Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38 {Czym to jest}

Mija tydzień bez słowa.

Pieprzony tydzień.

Życie ze mną musiało być naprawdę okropne, skoro tak łatwo żyje jej się beze mnie.

Jestem w domu jej siostry.

– No wujku, chodźmy zagrać!! – prosi mnie mała Gabby – Ciocia Gina kupiła mi kosz! Mam piłkę! Widzisz? – pokazuje na małą piłeczkę w jej małych rączkach.

– Gabby, nie zadręczaj wujka..

– Ale wujek jest wysoki do nieba! – wymachuje rączką w górę próbując pokazać ile mam wzrostu – Jak prawdziwy koszykarz! – ostatnie słowo nie brzmi zupełnie dobrze, ale domyślam się o co chodzi tej małej.

– Zabiorę..

– Nie, pójdę z nią pograć.

Gabby klaszcze w dłonie z ekscytacji, zapominając o piłce, która wypada jej z rąk.

– Właśnie uśpiłem naszą kruszynkę – Gavin wchodzi do salonu.

Tak naprawdę to nie wiem, co tutaj robię. Dom wydawał się za pusty, a matka nie dałaby mi żyć i od razu wiedziałaby, co u mnie. Bracia są bardziej zapracowani ode mnie i nie chcę zwalać im własnych spraw na głowie, nie jesteśmy tak blisko jak Gina i Glen.

– Tatusiu, idziemy grać!

– Tak? – Gavin patrzy na swoją dziewczynkę jak na największy cud świata i zgadzam się z nim, że tym właśnie są dzieci.

Może dzieli nas kilka lat, ale to jakim jest mężczyzną to coś czego można się od niego uczuć. Nigdy nie wątpi, jest zawsze dla rodziny, widać jak kocha Glen. To coś czego im zazdroszczę.

Chciałbym dzieci szybciej niż później. Nie jestem już tak młody, ale czuję, że jestem w dobrym miejscu, żeby dać dzieciom wszystko, co najlepsze z siebie i ze świata. Jednak nie poznałem nikogo, z kim chciałbym je mieć, a to bardzo ważna decyzja, ponieważ chcę pełnej rodziny i nie potrafię wyobrazić sobie innej.

– Wujku, idziesz? – Gabby jest już w ramionach Gavina i stoją przy drzwiach ogrodowych.

– Wujek zaraz przyjdzie, kochanie.

Mała kiwa głową, a tata ją zagaduje, co w tej chwili zdecydowanie jej wystarcza.

– Co jest, Luke?

To nie moja rola, żeby jej powiedzieć.

– Pokłóciłeś się z moją siostrą, co? Ja też..

– Skąd ty...

– Dostałam pijackiego esemesa, który był przeznaczony dla ciebie – na jej twarzy pojawia się coś na kształt obrzydzenia – Cytuję, ale pamiętaj, że to cytat – jej policzki przybierają odcień czerwieni – Tęsknię za twoim penisem, Luke.

To takie w jej stylu.

– Mogła poznać...

– Przyznałeś się – przypomina mi – Już od tego nie uciekniesz – uśmiecha się – Nie mogę uwierzyć! Wy razem! Jesteście tak różni...

I chyba właśnie to nas tak połączyło.

– Glen..

– Powiedziałam pare rzeczy za dużo, zanim wjechała, a ty wyglądasz jakbyś zrobił to samo. Ciężko z nią czasem wytrzymać, co? – pyta pełna wyrzutów sumienia – Gina jest dobrą osobą, kocham ją, tylko, że czasem..

– Żyje w innym świecie?

– Właśnie! – unosi się i zaraz tego żałuje – Chciałabym, żeby przestała uciekać, wiesz? Przeraża ją moje życie i chyba próbuje przeżyć moje życie w swoim, a ja naprawdę jestem szczęśliwa.

Wiem to.

– A Gina nie, jej szczęście jest chwilowe. Myślałam, że skoro pracuje, ma kogoś, to coś zrozumiała i zamiast z nią tak porozmawiać to wybuchłam, bo oblała mi rzeczy czerwonym winem i już widziałam te jej odpowiedź, kupię ci nowe, lepsze. A ja tego nie potrzebuję.. – tu się zatrzymuje – Przepraszam, nie chcesz tego słuchać.

To więcej niż powiedziała mi Gina i informuję o tym jej siostrę.

– Cała Gina..

– Nie mogę jej zmusić, żeby zapracowała na siebie.

– Wiem, wiem – powtarza – Ale jeśli rodzice ją odetną, a w końcu to zrobią, bo nie będzie żyła jak chcą to nie wiem, co zrobi, Luke.

– Może za bardzo się martwimy? Może życie powinno skopać jej dupsko raz, a dobrze?

– Zbyt ją kochamy.

Patrzy mi w oczy, chcąc uzyskać w nich potwierdzenie tych wielkich słów.

– Nie wiem, Glen - ciągnę się za włosy – Nie wiem, czy to jest to, co do niej czuję.

– To co tu robisz?

Udaję, że nie rozpieprzyła mi życia, a to jest właśnie to, co zrobiła.

Gina

Przez ten czas tutaj stałam się kusicielką, która tylko daje złudne nadzieje. Nie wiem kiedy, ani dlaczego spodobałam się kelnerowi. Wychodzę z nim i resztą znajomych, ponieważ nie wiem, co innego miałabym robić. Tańczymy, pijemy, a ja kłamię, co do mojego wieku i tego, co tutaj robię, a nikogo to nie obchodzi. Nikt nawet nie podejrzewa, że mogłabym nie mieć osiemnastu lat.

Masz tyle lat, na ile się zachowujesz.

To zdecydowanie sprawdza się w moim przypadku.

Jednak chyba tego wieczoru kończy się cierpliwość mojego kelnera, który chce czegoś więcej niż tańca i niby przypadkowych złapań za rączki. Już pare razy uciekłam jego pocałunkom, ale dzisiaj wydaje się to niemożliwe.

Może powinnam ruszyć z tym także dalej.

Luke nawet nie próbuje się ze mną skontaktować i ma gdzieś, co się ze mną dzieje, dlatego...

Czemu, kurwa, nie?

Zbliżam usta do mojego przyszłego kochanka, słyszę jego głośne, zadowolone sapnięcie, które jest jednocześnie wynikiem frustracji, a wtedy.. Dostrzegam kogoś przed sobą, kogoś bardzo mi znajomego, kogo mina wyraża więcej niż tysiąc słów, więcej niż tysiąc wściekłych słów. Wyrywam się z objęć niedoszłego kochanka, który jest zbyt zaskoczony, żeby coś powiedzieć i staję przed mężczyzną, który doszczętnie rozpieprzył mi życie.

– Co ty tu robisz?! – piszczę i wyciągam ręce, żeby dotknąć jego twarzy, ale on je odtrąca.

– Chyba sobie, kurwa, jaja robisz.

To w mojej głowie, prawda?

Nie ma go tutaj.

Bo gdyby był... to co by właściwie zrobił?

– Nie jesteś prawdziwy – mówię do siebie – Nie jesteś...

– Przysięgam, że jeśli nie powiesz mi, co tu się odkurwia to wsiądę w następny samolot do Bostonu. Mam dosyć twojego gówna, Gina. Mam cholernie dosyć tego ile gówna mi wciskasz.

Łzy.

Nie płakałam gdy tu przyjechałam, ani wcześniej.

Jednak teraz to robię.

Chcę, żeby wziął mnie w objęcia, żeby powiedział, że zabierze mnie do domu, że nie muszę tu być i egzystować.

– Kim on jest?

Jednak on nie odpuszcza i nie okazuje mi swojej delikatnej strony.

– Kim, kurwa, jesteś?! – wrzeszczy na faceta, o którym już zapomniałam, bez opamiętania.

W innej sytuacji uznałabym, że to gorące, teraz widzę do czego mogę go doprowadzić.

– Jej chłopakiem – mówi łamanym angielskim, a Luke wybucha.

– Cała Gina!

– On nie jest moim chłopakiem! Nawet się nie całowaliśmy! – bronię się.

– Pocałowałabyś go, gdybym się nie zjawił! Zawsze myślisz tylko o sobie! Zawsze!

– A ty jesteś taki myślący o mnie! – wrzeszczę – Zawsze zostawiasz mnie samą!

– A co tu robię, Gina? To wygląda ci na samotność?! Nawet mnie na to w rzeczywistości nie stać! A ty..

Ocieram potok łez.

– Nie chciałeś tu ze mną być – mówię mu.

– To nie znaczy, że nie chcę być z tobą, głupia dziewczyno – obraża mnie, ale z takim spokojem, że to jest to, czego w tej chwili potrzebuję.

Spokoju.

Bezpieczeństwa.

– To ty nie chcesz być ze mną, bo całujesz innego. To łamie mi serce i to to pomiędzy piersiami.

– To nie tak, ja..

Nie chcę tego mówić, chcę go przytulić, ale on mnie od siebie odsuwa, więc zaplatam ręce pod piersiami.

– Bez uczuć jest łatwiej, wiesz? – tłumaczę – Bez nich nie czujesz się, jakby twoje życie zależało od kolejnego dnia, możesz żyć tu i teraz, a gdy czujesz, sama myśl, że następnego dnia mógłbyś nie zobaczyć drugiej osoby, sprawia, że wariujesz, a ja nie wiem jak żyć, żeby cię zatrzymać na trochę dłużej.

– Może zacznij od niezdradzania mnie?

– To za mało! – krzyczę – To o wiele za mało! I ty o tym wiesz! Inaczej, gdybyś nie miał wątpliwości, byłbyś tu już dawno! Wiesz, że mam rację!

– Gina, nie chcę kończyć tego, co mamy, nie jestem na to gotowy.

– Ja też! Ale wszyscy chcą ode mnie tak dużo, a ja chcę tylko, żeby pozwoli mi żyć tak jak chcę! Nie każąc mi się zastanawiać nad wszystkim!

Luke

Nie potrafię jej teraz powiedzieć, że to prawdziwe życie gdy nie ma się takiego zaplecza jak ona ma. Nie sądzę, że to zrozumie, przynajmniej jeszcze nie teraz.

– Nie możesz ranić ludzi, Gina, bo czujesz się zraniona.

– Nie chciałam go całować! Chciałam tylko przestać za tobą tęsknić!

Jestem głupim człowiekiem, że biorę ją po tych słowach w objęcia zamiast zrobić jej piekło, ale cholernie za nią tęskniłem. Jednak wiem, że nasz powrót do siebie tylko zwiększy liczbę naszych problemów.

Jak wyjąć z bańki kogoś, przy kim jedną nogą stoisz w środku tej bańki?

Jestem strażakiem czasem cały muszę wejść do jakiegoś nie do końca bezpiecznego miejsca i kogoś uratować, nigdy nie mam poczucia, że przy tym zginę, jednak teraz rozważam taką możliwość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro