50 {Normalni}
Normalni
Pracujący
Ludzie.
To takie normalne.
Ludzie z dziećmi.
Z żonami.
Świat strażaków.
Dzieciaki biegają mi pod nogami.
Grill strażaków u Ashtona w domu. Od lat nie byłam z siostrą na wspólnej imprezie, aż nie związałam się z Luke'm. Teraz jesteśmy tu razem i wraz z Gabby pijemy sok pomarańczowy. Mała zmęczyła się od zabawy w berka i przyszła się napić, jednak po chwili już biegnie do dzieciaków, a dwa warkoczyki skaczą wraz z nią na wszystkie strony.
– I jak ci się tu podoba? – niepierwszy raz zadaje mi to pytanie.
– Rodzinnie.
To prawda.
Rozumiem dlaczego ona to tak bardzo lubi, można się poczuć częścią czegoś większego i porozmawiać z kimś, kto przeżywa to samo, co ty. Faceci piją piwo, a kobiety plotkują o dzieciach i innych rzeczach. Niektóre pracują albo pracują w domu, mało, która jest gdzieś zatrudniona na pełen etat. Niewielu z tych facetów ma dorosłych dzieci, a może ich tu po prostu nie ma. Jednak jestem jedną z niewielu osób, które nie mają pierścionka na ręku. Wszyscy są ciekawi jak długo jesteśmy razem, czy rozmawiamy o dzieciach i innych rzeczach. Nikt nie pyta o świat bogaczy, bo pewnie Gavin ich skutecznie zraził. Wszyscy powtarzają tylko, że Luke zasługuje na dobrą kobietę i rodzine i już najwyższy czas na to, żeby ją miał. Kiwam głową i ładnie się uśmiecham, bo to nie miejsce na robienie scen. Może mi też jest to pisane. Pożyczyłam trochę kasy od Oliego, żeby móc chociażby kupić jakieś kiełbaski.
– Luke zawsze powtarza, że chce mieć trójkę dzieci – żona Caluma trzyma kilkumiesięczną dziewczynkę na rękach i w kółko próbuje ze mnie wyciągnąć jakieś fakty – A ty? – co ją to obchodzi? A co gdybym nie mogła mieć dzieci? Luke by nie był z kimś takim, prawda?
– Jestem taka młoda, że mogę mu szóstkę urodzić.
To jest chyba to, co wszyscy chcą tutaj usłyszeć, najlepiej, że sama mu się oświadczę, bo to taki niesamowity facet.
– Pewnie by się cieszył – chichocze.
Glen widzi, że mam ochotę ją zamordować i zmienia temat, opowiadając o pierwszych pseudo słowach Gemmy, która śpi w ramionach taty. Nie wiem jak to robi, bo jest tu bardzo głośno, ale może chodzi o miejsce, w którym się znajduje.
Wszystko, kurwa, kręci się wokół dzieci.
– Jak się bawisz? – Luke łapie mnie gdy schodzę z trampoliny, bo Gabby koniecznie chciała poskakać nie tylko z mamą, ale i ukochaną ciocią
Wpadam w jego objęcia, a on szczęśliwie mnie łapie.
– Fantastycznie – póki nie rozmawiam z tymi kobietami, które chcą, żebym stała się jedną z nich
Nie ma w tym nic złego, ale to, że ich jest więcej nie znaczy, że mają prawo mówić mi jak żyć.
– Tak?
Staję na palcach i całuję go lekko w usta.
– Taaak – szepczę – Dobre jedzenie, dobry sok..
– Myślą, że jesteś w ciąży, bo nie pijesz alkoholu.
To panuje chyba dosłownie w każdym towarzystwie.
– Niepijąca kobieta to albo karmi albo w ciąży, nawet nie można się leczyć z nałogu, cudownie – patrzę my w oczy To żart, gdybyś nie zrozumiał.
– Nawet mnie o to nie pytaj – nie mogę die powstrzymać przed warkotem – Gdybym była..
– To nic by się nie stało, wiesz o tym?
Ty byś się cieszył.
Ja byłabym drugą Glen.
Nie potrafiącą się na dodatek z tego cieszyć.
Przytulam się do niego na środku tego idealnie przyciętego trawnika i chyba zaskakuję go tym tak samo bardzo jak samą siebie.
Jestem zmęczona.
Gdzieś wyparowała cała radość z życia i nie widzę jej już nawet przy nim. Zawsze się tego bałam i w końcu się to stało.
Całuje mnie w głowę, jakby chciał mi dać poczucie bezpieczeństwa, ale tak naprawdę go nie mam. Ktoś ciągnie go za nogawkę jeansów, to jeden z chłopców Ashtona.
– Tato mówi, że masz stanąć na bramce, bo wtedy jest najwiecej goli.
Luke wybucha szczerym, ciepłym śmiechem.
– Jestem takim złym bramkarzem?
– Nie! To my jesteśmy tacy dobrzy! – bierze go na ręce, zaraz po tym jak się ode mnie odsuwa.
– Chodź popatrzeć, dziewczyno i trochę pokibicować.
Zasługuje na to, żeby móc tak nosić własne dzieci. Zasługuje na wszystko, co najlepsze.
– Może potem dostanę jakąś nagrodę? – porusza do mnie sugestywnie brwiami.
– Mama mówi, że są babeczki!
Luke znowu się śmieje, ja nawet uśmiecham.
Co ja tutaj, kurwa, robię?
Wracamy do niego późnym wieczorem, jutro na szczęście mają wolne, ja niekoniecznie.
– Kąpiel i spać? – pyta gdy w salonie już zaczyna zrzucać z siebie ciuchy.
Jest porządnickim tylko na papierze gdy inni patrzą, non stop zostawia gdzieś swoje brudne rzeczy albo zapomina czegoś wyrzucić, potem na raz.
– Spać.
– No chodź, zrobię kąpiel z bąbelkami.
Nie odpowiadam, wędruję prosto do sypialni, a on nie odpuszcza i idzie za mną.
– O co ci ostatnio chodzi? Odkąd twoja mama wie o nas, zachowujesz się, jakbyś nie chciała ze mną być.
– W ogóle o tym nie rozmawiamy! - odpalam się w jednej sekundzie.
– Myślałem, że nie chcesz, więc dałem ci przestrzeń – odpowiada – Skąd mam wiedzieć, co ci siedzi w głowie, jeśli o tym nie mówisz?
Ma racje.
– Gino...
– Zawsze zamieniasz te literkę, żeby brzmiało poważniej - przewracam oczami. Klepię miejsce obok siebie na łóżku – Będziesz wściekły.
– Bardzo możliwe, skoro coś przede mną ukryłaś.
Patrzę na niego jak na psychola, bo dobry chłopak by powiedział, że nie będzie zły mimo wszystko!
– No co?
Szturcham go ramieniem, a on odwzajemnia się tym samym.
– Jesteś czasem taki irytujący.
– No mów – wcale nie brzmi na złego, chyba nie sądzi, że stało się coś naprawdę złego.
– Gdy mama się o nas dowiedziała, powiedziała tacie, a on mi wszystko zabrał. Poszłam następnego dnia do sklepu spożywczego i musiałam zostawić całe zakupy – kręcę głową chcąc wymazać to wspomnienie – Zabrał mi samochód, to samochód Oliego, wyrzucili mnie z pracy, teraz jestem pieprzoną sekretarką w jakieś firmie i nienawidzę tego! Nie mam nic, Luke! – łzy pojawiają się znikąd, co ostatnio dzieje się stałe – Nic!
Chcę, żeby mnie przytulił i przysuwam się do niego, on w pierwszej chwili faktycznie to robi, ale gdy rozumie jak bardzo go okłamałam, puszcza mnie i wstaje.
– Dlaczego mi do cholery nie powiedziałaś? – nie zostawia miejsca na odpowiedź – Myślałaś, że mi to będzie na rękę, prawda?
– Nie wiem, co myślałam! W ogóle nie mogę tego poukładać!
– Mieszkanie też jest ojca? Dlatego chciałaś się tu wprowadzić i zaczęłaś nawet temat dzieci? – wątpi we mnie i we wszystko, co mówiłam, jakbym tylko nim manipulowała.
To obrzydliwe.
Nie jestem taka.
– Jak śmiesz?! – wrzeszczę – Jak możesz posądzać mnie o coś takiego?!?
– Nie powiedziałaś mi o czymś tak ważnym!
– Bo co możesz zrobić?!
Teraz to ja daję cios, który aż odbija się na jego twarzy.
– No nie mogę iść do kolegi, pożyczyć samochodu wartego tyle, co ten dom!
– Ty nic nie rozumiesz! – bo ja sama tego nie rozumiem – Jestem przerażona! Nieszczęśliwa!
– Nieszczęśliwa?
– Tak! Nieszczęśliwa, Luke!
– Aha – ciągnie się za włosy, jakby zamierzał je wszystkie wyrwać – Aha – powtarza – Całkowicie?
– Nie myśl tylko o sobie!
– Czy gdybyś straciła pieniądze, a byłbym kimś bogatym byłabyś równie nieszczęśliwa?
Zamieram.
Otwieram usta, ale nie wypadają z nich żadne słowa.
– Jeśli nie masz dzisiaj, gdzie spać, ja mogę przespać się na kanapie.
Zostawia mnie samą, w sypialni, którą dzielimy od miesięcy i nawet nie wiem czy to nie jest to, czego sama chciałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro