Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13 {Podzielone zdania}


– Wow, ale jesteś opalona i zrobiły ci się pasemka od słońca! – zachwyca się siostra.

– Ciociu, jesteś śliczna! – mówi moja mała ulubienica.

– Jak było? – przez to pytanie pyta, czy nie boję się sama podróżować w tak egzotyczne miejsca, a to zdecydowanie nie jest to, co podczas nich odczuwam.

– Fantastycznie – biorę Gabby na kolana, żeby zapleść jej warkoczyki, o które prosiła mnie już przez telefon – A wy z Gavinem kiedy gdzieś pojedziecie? – to nie jest przytyk, to jest propozycja.

– Są za małe, żeby je z kimś zostawiać, karmię piersią..

To raczej zły moment, żeby poruszyć temat, że powinni zrobić coś dla siebie albo zaproponować, że mogę z nimi zostać. Chyba nie ufa mi na tyle i myśli, że jestem okropną siostrą, która stwierdzi, że musi gdzieś lecieć i oni będą musieli wrócić.

– Poznałaś kogoś interesującego?

Na jedną noc tak, na więcej nie szukałam.

– Nauczyłam się salsy, ale możemy pójść tutaj na kurs razem..

Zawsze próbuję wyciągnąć ją z domu, a ona nigdy nie chce. Nie zgadza się też, żebym płaciła jakieś większe sumy, ponieważ wie, że to pieniądze rodziców.

– Żebyś od razu była ode mnie lepsza? – żartuje – No nie ma mowy.

– Ale mogłybyśmy zrobić coś razem, dostosować grafik do grafik Gavina, mogłybyśmy zacząć chodzić na basen, kochałaś pływać.

– Mówisz mi, że muszę schudnąć? – coś pojawia się na jej twarzy, co jest bardzo podobne do wyrazu twarzy naszej matki gdy mówi się jej coś, czego nie chce słyszeć.

– Że chcę spędzić trochę czasu tylko z siostrą! To wszystko, co próbuję cały czas powiedzieć! – unoszę się z bezsilności.

Czasem czuję się jak wróg w jej domu i to tylko dlatego, że żyję z pieniędzy ludzi, którzy się jej wyrzekli.

– Ja też chcę na basen!

– Nawet nie próbuj, Gina.

Skoro Gabby chce na basen, to może być pewna, że pójdzie na basen.

– Nie mogłabym jej odmówić – całuję ją w główkę, a ona chichocze – Basen dla mojej siostrzenicy!

Wtedy otwierają się drzwi wejściowe, słyszę wyraźnie dwa głosy i oba je rozpoznaję. Spinam się, ponieważ nie odzywał się więcej i ja też tego nie zrobiłam. Nie napisałam, że wróciłam, bo nie chciałam, żeby ten esemes był zbyt sugestywny, a wiedząc, że jest ode mnie na pewno tak by go odebrał.

Nie chcę go widzieć.

Nie jestem gotowa go widzieć.

– Przypomniałam sobie.. – chcę wyjść, ale teraz jest już za późno.

Mężczyźni wchodzą do salonu, od razu zmieniając całą aurę tego domu. Gabby nie chce już być na moich kolanach, zeskakuje z nich i biegnie do taty, a ja nie mam teraz nic, czym mogłabym się obronić. Luke patrzy na mnie, ja patrzę na niego.

– Cześć – mówi pierwszy.

– Hej.

– Wpadłem tylko pożyczyć kosiarkę, moja się popsuła.

Typowi ludzie w sąsiedztwie.

– Więc sam kosisz? – nie wiem, dlaczego zaczynam, przecież w Brazylii obiecałam sobie, że to koniec.

– Widzisz te ręce? – wskazuje na zmianę to na lewą to na prawą – Potrafią sobie poradzić z przerośniętą trawą.

– Ciekawe czy to samo byś powiedział, gdybyś zobaczył ilość trawy w mojej rodzinnej rezydencji..

– Gina! – nie wiem, dlaczego siostra mnie za to karci.

– Dałbym radę – zapewnia z uśmieszkiem.

– Ale moja kosiarka chyba nie – stwierdza Gavin – Jest w garażu – takim na jeden samochód.

– Okej, poradzę sobie.

Idę za nim, nie mogąc się powstrzymać, przed chęcią podroczenia z nim.

– A ty? Jak sobie radzisz z pracami ogrodowymi? – pyta.

– Mam od tego ludzi – stwierdzam – A w swoim mieszkaniu nie mam ogródka.

– Co za szkoda, to jedna z najlepszych części domu – stwierdza.

– W moim można się zgubić.

– W moim zerwać owoce – licytuje się.

– Jaki owoc mogę zerwać o tej porze roku?

Obraca się, żeby na mnie spojrzeć.

– Wpraszasz się do mnie?

– A tak to zabrzmiało? – znowu trzepoczę rzęsami, żeby wiedział, że żartuję – I tak nie mam stałej pracy, mogę usiąść na leżaku i popatrzeć jak kosisz? Bez koszulki?

Po prostu nie mogę się powstrzymać, jakby siła przyciągania była zbyt duża i nie dało się jej zerwać za żadne skarby świata.

– Mogę podjechać do restauracji i zabrać trochę jedzenia...

– Wiesz, że muszę zrobić to i bez tego?

– Chciałam ci to umilić, między innymi swoim towarzystwem – flirtuję raczej wyraźnie.

– Miałaś gdzieś umilanie mi czasu gdy wyjechałaś.

To zarazem tak bezczelne, bezpośrednie i niespodziewane, że nie jestem pewna, czy kiedykolwiek byłabym w stanie na to odpowiedzieć. Całkowicie mnie szokuje i nawet nie mam siły powiedzieć, że tego właśnie chciał i raczej nie spodziewałam się, że szybko się zobaczymy, a nawet chciałam wyjść niespostrzeżenie.

– Nie chciałeś, żebym to robiła – przypominam mu.

– Jakoś dzisiaj cię to nie powstrzymuje – nie wiem, dlaczego.

Nie dzieli nas na tyle duża różnica wzrostu, żeby to było problematyczne. Jest o wiele więcej rzeczy, które mogłyby stwarzać nam problemy, na przykład jego twardo zaciśnięta szczęka i gotowość do zamordowania mnie samym spojrzeniem. Myślę, że on w moich oczach może znaleźć tylko szok, mam nadzieję, że nie wyrzuty sumienia, bo to wcale nie tak, że je odczuwam.

– Cóż mogę powiedzieć, napatoczyłeś się na mojej drodze..

To go wkurza I nawet nie próbuje tego ukryć.

– Więc ktokolwiek się napatoczy..

Widzę jak jego chęci to spędzenia ze mną czasu, powoli odchodzą i wraca myślenie o mnie jako o dziewczynce, która tylko się bawi.

Tam jest bezpiecznie, chcę mu powiedzieć, ale tego nie robię. Nie wspominam też o brazylijskim wybryku, bo nie czuję takiej potrzeby.

– Chcesz to zmienić? – może to moja kusicielska strona, a może wyrachowana.

Pozwolić myśleć facetowi, że może mnie zmienić, że może mieć mnie taką jak chce, niebezpieczne i to nie tylko dla niego.

– Być jedynym, który się napatoczy.. – wyciągam dłoń, żeby go dotknąć, ale on mi na to nie pozwala.

– Nie jestem zabawką, Gina – mówi twardo – Ani chłopcem, którym możesz manipulować.

Nie poddaję się.

Naciskam bardziej.

– A i tak mnie pragniesz.

Jestem złą dziewczynką i za cholerę nie potrafię tego powstrzymać.

Nie, nie i jeszcze raz nie.

Całuję go.

Co ostatnio zdarza się przy każdym naszym spotkaniu, ale żaden z pocałunków do tej pory nie był taki jak ten.

Dziki.

Władczy.

Bez cienia wątpliwości o co w nim chodzi.

Gdy popycha mnie, żeby moje plecy zderzyły się z drzwiami, a jego ręce blokują mi drogę ucieczki, jestem gotowa na niego wskoczyć, co nie jest wcale potrzebne, ponieważ stoi tak blisko, że czuję każdą jego najmniejszą reakcje i jego dzikie podniecenie rosnące pomiędzy jego nogami. Dzikość jego języka, niemal uniemożliwia mi skupianie się na czymś innym, jak rozpinanie jego paska, czy jego dłoniach wkradających się pod moje leginsy i ściskające nagie pośladki. Mruczy w moje usta, chyba coś na temat majtek, ja odpowiadam równie niezrozumiałym mruknięciem gdy opuszczam jego spodnie wraz z bokserkami. On szybko mi dorównuje, nie odrywając ust ode mnie ani na sekundę, a gdy podnosi mnie, skłaniając do oplecenia go nogami w pasie i łapie swojego penisa w dłoń, zanim mi udaje się to zrobić, słyszymy krzyk. Dosłownie nanosekundy dzielą go przed umieszczeniem jego męskości we mnie.

– Koleś, nie możesz znaleźć?!

Nie mogę się powstrzymać i z dzikim uśmiechem na ustach, wysuwam biodra do przodu, pokazując, że nie ma problemu ze znalezieniem czegokolwiek, ale wtedy słyszę kroki zbliżające się w naszą stronę.

Odstawia mnie tak szybko na ziemie, że wiem, że nie chce się podzielić naszą małą tajemnicą. Chowam się na drugim końcu garażu, próbując doprowadzić do wyjściowego stanu, a mu udaje się to o wiele szybciej.

Gavin nic nie podejrzewa.

Jakby nigdy nic pokazuje mu, gdzie jest kosiarka, a ja nic nie mówię, bo chyba brakuje mi słów gdy Gavin wychodzi, żeby otworzyć drzwi garażowe.

– Pieprzyć jedzenie, jedziesz ze mną do domu.

Nigdy nie słyszałam niczego gorętszego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro