś zatrudniona na pełen etat. Niewielu z tych facetów ma dorosłych dzieci, a może ich tu po prostu nie ma. Jednak jestem jedną z niewielu osób, które nie mają pierścionka na ręku. Wszyscy są ciekawi jak długo jesteśmy razem, czy rozmawiamy o dzieciach i innych rzeczach. Nikt nie pyta o świat bogaczy, bo pewnie Gavin ich skutecznie zraził. Wszyscy powtarzają tylko, że Luke zasługuje na dobrą kobietę i rodzine i już najwyższy czas na to, żeby ją miał. Kiwam głową i ładnie się uśmiecham, bo to nie miejsce na robienie scen. Może mi też jest to pisane. Pożyczyłam trochę kasy od Oliego, żeby móc chociażby kupić jakieś kiełbaski.

– Luke zawsze powtarza, że chce mieć trójkę dzieci – żona Caluma trzyma kilkumiesięczną dziewczynkę na rękach i w kółko próbuje ze mnie wyciągnąć jakieś fakty – A ty? – co ją to obchodzi? A co gdybym nie mogła mieć dzieci? Luke by nie był z kimś takim, prawda?

– Jestem taka młoda, że mogę mu szóstkę urodzić.

To jest chyba to, co wszyscy chcą tutaj usłyszeć, najlepiej, że sama mu się oświadczę, bo to taki niesamowity facet.

– Pewnie by się cieszył – chichocze.

Glen widzi, że mam ochotę ją zamordować i zmienia temat, opowiadając o pierwszych pseudo słowach Gemmy, która śpi w ramionach taty. Nie wiem jak to robi, bo jest tu bardzo głośno, ale może chodzi o miejsce, w którym się znajduje.

Wszystko, kurwa, kręci się wokół dzieci.

– Jak się bawisz? – Luke łapie mnie gdy schodzę z trampoliny, bo Gabby koniecznie chciała poskakać nie tylko z mamą, ale i ukochaną ciocią

Wpadam w jego objęcia, a on szczęśliwie mnie łapie.

– Fantastycznie – póki nie rozmawiam z tymi kobietami, które chcą, żebym stała się jedną z nich

Nie ma w tym nic złego, ale to, że ich jest więcej nie znaczy, że mają prawo mówić mi jak żyć.

– Tak?

Staję na palcach i całuję go lekko w usta.

– Taaak – szepczę – Dobre jedzenie, dobry sok..

– Myślą, że jesteś w ciąży, bo nie pijesz alkoholu.

To panuje chyba dosłownie w każdym towarzystwie.

– Niepijąca kobieta to albo karmi albo w ciąży, nawet nie można się leczyć z nałogu, cudownie – patrzę my w oczy To żart, gdybyś nie zrozumiał.

– Nawet mnie o to nie pytaj – nie mogę die powstrzymać przed warkotem – Gdybym była..

– To nic by się nie stało, wiesz o tym?

Ty byś się cieszył.

Ja byłabym drugą Glen.

Nie potrafiącą się na dodatek z tego cieszyć.

Przytulam się do niego na środku tego idealnie przyciętego trawnika i chyba zaskakuję go tym tak samo bardzo jak samą siebie.

Jestem zmęczona.

Gdzieś wyparowała cała radość z życia i nie widzę jej już nawet przy nim. Zawsze się tego bałam i w końcu się to stało.

Całuje mnie w głowę, jakby chciał mi dać poczucie bezpieczeństwa, ale tak naprawdę go nie mam. Ktoś ciągnie go za nogawkę jeansów, to jeden z chłopców Ashtona.

– Tato mówi, że masz stanąć na bramce, bo wtedy jest najwiecej goli.

Luke wybucha szczerym, ciepłym śmiechem.

– Jestem takim złym bramkarzem?

– Nie! To my jesteśmy tacy dobrzy! – bierze go na ręce, zaraz po tym jak się ode mnie odsuwa.

– Chodź popatrzeć, dziewczyno i trochę pokibicować.

Zasługuje na to, żeby móc tak nosić własne dzieci. Zasługuje na wszystko, co najlepsze.

– Może potem dostanę jakąś nagrodę? – porusza do mnie sugestywnie brwiami.

– Mama mówi, że są babeczki!

Luke znowu się śmieje, ja nawet uśmiecham.

Co ja tutaj, kurwa, robię?

Wracamy do niego późnym wieczorem, jutro na szczęście mają wolne, ja niekoniecznie.

– Kąpiel i spać? – pyta gdy w salonie już zaczyna zrzucać z siebie ciuchy.

Jest porządnickim tylko na papierze gdy inni patrzą, non stop zostawia gdzieś swoje brudne rzeczy albo zapomina czegoś wyrzucić, potem na raz.

– Spać.

– No chodź, zrobię kąpiel z bąbelkami.

Nie odpowiadam, wędruję prosto do sypialni, a on nie odpuszcza i idzie za mną.

– O co ci ostatnio chodzi? Odkąd twoja mama wie o nas, zachowujesz się, jakbyś nie chciała ze mną być.

– W ogóle o tym nie rozmawiamy! - odpalam się w jednej sekundzie.

– Myślałem, że nie chcesz, więc dałem ci przestrzeń – odpowiada – Skąd mam wiedzieć, co ci siedzi w głowie, jeśli o tym nie mówisz?

Ma racje.

– Gino...

– Zawsze zamieniasz te literkę, żeby brzmiało poważniej - przewracam oczami. Klepię miejsce obok siebie na łóżku – Będziesz wściekły.

– Bardzo możliwe, skoro coś przede mną ukryłaś.

Patrzę na niego jak na psychola, bo dobry chłopak by powiedział, że nie będzie zły mimo wszystko!

– No co?

Szturcham go ramieniem, a on odwzajemnia się tym samym.

– Jesteś czasem taki irytujący.

– No mów – wcale nie brzmi na złego, chyba nie sądzi, że stało się coś naprawdę złego.

– Gdy mama się o nas dowiedziała, powiedziała tacie, a on mi wszystko zabrał. Poszłam następnego dnia do sklepu spożywczego i musiałam zostawić całe zakupy – kręcę głową chcąc wymazać to wspomnienie – Zabrał mi samochód, to samochód Oliego, wyrzucili mnie z pracy, teraz jestem pieprzoną sekretarką w jakieś firmie i nienawidzę tego! Nie mam nic, Luke! – łzy pojawiają się znikąd, co ostatnio dzieje się stałe – Nic!

Chcę, żeby mnie przytulił i przysuwam się do niego, on w pierwszej chwili faktycznie to robi, ale gdy rozumie jak bardzo go okłamałam, puszcza mnie i wstaje.

– Dlaczego mi do cholery nie powiedziałaś? – nie zostawia miejsca na odpowiedź – Myślałaś, że mi to będzie na rękę, prawda?

– Nie wiem, co myślałam! W ogóle nie mogę tego poukładać!

– Mieszkanie też jest ojca? Dlatego chciałaś się tu wprowadzić i zaczęłaś nawet temat dzieci? – wątpi we mnie i we wszystko, co mówiłam, jakbym tylko nim manipulowała.

To obrzydliwe.

Nie jestem taka.

– Jak śmiesz?! – wrzeszczę – Jak możesz posądzać mnie o coś takiego?!?

– Nie powiedziałaś mi o czymś tak ważnym!

– Bo co możesz zrobić?!

Teraz to ja daję cios, który aż odbija się na jego twarzy.

– No nie mogę iść do kolegi, pożyczyć samochodu wartego tyle, co ten dom!

– Ty nic nie rozumiesz! – bo ja sama tego nie rozumiem – Jestem przerażona! Nieszczęśliwa!

– Nieszczęśliwa?

– Tak! Nieszczęśliwa, Luke!

– Aha – ciągnie się za włosy, jakby zamierzał je wszystkie wyrwać – Aha – powtarza – Całkowicie?

– Nie myśl tylko o sobie!

– Czy gdybyś straciła pieniądze, a byłbym kimś bogatym byłabyś równie nieszczęśliwa?

Zamieram.

Otwieram usta, ale nie wypadają z nich żadne słowa.

– Jeśli nie masz dzisiaj, gdzie spać, ja mogę przespać się na kanapie.

Zostawia mnie samą, w sypialni, którą dzielimy od miesięcy i nawet nie wiem czy to nie jest to, czego sama chciałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro