Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14 {Jak mieszka mężczyzna}

Emocje opadają podczas drogi do jego domu i nagle ostatnie zdanie jakie do mnie wypowiedział, straciło na znaczeniu. Gdy próbuję go pocałować w drzwiach, on nie jest już taki chętny.

– Koleś, co ty masz jakieś rozdwojenie jaźni?

– Nie zauważyłaś, że nie przekręciłem klucza?

– Zbyt przyziemne jak dla mnie – uświadamiam go.

– To znaczy, że ktoś jest w domu.

Więc i ja się spinam.

– Włamywacz? – szepczę mu do ucha.

– Gorzej, skarbie – wchodzi do domu – Moja mama.

Okej.

Chyba w życiu nie poznałam czyjegoś rodzica, to znaczy rodzica faceta.

– Uciekasz?

Powinnam, ale znowu jest za późno.

Czy cokolwiek dzisiaj może pójść tak jak powinno?

– Moja mnie nigdy nie odwiedza, a mam dwadzieścia kilka lat, jesteś pewny, że to normalne?

– Cześć, synku – jego mama wyskakuje znikąd – Kim jest dziewczyna z tak niewyparzoną buzią? Sącząca, że mama u syna to coś dziwnego..

Oczywiście, że słyszała wszystko.

– Mamo, to Gina.

Rzuca mi spojrzenie, które zdecydowanie oznacza, że już mnie nie lubi, ale nie zamierzam się tym przejmować. To nie dla niej tu jestem i nie muszę się z nią zaprzyjaźniać, bo raczej nie spotkamy się na rodzinnych uroczystościach.

– Dzień dobry, jestem Gina – nie zamierzam sobie pozwolić w kasze dmuchać – Masz jakieś piwo w lodówce?

– Jasne, kuchnia jest...

– Poradzę sobie – klepię go po tyłku przy jego mamie i wkraczam w głąb domu.

Luke

Nie wiem, kto jest bardziej zaskoczony ja czy moja mama.

– Co tutaj robisz, mamo?

– Przyszłam posprzątać i przyniosłam obiad, wiem jaki zapracowany jesteś...

Jestem najmłodszym z jej synów i jako jedyny nie mam własnej rodziny, dlatego traktuje mnie jak małego chłopca, a ja jej na to pozwalam. Nigdy nie złapała mnie tu z kobietą, a na pewno nie taką jaką jest Gina.

– Ale ty widzę nie potrzebujesz mojej pomocy – jad w jej głosie mówi mi wszystko – Luke, synu, wiem, że nie jesteś najmłodszy, ale ta dziewczyna..

Ta dziewczyna właśnie nam przerywa. Wychodzi na korytarz z piwami w dłoniach.

– Nie zapytałam, a pani na co ma ochotę? – uśmiecha się od ucha – Luke na pewno ma tu jakąś herbatę..

Morduję ją wzrokiem, ale ona ma to gdzieś, dobrze bawi się kosztem mnie i mojej mamy, która prawdopodobnie zaraz wybuchnie.

– Potrafię zrobić sobie herbatę w domu syna.

– Jak pani chce – wzrusza ramionami – A do jedzenia coś dla pani zamówić, zostaje pani?

Ukazuje moją mamę jako nieproszonego gościa czy przesadzam? Używa słodko pierdzącego głosu, ale wiem, że nie jest szczera.

– Zrobiłam obiad dla mojego syna.

– Nie wiem, kiedy ostatni raz jadłam domowy obiad – uśmiecha się – Pewnie to coś pysznego.

– Luke, możemy porozmawiać przed domem? – moja mama gotuje się w środku.

Przez te wszystkie lata nigdy nie miałem odwagi powiedzieć jej, że jest nadopiekuńcza i że jej częste wizyty są problematyczne. Gina w niezbyt miły sposób zrobiła to w mniej niż pięć minut, ponieważ dąży do celu, którym jest zwyczajnie rozebranie mnie.

– Luke! Z kim ty się spotykasz?! Ta dziewczyna jest bezczelna! W moim domu mówi do mnie jakby.. jakby to był jej dom!

– Mamo.. – ciągnę się za włosy nie wiedząc jak jej to powiedzieć – Mam trzydzieści lat, dobrze sobie radzę z podejmowaniem własnych decyzji.

– Tej dziewczynie ledwo wolno pić alkohol! Jest sobotnie popołudnie!

– Mamo, przecież możesz zjeść z nami posiłek.

– Nie usiądę z nią do jednego stołu! – oburza się.

Pewnie chciała, żebym ją wyrzucił i żebyśmy sobie zjedli miły obiadek znowu rozmawiając o moich nieudanych związkach. Muszę przyznać, że zupełnie nie mam na to ochoty.

– Mamo, mam gościa, nie zapowiedziałaś się.

Jej oczy są pełne rozczarowania i obrzydzenia. Nigdy niczego jej nie odmówiłem i raczej nie spodziewała się, że zrobię to z powodu kogoś kogo uważa niewartego mojego czasu.

– Nie wiedziałam, że muszę zapowiadać się do własnego syna! – krzyczy.

– Przyjdę jutro, dobrze?

– Byle sam – nawet się nie żegna, po prostu odchodzi, ukazując jak bardzo ją rozczarowałem.

Po raz pierwszy nie potrafię się tym przejąć i wiem, że to złe.

Gina siedzi w kuchni. Zdążyła już nałożyć jedzenie na dwa talerze.

– Byłam ciekawa, co zrobisz.

Jej oczy są pełne pytań.

– Moje słowa były chyba jasną sugestią, czego bym chciała – mały uśmieszek iskrzy na jej ustach – Po za tym, to jej spojrzenie było bezczelne. Często tak odwiedza cię bez zapowiedzi?

– Przeginasz, do cholery.

– Okej, okej. Siadaj i jedz, wygląda bardzo smacznie.

Teraz czuję wyrzuty sumienia. Poświęciła swój czas, przygotowała to dla mnie, chciała spędzić trochę czasu z synem. Może czuje się samotna..

– Zawsze jesteś taka bezczelna?

– Przecież zaproponowałam herbatę i posiłek, o co ci chodzi? To twoja mama nie chciała ze mną jeść.

Chciałbym wiedzieć, co powiedzieć, ale to mi się nigdy nie zdarzyło. Nie wiem, która obdarzyła drugą większym brakiem szacunku.

– Wiesz, odechciało mi się jeść – stwierdza – Zostawię więcej dla ciebie, przecież nie zasługuję na taki posiłek.

– Przestań zachowywać się jak dziecko – warczę na nią – Mogłaś po prostu zrobić lepsze wrażenie na mojej matce.

– A po co do licha? To nie z nią chcę iść do łóżka.

Widzicie.. nigdy nie podobały mi się takie dziewczyny czy kobiety, może nawet nie za wiele ich spotkałem. Niespecjalnie przejmują się innymi, a to nic dobrego w jakimkolwiek człowieku. Gina jest rozpuszczona i nie można mieć, co do tego wątpliwości. Myśli, że nie będę w stanie przestać jej pożądać cokolwiek nie zrobi i że to jedyne, co będzie się liczyć.

– Po co w ogóle przejmujemy się jakimś jedzeniem? – wstaje i zabieram oba talerze – Chodź, od razu pokażę ci sypialnie, zrobimy to po co tu przyszłaś i będziesz mogła wyjść.

Teraz to ona jest zaskoczona.

– No co? Po co marnować czas na zbędne gadki? Na bycie miłym? Chodźmy się pieprzyć.

– Mam pobiec za twoją mamą, o to ci chodzi?

– Nie wszyscy mają w dupie swoje dzieci jak wasi rodzice.

Nie mówię do ludzi w ten sposób, nikt nie wyprowadza mnie tak z równowagi jak ona i nie lekceważy. Musi być beznadziejna w pracy zespołowej.

– Masz trzydzieści lat, koleś! – wrzeszczy.

– Jeśli chciałaś, żebym więcej cię tu nie zaprosił.. 

– O mój Boże, tylko nie ostatnie zaproszenie! Już mogłeś faktycznie zabrać mnie do tej sypialni niż tyle gadać..

Wstaje, a ja nie mogę się powstrzymać i z warkotem przyciskam czoło do jej czoła.

– Jestem zmęczony walką z tobą.

– Myślę, że ci się to podoba – oświadcza z uśmiechem – Bardziej niż kiedykolwiek przyznasz. Możemy zrobić dubel.

Nawet nie czeka na moją odpowiedź, bo zostawia mnie samego w kuchni, a po chwili słyszę dzwonek do drzwi.

Cały rozsądek jaki w sobie mam mówi mi, że nie powinienem jej wpuszczać, skoro mam na to szanse, ale od jakiegoś czasu jestem w nastroju na lekceważenie go.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro