13 {Podzielone zdania}
– Wow, ale jesteś opalona i zrobiły ci się pasemka od słońca! – zachwyca się siostra.
– Ciociu, jesteś śliczna! – mówi moja mała ulubienica.
– Jak było? – przez to pytanie pyta, czy nie boję się sama podróżować w tak egzotyczne miejsca, a to zdecydowanie nie jest to, co podczas nich odczuwam.
– Fantastycznie – biorę Gabby na kolana, żeby zapleść jej warkoczyki, o które prosiła mnie już przez telefon – A wy z Gavinem kiedy gdzieś pojedziecie? – to nie jest przytyk, to jest propozycja.
– Są za małe, żeby je z kimś zostawiać, karmię piersią..
To raczej zły moment, żeby poruszyć temat, że powinni zrobić coś dla siebie albo zaproponować, że mogę z nimi zostać. Chyba nie ufa mi na tyle i myśli, że jestem okropną siostrą, która stwierdzi, że musi gdzieś lecieć i oni będą musieli wrócić.
– Poznałaś kogoś interesującego?
Na jedną noc tak, na więcej nie szukałam.
– Nauczyłam się salsy, ale możemy pójść tutaj na kurs razem..
Zawsze próbuję wyciągnąć ją z domu, a ona nigdy nie chce. Nie zgadza się też, żebym płaciła jakieś większe sumy, ponieważ wie, że to pieniądze rodziców.
– Żebyś od razu była ode mnie lepsza? – żartuje – No nie ma mowy.
– Ale mogłybyśmy zrobić coś razem, dostosować grafik do grafik Gavina, mogłybyśmy zacząć chodzić na basen, kochałaś pływać.
– Mówisz mi, że muszę schudnąć? – coś pojawia się na jej twarzy, co jest bardzo podobne do wyrazu twarzy naszej matki gdy mówi się jej coś, czego nie chce słyszeć.
– Że chcę spędzić trochę czasu tylko z siostrą! To wszystko, co próbuję cały czas powiedzieć! – unoszę się z bezsilności.
Czasem czuję się jak wróg w jej domu i to tylko dlatego, że żyję z pieniędzy ludzi, którzy się jej wyrzekli.
– Ja też chcę na basen!
– Nawet nie próbuj, Gina.
Skoro Gabby chce na basen, to może być pewna, że pójdzie na basen.
– Nie mogłabym jej odmówić – całuję ją w główkę, a ona chichocze – Basen dla mojej siostrzenicy!
Wtedy otwierają się drzwi wejściowe, słyszę wyraźnie dwa głosy i oba je rozpoznaję. Spinam się, ponieważ nie odzywał się więcej i ja też tego nie zrobiłam. Nie napisałam, że wróciłam, bo nie chciałam, żeby ten esemes był zbyt sugestywny, a wiedząc, że jest ode mnie na pewno tak by go odebrał.
Nie chcę go widzieć.
Nie jestem gotowa go widzieć.
– Przypomniałam sobie.. – chcę wyjść, ale teraz jest już za późno.
Mężczyźni wchodzą do salonu, od razu zmieniając całą aurę tego domu. Gabby nie chce już być na moich kolanach, zeskakuje z nich i biegnie do taty, a ja nie mam teraz nic, czym mogłabym się obronić. Luke patrzy na mnie, ja patrzę na niego.
– Cześć – mówi pierwszy.
– Hej.
– Wpadłem tylko pożyczyć kosiarkę, moja się popsuła.
Typowi ludzie w sąsiedztwie.
– Więc sam kosisz? – nie wiem, dlaczego zaczynam, przecież w Brazylii obiecałam sobie, że to koniec.
– Widzisz te ręce? – wskazuje na zmianę to na lewą to na prawą – Potrafią sobie poradzić z przerośniętą trawą.
– Ciekawe czy to samo byś powiedział, gdybyś zobaczył ilość trawy w mojej rodzinnej rezydencji..
– Gina! – nie wiem, dlaczego siostra mnie za to karci.
– Dałbym radę – zapewnia z uśmieszkiem.
– Ale moja kosiarka chyba nie – stwierdza Gavin – Jest w garażu – takim na jeden samochód.
– Okej, poradzę sobie.
Idę za nim, nie mogąc się powstrzymać, przed chęcią podroczenia z nim.
– A ty? Jak sobie radzisz z pracami ogrodowymi? – pyta.
– Mam od tego ludzi – stwierdzam – A w swoim mieszkaniu nie mam ogródka.
– Co za szkoda, to jedna z najlepszych części domu – stwierdza.
– W moim można się zgubić.
– W moim zerwać owoce – licytuje się.
– Jaki owoc mogę zerwać o tej porze roku?
Obraca się, żeby na mnie spojrzeć.
– Wpraszasz się do mnie?
– A tak to zabrzmiało? – znowu trzepoczę rzęsami, żeby wiedział, że żartuję – I tak nie mam stałej pracy, mogę usiąść na leżaku i popatrzeć jak kosisz? Bez koszulki?
Po prostu nie mogę się powstrzymać, jakby siła przyciągania była zbyt duża i nie dało się jej zerwać za żadne skarby świata.
– Mogę podjechać do restauracji i zabrać trochę jedzenia...
– Wiesz, że muszę zrobić to i bez tego?
– Chciałam ci to umilić, między innymi swoim towarzystwem – flirtuję raczej wyraźnie.
– Miałaś gdzieś umilanie mi czasu gdy wyjechałaś.
To zarazem tak bezczelne, bezpośrednie i niespodziewane, że nie jestem pewna, czy kiedykolwiek byłabym w stanie na to odpowiedzieć. Całkowicie mnie szokuje i nawet nie mam siły powiedzieć, że tego właśnie chciał i raczej nie spodziewałam się, że szybko się zobaczymy, a nawet chciałam wyjść niespostrzeżenie.
– Nie chciałeś, żebym to robiła – przypominam mu.
– Jakoś dzisiaj cię to nie powstrzymuje – nie wiem, dlaczego.
Nie dzieli nas na tyle duża różnica wzrostu, żeby to było problematyczne. Jest o wiele więcej rzeczy, które mogłyby stwarzać nam problemy, na przykład jego twardo zaciśnięta szczęka i gotowość do zamordowania mnie samym spojrzeniem. Myślę, że on w moich oczach może znaleźć tylko szok, mam nadzieję, że nie wyrzuty sumienia, bo to wcale nie tak, że je odczuwam.
– Cóż mogę powiedzieć, napatoczyłeś się na mojej drodze..
To go wkurza I nawet nie próbuje tego ukryć.
– Więc ktokolwiek się napatoczy..
Widzę jak jego chęci to spędzenia ze mną czasu, powoli odchodzą i wraca myślenie o mnie jako o dziewczynce, która tylko się bawi.
Tam jest bezpiecznie, chcę mu powiedzieć, ale tego nie robię. Nie wspominam też o brazylijskim wybryku, bo nie czuję takiej potrzeby.
– Chcesz to zmienić? – może to moja kusicielska strona, a może wyrachowana.
Pozwolić myśleć facetowi, że może mnie zmienić, że może mieć mnie taką jak chce, niebezpieczne i to nie tylko dla niego.
– Być jedynym, który się napatoczy.. – wyciągam dłoń, żeby go dotknąć, ale on mi na to nie pozwala.
– Nie jestem zabawką, Gina – mówi twardo – Ani chłopcem, którym możesz manipulować.
Nie poddaję się.
Naciskam bardziej.
– A i tak mnie pragniesz.
Jestem złą dziewczynką i za cholerę nie potrafię tego powstrzymać.
Nie, nie i jeszcze raz nie.
Całuję go.
Co ostatnio zdarza się przy każdym naszym spotkaniu, ale żaden z pocałunków do tej pory nie był taki jak ten.
Dziki.
Władczy.
Bez cienia wątpliwości o co w nim chodzi.
Gdy popycha mnie, żeby moje plecy zderzyły się z drzwiami, a jego ręce blokują mi drogę ucieczki, jestem gotowa na niego wskoczyć, co nie jest wcale potrzebne, ponieważ stoi tak blisko, że czuję każdą jego najmniejszą reakcje i jego dzikie podniecenie rosnące pomiędzy jego nogami. Dzikość jego języka, niemal uniemożliwia mi skupianie się na czymś innym, jak rozpinanie jego paska, czy jego dłoniach wkradających się pod moje leginsy i ściskające nagie pośladki. Mruczy w moje usta, chyba coś na temat majtek, ja odpowiadam równie niezrozumiałym mruknięciem gdy opuszczam jego spodnie wraz z bokserkami. On szybko mi dorównuje, nie odrywając ust ode mnie ani na sekundę, a gdy podnosi mnie, skłaniając do oplecenia go nogami w pasie i łapie swojego penisa w dłoń, zanim mi udaje się to zrobić, słyszymy krzyk. Dosłownie nanosekundy dzielą go przed umieszczeniem jego męskości we mnie.
– Koleś, nie możesz znaleźć?!
Nie mogę się powstrzymać i z dzikim uśmiechem na ustach, wysuwam biodra do przodu, pokazując, że nie ma problemu ze znalezieniem czegokolwiek, ale wtedy słyszę kroki zbliżające się w naszą stronę.
Odstawia mnie tak szybko na ziemie, że wiem, że nie chce się podzielić naszą małą tajemnicą. Chowam się na drugim końcu garażu, próbując doprowadzić do wyjściowego stanu, a mu udaje się to o wiele szybciej.
Gavin nic nie podejrzewa.
Jakby nigdy nic pokazuje mu, gdzie jest kosiarka, a ja nic nie mówię, bo chyba brakuje mi słów gdy Gavin wychodzi, żeby otworzyć drzwi garażowe.
– Pieprzyć jedzenie, jedziesz ze mną do domu.
Nigdy nie słyszałam niczego gorętszego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro