Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21 {Ojcowski zwyczaj}

Rzadko odwiedzam rodziców w ich rodzinnym domu, dopóki Glen nie zamieszkała z Gavinem nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo różni się poziom życia dziewczyny z prywatnej szkoły i najlepszego uniwersytetu, a ludzi z innej części miasta. Nie przeżywam szoku gdy tu przychodzę, ponieważ moje mieszkanie jest urządzone w podobnym chłodnym, minimalistycznym stylu. Nie mam za dużo rzeczy osobistych, nie wieszam zdjęć na ścianach, ani swoich nagród. Nie, żebym miała ich dużo, bo już w liceum wolałam zabawę, od innych szkolnych możliwości. Glen zdobywała ich o wiele więcej i rodzice je zostawili. Stoją w gablocie w salonie, a w przedpokojach są nasze rodzinne zdjęcia z czasów gdy rodzice jeszcze mieli dwoje dzieci.

Ojciec wzywa mnie do swojego gabinetu tylko w wyjątkowych sytuacjach. Nienawidziłyśmy do niego chodzić z Glen, ponieważ wzbudzał postrach. Po ojcu nigdy nie można się spodziewać, co zrobi. Pamiętam jak zawołał mnie, żebym przekonała siostrę do usunięcia ciąży i jak Gavin wyszedł z niego krzycząc, że nie wybierze pieniędzy ponad miłość. Nigdy go tak nie podziwiałam jak wtedy, bo to było bardzo odważne. Jednak nie widzę najmniejszego powodu, żebym została wezwana na dywanik. Robię to samo od wielu lat, a ojciec mi na to pozwala, wręcz zawsze mnie zachęcał do podróżowania i odkrywania siebie. Kiedyś powiedział mi, że gdy przyjdzie czas przejmę rodzinne interesy, to zdecydowanie nie jest czas, a przynajmniej nie w moich oczach.

– Cześć, tato.

– Co słychać, Gina? – pyta nie wychylając nosa z papierów – Dawno cię nie było. Zostaniesz na obiad – nigdy nie wychodzi z roli szefa.

– Wszystko w porządku.

– Co ostatnio ciekawego widziałaś? – nie wiem, czy go to w ogóle ciekawi, zawsze mówi to samo zdanie, jakby wyuczoną formułkę.

– Byłam w Brazylii.

– Zawsze chcę tam zabrać matkę, ale ona nie chce – unosi wzrok z papierów na mnie – Potrzebuję twojej pomocy.

– Ty mojej? – to nowość.

– Bal debiutantów, wiesz, że zawsze dajemy datki na stypendium..

Ojciec po za restauracjami ma wiele biznesów, to mama tak bardzo chciała stworzyć miejsce z dobrą kuchnią, a on się zgodził. Właściwie się tym nie zajmuje. Dotarłam na mój bal, ale szybko byłam pijana i skończyłam z moim partnerem za lokalem paląc zioło.

– Nie mogę się na nim pojawić, chciałbym, żebyś poszła za mnie.

– Słucham?! – krzyczę.

– Jesteś częścią tej rodziny, powinnaś zacząć uczestniczyć w takich wydarzeniach – jego ton jest stanowczy, raczej w ogóle nie wyobraża sobie, że będę się z nim kłócić - Mam dla ciebie partnera, syn mojego wspólnika..

– Co!!!! Tato, nigdy nie wybierałeś mi randek! O co ci chodzi?

– Zaraz tu będzie.

– Tato, ja się z kimś spotykam! – wrzeszczę – Nie możesz mnie umawiać na randki! Ile ja mam lat?!

– Spotykasz się z kimś? Kto to? Gdzie go poznałaś? Co robi?

Jestem zbyt impulsywna, znowu to wyszło. Inaczej nie powiedziałabym ojcu, że się z kimś spotykam. On nigdy nie zaakceptuje Luke'a.

– Dlaczego mam ci się z tego tłumaczyć?

– Nigdy nie słyszałem, żebyś się z kimś spotykała. Twoja matka mówi, że jesteś wręcz nieuchwytna – patrzy na mnie podejrzliwie.

– Okej, nie spotykam – szybko naprawiam sytuacje – Skłamałam, bo nie mam ochoty na aranżowane randki, tato!

– Nie możesz tam pójść sama. Powinnaś ubrać jedną z tych sukienek, co tutaj zostawiłaś – nie znoszę tych sukienek, są księżniczkowate, paniusiowate, a ja takich nie noszę.

– W ogóle nie pójdę – zaplatam wściekle ręce pod piersiami, jak mała dziewczynka, której czegoś zabraniał.

On jednak rzuca mi to spojrzenie.

Mówiące jednoznaczenie, co zrobi, jeśli się mu sprzeciwię.

– Powiesz, że jesteś menadżerem, wspomnisz o sukcesie, o Princeton, o wynikach i innych pierdołach. Podasz ludziom rękę, pouśmiechasz się, poudajesz..

– Tato! – krzyczę.

– W sobotę o siódmej – informuje mnie – Twój partner po ciebie przyjedzie o szóstej.

– Ja go nawet nie znam!

– No to poznasz – wciska magiczny przycisk na swoim magicznym urządzeniu, proszący naszego prywatnego odźwiernego, żeby przyprowadził gościa.

Drzwi się otwierają.

Od razu się obracam, zbyt ciekawa, żeby czekać, chociaż sekundę dłużej.

– Olivier? – znam go.

– Cześć, Gina – uśmiecha się do mnie – Dzień dobry, panu.

– I ty serio jesteś chętny na takie spotkanka niespodzianki? Żeby trochę po ściemniać przed dzieciakami?

– Może byłem ciekawe Giny dwudziestoczterolatki.

– No i jak wrażenia? – obracam się wokół własnej osi.

– Jak na razie nie widzę różnicy pomiędzy tą tobą, a szesnastoletnią tobą, no może masz większy tyłek.

Gdy mój ojciec to słyszy odchrząkuję.

– Olivier, mógłbyś zostawić te komentarze dla siebie?

Coś zmienia się na twarzy mojego kolegi z liceum, z którym byłam właśnie na balu debiutantów.

– Przepraszam, pana – na jego twarzy maluje się powaga, jakby naprawdę obchodziło go, co myśli mój ojciec.

Jest zbyt podobny do mnie, żeby tak było.

Zdecydowanie zbyt podobny.

– Mam pracę. Idźcie porozmawiać do ogrodu.

Mojemu ojcu były dzieci chyba tylko po to, żeby miał kto przejąć jego dziedzictwo. Nie mam z nim za wielu wspomnień, które byłyby tylko nasze. Są zdjęcia z rodzinnych wakacji, ale gdy byłyśmy naprawdę małe. Potem pojawiał się tylko w miejscach gdy odbierałyśmy nagrody. Glen była z nim bliżej, może dlatego niektórych rzeczy nie usłyszała od niego wprost, a przez matkę.

– Chodź – skoro już tu jestem mogę pogadać ze starym kolegą.

– Słucha po tobie zaginął! – mówię podekscytowana – Nie dostałeś się na Princeton i gdzie zniknąłeś?

– Ojciec wysłał mnie do Europy.

– Wow, gdzie byłeś? – pytam – Europa jest taka ciekawa, to tak jakbyś mógł zajrzeć do prawdziwej historii, a nie tak krótkiej jak nasza.

– Ciekawi cię historia? – brzmi na szczerze zaciekawionego – Wiem wszystko o historii.

– Zapewne – szturcham go ramieniem – To gdzie byłeś? Co widziałeś?

Poprawia krawat, po czym wsuwa dłoń do kieszeni i wyjmuje paczkę papierosów.

– Cholera, wiesz, ojciec mówi, że każdy facet sukcesu ma jakiś nałóg – odpala jednego – Chcesz?

– A chętnie – dawno nie paliłam.

Nie odpala kolejnego, a zaciąga się swoim, po czym mi go podaje.

– W Europie widziałem Londyn, tamtejsze firmy i uniwerek. Nie miałem czasu na zwiedzanie – oświadcza.

– Coś mi tu śmierdzi.. – mówię – Ty i nic nie widziałeś? Zaciągałeś mnie na ciągłe durne wycieczki, bo nie chciałeś być w domu i słuchać o cyferkach.

– Nikomu o tym nie mówiłem. Ojciec uważa to za nasz sekret..

– Wiesz, że jestem mistrzem sekretów – skrywam nie jeden i te mniejsze i te większe, ale wszystkie z czasów liceum.

– Zacząłem od Paryża, ale zabalowałem, trochę przesadnie, powiedzmy, że ojciec dowiedział się o moich biseksualnych skłonnościach, a nie, że wręcz mnie przyłapał. W końcu mogłem sprawdzić, co mnie bardziej kręci, wiesz? Odciął mnie od kasy, a ja kazałem mu się pieprzyć – tłumaczy – Tak długo, aż nie zabrakło mi na dalsze smakowanie życia. Nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić – kontynuuje – Jak żyć bez kasy?

Nie mam pojęcia.

– Więc zmądrzałem – znowu poprawia krawat – Poszedłem do pracy, zarobiłem na bilet do domu i błagałem ojca na kolanach, żeby pozwolił mi wrócić do łask.

– Tak źle było na własnym utrzymaniu?

– Od nieskończonego limitu na karcie, do pustego konta bankowego, Gina. Gdy dostałem pierwszą wypłatę.. wiedziałaś w ogóle jak małe są nominały banknotów? Że można kupić szampon za jedno euro i to właściwie nie jest szamponem.. czułem się jak na odwyku.

– Wow.

– Wolę żyć według reguł ojca, niż bez kasy – tłumaczy – Nie jest tak źle – wyjmuje kolejnego papierosa – Czasem nawet pozwoli mi pojechać na wakacje, ale teraz przyszedł czas na żonę.

– Co?

– No nie myśl, że tego nie widzisz – podśmiechuje się pod nosem – Zostałaś kandydatką, chyba myśli, że można cię naprawić.

– A jestem jakoś popsuta? – patrzę do tyłu, żeby zobaczyć czy mam jakiś napis na plecach.

– Jesteś piękna – mówi.

– A dziękuję, ty też niczego sobie – dobieram się do jego krawatu i szybko go rozwiązuję, zakładając na swoją szyję – Masz jutro jakieś ważne obowiązki?

– Jak zawsze – przewraca oczami.

– Możesz raz wkurzyć ojca?

– Wiedziałem, że dalej jesteś kłopotami gdy cie tylko zobaczyłem – szepcze, jakby bał się, że ktoś go usłyszy.

– No to czas, żebym sprowadziła cię na złą drogę.

Mam gdzieś czego ojciec ode mnie oczekuje.

Mam gdzieś jego rady i sposób na życie.

Nie wierzę, że zabierze mi pieniądze, bo będzie musiał przyznać, że to on jest złym rodzicem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro