Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1


Minął tydzień. Iris jeszcze pięć razy spotkała się z Lucasem. Nie miałem nic przeciwko temu, bo Mała wyraźnie była szczęśliwsza,ale coraz bardziej zaczynałem się niepokoić. W tym chłopcu było coś... coś złego. Nie potrafiłem tego nazwać, więc milczałem przy Iris, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia, iż Lucas ukrywa jakąś ważną sprawę przed moją młodszą siostrą. Dlaczego?Niestety nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Brunet często rozmawiał ze mną. Spotykał się z Małą, ale to ja byłem jego głównym 'celem'. Znaczy tak mi się wydawało, choć nie byłem pewny na 100%. Nie chciałem martwić siostry. Przemilczałem sprawę.

Jednak tym razem miało być inaczej. Iris ubrała się w ładną sukienkę i zapytała czy może iść na spotkanie z Lucasem sama. Odpowiedziałem jej, że park jest spory kawałek od domu i że gdyby coś jej się stało to mama by mnie zabiła. Obiecała, że będzie ostrożna i że nie będzie rozmawiać z nikim poza Lucasem.Wiedziałem, iż Iris nie jest już mała dziewczynką, mimo to bardzo się o nią bałem. W końcu tyle się mówiło o porwaniach, zaginięciach i morderstwach. Jednak tamtego dnia mama była w pracy, tata wyjechał na delegację, a Cameron i tak nie przejmował się Małą. Miałem jeszcze dużo nauki i wiedziałem, że nie mogę iść z siostrą do parku. Nie chciałem się zgodzić, ale jej śliczne oczka wygrały. Mówiła, że wróci do godziny... Przytaknąłem.

Iris wyszła i pomachała mi przez okno. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że jednak postąpiłem nierozważnie, pozwalając jedenastolatce wyjść samej. Wiedziałem przecież, że w okolicy mieszkają ludzie, którzy powychodzili z więzień za ciężkie przewinienia... Zaledwie trzy domy dalej mieszkał morderca, który uciekł z więzienia trzykrotnie... Zacząłem się zastanawiać dlaczego mama pozwala nam mieszkać i chodzić po tak niebezpiecznym terenie. Nie znalazłem odpowiedzi.

Z wielkim poczuciem winy i strachem odczekałem pół godziny. Nie mogłem siedzieć dłużej bezczynnie, nie wiedząc co dzieje się z Iris. Ubrałem tenisówki i bluzę. Wyszedłem.Wiedziałem gdzie zielonooka miała się spotkać z Lucasem, zawsze było to to samo miejsce,jednak nie miałem pewności czy nie postanowili się przejść.

Nie zauważyłem ich tam gdzie na ogół spędzaliśmy wspólnie czas.Zapytałem jakiejś starszej pani czy może nie widziała dwójki dzieci i opisałem ich, ale kobieta tylko pokręciła głową i stwierdziła, iż przyszła niecałą godzinę temu. Nie odpowiedziała, kiedy oznajmiłem jej, że Iris i Lucas musieli tu przecież być od tego czasu. Opuściłem, pewnie po prostu nie zwróciła uwagi na dzieci bawiące się razem, w końcu było ich tu całkiem sporo. Zauważyłem, że przygląda mi się pewien mężczyzna. Mógł mieć około dwudziestu pięciu lat.

-Dzień dobry – powiedziałem.

-Witaj chłopcze. Jak się nazywasz? Ja jestem Adam Hood.

-Alan. Alan Dreamer. Kim pan jest? Przyglądał mi się pan.

-O...tak. Ja... - wyglądał na zmieszanego, ale może po prostu miał trudności z prowadzeniem rozmów tak jak moja dziewczyna Melody. Melody! Jak ja dawno z nią nie rozmawiałem! Musiałem do niej zadzwonić. Ale wtedy to nie było ważne. - Mój syn wyszedł dzisiaj z domu i nie wiem gdzie jest, a okolica nie sprzyja samotnym wędrówkom dzieci. Słyszałem jak rozmawiałeś z tamtą panią o jakiś dzieciach. Opis tego chłopca brzmiał, jakbyś mówił o moim synu.

-Jak się nazywa pańskie dziecko?

-Lucas Hood, ma dwanaście lat, często jeździ na rowerze po parku, ale ostatnimi czasy wychodzi bez niego. Bardzo się o niego martwię. Nie mamy najlepszych kontaktów i syn mało mi mówi, ale dzisiaj nawet nie wspomniał, że wychodzi!

-Hmmm...Rozumiem... Iris, moja młodsza siostra, zakolegowała się ostatnio z Lucasem, ale chłopiec nigdy nie podał swojego nazwiska –zorientowałem się, że ja również o nazwisko nie zapytałem, a teraz wydawało mi się to błędem. - Ma pan może jakieś zdjęcia syna?

-Yyy...Tak, pewnie. Już ci pokazuję.

Mężczyzna zaczął przeszukiwać kieszenie, ale po chwili się poddał.Oznajmił, że jego telefon musiał zostać w domu. Podałem mu więc mój numer i poprosiłem o przesłanie zdjęcia syna, kiedy tylko wróci. Obiecał, że wyśle mi je i odszedł. Jedyne co mogłem o nim powiedzieć to to, że był bardzo dziwny. Ale nie było to dla mnie istotne. Musiałem znaleźć siostrę, czułem, że może jej grozić niebezpieczeństwo.

Godzinę później wróciłem do domu. Iris nie odbierała telefonu. Nie potrafię wyrazić w słowach tego jak bardzo się bałem o Małą,nawet teraz po tak długim czasie na wspomnienie tamtego dnia zaczynam się bać. Kiedy wszedłem do domu odetchnąłem z ulgą. Przy stole siedziała zielonooka i ... Cameron!

-Iris, skarbie! - dziewczynka podniosła głowę. W pierwszej chwili trochę się wystraszyłem. Mała miała zapłakane oczy i pokaleczoną twarz. - Co się stało?

-Sz...sz... szłam na spotkanie z Lucasem... - moja siostra łkała,dziwiło mnie zachowanie brata, który delikatnie ją obejmował i uspokajał, poczułem się zazdrosny, ale to nie była tylko moja siostra... - I po drodze spotkałam takiego pana. Nie chciałam z nim rozmawiać! Ale powiedział, że szuka syna... że on zniknął! I opisał Lucasa! Zdziwiło mnie to trochę, ale nie miał zdjęć tego chłopca i powiedziałam mu, że nie wierzę w jego historię, że jest ojcem mojego przyjaciela – Iris uspokoiła się pod wpływem Camerona i opowiadała dalej. - Powiedział, że jestem głupia i że zachowuję się okropnie, bo Lucasowi mogło się coś stać... Mówiłam mu, że to nie moja wina, ę to on nie ma dowodów i że poproszę ciebie, Alanie, żebyś mu pomógł, ale ten pan powiedział, że to bezsensu i odszedł!

-OK,Iris – czułem, że nie wiem jeszcze wszystkiego. - A teraz powiesz mi co działo się dalej?

-Później...Byłam trochę roztrzęsiona, nie wiedziałam czy ten pan miał rację, czy nie... Nie spojrzałam kiedy przechodziłam przez ulicę... Usłyszałam pisk opon i odskoczyłam. Przewróciłam się. Na szczęście byłam już na chodniku, ale wpadłam w krzaki i ... trochę się pokaleczyłam. Z tamtego samochodu wyszła pani i zapytała czy wszystko w porządku, powiedziałam, że tak i odbiegłam. W domu był tylko Cameron. Zadzwoniłam do Lucasa, ale nie odbierał...

-Cameron? Ale... - nie wiedziałem co powiedzieć.

-Alanie ja już przeprosiłem Iris, przez tyle lat byłem po prostu zazdrosny, ale ona mi wybaczyła i zgodziła się budować naszą relację na nowo. Ciebie też przepraszam, byłem złym bratem - słyszałem w jego głosie skruchę i żal.

-Myślę, że żaden z nas nie jest idealny. Miło by było gdybyśmy wreszcie byli rodzeństwem nie tylko na podstawie więzów krwi... - odparłem.

Wyznanie brata dało mi do myślenia, ale moje słowa nie były całkiem szczere. Kiedyś chciałem, aby Cameron zachowywał się tak jak przed narodzinami Iris, ale po jedenastu latach przyzwyczaiłem się do opieki nad Małą i brat nie był mi już potrzebny. Obawiałem się, iż teraz Iris będzie wolała spędzać czas z nim niż ze mną. Mimo wszystko najważniejsze było szczęście mojej siostry i choćbym sam miał przez to cierpieć, zrobię wszystko aby ona nie musiała.

Usłyszałem dzwonek mojego telefonu, który zostawiłem w przedsionku. Oznajmiłem, że zaraz wrócę i wyszedłem odebrać. Numer był nieznany, co trochę mnie zdziwiło. Nie miałem ochoty wysłuchiwać reklam ani niczego podobnego. A jednak odebrałem. Chciałem powiedzieć: Halo? Ale nie zdążyłem. Usłyszałem krótki komunikat i do dziś nie mam pewności, czy był on nagrany, czy mówił do mnie prawdziwy człowiek. W sumie wiem tylko jedną rzecz. Słowa, które usłyszałem były przerażające...


...

Witajcie!

Rozdział z dedykacją dla @Ami711

1165 słów, mam nadzieję że się wam podoba, jeśli tak jest zostawcie gwiazdkę i komentarz. Wydaje mi się, że piątek uda mi się wrzucić rozdział do "Rodzina 7a" a w sobotę do "Blue House" które jak na razie jednak nie zmieniło nazwy.

Pozdrawiam





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro