17.
Łzy automatycznie napłynęły do moich oczu.
Nie mam pojęcia jak to się stało, ale Gregor zaliczył upadek. I to bardzo poważny.
Co z tego, że przy okazji strzelił rekord skoczni. Nikogo to nie interesowało.
Teraz liczył się Austriak i stan jego zdrowia.
Od razu przy leżącym skoczku znalazła się ekipa medyczna. Wszyscy z Teamu Austria robili coś, żeby mu pomóc, a jedyne co ja byłam w stanie zrobić to stać i zapłakana patrzeć jak wynoszą mojego przyjaciela na noszach.
Ktoś coś do mnie mówił, ale nie kontaktowałam zupełnie.
W którymś momencie ktoś zaczął szarpać mnie za ramię, chcąc wybudzić mnie z transu.
-Julia! - Wrzasnęła Ania
-Co? - Zapytałam łamiącym się głosem.
-On z tego wyjdzie - Pocieszała mnie dziewczyna.
-Mhm - Mruknęłam i wróciłam do obserwowania Gregora, którego zabierała karetka.
-Muszę się dowiedzieć do jakiego szpitala go zabierają - Rzuciłam tylko i odeszłam w poszukiwaniu kogoś z austriackiego teamu.
Na szczęście natknęłam się na Fettnera, który już swój skok oddał i przechadzał się po terenie obiektu.
-Manuel! - Zawołałam na co ten odwrócił się w moją stronę.
-Wszystko dobrze? - Spytał widząc moją załzawioną twarz.
-Dokąd zabrali Gregora?
-Földi Klinik - Odparł Austriak [sprawdziłam, tam serio jest taki szpital]
-Mógłbyś mnie tam zabrać? - Poprosiłam czując, że do oczu napływa mi coraz więcej łez.
-Hej mała nie płacz - Ku mojemu zdziwieniu Fettner mnie przytulił na pocieszenie. - Gregor to twardy gość, wyjdzie z tego.
-Ale Manu - Pociągnęłam nieelegancko nosem. -To wyglądało na bardzo poważny upadek.
Austriak westchnął tylko po czym mnie puścił i powiedział, żebym poszła za nim.
Przystanęliśmy przy jakimś czarnym Audi, gdzie Fettner zamienił z jakimś mężczyzną parę słów.
-Wsiadaj - Powiedział otwierając przede mną drzwi od strony pasażera.
Nie wiedzieć czemu, Manuel zajechał pod szpital bez żadnej nawigacji.
Może już to przedtem bywali...
Razem z mężczyzną weszliśmy do budynku i udaliśmy się w stronę recepcji.
Austriak załatwiał coś z młodą dziewczyną, która siedziała za biurkiem i była podatna na uroki Fettnera. Dzięki czemu zyskaliśmy informacje o stanie zdrowia Schlierenzauera i o tym gdzie aktualnie przebywa.
-Co z nim? - Zapytałam gdy mój towarzysz podszedł do mnie.
-Jest przytomny... - Chciał coś mówić dalej, ale z radości rzuciłam się na niego przytulając go z całej siły. - Spokojnie mała - Zaśmiał się.
-A gdzie leży? Możemy go zobaczyć? - W tym momencie byłam naprawdę szczęśliwa.
-Jest na 5 piętrze w sali 208 - Tyle mi wystarczyło.
Od razu podążyłam w stronę wind a Manuel zaraz za mną.
W moich oczach ponownie pojawiły się łzy, tym razem jednak były to łzy szczęścia.
Bałam się, że ten upadek to coś naprawdę okropnego. Przecież znosili go na noszach!
Miałam wrażenie, że ta winda jechała wieczność i ze zniecierpliwienia zaczęłam stukać paznokciami o barierkę.
Manuel patrzył na to z rozbawieniem. Nie rozumiem jak on mógł być tak spokojny.
Gdy w końcu wysiedliśmy na odpowiednim piętrze Fettner powiedział, że będzie się kręcił gdzieś tu po korytarzu a ja mam lecieć do Gregora. Dwa razy nie trzeba było mi powtarzać.
Podziękowałam mu i poleciałam szukać odpowiedniej sali. Jak na złość musiałam oczywiście pójść w przeciwną stronę, przez co straciłam dodatkowe minuty.
W końcu jednak dostrzegłam z daleka numer 208. Teraz już nawet nie szlam tylko biegłam.
Z impetem wpadłam do sali a moje oczy skanowały pomieszczenie.
-Gregor... - Szepnęłam gdy nasze oczy się spotkały.
Perspektywa Gregora
Leżałem bezczynnie w tym cholernym łóżku szpitalnym zastanawiając się co poszło nie tak.
Prawdopodobnie zerwało się wiązanie, ale nie mam pojęcia jakim cudem skoro na belce sprawdziłem je dwa razy.
Nie pamiętam nic od momentu uderzenia w zeskok. Obudziłem się dopiero w szpitalu, gdzie powiedziano mi, że straciłem przytomność, i oprócz licznych siniaków i otarć złamałem rękę.
Marnym pocieszeniem było to, że na szczęście nie był to sezon zimowy.
Rozmyślałem tak o swoim pechu, gdy nagle drzwi do sali otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia weszła niska blondynka.
-Gregor... - Szepnęła moje imię, a ja po jej głosie i twarzy mogłem z całkowitą pewnością stwierdzić, że dziewczyna płakała, i to całkiem dużo.
Obserwowaliśmy się nawzajem w ciszy.
-Chodź do mnie - Powiedziałem zachrypniętym głosem wyciągając zdrową rękę w jej stronę.
Blondynka niepewnym krokiem podeszła do mojego łóżka i przysiadła na jego skraju.
Wciąż jednak była zbyt daleko ode mnie. Podniosłem się więc do pozycji siedzącej i objąłem ją ramieniem.
Dziewczyna ufnie wtuliła się we mnie co sprawiło, że gdzieś tam w środku, zrobiło mi się cieplej na sercu.
-Martwiłam się - Przyznała podnosząc głowę i spoglądając mi w głowę. - Co ja gadam, byłam przerażona!
-Ale jak widzisz nic mi nie jest - Uśmiechnąłem się i wsunąłem kosmyk włosów za jej ucho.
Dziewczyna swoją dłonią bardzo delikatnie badała moją twarz, każde zadraśnięcie, każdy siniak.
Powinno mnie to boleć a zamiast tego nie chciałem by przestawała.
Przymknąłem oczy i wtuliłem twarz w jej dłoń.
-Bardzo cię boli? - Zapytała cichutko.
-Bywało gorzej - Uśmiechnąłem się niemrawo wspominając swoje poprzednie upadki.
-A co z tą złamaną ręką?
-Za 6 tygodni mogę ściągnąć gips a potem rehabilitacja - Westchnąłem z niezadowoleniem. - Mam tylko nadzieję, że się wyrobię przed sezonem zimowym.
-Dasz radę, wierzę w ciebie - Uśmiechnęła się pokrzepiająco.
-Dziękuje bąbelku.
-Mogę ci coś powiedzieć? - Zapytała szeptając.
-Skarbie, wiesz że możesz mi o wszystkim powiedzieć.
Dziewczyna pochyliła się tak, że znajdowała się centymetry ode mnie.
-Bardzo lubię jak nazywasz mnie bąbelkiem - Wyznała mi na ucho, co wywołało u mnie uśmiech.
Przy tej dziewczynie zapominałem o jakimkolwiek bólu, upadku czy problemie.
To jest niesamowite, że znamy się tak krótko a czuję się przy niej, jakbym znał ją całe życie.
Wystarczył jeden jej uśmiech i mój dzień od razu stawał się piękniejszy.
-Julia... - Chciałem coś powiedzieć, ale zauważyłem, że jej twarz znajduje się dokładnie na przeciwko mnie. Widziałem, że jej wzrok starał się być skierowany w moje oczy, jednak od czasu do czasu zjeżdżał na moje usta.
Nie powiem, działało to na mnie w pewien sposób. Serce zaczęło bić szybciej a oddech stał się przyspieszony.
Moja ręka samowolnie powędrowała do jej policzka i badała jego strukturę. Starałem się być najdelikatniejszy jak tylko mogłem być. Kciukiem zahaczałem o jej wargi.
Zrobiło mi się gorąco, ale sądząc po rumieńcach na twarzy Julii, dziewczyna odczuwała to samo.
Nasze twarze jeszcze bardziej nachyliły się ku sobie. Czułem na sobie jej oddech.
Teraz dzieliły nas już tylko milimetry.
Już niewiele brakowało.
Gdy już prawie ją pocałowałem, nagle jak w przypadku wizyty Julii, drzwi otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wparował Fettner w towarzystwie naszych kolegów z drużyny...
***********************
Co tam Bąbelki? Jak Wam weekend mija?
😎😎😎 jakieś uwagi odnośnie rozdziału? XD
I wszystkiego najlepszego Dawid!!! Mój blondasku kochany, żebyś dzisiaj wygrał ❤💪🏼
Do następnego Bąbelki!
J.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro