40 {Co za zniewaga}
Kotłujemy się w pościeli.
Jesteśmy niczym parowóz, z którego bucha, co raz więcej i więcej dymu. Próbujemy spuścić parę, a zamiast tego wytwarzamy jej więcej. Zmieniam zdanie, jesteśmy kotłem, w którym wszystko się gotuje, a parowóz to resztą świata, który biegnie dalej gdy my nieustannie się spalamy. Szkoda, że węgiel to nieodnawialne źródło energii, wtedy moje porównanie byłoby o wiele trafniejsze.
Ściska mocniej moją pierś.
Jego oddech staje się płytki.
Napieram na niego mocniej i mocniej, próbując nadążyć za tępem jego bioder, ale w tej pozycji ma przewagę. Ciasno przyciska się do moich pleców, dłońmi ściska każdy kawałek mojego ciała, na który natrafi, a ja próbuję dogonić jego pobudzenie. Obracam głowę, żeby spotykać jego usta. Nasze języki złączają się ze sobą, próbując przedłużyć przyjemność, ale zamiast tego tylko ją skracają od nadmiaru doznać.
– Już zrobiliśmy to zaległą ilość razy?
Pytam gdy opada obok mnie i próbuje wziąć głęboki oddech, ale nie ma na to siły.
– Jak myślisz, zrobiliśmy?
Obracam się do niego, żeby pocałować jego nagą pierś.
– Jeszcze nie robiliśmy tego pod prysznicem – sugeruję – Nigdy nie robiłam tego w Rzymie pod prysznicem.
– Pod innymi prysznicami, tak?
– No, będziesz musiał się postarać, żeby zajęć miejsce numer jeden – całuję go w bark – Myślisz, że podołasz?
– Kobieto, to zły moment, żeby wywoływać moją zazdrość.
— Pomogę ci tam o niej zapomnieć..
Moja dłoń zsuwa się po jego brzuchu, aż na jego udo, łydkę, stopę, moje ręce nie są tak długie, żeby tam sięgnąć z mojej pierwszej pozycji, więc przesuwam się niżej i niżej..
– Gina..
Chyba przy okazji się obróciłam, żeby zamachać mu tyłkiem przed nosem. Nim zdążę powiedzieć czego bym chciała, przerzuca moją nogę na drugą stronę i jednym szarpnięciem przyciąga mnie tam gdzie chce. Ta pozycja sprawia, że oboje tracimy kontrole nad przyjemnością drugiego, odczuwając własną. Wszystko jest nie zgrabne, szalone, pełne nietrafionych ruchów głowy, chwilowych utrat oddechu, ale lubię ją, ponieważ nigdy nie masz pewności, co cię bardziej podnieciło. Sprawianie przyjemności czy jej otrzymywanie? Muszę przyznać, że to jedna z moich ulubionych.
Jeszcze nie wyjechaliśmy z Rzymu. Mamy tu jeszcze jeden dzień, zanim wrócimy do zwyczajnego życia. Mogę przysiąc, że mu się tu podoba. Robi dużo zdjęć, wszystko bacznie obserwuje, chętnie próbuje dań, które mu proponuje i szuka kolejnych rzeczy, które chciałby zobaczyć. Na dzisiaj zostawiliśmy sobie zobaczenie fontanny di Trevi. Dalej nie do końca wiem, czego sobie tym razem życzyć, ale ponad wszystko chciałabym wiedzieć, co będzie jego życzeniem.
– Co będzie twoim życzeniem? – szepczę mu do ucha – Żeby tu kiedyś wrócić?
Obraca gwałtownie głowę, sprawiając, że nasze czoła niemal się stykają.
– Dowiesz się jak się spełni – całuje mnie w czoło i wrzuca monetę do wody.
Teraz moja kolej, ale ja muszę dobrze pomyśleć. Ostatnie życzenie się spełniło. Chciałam, żeby moja młodziutka siostra urodziła zdrową dziewczynkę, a z jej niedowagą i strasem, który przechodziła wcale to nie było takie oczywiste.
Patrzę na Luke'a, zastanawiając się, czy chcę, żeby moje życzenie było związane z nim.
No i czego bym sobie życzyła?
– Myślałem, że z jej powodu tak bardzo chcesz tu przyjechać.
Nie mogę wrzucić kilku monet. Nie widziałam takiej zasady, ale wolę nie ryzykować.
Mam tyle myśli w głowie, że nie wiem, na której się skupić i co wybrać. Chcę, żeby to było coś ważnego i już po prostu wiem, co to jest. Tym razem to coś dla mnie.
Chcę, zawsze być sobą, nawet jeśli będzie to wbrew światu.
Wrzucam monetę, a on nawet nie pyta mnie o życzenie.
– Myślę, że czytam ci w myślach i życzyłaś sobie ślubu ze mną.
Parskam śmiechem, nie mogąc w ogóle uwierzyć w to, co mówi.
– Nie? Ślub nie? To może małe dzieciaczki?
– Przestań, to nie jest śmieszne – szturcham go ramieniem.
– Okej, jeszcze sam ci trochę czasu.
Dostaję ciarek na samą myśl o takich rzeczach, a co dopiero tych rzeczach związanych ze mną.
– Chodźmy coś zjeść.
– Nie wiem czy dam radę zjeść kolejną pizzę. Jadłam je przez cały tydzień.
– Nie chcę słuchać o tym pieprzonym tygodniu – jego dłoń mocniej ściska moją - Na pewno nie wydarzyło się coś o czym powinienem wiedzieć?
– Teraz cały czas będziesz we mnie wątpił?
Coś przychodzi mi na myśl, ale spycham to z pierwszego planu i przerzucam gdzieś daleko w otchłań. Nigdy się o tym nie dowie. Nie musi wiedzieć.
Zatrzymuję się na chwile, żeby spojrzeć mu w oczy i mówię coś, co jest nie tylko pełne wyrzutów sumienia.
– Powinieneś być z kimś innym, wiesz? Jesteś facetem, który nie powinien ulegać pożądaniu do takich dziewczyn jak ja.
– Bo co? Bo jestem dla ciebie za dobry?
– Uważnie słuchałeś swojej mamy, co? – nie potrafię z tego nie zakpić – Bo jesteś facetem, który może bardzo uszczęśliwić zwykłą dziewczynę.
– Aha, a taką niezwykłą jak ty?
– O to właśnie chodzi! – wrzeszczę – Kocham cię i wiem, że mógłbyś być z kimś lepszym! Gdy się poznaliśmy byłam zagubiona i nie chciałam wtedy wcale z tobą być! Chciałam się tylko z tobą zabawić! – krzyczę.
– I co? Teraz też to robisz? Zniszczyć dobrego faceta, który chciał..
Reszta moich słów wyparowała gdzieś w przestrzeń, jakby obchodziła go tylko druga część mojej wypowiedzi.
– No czego chciałeś, Luke?! Czego?! Nie wyglądałeś na kogoś kto widzi we mnie partnerkę na życie!
– Gdybym od razu ją w tobie zobaczył, byłbym głupcem!
– O proszę! To ty się mnie wstydzisz! I tego, że mnie zapragnąłeś! Tego, że gdy zostawiałam cię na chwile ty i tak chciałeś mnie. Wstyd ci, co? Taki dobry facet i taka puszczalska! Jak to o tobie świadczy?
– Gina...
– No co? Wziąłeś ode mnie to, co miałam do zaoferowania, ale to ja jestem tą złą?
– Czy ty nie widzisz tego jak mi na tobie zależy?! Jak bardzo rani mnie każde to gówno, które do mnie mówisz?! Skoro nie chcesz być sama, to nie zachowuj się, jakbyś była! Nie możesz ode mnie uciekać! Nie możesz zostawiać nie rozwiązanych spraw z przerażenia, bo to są nasze sprawy! Dzielimy je! Nie ranisz tylko siebie!
– Boję się chcieć tylko ciebie – a to już się wydarzyło – Boję się ciebie kochać, ale to robię! – próbuję sprawić, żeby mnie usłyszał, ale chyba nie potrafię.
– A ja boję się, że nie będziesz chciała tylko mnie! – krzyczy.
Ten strach, czy strach przed utratą kogoś jest zdrowy czy niezdrowy? Czy powinien pojawiać się w związku?
– Kocham cię! – drę mu się prosto w twarz – Nie słyszysz mnie?!? Kocham cię, do kurwy nędzy!
– A ja do kurwy nędzy kocham ciebie, tylko nie rozumiem, dlaczego miłość jest taka trudna! Nie powinniśmy sobie przez to uczucie radzić ze wszystkim?!
Nawet z Brazylijczykiem?
Nie mówię tego na głos. Nie chcę wzniecać burzy. To nic nie znaczyło, nie wiem, kiedy przed nim seks coś znaczył i to cholernie przerażajace, ponieważ przed jego pojawieniem, nie wiem, kiedy cokolwiek coś po za Glen i jej dziewczynki coś znaczyło.
Brzydzę się tą częścią siebie i wiem, że wszyscy mi bliscy ludzie czują to samo.
Dlaczego ja taka do cholery jestem?
Nie mogę być miłą, normalną dziewczyną?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro