Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36 {Wszyscy mówią mi jak żyć}


– Zatrzymaj się na chwile, Gina.

Mama powstrzymuje mnie przed wyjściem na małego papieroska, które pale z innym kelnerem. Nikt nie traktuje mnie tu jak bogatej córeczki tatusia albo dobrze to ukrywają. Wprowadzam trochę zabawy w kelnerowanie, a im przy mojej matce jest to potrzebne.

– O co chodzi, mamo?

– Co tutaj robisz tak często? Dlaczego już nie latasz po świecie? – patrzy na mnie chyba oceniając czy nie przytyłam..

Może dwa kilo, ale to przez jedzenie Luke'a.

– Jesteś w ciąży?

– Słucham?!?

– Oszczędzasz pieniądze na dziecko – insynuuje mi.

– Mamo, trzymam w ręce papierosa – pokazuję jej – Nawet ja nie jestem tak wyzwolona, żeby karmić dzieciaka tym świństwem.

– Więc, co tu robisz? Podoba ci się ten kelner? – wskazuje głową na drzwi, za którymi stoi – Bo to nie jest najlepsza partia. Raczej widzielibyśmy cię z ojcem z jakimś lekarzem albo prawnikiem.

– Dlaczego czepiasz się tego, że pracuję?

– Nie mam nic przeciwko, że od czasu do czasu zabawisz się w kelnerkę, ale jesteś tu regularnie, dzień w dzień, a ta praca to nawet nie połowa tego, na co cię stać, Gina.

– Wow, zabronisz mi tu pracować?

– Po prostu myślę, że jeśli chcesz pracować, możesz dostać role na odpowiednim stanowisku – żeby nie było im wstyd.

Lubię to. Bieganie z tacą jest fajne. Mam kontakt z ludźmi, mogę śmiać się z innymi kelnerami, podjadać w kuchni moje ulubione dania.

– Powinnaś tym zarządzać. To moja ulubiona restauracja, ale widzę, że twoja też.

Nie wiem czy jestem gotowa na taką odpowiedzialność i to wszystko zmieniłoby w moim życiu.

– Zmieniłaś się ostatnio – dodaje jeszcze – A zarazem dalej jesteś taka sama.

Nic już nie rozumiem.

Miałabym być tu codziennie i za to odpowiadać? Nie być kumpelą z pracy, a siedzieć w rachunkach i dostawach i innych tych nudnych rzeczach? W ogóle tego nie widzę. Nie mogę sobie tak żyć do końca życia? Gdy mam ochotę wyjeżdżam, gdy nie jestem tutaj i pracuję za te śmieszne pieniądze w stosunku do sposobu w jaki żyje..

– Nie możesz wiecznie pracować jako kelnerka. Masz dwadzieścia cztery lata..

– Bo co? Bo zabierzecie mi pieniądze gdy moje życie nie będzie takie jak wy chcecie? Pogrzebię wasze ostatnie nadzieje i będziecie się tylko wstydzić za swoje dzieci?

– Przestań – syczy – Nie rozmawiamy o..

– Nigdy o niej nie rozmawiamy! – krzyczę – A jest szczęśliwa! Jest jej dobrze! Żyje jak chce! Nie musi widzieć w waszych oczach ciągłego zawodu!

– Ona miała czym zastąpić miłość do pieniędzy, ty nie kochasz niczego ani nikogo bardziej od nich.

– Kolega na mnie czeka – ignoruję to, co powiedziała i wychodzę.

Po pracy idę do Glen. Moje życie zrobiło się strasznie nudne i banalne, cały czas robię to samo. Praca, siostra, Luke i tak w kółko. Czasem zobaczę się z Abby albo pójdę na siłownie, pojeżdżę na rowerze, ale nie odwiedzam już nowych miejsc i nie odkrywam nowych rzeczy czy nie poznaję nowych ludzi.

– Co słychać u mojej światowej siostry?

Przyniosłam wino, ale znowu piję je sama. Dziewczynki mają drzemkę, a my czas na pogaduszki dla dorosłych, co prawda przy składaniu prania.

– Pomóc ci?

– A potrafisz to robić? – wiem, że to żart, ale jakoś we mnie uderza.

Patrzę na kilka kupek z ubraniami, jej, dziewczynek, Gavina. Ja nigdy nie robiłam prania za nikogo innego niż za siebie, a do Luke'a zawsze przynoszę czyste rzeczy, nawet nie mam tam szafki, co najwyżej szczoteczkę i to najwięcej ile miałam u faceta.

– Pokazać ci?

Zawsze poddaję się wyzwaniom i rywalizacji. Odstawiam wino i.. robię to niefortunnie wylewając je na ich ubrania.

– O Boże, Glen, przepraszam! – staram się to jak najszybciej pozbierać i nie wyrządzić przy tym kolejnych szkód.

Wylałam trochę na ubrania najmniejszej kruszynki czyli Gemmy i trochę na Glen.

– Chryste, Gina, kiedy ty, kurwa, dorośniesz?

Moja siostra nie przeklina, to ja jestem tą, która wyraża się w ten sposób.

– Nie rozumiem dlaczego jestem młodsza i za każdym cholernym razem przy tobie czuję się, jakbym miała niewiadomo ile lat! Mam dwójkę dzieci, a one nigdy się tak nie zachowują!

– Mam jedną matkę, nie musisz grać drugiej! – odwarkuję.

– Musisz dorosnąć, Gina! Nie możesz żyć na utrzymaniu naszych rodziców! Nasi rodzice to nie są dobrzy ludzie, Gina!

– Oni mówili ci jak żyć, teraz ty mówisz mi, czym się, kurwa, różnicie?!?

Słyszę płacz Gemmy gdy budzę ją moim trzaśnięciem drzwiami.

Dlaczego wszyscy postanowili mówić mi jak powinnam żyć?

Nawet nie jadę do siebie, a prosto do Luke'a. Zostawia mi klucze w doniczce gdybym chciała go zaskoczyć. Podoba mi się to, że tak odpowiedzialny facet, może dla mnie robić coś tak niezbyt mądrego. Postanawiam wziąć długą kąpiel, może zdąży do tego czasu wrócić i będę mogła mu opowiedzieć o moim koszmarnym dniu i tych cholernych wymaganiach od wszystkich. Powinniśmy gdzieś wyjechać, jeszcze dzisiaj, na pewno może wziąć trochę urlopu i możemy pojechać do Rzymu, żeby wrzucić monetę do fontanny di trevi.

– Hej – znajduje mnie w łóżku – Mogłaś napisać i zamknąć drzwi, skoro postanowiłaś się tutaj schować.

Ciągnę go na siebie, żeby mnie przytulił.

– Muszę iść się umyć – całuje mnie w policzek.

– Weź wolne i lećmy do Rzymu – proszę – Tak dawno nigdzie nie byłam. Zaraz znajdę jakiś lot, po drodze zarezerwuję hotel z jakimś pięknym widokiem.. tak, Luke, proszę, lećmy... nie byłam tam kilka dobrych lat, a ty pewnie nigdy, a tam jest tak pięknie.. – chyba dopadł mnie słowotok – Spakuj się, a potem pojedziemy po moje rzeczy.

Chcę się podnieść, ale on mi nie pozwala.

– Nie mogę, właśnie wziąłem podwójną zmianę za kolegę, bo jego żona ma urodzić.

– I to jest ważniejsze ode mnie?

– Wymyśliłaś to przed chwilą, ja już mu obiecałem – mówi twardo – Nie mogę jak ty wyjechać sobie gdziekolwiek, bo mam taki kaprys.

– Zawsze twoja cholerna praca, na cholernym pierwszym miejscu.

Wyrywam mu się, nie chcąc leżeć w jego objęciach.

– Co się stało, Gina?

Patrzy na mnie, jakby mnie nie poznawał. Jego wzrok nieustannie skupia się na moich oczach.

– Chcę, żebyśmy pojechali do Rzymu – powtarzam.

– Teraz? Już? Nie możesz dać mi trochę czasu, żebym dostał urlop? Albo żeby to przedyskutować i ustalić, kurwa, miejsce, do którego ja też bym chciał jechać?

– Nigdy tam nie byłeś, do cholery – oburzam się.

– I co z tego? Może to nie jest miejsce, które ja chciałbym odwiedzić?

– Wszystko mi jedno – przewracam oczami – Możemy lecieć tam, gdzie ty chcesz.

– Czy nie słyszałaś, co powiedziałem, kurwa? Najpierw muszę dostać urlop.

– Oszaleję tu – zbieram swoje rzeczy – Nie chcesz jechać to nie.

Łapie mnie za ramie, zmuszając do obrócenia się do siebie.

– Co się dzieje, Gina?

– Mam po prostu dosyć siedzenia tutaj – informuję go – Ile można siedzieć w tym samym miejscu i robić to samo? Jestem już znudzona.

– Mną? – pyta spokojnie.

– Nie proponowałabym ci tego, kurwa, gdyby chodziło o ciebie! – wrzeszczę – Nie chcesz to nie.

– Gina, kochanie...

Chce wziąć mnie w ramiona, ale ja się odsuwam.

– Lecę do Rzymu z tobą czy bez ciebie – oznajmiam.

– Nie dogadamy się, skoro nie chcesz ze mną rozmawiać! Nie rozumiem o co chodzi!

– Chcę lecieć do Rzymu – powtarzam.

– Nie zachowuj się jak pieprzone dziecko! – wrzeszczy.

Za dużo razy to dzisiaj usłyszałam.

– Pierdol się! – odkrzykuję – Pierdol! – zbieram rzeczy.

– Chcę z tobą porozmawiać! Zrozumieć, co się stało! A ty nie chcesz mi powiedzieć!

– Jestem zmęczona! – nie wiem, co innego miałabym mu powiedzieć – Znudzona tym pieprznym monotonnym życiem.. Rzygam tym!

– To droga wolna – sam otwiera mi drzwi – Skoro tak cholernie ci ze mną źle, w tym cholernie nudnym życiu, do którego sama przyszłaś i sama w nim zostałaś, a teraz sama odchodzisz.

– Taki właśnie jesteś! Gotowy do ugaszenia pożaru, zaryzykowania własnego życia dla obcych, ale nie zrobisz czegoś dla siebie!

Drę się w niebogłosy, ale on już nie wchodzi ze mną w dyskusje. Czeka, aż wyjdę i zamyka za mną drzwi.

Niech się pieprzy.

Wszyscy tylko mówią o tym jak to ja nie spełniam ich wymagań, jak to mam się zmienić. A oni też nie są idealni i mają cholernie wiele rzeczy, które bym w nich zmieniła! Jednak dla wszystkich jestem tylko dodatkiem, nikt nie chce mnie takiej i ponad wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro