15 {Tak po prostu}
Nie udało mu się wtedy ściąć tej głupiej trawy, bo byliśmy zbyt zajęci rozmową. Przez następny tydzień albo padało albo był w pracy i zupełnie nie miał na to czasu, ale gdy zadzwonił, że ma wolną niedziele i zamierza się zajść ogródkiem, zbyt szybko wyskoczyłam z mieszkania, żeby do niego dołączyć. Lubię to, że nic mnie nie ogranicza, że właściwie mogę być gdzie chcę i kiedy chcę i robić, co mi się żywnie podoba. Nigdy nie byłam od nikogo uzależniona i jak widać dalej nie jestem. No chyba, że biegnięcie do faceta po pierwszym telefonie to uzależnienie.
Zajeżdżam jeszcze do restauracji, żeby zabrać trochę jedzenia dla dwojga. Kucharz mnie uwielbia i nigdy nie odnawia przygotowania dwóch dodatkowych porcji gdy tylko wykonuję telefon. Jednak dzisiaj napotykam tam moją mamę.
– Tylko dla dwojga? – pyta z zaciekawieniem – Zazwyczaj zabierasz dla czworga albo i pięciorga. To ktoś wyjątkowy?
Widać, że Luke nie zna mojej mamy, ponieważ ona się interesuje, ale w bardzo specyficzny sposób.
– Myślisz, że tylko wyjątkowi ludzie lubią jedzenie z waszej restauracji? – próbuję żartować – Glen bardzo je lubi, a jest taka zwyczajna.. – zawsze bronię siostrę przed nimi.
– Nie umie gotować dla swojej rodzinki? – mama potrafi być tak samo zgryźliwa jak ja.
– Czasem każdy potrzebuje wytchnienia, tak jak ty od dzieci.
Nie mówi nic więcej. Jestem pewna, że złoży mi niespodziewaną wizytę, ale w odróżnieniu od matki Luke'a będzie musiała zapukać. Widziałam dostatecznie dużo filmów, żeby przekonać tatę, że powinnam być formalnym właścicielem mieszkania. Nieważne, nie chcę o nich myśleć.
Pukam do jego drzwi, nie będąc na tyle odważną, żeby po prostu wejść do środka. Otwiera drzwi, a ja nagle nie wiem, jak się zachować.
– Cześć – mówi jak to zwykle ma w zwyczaju.
– Cześć, przyniosłam trochę jedzenia.
– Myślisz, że nie mam jedzenia w twoim bogatym guście? – odgryza się.
– Nie chciałam sprawdzać – ściskam pomiędzy nami pudełka z jedzeniem i dosięgam do jego ust, żeby chociażby poczuć ich smak.
Smak.
Właśnie, smakują jakoś inaczej.
– Co to za smak? – pytam bez zastanowienia – Cebula? – dopytuję.
– Myślisz, że zaprosiłem cię na koszenie trawy bez grillowania?
– O! Nie wiedziałam, że są jakieś zasady..
– Widać – zabiera mi pudełka z rąk i wpuszcza do środka domu.
Może trochę przesadnie kręcę tyłkiem gdy idę przed nim, ale go to tylko rozbawia.
Czuję się z nim swobodnie, ponieważ wie, że przez większość czasu wcale nie jestem poważna, a to mu odpowiada i wcale nie chce na sile zrobić ze mnie kogoś innego. Dostrzegł moje pieprzenie bzdur pierwszego dnia, a teraz przyjmuje je z uśmiechem. Nigdy o tym nie rozmawiamy i nie czuję, żebyśmy musieli to zrobić.
W salonie dostrzegam wino na stole.
– Uu, chyba nie wracam do domu, co? – obracam się do niego z przekorą – Sprawdźmy jaki masz gust – sięgam po butelkę – No nieźle – uśmiecham się do niego – Wiesz, co się pije do czerwonego mięsa.
– Zaskoczona?
Patrząc na niego i jego postawę, sposób bycia, pewność siebie z jaką wypowiada każde słowo i zdecydowanie nie jestem.
– Nalejesz?
– Najpierw muszę skosić trawnik, pamiętasz?
– Okej, mamy dzisiaj ładny dzień..
Nie waham się dwa razy, zdejmuję koszulkę, po czym sięgam do butów i spodni. Tym razem jestem przygotowana na ciepły czerwiec w Bostonie, bardzo ciepły, żeby było jasne.
– Masz coś przeciwko? Muszę utrzymać moją opaleniznę.
Wychodzę do ogrodu, który jest zaskoczeniem. To zdecydowanie nie mały i niezaniedbany ogródek. Jest i kącik do grillowania i trochę trawy do biegania, ale przede wszystkim bardzo dużo najróżniejszych waszym, owoców. To piękny domowy ogród, którego mogą zazdrościć mu sąsiedzi.
– Sam to wszystko zrobiłeś?
– Mam całkiem zdolne ręce.
– Jestem pod wrażeniem – nie boję się tego powiedzieć – Mogę czegoś spróbować?
– Mam dobre poziomki.
Pochylam się do grządki. Nie wiem, kiedy ostatni raz jadłam poziomki, ale te są przepyszne. Luke przygotowuje mi leżak, a sam zabiera się do pracy. Nie próbuje mi zaimponować, obracaniem się, co chwile w moją stronę. Nie podziwia nawet mojego stroju gdy ja próbuję się opalać, a tak naprawdę skupiam się tylko na nim i jego klacie. Jest dobrze zbudowanym mężczyzną, nie przesadnie umięśniony, ale jednak ma ładne mięśnie. Podobają mi się jego szerokie, umięśnione ramiona.. chryste, jest bardzo przystojnym mężczyzną.
– I jak tam ci się mnie obserwuje?
– Już mi się znudziło – szybko pojawiam się u jego boku – Trzeba po prostu chodzić w te i z powrotem? I upewniać się, że jest równo ścięte?
– Dokładnie.
– Daj kobiecie przejąć stery, a ty się pogap.
To trochę jak tanie porno. On bez koszulki, ja w stroju. Zaraz rzucimy się na ten trawnik...
– O czyn myślisz?
– O twoim steku – mruczę w odpowiedzi, a go to rozbawia. Właściwie bawi go większość rzeczy, które mówię.
Wkurza.
Bawi.
Ale także potrafi ze mną rozmawiać.
– Myślisz, że sobie poradzisz z męską robotą?
– No to patrz.
Całuje mnie w nagie ramie, a po moim ciele rozchodzą się ciarki.
Cholera, jest około trzydziestu stopni, a ja mam ciary.
Trudno jest się na tym skupić gdy on rozpala grilla, przygotowuje kilka dodatkowych produktów, aż w końcu kładzie steki na grilla. Chyba dłuższą chwile stoję i nic nie robię, bo obraca się w moim kierunku.
– Zmęczyłaś się?
Już prawie końcówka, został mi mały kwadracik i jego ogród będzie idealnie skoszony.
– Zaraz będziesz miał piękny ogród.
– Zostań w tym miejscu – mówi.
– Bo?
– Cóż, chyba zrobię zdjęcie, żeby zapamiętać jaki jest teraz piękny.
Nigdy się nie rumienię, ale ten komentarz mnie tak szokuje, że rumieniec oblewa moje policzki.
– Co to za rumieniec?
– Przestań, jest strasznie gorąco, nie zauważyłeś?
– Jak tam sobie chcesz i tak wiem swoje.
– Wracam do pracy, przestań mi przeszkadzać.
Oboje się uśmiechamy.
Cholera jasna.
Co się ze mną dzieje?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro