47 {Zaskoczenie}
Nigdy w całym moim życiu mi się to nie zdarzyło.
Powtarzam - nigdy.
Nie wiem jak często zdarza się to innym ludziom w supermarkecie, ale nigdy nie zamierzałam do nich należeć.
Rzadko noszę przy sobie gotówkę i oczywiście to nie był jeden z tych dni gdy ją miałam.
W banku mówią, że mam zablokowane konto.
Zablokowane, pieprzone konto.
Restauracja jest dzisiaj czynna popołudniu, ponieważ jest jakaś duża impreza, dlatego nawet nie mam tam, co jechać. Dlatego udaję się do domu. Nie pytam o zgodę na wtargnięcie do gabinetu ojca, bo wtedy to by nie było wtargnięcie. Nie witam się z nim, nie próbuję tłumaczyć, po prostu się drę,
– Co to, kurwa, znaczy, że moje konto jest zablokowane?!
Patrzy na mnie, a ja patrzę na niego.
– Chyba nie myślałaś, że spotykając się z tym kimś będę was utrzymywał? – mówi spokojnie – Nie uczysz się na błędach siostry? A może uczysz i dlatego udajesz, że jesteś z Oliwierem? A raczej udawałaś.
– Będę robić, co chcę i z kim chcę!
– A ja będę robił, co chcę z moimi pieniędzmi!
– To moje pieniądze! Cześć z nich zarobiłam!
– Dobrze, wpłacę ci na konto twoje dwa tysiące dolarów.
Dwa
Tysiące
Dolarów
– Chociaż nie.. – stwierdza – Wydawałaś w tym czasie moje pieniądze, będąc z kolejnym degeneratem, więc nie.
– Chyba sobie, kurwa, jaja robisz! – wrzeszczę w niebo głosy.
– Gdzie się nauczyłaś takich słów? W tej ubogiej dzielnicy?
– Ty jesteś chory! – kontynuuję – Jak możesz...
– Myślałem, że to było jasne – wstaje od biurka – Mogłaś robić, co chcesz, nawet sypiać z kim chcesz, tak długo jak nie zamierzałaś z kimś takim zakładać rodziny! Już jedna córka pokazała, na co ją stać! Teraz druga robi to samo! Czy wy obie jesteście niespełna umysłu?!? Daliśmy wam wszystko, a wy tak się odpłacacie!
– Po prostu się zakochałyśmy! – głupio nas bronię – Powinniście nas w tym wspierać!
– W utrzymywaniu nierobów?!? – wrzeszczy.
– Oni oboje ciężko pracują!
– I co niby mają z tej pracy?! Wiesz ile zarabia strażak, a ile ja w ciągu jednego dnia?
– Pieniądze to nie wszystko! – to naprawdę wypływa z moich ust.
– No to proszę bardzo, już ich nie masz – to chyba koniec dyskusji – Oddaj kluczyki do samochodu – wyciąga rękę – Kupiłem ci go gdy skończyłaś studia. Jest mój.
– Ty.....
– Chcemy wymieniać się wulgarnymi określeniami, Gina? Naprawdę?
– Jesteś najgorszym ojcem na świecie! – wrzeszczę – W ogóle nie wiesz, co to rodzicielstwo! Widzisz tylko pieniądze!
– Przynajmniej je mam, Gina – podsumowuje mnie – Kluczyki.
Rzucam w niego tymi pieprzonymi kluczykami, a on podnosi je do góry.
– Oddam ci je gdy zmądrzejesz i rzucisz tego biedaka.
– Nigdy! – nie poznaję samej siebie.
– No to żegnam – jest tak pewny siebie – Naprawdę mnie rozczarowałaś. Myślałem, że chociaż ty wyjdziesz na ludzi i coś osiągniesz, tak dobrze się zapowiadało.. Opowiadałem o tobie przyjaciołom, a ty okazałaś się taka jak twoja młodsza siostra, głupia, naiwna dziewucha, która myśli, że miłość to największa wartość życia.
– Pierdol się!
Pokazuję mu środkowy palec i wychodzę trzaskając drzwiami. W korytarzu spotykam mamę.
– Rozumie się samo przez się, że straciłaś prace.
– Żałuję, że jestem córką tak bezdusznej kobiety, która zawsze stoi przy tym zimnym facecie!
– Wynoś się, Gina.
Wynoszę się.
Kurwa
Mać
Nie mam ani centa.
Nawet nie wiem jak tutaj jeżdżą autobusy, nie stać mnie na taksówkę..
Nigdy nie myślałam, że spacer wstydu może być tak długi i bolący.
Czy spodziewałam się tego? Chyba nawet mi to wczoraj nie przeszło przez myśl. Nie w ten sposób..
Nie mam pieniędzy.
Nie mam pracy.
Nie mam, kurwa, nic po za Luke'm i siostrą.
No może mam mieszkanie, na które już chyba nigdy nie będzie mnie stać.
To się naprawdę dzieje, prawda?
To nie jest sen?
Pukam do siostry, potrzebując jej jak nigdy gdy mnie widzi od razu wie, że coś się stało.
– Nie powiesz, a nie mówiłam?
Siedzę jak głupia skulona na jej kanapie, pełna wstydu i braku pomysłu na cokolwiek. Ona pozwala mi się nad sobą użalać, a Gabby tuli mnie z drugiej strony, prosząc mnie, żebym nie była smutna, bo jestem na to za ładna, ale..
– To ci powie Gavin.
– Musisz mu mówić?
– Gina, masz wykształcenie, Luke'a, nas, to nie koniec świata, wiesz?
– Na niego to już raczej nie pojadę – ocieram oczy – Przepraszam, ty nie płakałaś. Nie z powodu pieniędzy.
– Wolę nie mieć rodziców, niż mieć takich rodziców – wierzę jej, naprawdę.
– Co ja mam zrobić, Glen?
Wzrusza ramionami.
– Zatroszczyć się o własne życie, to wszystko, co mogę ci powiedzieć.
Patrzę na nią i zastanawiam się, dlaczego mi tak trudno się z tym pogodzić gdy byłyśmy wychowywane tak samo i wcale nie chciałyśmy tak różnych rzeczy, a potem pojawił się Gavin i czasem myślę, że wcale nie znałam własnej siostry.
– Jesteś twarda, nawet jeśli beczysz z powodu kasy, dasz radę.
– Podziwiam cię – wielokrotnie jej to mówiłam – Jesteś niesamowita, Glen. Chciałabym być tak pewna swego jak ty.
– To nie jest niemożliwe, wiesz?
I znowu to ona jest dla mnie starszą siostrą, a nie na odwrót.
– Nie mówmy na razie facetom, dobrze? Muszę to sama poukładać i...
– Nie powiesz, Lukowi?
– Czy nie to właśnie powiedziałam? Ty też nie możesz powiedzieć Gavinowi! Przyszłam do ciebie..
– Dobrze, dobrze, siostry ponad wszystko.
Czasem myślę, że obie robimy to źle.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro