Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39 {Powiedz mi więcej}


– A teraz.. – stoimy tak już dłuższą chwile i milczymy.

– Wracamy razem do domu – informuję ją.

– No hej! Już tu jesteś, możemy coś zobaczyć..

– Nie wiem, czy chcę cokolwiek oglądać w tym mieście – mówię jej wprost.

Tak naprawdę nawet mnie nie przeprosiła. Nie powiedziała, co tu robi tyle czasu i kim był ten chłopiec, bo mężczyzną go na pewno nie nazwę.

– Wiem, co chcesz zobaczyć.. – staje na palcach, żeby dosięgnąć mojego ucha – Mój widok z okna w pokoju hotelowym.

– Ta, a kto go jeszcze widział?

Unikałem matki, odkąd ona wyjechała, bo jestem więcej niż pewien, że zasiałaby we mnie wątpliwości, a raczej tonę nowych wątpliwości. Po tym, co tutaj zobaczyłem sam mam ich całą masę.

Z jej twarzy znika rozbawienie i chyba po raz pierwszy widzę zagubienie, a może to wyrzuty sumienia.

– Mojego łóżka nie pokazuję byle komu – bierze moją twarz w dłonie – Chodź, zabiorę cię do łóżka.

– Przez dłużej niż pięć minut nie możesz być poważna? – nie wiem, czy jestem zdenerwowany, czy co.

Nie wiem, czy nie wiem, gdybym był młodszy po prostu bym się poddał temu, czego ona chce, chociaż zawsze miałem własny rozum, a moje decyzje nie zależały od zawiewania masztu na wietrze, jeśli rozumiecie, co mam na myśli.

– Chodźmy do twojego pokoju, ale nie po to, żeby się bzykać.

– Dalej będziemy rozmawiać?

– Zasługuję na trochę słów, po tym, co ostatnio nawyczyniałaś.

– Przepraszam – wyrzuca z siebie – Naprawdę przepraszam, ja po prostu..

– Możemy skończyć o tym rozmawiać pod twoim hotel i wejść w końcu do środka?

– Och, jasne – rusza do drzwi – Skąd właściwie wiedziałeś, gdzie jestem?

– Mówiłem już, twoja siostra, wie o nas, więc nie było to dla niej dziwne.

– I co powiedziała? – łapie mnie za rękę, żeby być chyba po prostu bliżej – Jak możesz być z takim dzieciuchem? Myślę, że to jest to, co by powiedziała. Zasługujesz na coś lepszego, coś z przyszłością i inne te pierdoły dla dorosłych.

Sama jest dorosła, ale nie używam tego argumentu.

– Ona cię kocha – to najwłaściwsze, co mogę powiedzieć.

– Jak to jest Luke, ktoś cię rodzi, wychowuje, rodzi ci rodzeństwo, które powinno być ci najbliższe na świecie, z którym pomimo różnic powinieneś być nierozłączny, bo nikt nigdy nie będzie z tobą tak spokrewniony jak rodzona siostra czy brat, a potem dorastacie i nagle wasze życia rozdzielają się na dwa i już nie czujesz, że masz drugą połówkę. Dlaczego muszę szukać drugiej połówki, gdzieś indziej niż w rodzinie? Dlaczego dorastając musimy tworzyć nowe rodziny, zaniedbując te pierwsze?

– Bo każdy musi przeżyć własne życie.

– Z obcymi, którzy nagle stają się bardziej znajomi niż rodzina? – obraca się do mnie, jakby dawała mi do zrozumienia, że ma na myśli mnie.

– Obcy, którzy stają się twoją drugą rodziną i jednocześnie nie zaniedbujesz tej pierwszej. Gina. Twoja siostra jest najlepszą młodszą siostrą jaką poznałem i wcale cię nie zaniedbuje.

Otwiera drzwi od pokoju i przez chwile nie odpowiada.

– Chciałabym, że czasem była tylko moją siostrą, a nie mamą, żoną i wygnaną córką.

– Ale czy to was jeszcze bardziej nie zbliżyło? Wszyscy się zmieniają, a ty pomimo tych zmian jej nie opuściłaś, ani ona ciebie. Jest  kimś więcej niż tylko twoją siostrą i to chyba dobrze, prawda?

Wzrusza ramionami, jakby naprawdę musiała to przemyśleć i siada na łóżku, klepiąc miejsce obok siebie, abym posadził tam swój tyłek.

– Chciałabym tylko, żebyśmy robiły coś razem, ale nie potrafię jej przekonać.

– Dzieciaki są jeszcze małe... – tłumaczę ją.

– Ta, wiem, a ja już jestem taka duża i powinnam to zrozumieć – przerzuca nogi przez moje uda – Pewnie łatwiej by było, gdybym miała własne dzieci, ale mam na to jeszcze czas, to, że ona się pośpieszyła.. – kręci głową – Nie myślę o niej źle, przepraszam.

– Nie mogłaś mi tego powiedzieć, zanim prawie pocałowałaś jakiegoś gówniarza? – wracam do tego o czym także powinniśmy porozmawiać.

– Przepraszam – przysuwa się do mnie i otacza ramionami moją szyję – Myślałam, że to koniec.

– Teraz rzeczy się zmienią – mówię twardo.

– Och, tak? – raczej bawi ją mój ton, zamiast przerażać.

– Tak – ściskam jej nogę – Będziesz spędzać u mnie dwie noce w tygodniu. Przyniesiesz do mnie trochę swoich rzeczy, a ja zostawię trochę u ciebie. Dostaniesz własny klucz, a nie ukryty. Zaprosimy na obiad Gavina i Glen wraz z dziewczynkami. Pójdziemy na obiad do moich rodziców, ale także do twoich. Zaproszę moich przyjaciół na grilla i ich także poznasz.

– Wow – jej oczy są wielkie z podekscytowania albo zaskoczenia albo obu – Rodzice, co?

– Rodzice na końcu – stwierdzam – I możemy zaplanować jakieś małe wakacje.

– Naprawdę? – teraz się uśmiecha.

– Nigdy nie chciałem ci zabrać tego, co kochasz, tylko muszę to wcześniej zaplanować, Gina.

Wtula się we mnie, jakby już usłyszała wszystko, co chciała i sama nie miała nic do dodania, ale szybko się to zmienia jak to z nią.

– A możemy tu zostać, chociaż na dwa dni? Proszę? – odchyla głowę, żeby spojrzeć mi w oczy – Mogę cię odpowiednio przekonać – siadam na mnie okrakiem – Co na to powiesz?

– Nie wiem, na razie nie czuję się przekonany...

Całuje mnie nagle, ostro, a jednocześnie z uśmiechem.

Chcę tylko, żeby przestała uciekać i żeby miała dom, w którym będzie czuła się bezpieczniej niż w nieznanych miejscach na różnych krańcach świata. No i może chcę być częścią tego domu...

***

Choroba nie służy ani pisaniu, ani skupieniu, ani chodzeniu na uczelnie, ale wrzucam rozdział. A co u was słychać? Zdrowi/chorzy? No i co myślicie o Ginie? Zmądrzeje? W każdym razie dla wszystkich zdrowych, życzę, żebyście utrzymali się w tym stanie i dla wszystkich chorych, żeby jak najszybciej wyzdrowieli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro