Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

04.

A zatem poznałam Gregora Schlierenzauera.

Jasne. To taka norma.
Wiecie, to jak wyjście do sklepu po bułki i spotkanie starego znajomego.

Nie no dobra...

To był najpiękniejszy moment mojego życia.

Widać, że jest człowiekiem grzecznym, uroczym, pełnym pozytywnej energii.

Jego przyszła żona będzie największą szczęściarą na świecie.

Co z tego, że skrycie miałam nadzieję, że będę to któregoś dnia ja...

Wiele osób się pewnie zastanawia, jak dogadałam się z Austriakiem.

Angielski moi drodzy!

Ja po niemiecku umiałam zaledwie parę słów i jakieś podstawowe wyrażenia. A czy on umiał coś po polsku, tego niestety nie wiem.

W każdym razie, jego akcent...

I tutaj możemy zrobić zbiorowe awww.

Założę się o stówę, że większość z was zachodzi w głowę, myśląc o tym co stało się później.

Tak jak obiecałam, kupiłam najlepsze wino.
Wydałam na nie aż 39,90.
Wiem; szokująca cena.

Ania ze swoją słabą głową odpadła po pierwszym kieliszku.

Także reszta przypadła mnie.
Sączyłam powoli, rozmyślając o spotkaniu.

Wciąż to do mnie nie docierało, a fakt, że jutro była szansa na powtórkę, napawał mnie niesamowitą energią.

Następnego dnia.

Wstałam z samego rana, o dziwo jeszcze przed Anią.

Na spokojnie wzięłam prysznic, pomalowałam się, przygotowałam dla nas śniadanie, które zjadłam samotnie.

Akurat gdy dziewczyna zaczęła wydawać dźwięki oznaczające wybudzenie się, ja siedziałam zrezygnowana przed walizką i ubolewałam nad tym, że nie wiem co na siebie włożyć.

-Co ty robisz? - Spytała zaspana brunetka widząc ciuchy porozwalane po całym pomieszczeniu.

-Nie wiem co ubrać...- Westchnęłam zrezygnowana, na co ona tylko opadła znowu na łóżko narzekając na brak mojego zdecydowania. - Zamiast tak narzekać i grzać dupę, wstałabyś i byś mi pomogła.

-Muszę? - Spytała spoglądając na mnie z niechęcią.

-Tak! Poza tym zrobiłam ci śniadanie. - Wiedziałam, że tym ją skuszę. Wstała natychmiast jednocześnie potykając się o moje buty, które leżały akurat obok jej łóżka.

-Ehh...okej...pomogę ci - Zapewniła mnie. - ale najpierw zjem śniadanie.

-W porządku.

Na szczęście Ania jest słowną osobą i mi pomogła.

W końcu po jakichś dwóch godzinach udało nam się wyruszyć.

Trasa pod skocznię jest tak prosta, że bez problemu znowu tam trafiłyśmy.

Wiedziałyśmy czego się spodziewać, więc przyszłyśmy później niż wczoraj.

Jako że wczoraj ja spotkałam swojego ulubieńca, dzisiaj była kolej mojej przyjaciółki.

Przeszłyśmy teren całego obiektu chyba z trzy razy, ale na nic. Wellingera nigdzie nie było.

Postanowiłyśmy zrobić sobie krótką przerwę.

Ania poszła zaopatrzyć nas w zimne napoje, które w dzień tak upalny jak dziś są zbawieniem.

Ja natomiast odeszłam trochę na ubocze, żeby zapalić.

Wiem, paskudny nawyk. Zważywszy na mój młody wiek.

Na szczęście nie jestem nałogowcem, palę raz na jakiś czas, tak że jedna paczka papierosów wystarcza mi czasami nawet na trzy tygodnie.

Dzisiaj jednak byłam zestresowana.

Tak jak wczoraj...

Po prostu rozmowa z obcymi jest dla mnie problemem, a wiedziałam, że chcę złapać jeszcze paru innych skoczków.

Zresztą, Ania już nie raz robiła mi przemowy na temat szkodliwości nikotyny.

W każdym razie widziałam te kolejki do budki z jedzeniem i piciem, więc skorzystałam z okazji i skierowałam się ku wejściu na trybuny.

Oczywiście uprzednio kończąc papierosa.

Chciałam po prostu popatrzeć na skocznie, której widok zawsze mnie uspokajał.

Zamyślona nawet nie zauważyłam jak na kogoś wpadłam.

-Oh miło mi cię znowu widzieć. - Podniosłam wzrok do góry.

JAPIERDOLE. ZNOWU. AAAAAAA!!!

-Powiesz coś czy będziesz patrzeć się cały czas na mnie? - Mówiłam, że często tracę zdolność mowy!

-Cześć Gregor co u ciebie? - Spojrzałam na niego jak na idiotę. Co on robi? - A u mnie w porządku, dzięki, że pytasz. A u ciebie co słuchać? Też w porządku!

-Czy ty aby na pewno nie urwałeś się z psychiatryka? - Musiałam o to spytać.

-Jestem pewien. Po prostu próbuję przeprowadzić normalną konwersację. - Rzucił nonszalancko i uśmiechnął się półgębkiem.

-Och wybacz...ja...po prostu - Świetnie. Znowu się jąkam. - To dla mnie po prostu wciąż jest wow.

-Ale co takiego? - Zaśmiał się serdecznie Austriak.

-No wiesz...- Jeśli byłyby zawody w najszybszym rumienieniu się zdecydowanie zdobyłabym złoto.

-No właśnie nie wiem skarbie, oświeć mnie. - On mnie nazwał skarbem! Nie, stop. Wariuję.

-Wybacz. Zapomniałam dziś spakować do torebki samozapalną żarówkę. - 1:0 dla mnie panie Schlierenzauer.

-Dobra. Niech ci będzie. - Wyciągnął przed siebie rękę, którą niepewnie chwyciłam, nie wiedząc o co mu chodzi. - Hej. Jestem Gregor. - I posłał mi ten swój czarujący uśmiech.

-Miło mi cię poznać Gregor. Jestem Julia. - Uścisnął moją dłoń, ale nie za mocno, po czym puścił.

-Śliczne imię. Czemu wczoraj mi go nie podałaś?

-Zapomniałam. A zresztą, ty też nie pytałeś.

-Fakt. Gdzie zgubiłaś koleżankę? - Spytał. Na co się zdziwiłam, że pamiętał.

-Poluje. - Odpowiedziałam wzruszając ramionami.

-Na co? - Spytał przybierając lekko zszokowany wyraz twarzy. Czyli nie do końca zrozumiał co miałam na myśli.

-Albo na picie, bo kolejki gorsze niż w Lidlu na przecenach, albo na twojego kumpla Wellingera. - Nie wiem co go rozbawiło, czy Lidl czy wzmianka o Andreasie, ale roześmiał się tak głośno, że zwrócił tym uwagę ludzi przechodzących w pobliżu nas.

-Mam pewną propozycję. - Powiedział trochę niepewnie, więc zachęciłam go lekko.

-Jaką?

-Zawody kończą się o 18, poczekajcie potem przed wejściem na skocznię, to może uda mi się coś wykombinować.

-Mówisz serio?

-Jak najbardziej.

-Ja pierdole, jesteś najlepszy! - Z tej radości rzuciłam mu się w ramiona i przytuliłam z całej siły.

A Gregor...ehh...

O tym można by poematy pisać.

Swoje ramiona oplótł wokół moich i przycisnął mnie do siebie.

Nie była to zima, więc nie miał na sobie jednej z tych grubych kurtek, tylko zobowiązującą do pogody cienką koszulkę, dzięki czemu czułam jego świetnie wyrobione mięśnie.

Po chwili odsunęliśmy się od siebie, szczerząc się jak dwa debile.

-Masz jeszcze chwilkę? - To niewiarygodne, ale w jego towarzystwie czułam się tak swobodnie, że mogłabym z nim robić wszystko [bez skojarzeń 😂] i rozmawiać o wszystkim.

Gregor zerknął na zegarek i powiedział:

-Noooooo za jakieś 50 minut muszę być na górze, więc z jakieś 30 minut mogę wygospodarować. A co?

-Chciałabym z tobą porozmawiać, poznać cię. Wiem o tobie trochę, ale nie wszystko co mówią media jest prawdą i wolałabym usłyszeć to od ciebie. - Słowo trochę jest tutaj wielkim niedopowiedzeniem, ponieważ potrafię spędzić duuużo czasu na różnych stronach i szukając jakichkolwiek informacji o nim.

Austriak patrzał się przez moment na mnie bardzo intensywnie, po czym wziął mnie za rękę i skierował w jakieś ustronne miejsce, gdzie była ławeczka i o dziwo żadnych ludzi.

-Więc co chciałabyś wiedzieć? - Spytał, gdy usiedliśmy.

-Zawsze mnie to ciekawiło, dlaczego akurat skoki?

-Tu chodzi głównie o to uczucie wolności, gdy jesteś tylko ty i tak na dobrą sprawę wiatr. Nie myślisz o niczym, tylko o tym, że jest się wolnym. To jest naprawdę niesamowite. - Przyjrzałam mu się uważnie. Widać było, że skoki to całe jego życie i kocha to ponad miarę. - Zaskoczyłem cię?

-Szczerze? - Pokiwał głową. - Niezbyt.

-Domyślam się, ponieważ często to w wywiadach mówiłem.

-Czy ty mi właśnie sugerujesz, że oglądam wywiady z tobą?

-Inaczej byś nie straciła zdolności mówienia wczoraj i dziś. - Okej Gregor 1:1.

-Dobra. - Burknęłam. - Mam inne pytanie. Nie irytuje cię twoja figura? W sensie, faceci uwielbiają wielkie mięśnie i w ogóle, a wy to jesteście takie patyki, że szkoda gadać. Nie jedna dziewczyna ma przez was kompleksy.

-Powiem ci, że trochę tak. Ale jeśli to jest cena, jaką mam płacić za to niesamowite uczucie to jestem w stanie ją zapłacić.

-A wasza dieta? Słyszałam, że mocno rygorystyczna.

-Gdy zaczynałem przygodę ze skokami to to było dla mnie najtrudniejsze. Z czasem jednak idzie się przyzwyczaić. No i od czasu do czasu możemy sobie pozwolić na jedzenie naszych ulubionych rzeczy.

-Jak na przykład?

-Ja osobiście kocham pizzę. - Boże Gregor. Jesteśmy sobie pisani. - Po twojej minie wnioskuję, że ty też.

-Oczywiście! Te krągłości nie biorą się z powietrza. - Poruszyłam brwi chcąc go rozbawić, co mi się udało.

-To może teraz ty mi coś opowiesz o sobie? - Spytał po chwili.

-Nie ma potrzeby. - Wzruszyłam ramionami. - Jestem raczej przeciętną osobą z przeciętnymi zainteresowaniami.

Gregor szturchnął mnie w ramię i uśmiechnął się zachęcająco.

-No dalej. Chcę posłuchać.

-No okej. Więc mam na imię Julia, jestem z Polski, mam 18 lat...

-Serio? - Przerwał mi brunet. - Wyglądasz na conajmniej 22.

-Po pierwsze dzięki. - Prychnęłam. - Po drugie nie przerywaj mi jak chcesz się czegoś dowiedzieć. - No i na szczęście zamilkł. Strasznie nie lubię gdy ktoś mi przerywa. Nawet jeśli jest to Gregor Schlierenzauer.

-Po wakacjach czeka mnie ostatni rok szkoły. Planu na życie nie mam, bo nie wiem co chcę robić. Wszystko wyjdzie w praniu.

-A czym się interesujesz? - Spytał Austriak.

-Muzyką. - Odpowiedziałam natychmiastowo. - Tak jak ty czujesz wolność gdy skaczesz, tak ja kiedy słucham muzyki czy gram na fortepianie.

-Na serio grasz?

-Tak. I kocham to.

-To czemu się tym nie zajmiesz w przyszłości?

-Nie wiem czy jestem wystarczająco dobra. - Uśmiechnęłam się nieśmiało, bo temat mojej przyszłej kariery jest dla mnie dosyć delikatny.

-Na pewno jesteś! - Zapewnił mnie. - Chciałbym kiedyś posłuchać jak grasz.

-Może kiedyś. - Nie oszukujmy się. Jestem zwykłą fanką, za parę dni zdąży zapomnieć o mnie i tyle z tego będzie.

-A jak szkoła? Tęsknisz już za nią? - Serio...W wakacje gościu pyta się mnie o szkołę. No ja pierdole.

-Nie. Jedyne za czym tęsknie to historia i matematyka. - To akurat prawda!

-Czemu?

-Jedyne wartościowe przedmioty w szkole. - A resztę to sobie w dupę mogą wsadzić. - Gregor, mogę być z tobą szczera?

-Jasne maleńka. - Uważajcie bo się rozpłynę.

-Cieszę się, że już za niedługo koniec. Jestem tym po prostu zmęczona. Uczenie się rzeczy, które w 80% mi się nigdy nie przydadzą, ludzie którzy są tak głupi, że się w głowie nie mieści. Mam po prostu dosyć. - Oparłam głowę o ramię Schlierego wzdychając głośno. Na co on wyciągnął swoje ramię i przyciągnął mnie bliżej siebie. Oboje zamilkliśmy, a ja cieszyłam się tym momentem sam na sam. Cieszę się, że mogłam z kimś szczerze porozmawiać.

W pewnym momencie wpadłam na chyba najgłupszy (a jednocześnie na najbardziej genialny!) pomysł w życiu. Przecież nie mam nic do stracenia.

-Gregor...- Zaczęłam niepewnie.

-Tak? - Popatrzył się na mnie pytająco.

-Wiesz co to jest bal maturalny prawda?

-Owszem. A co? - Zawahałam się. No dalej Julia! Mówiła mi moja podświadomość. W końcu żyje się tylko raz.

-Gregor, pójdziesz ze mną na studniówkę?

******************
Męczyłam się nad tym rozdziałem strasznie, ale jak już napadła mnie wena to siedziałam i bite dwie godziny pisałam.
I jestem z siebie nawet dumna.
Mam nadzieję, że osobom którym obiecałam, że dzisiaj napisze nie poczują się zawiedzione.

Do następnego!
✨🤙🏼
J.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro