24 {Nie do wygrania}
Następnego dnia już mi lepiej, ponieważ posiadam w domu tabletki na takie okazje i jestem jak nowonarodzona. Nie odzywam się do Luke'a, a on nie odzywa się do mnie. Nic takiego się nie stało. To nie ja z nas dwojga mam niebezpieczną prace.
W każdym razie zbieram się rano i jadę do Oliviera, bo musimy się przygotować na nasz mały występ. Znalezienie jego biura w internecie to najłatwiejsza rzecz na świecie. Ubrałam się nawet jak przystało na damę, ponieważ może spotkam jego ojca i szepnie dobre słówko mojemu i da mi więcej spokoju. Trochę pozorów nikomu nie zaszkodzi.
– Dzień dobry, jest Oli? – trzepoczę rzęsami do panienki z recepcji.
– A pani to kto?
– Skoro pani nie wie, to nie wiem czy powinna pani tu pracować – uśmiecham się słodko.
– Proszę poczekać, jak się pani nazywa?
– Powiedz Olie'mu o naszej ostatniej nocy – nie mam wstydu, wiem.
Jednak to żart i on się tego chyba domyśli.
Sam wychodzi na korytarz. Może spodziewa się jakieś striptizerki, której cholera, co zaoferował.
– Gina – wypuszcza oddech ulgi, a ja szybko go przytulam.
– Gabinet?
– Gabinet – pokazuje mi kierunek i ruszam przodem.
Gdy wchodzimy do środka, Oli rozluźnia krawat i opada na kanapę,
– Ale mnie wystraszyłaś. Nic prawie nie pamiętam i bałem się..
Siadam obok niego.
– Luke dalej zły?
– Tak, nie odzywamy się do siebie.
– Może to dlatego, że zaoferowałaś mi, że pokażesz mi cycki.
– Co? – teraz to ja jestem zaskoczona.
– Mam małe przebłyski...
– O Boże, nie zrobiłam tego, prawda?
– Nie wiem – mówi.
– Przecież ciebie nie interesują cycki! – krzyczę.
– Gina, Chryste! Nie tutaj!
Muszę się opanować, przynajmniej trochę.
– Przepraszam – mówię szybko – Jesteś zły?
– Że się domyśliłaś? – nie całkiem to miałam na myśli – Nie.
– Co mam zrobić z Luke'm? – nie wiem, dlaczego go o to pytam. Nie całkiem po to tu przyszłam, ale potrzebuję rozmowy, a on jest jedyną osobą, która wie.
– Przy tobie można się znowu poczuć jak w liceum – śmieje się – Nigdy nie dorośniesz, co?
– A muszę? – pytań głupio.
– Trochę ci zazdroszczę, że żyjesz w takiej bańce.
Nie chcę o tym gadać.
– Co mam z nim zrobić? – moja głowa opada na oparcie kanapy – Może coś zjemy?
– Muszę pracować – mówi – Nie mam czasu na jedzenie. Mogłaś coś przynieś z restauracji rodziców. W liceum mieli tam pyszne żarcie.
– Teraz jest jeszcze lepiej, dlatego uwielbiam tam być kelnerką.
– Kelnerką? – jest zaskoczony.
– No, lubię to.
Kręci głową z niedowierzaniem.
– Z pensji kelnerki pewnie ciężko jest wyżyć – wiem, że wie, że z tego nie żyję. Wstaje i idzie po coś do biurka – Miałem iść, ale ojciec wymyślił mi, że muszę lecieć do Waszyngtonu – rzuca we mnie dwoma biletami – Dobry koncert.
– Wow! Kupiłeś bilety! A mi się nie udało! – ekscytuję się – I jakie dobre miejsca! Wow!
– To dzięki mojej sekretarce, którą tak potraktowałaś.
– Pójdę ją wycałować! Chciałam go tam zabrać, ale bilety były wyprzedane! On to kocha! Zawsze mi to puszcza jak gotuje, a ja drażnię go Taylor Swift.
– Masz sprawić, że ci wybaczy, a nie że cię rzuci.
– Wymagający jest – znowu opadam na kanapę – Gdzie ci, co wystarczy im lodzik?
– Naprawdę nic się nie zmieniłaś. Dalej ta sama niewyparzona buzia – kręci głową z niedowierzaniem.
– Przyzwyczajaj się, kandydacie mojego ojca na męża.
– Męża twojego ojca?
– Trzymaj się z daleka od moich pieniędzy! – trącam go żartobliwie ramieniem – Okej, lecę. Dzięki, za bilety. Zadzwonię w sprawie kotylionów. Może wcisnę się w swoją sukienkę, a ty swój garnitur, co?
– Obym miał dalej zioło w marynarce.
– Hej! To moje!
– Może się podzielę – wraca za biurko – Ale po przemowie.
– Okej, po.
– Powodzenia z Luke'm.
– Jak sobie coś przypomnisz dzwoń! Łatwiej udobruchać kogoś gdy wie, co się przeskrobało!
Luke nie jest facetem, którego można udobruchać przez łóżko, a to jest to, co najlepiej mi wychodzi. Trudno jest być z kimś, kto jest tak rożny od ciebie i chce tylu rzeczy, których nikt od ciebie nie chciał. Chciałabym, żeby był łatwiejszy w obyciu. Muszę go przepraszać za dobrą zabawę. Kto przeprasza za takie rzeczy?
Muszę czekać pod jego domem, bo nie chcę robić sceny w jego pracy. Normalnie bym się tym nie przejęła, ale chyba stąpam po cienkiej linii i nie chcę jej przerwać.
– A ty, co znowu tutaj robisz? I jak się wystroiłaś, co szukasz porządnej pracy?
– Proszę pani, gdybym chciała z panią rozmawiać to zrobiłabym to dawno. Niech dam mi pani spokój – mam ważniejsze rzeczy na głowie.
– Mój syn zasługuje na kogoś lepszego.
– Pani syn chce mnie i im szybciej się pani z tym pogodzić tym szybciej przyzwyczai się do tego, że teraz to ja jestem kobietą jego życia – wiem, że przesadzam z tą kobietą, ale nawet nie kontroluje własnych słów.
– ‚Teraz' to dobre słowo, bo na długo tu nie zostaniesz,
Przewracam oczami i zaszczycam ją spojrzeniem.
– Ma pani męża, prawda? Nigdy go nie widziałam – mówię – Jest już na emeryturze, prawda? – Luke mówił, że to ze względu na problemy ze zdrowiem – Dlaczego do cholery nie chce pani spędzać czas ze swoim ukochanym? Tylko przychodzi sprawdzać dorosłego syna? Szuka pani mu miłości, a może zajmie się pani własną, co? Nie jesteście starzy. Tyle macie rzeczy do przeżycia, poradzimy sobie gdy wy możecie przeżyć drugą młodość.
– Nie będziesz mi gówniaro mówić, co mam robić! – krzyczy.
– No to samo się tyczy mnie, ale może nie gówniaro, jakiś szacunek tam mam.
Luke'a samochód wjeżdża na podjazd.
– Ma panią zawieść do męża?
– Luke! – krzyczy – Nie chcę cię widzieć, dopóki z nią jesteś! Ta dziewczyna jest bezczelna i pozbawiona szacunku!
Luke patrzy na mnie, jakby po raz pierwszy mógł się z tym zgodzić.
– Mamo, zabiorę cię do domu..
– Nie! Skoro jesteś z kimś takim..
– Mamo, odwiozę... – przekonuje.
– Żeby wrócić do tej ladacznicy? Po moim trupie! Nawet byś nie wysiadł z samochodu jak przedwczoraj! A zrobiłam twój ulubiony obiad!
Boże, ta kobieta w ogóle nie ma własnego życia. Co ona sobie myśli?
– Idź do domu, Gina. Muszę porozmawiać z mamą – kieruję się do jego domu – Do siebie – mówi.
– Nie będę błagać cię o przebaczenie! – krzyczę – Nic nie zrobiłam!
– Pokłóciliście się? – Włącza się jego mama – O co? Co ona zrobiła?
– Mamo, to akurat nie twoja sprawa.
– Jesteś moim synem!
– Na litość boską, Luke, nie zostawimy z nią wnuków! – kurwa, nie wierzę, że to powiedziałam.
– Jesteś w ciąży?! W ciąży z moim synem?
– Mamo, chodź zawiozę..
– Nie jestem w ciąży – mówię szybko – A z resztą jadę do domu, mam dosyć tłumaczenia się przed kimkolwiek.
Patrzy na mnie gdy odchodzę, ale nic nie mówi. Nie jestem beksą i nie robię łez, tylko krzyczę z frustracji i bezsilności.
Nie chce mnie takiej?
To w ogóle nie będzie mnie miał, bo ja siebie lubię i nie będę się wstydzić, bo ktoś nie rozumie mojego sposobu na życie.
Jestem taką hipokrytką.
Naprawę jestem jak nastolatka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro