26 {Rodzina rodzinie nierówna}
– Nigdy nie uwierzysz do czego zmusza mnie ojciec.
Widzę jak przewraca oczami. Poszłam z nimi na zakupy, chcąc kupić coś ładnego dziewczynkom. Gemma śpi w wózku. Jest najgrzeczniejszym dzieckiem na świecie, a Gabby idzie o własnych nogach, trzymając mnie za rękę.
– Jesteś dorosła, nie może cię do niczego zmusić – to powód do kłótni, może nie powinnam zaczynać tego tematu.
– Pamiętasz bal debiutantów? – pytam – Mam tam udawać kogoś kim nie jestem, wraz z Oliwierem, który swoją drogą jest gejem.
– Naprawdę? – obraca głowę w moją stronę – Ten chłopak, który nie mógł oderwać wzroku od twojego tyłka? I ten który stracił z tobą dziewictwo?
– Dokładnie ten sam.
– Wow – mówi – W ogóle nie mam kontaktu z tymi ludźmi – stwierdza – Ciężarna nastolatka tam nie pasowała i jasno dali mi to do zrozumienia – wzrusza ramionami – Mam to gdzieś – dodaje, jakby po raz pierwszy się nad tym zastanawiała.
Powinna wychodzić do ludzi, ale nie chce.
– Ty masz rozrywki za nas dwie.
– A teraz kupię wam coś ładnego – podnoszę Gabby — Co byś chciała? Ładną sukienkę? Może kapelusz?
Gabby patrzy na mamę. Chyba dostała jasne instrukcje, żeby nic ode mnie nie przyjmować.
– Daj spokój, Glen. To moja mała księżniczka, a tu masz drugą – wskazuję na wózek – Zapłacę pieniędzmi wyharowanymi z tacą.
– Wiem, ile zarabia kelnerka, więc nie przesadź z cenami.
– Gabby, robimy zakupy! – podrzucam małą do góry.
– Mamusiu?
Glen całuje ją w policzek.
– Naciągnij ciocie Ginę na coś ładnego – po czym tłumaczy prostszym językiem – Sukienka?
Gabby robi wielkie oczka, zdecydowanie podoba jej się ten pomysł. Może nie do końca rozumie jeszcze jak fajne mogą być zakupy, ale może wybrać coś, co się jej podoba. Pewnie będzie miało masę falban i kolorów.
– Glen, a ty? Pozwól coś sobie kupić starszej siostrze.
– Ale jesteście w dobrym humorze – jest trochę podejrzliwa.
– Bo spędzam z wami czas – obejmuję młodszą siostrzyczkę ramieniem – Kocham cię – mówię jej.
– Ty to jesteś niezły numer – mówi – Powtarzasz mi to tak często, a mówisz, że masz problem z uczuciami.
– Chodźmy robić zakupy! – ekscytuję się.
Muszę kupić kilka rzeczy. Coś na ten bal debiutantów, coś na ten koncert z Luke'm, no i może jakąś ładną bieliznę, ale Luke chyba nawet na nią nie patrzy tylko ją zrywa. Zapytałabym Glen o to czy Gavin to lubi, ale mi nie powie. Jest w tym bardzo skryta.
Widzę jak przegląda wieszaki z sukienkami. Nie wiem, kiedy ostatni raz widziałam ją w sukience, chyba gdy sama jej ją kupiłam gdy była w ciąży z Gabby, żeby podkreślić jej brzuszek. Gdy mnie zauważa, chce odejść, ale widzę jej starszą córkę, która trzyma jedną z sukienek na dole, jakby dawała mi znać, że ta się podoba jej mamie. Nigdy nie miałam wątpliwości, że będzie miała mądre dzieciaki.
– Podoba ci się? – głupio ją pytam gdy zdejmuję ją z wieszaka i tak mi nie powie.
– Daj spokój, chodźmy – już pozwoliła mi kupić sobie kilka rzeczy.
– Do kasy – sprawdzam tylko czy to jej rozmiar i zabieram Gabby do kasy.
Nie myślałam, że zrobiłyśmy, aż takie duże zakupy. Wychodzi to dopiero gdy rozkładamy to wszystko na kanapie. Dziewczynki są padnięte. Gabby chce wszystko przymierzyć, ale pada w ramionach mamy, a wtedy Gemma zaczyna płakać.
– Chyba trzeba zmienić jej pieluchę – informuje mnie siostra.
Boję się trzymać noworodki. Nie jestem najostrożniejszą osobą świata i.. no ale nie mogę zostawić jej płaczącej. Mała mi się przygląda gdy wyjmuję ją z wózka.
– No nieładnie pachniesz, kruszynko – informuję ją – Możesz być dla mnie wyrozumiała? Nigdy nie zmieniałam pieluch – kontynuuje – Od pieluch twojej siostrzyczki zawsze uciekałam, wiesz?
Niosę ją do przewijaka i zaczynam rozpinać śpioszek. Powinnam wyrwać Glen Gabby z ramion i zanieść do łóżka.
– Ale śmierdzi..
Gemma płacze, ale gdy pozbywam się jej pieluchy trochę się uspokaja. Robię wszystko tak jak widziałam wiele razy, aż w którymś momencie..
– Wow, Gina zmieniająca pieluchę koniec świata – to Gavin – Gdzie moja żona?
Nie zamierza uratować mnie z niedoli.
– Z Gabby, padła.
– Ćwiczysz? – pyta mnie głos przy moim uchu – Uzupełniasz zdolności?
– Zamknij się – mówię do Luke'a – Co tu robisz?
– Wpadłem na obiad, ale chyba zaszalałyście – wyciąga ręce przede mnie i odbiera mi pieluchę – Daj, robiłem to tysiąc razy u dzieci braci.
Odsuwam się, żeby mu się przyjrzeć. Gemma uspokaja się gdy trafia w ręce kogoś kto wie, co robi, a ja zastanawiam się jak to możliwe, że on nie ma własnej rodziny, będąc w to tak dobrym.
– Jestem pełna podziwu.
Bierze Gemme na ręce, przytulając do piersi i bujając na boki.
– Co mogę powiedzieć, dzieci mnie lubią.
Ja też.
Mała błyskawicznie odpływa w jego ramionach. Gdy Glen i Gavin wracają do salonu są miło zaskoczeni.
– Sorry, stary, ale wybrały się na zakupy i nie ma obiadu.
Lubię Gavina, ale gdy mówi tak czuję, jakby Glen miała obowiązek gotować i tylko zajmować się domem i dziećmi.
– Zamawiamy pizzę, zostajecie?
Patrzymy na siebie i oboje kiwam głowami.
– Gina, zabierzesz te swoje zakupy do samochodu? – pyta mój szwagier.
– Gavin, dlaczego ty tak nie lubisz zakupów? – pytam – To większość rzeczy twoich dziewczyn. Nie dziękuj.
Patrzy na siostrę, jakby mówił, że ustalili coś innego i zabierają Gemme do jej pokoju, żeby o tym porozmawiać.
– Masz tam coś ładnego dla mnie? – zagląda do toreb, które podnoszę, ale szybko chowam je za plecami.
– Dla ciebie? Nie wiedziałam, że miałam ci coś kupić – żartuję.
– Bardziej myślałem o czymś w czym byś mi się podobała.
– Och, a w tym, co mam na sobie ci się nie podobam? – obracam się wokół własnej osi, a on to wykorzystuje, żeby wyrwać mi jedną z toreb z dłoni.
Zagląda do środka, a ja od razu wiem, co to. Wyjmuje to, żeby się temu przyjrzeć.
– Nie za krótkie? To na pewno nie Gabby? – obraca do w dłoni.
– Wal się – wyrywam mu to – To miała być niespodzianka na koncert.
– Nigdy nie widziałem cię w czymś tak krótkim – chyba właśnie to sobie wyobraża.
– I jak? Myślisz, że mi do twarzy?
Wygląda za mnie, sprawdzając czy rodzice nie idą, co prawda nie nasi, ale czyiś i łapie mnie za ramie, ciągnąć w kierunku bardzo oddalonej ściany. Przyciska mnie do niej i całuje.
Mocno.
Zaborczo.
Dziko.
Uwielbiam nasze walki języków i dźwięki, które musimy ukrywać, żeby nie zostać przyłapanym.
– Popsułeś niespodziankę – mówię mu, jednocześnie schodząc pocałunkami na jego szyje – Chciałam zobaczyć twoje zaskoczenie gdy będę miała to na sobie.
– Prawdopodobnie nawet nie wpuszczą cię na koncert, bo pomyślą, że masz szesnaście lat.
Uśmiecham się,
– Aż tak dobrze wyglądam?
Nie odpowiada, po prostu mnie całuje.
– Gina! – to głos Gavina, który skutecznie nas od siebie odrywa – Chodź tutaj!
Idę pierwsza, a Luke'a zostawiam gdzieś w tyle.
– Chciałbym, żebyś to oddała. Nie chcę nic, co pochodzi od twoich rodziców, ani złamanego centa, do cholery.
Glen ma poczucie winy i to nie z mojego powodu.
– Oddaj to, zrób z tym, co chcesz, ale my tego nie przyjmiemy.
– Daj spokój – przewracam oczami – Kupiłam kilka rzeczy, które im się podobały to coś złego? – ty tego nie robisz, nie zmuszaj mnie, żebym ci to powiedziała – Nie masz pojęcia jak Glen patrzyła na jedną z tych rzeczy, bo tak bardzo jej się podobała – teraz wzbudzam w nim wyrzuty sumienia – To prezent od siostry dla siostry.
Patrzy na nią, ale ona się nie odzywa.
– Daj spokój, Gavin – Luke staje w mojej obronie, jaki rycerz – To miło ze strony Giny, prawda?
– Co jej tak bronisz? – warczy – Sam mówiłeś, że to tylko córeczka bogatego tatusia, która nie wie, co to życie.
– Pozwolisz mu tak do mnie mówić? – zwracam się do siostry – Ja nie zrobiłam nic złego! Chciałam cię tylko uszczęśliwić!
– Kiedy zrozumiesz, że ona jest szczęśliwa!? Niczego jej nie brakuje! – unosi się dalej.
– Jeśli trochę moich pieniędzy odbiera ci męskości, to pomyliłam się, co do ciebie.
– My już pójdziemy – mówi Luke.
– Gina, masz to wziąć – mówi jej mąż.
– Pierdol się! – wrzeszczę i wychodzę stamtąd, a Luke za mną.
– Słuchaj, Gina..
– Nie, ty też się pierdol! – obracam się do niego – Jest we mnie dużo więcej niż mój bogaty tatuś! – prawda? To prawda?
Próbuje mnie złapać w ramiona, ale odsuwam się.
– Następnym razem jak będę chciała zrobić coś miłego to pokażę wyciąg z konta!
– Co miałem mu powiedzieć?
– Na pewno nie to! – idę do samochodu – Jak widać oboje się siebie wstydzimy! – krzyczę.
– Co?
– Gówno!
– Wstydzisz się mnie?
Chcę wsiąść do samochodu, zamknąć za sobą drzwi, ale on mi na to nie pozwala.
– Odpowiadaj mi, kurwa!
– Kto tu się kogo wstydzi?
– Mam tam wejść? Wejść i im powiedzieć, że jesteśmy razem? Tego chcesz?
Nie wiem.
Chcę, żeby mój ojciec go zaakceptował.
Chcę przestać potrzebować czyjejkolwiek akceptacji.
Po za tym po co mi ta akceptacja?
Dokąd to prowadzi?
Czy muszę to wiedzieć? Nie możemy się po prostu bawić? Za dużo skomplikowanych rzeczy.
– Nie – mówię w końcu.
– To czego ty chcesz?
Nie wiem, czy to czego chcę da się połączyć. Chcę mojego życia, ale chcę i go.
Może to prawdziwy powód, dlaczego nigdy nie byłam w związku, zbyt bałam się braku aprobaty.
– Chcę jechać do domu – udaje mi się trzasnąć drzwiami i odjechać.
Czasem czuję, jakby Gavin celowo zabierał mi siostrę, bo nie jestem według niego dla niej dobra, a potem myślę, że jesteśmy dorośli, ale czy to coś zmienia?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro