Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14


- Panie Boże zgrzeszyłem, błagam wybacz mi. Już nigdy nie wezmę alkoholu do ust - pełen cierpienia jęk, wydobył się z mojej sypialni, w której to po ostatnim wieczorze nocował młodszy. Chociaż w sumie "naszej" brzmiałoby dużo lepiej, bo od niedawna młodszy zadomowił się w niej na dobre. Jednakże wracając.

Wczorajszy wieczór, a w sumie ta intensywniejsza jego część, zaczął się w aucie i również w aucie się zakończył. W chwili, w której tylko ruszyłem spod klubu Jimin próbował mnie jeszcze trochę kokietować i podrywać, mając na celu coś więcej, aniżeli zwykłe przytulasy i niewinne buziaki, ale szybko ukruciłem jego zwierzęce zapędy. O ilemożna tak to nazwać. Oczywiście spotkało się to z wielkim fochem, ze strony blondyna, który zaraz po wejściu do mieszkania fuknął obrażony i w chwili, kiedy chciałem go przytulić i wytłumaczyć mu swoją decyzję - ten najzwyklej w świecie zamknął mi tuż przed nosem drzwi do sypialni.

I szczerze powiedziawszy zupełnie nie wiedziałęm co z tym faktem zrobić. Bo kochałem Jimina najmocniej na świecie, jeżeli nie wszechświecie, ale świadomość że jest on pijany i następnego ranka czułby się wykorzystany, stanowczo podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Nie chciałem mu zrobić krzywdy, ale też nie chciałem, aby moją odmowę potraktował jako fakt, że mnie nie pociągał lub nie był dla mnie wystarczająco atrakcyjny. A umówmy się. On działał na mnie cholernie mocno, ok?

Poza tym... Razem byliśmy zaledwie kilka miesięcy, więc naprawdę nie mieliśmy się z czym śpieszyć. I naprawdę rozumiem, że chciał zrobić ten kolejny krok, przez wzgląd na nas i moje potrzeby. Bo nie czarujmy się... Kiedy jeszcze utrzymywałem bliższą znajomość z TOPem, potrafiliśmy nie wychodzić z łóżka przez wzgląd na jego zmęczenie i świadomość, że podczas naszych wspólnych zabaw było nam tam po prostu najwygodniej. I nie mam pojęcie co on wczoraj Jiminowi naopowiadał, ale mam nadzieję, że nic złego i młodszy przez to nie poczuł się do tej czynności zobowiązany. Jeszcze gorzej by było, gdyby zechciał mi udowodnić, sobie pewnie też, że był po prostu lepszy od starszego od niego rapera. A tego nigdy bym sobie nie wybaczył. Ale to nigdy, przenigdy. Bo życie ze świadomością, że moje najukochańsze słoneczko miało się do tego zmusić, napawał mnie obrzydzeniem. Nie mógłbym sobie wtedy spojrzeć w twarz, o Jiminie nie wspominając. Wtedy byłby to koniec wszystkiego, bo młodszy najprawdopodobniej by mi już wtedy nie zaufał ponownie, a ja... A ja byłbym skończony nie tylko w swoich oczach, ale również w oczach blondyna i naszych najbliższych.

Dlatego też nie mogłem do czegoś takiego dopuścić. Co to, to nie.

- I jak słońce? - zapytałem w chwili, w której wkroczył do salony, cały zaspany. A to co sobą reprezentował, można smiało można opisać tymi słowami: Obraz nędzy i rozpaczy. Nic pomiędzy. Jego piekne kasztanowe oczy były całe podpuchnięte, z niedoboru snu, oraz bardzo zaczerwienione. Natomiast cały starannie wykonany makijaż, był rozmazany. Nie zdziwiłbym się gdyby łzawił, lub co gorsze, płakał. I to przeze mnie. 

Cała jego twarzyczka była opuchnięta od snu, a na pięknych malinowych usteczkach, malował się grymas bólu. I z chęcią bym go scałował, ale wolałem nie ryzykować kłótni, po wczorajszym fochu. Zamiast tego przyglądałem mu się badawczo, raz po raz mocząc wargi w swojej kawie. I dzięki temu mogłem zobaczyć również, że blond włoski mojego aniołka są nie tylko całe przetłuszczone, ale również i bardzo potargane. Zupełnie tak jakby w wyrazach bezradności ciągnał za nie i na dodatek kilka ich sobie wyrwał. A to napawało mnie zgrozą. Bo czym on musiał sobie zaprzątać, tę swoją piękną głowkę, skoro prawdopodobnie posunął się do tak radykalnych środków?

- Jak się spało? - zagadnąłem ponownie, odstawiając już pusty kubek na blat stołu. - jak się czujesz? zjesz coś?

- Nie, dziękuję - odburknał ponuro, zmierzając w stronę kuchni. I szczerze powiedziawszy nie spodobał mi się ten ton. Oczywistym było, że nadal jest na mnie obrażony, ale mógł chociaż na mnie spojrzeć. Czy to tak wiele? - napiję się tylko i idę pod prysznic. tak śmierdzę alkoholem, że az mi się niedobrze robi.

Trzeba było jeszcze więcej wypić.

- Dobrze. Jak się umyjesz, przyjdź proszę do kuchni. Zrobię ci śniadanie. I wydaje mi się, że musimy porozmawiać.

xxx

- Dziękuję, ale nie jestem głodny - cichy pomruk blondyna przerwał wszechobecną ciszę, panującą w pomieszczeniu. Nie chciałem zaczynać tego tematu. Wolałem poczekać, aż on się na to zdobędzie, zaraz po odsunięcia focha na bok. Jednak żeby to zrobić, najpierw musiał przestać uciekać ode mnie wzrokiem i najlepiej podnieść głowę, bo co jak co, ale w rozmowei kontakt wzrokowy to podstawa. - o czym chciałeś porozmawiać?

- Jimin, kochanie - powiedziałem łagodnie, widząc że do młodszego chyba zaczyna docierać powaga sytuacji, i zaczyna okazywać skruchę. W ramach tego, blondyn w końcu uniósł na mnie swoje zlęknione spojrzenie, a w jego pięknych oczach mogłem dostrzec, powoli zbierające się łzy. - chciałem porozmawiać o wczorajszym wieczorze. Co ci strzeliło do głowy, aby tyle wypić? A co jeżeli bym nie przyjechał i zostałbyś tam sam?! - uniosłem głos, bedąc przerażony tą wizją. Moje maleństwo miałoby tam zostać samo? I to jeszcze bezbronne? Aż krew się we mnie zagotowała. - coś ty sobie myślał?! I co miało znaczyć twoje zachowanie w samochodzie?!

- Przepraszam! - pisnął spanikowany, zaraz ponownie spuszczając głowę, tak, że mokre blond loczki opadły mu na czoło. A zaraz potem do moich uszu dobiegł dźwięk pociągania nosem. - naprawdę przepraszam! Chciałem żebyś zwrócił na mnie swoją uwagę! Nie wiem co sobie wtedy myślałem! Najprawdopodobniej to, że się od siebie oddalamy przez moją prace i zajęcia. W samochodzie chciałem ci to jakoś wynagrodzić i upewnić cię w swoich uczuciach. Nie sądziłem, że mnie wtedy odepchniesz. Ja naprawdę chciałem to wtedy z tobą zrobić, ale jak widać ci się nie podobam! - krzyknął i rozpłakał się na dobre.

Drobnym ciałkiem wstrząsnął szloch, a ja poczułem wyrzuty sumienia. I uwierzcie mi lub nie, ale to uczucie było gorsze niż, gdyby Jimin uderzyłby mnie z liścia w policzek. Momentalnie odjęło mi mowę, a złość odeszłą jak ręką odjął. Natychmiast odepchnąłem się od wyspy kuchennej, przy której stałem i podeszłem do młodszego, który siedział po przeciwnej stronie mebla. I nie zważając na jego próby odepchnięcia mnie od siebie, zamknąłem go w swoich ramionach, starając się go uspokoić.

- Boże, słońce - westchnąłem rozczulony jego wyznaniem, ale również będąc przez nie nieco smutnym. - nie zmuszaj się do takich rzeczy jak seks, dobrze? Zrobimy to wtedy, kiedy będziesz gotowy. Nie ma się co z tym śpieszyć. To powinna być nasza wspólna decyzja, a nie pijackie widzimisię, dobrze? - spytałem z uśmiechem i odgarnąłęm z jego czoła, nadal mokre włosy, by móc złożyć na nim czułe muśnięcie. - I obiecaj mi, że nigdy więcej nie pomyślisz sobie, że nie jesteś dla mnie atrakcyjny. Bo jesteś. I to bardzo.

- Dobrze - skinął głową, a na jego ustach uformował się uśmiech, który tak bardzo kochałem. Dlatego też odetchnąłem z ulgą, widząc go już w lepszym chumorze. Nie przewidziałem, jednak jednego. Mianowicie tego, że te drobne łapki, należace do mojego słoneczka, zacisną się mocno na mojej bluzie i przyciągnie mnie do siebie, by zakończyć naszą kłotnie, słodkim buziakiem.

Jasna cholera ten dzieciak mnie kiedyś wykończy. Ale czy w swoich działaniach nie jest on słodki i rozczulający?

- Ale ja naprawdę wtedy chciałem to z tobą zrobić - stwierdził z powagą Jimin, kiedy tylko odsunęliśmy się od siebie. Natomiast ja jedynie zaśmiałem się cicho na tą uwagę i zupełnie ją pomijając, zacząłem ścierać dłońmi łzy z policzków mojego chłopaka.

Przynajmniej tak było, dopóki nie doznałem nagłego przypływu weny. A stało się to przez twarz mojego aniołka, pozbawioną makijażu. I musicie mi wierzyć na słowo, ale w takiej wyglądał najpiękniej. 

Dlatego też nie chcąc zwlekać dłużej, ponownie ucałowałem pełne usta mojego chłopca, który teraz nieco zdezorientowany, obserwował jak zrywam się do biegu. W pośpiechu zgarnąłem ze stołu swoje rzeczy i jak w amoku wybiegłem z mieszkania, kierując się prosto do wytwórni.

Na odchodnę, rzuciłem tylko jedno zdanie, które mam nadzieję, że młodszy usłyszał.

- Będę późno.

xxx

- " neon geunyang geudaero neomu yeppeun geol, No make up ye no make up ye, No make up il ttae jeil yeppeun neo" - Zion wyśpiewał ostatnią strofę, zaraz potem ściągając z uszu słuchawki.

Natomiast ja czekałem. Czekałem w obawie, bo nagrania zakończyliśmy już jakiś czas temu, ale dopiero teraz Min - Suk znalazł czas na przesłuchanie nowopowstałej piosenki. I to koniecznie na żywo. Dlatego też właśnie cały zarząd z prezesem na czele, był zgromadzony w ciasnym studio, chcąc ocenić to co stworzyłem. Obecny był również i Jimin, bez którego ta piosenka nigdy by nie powstała. Był moją chodzącą inspiracją, za którą mógłbym nawet zabić. Ale miejmy nadzieję, że bez tego się obejdzie.

- I jak? - spytałem zestresowany jak jeszcze nigdy. Nie byłem w stanie usiedzieć na swoim wygodnym fotelu, toteż wstałem z niego i stanąłem obok mojego aniołka, zaraz oplatając go jedną ręką w pasie. Jego obecność działała na mnie uspokajająco, więc w tej chiwli zapragnąłem go mieć jak najbliżej siebie. Tylko co wtedy, kiedy wyraz twarzy prezesa nie zdradzał nic, i nawet ciepła dłoń mojego słońca, na nic się nie zdawała?

- Macie moją aprobatę - stwierdził w końcu, posyłając naszej dwójce uśmiech. Natomiast ja mogłem w końcu wypuścić z płuc powietrze, które jak się okazało, wstrzymywałem zbyt długo. I w chwili, gdy ten opuścił małe pomieszczenie, posłałem Hae-Solowi kciuka w gorę, a sam ucałowałem usta mojej miłości.

Nazywam się Min Yoongi i jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

-THE END-

a/n: a więc... tak, to już jest koniec. nie ma już nic. jesteście wolni. możecie iść. (jednak mam nadzieję, że kiedyś tu wrócicie lub zostaniecie)

Bardzo chciałabym podziękować każdemu, to czytał tego fika lub kiedyś się na niego natknie. I o mamo. Aż nie wiem co powiedzieć, bo pierwszy raz skończyłam jakieś opowiadanie (na wtt oczywiście). I szczerze powiedziwaszy przyzwyczaiłam się do tych pyśków, bo to było moje pierwsze poważne dziecko, które postanowiłam zrealizować od początku do końca.

Oczywiście jestem świadoma wszelkich niedociągnięć, jednakże muszę przyznać, że strasznie miło pisało mi się tego fika. Co nie zmienia faktu, że jest mi strasznie smutno, że to już koniec. 

Mimo wszystko dziękuję Wam z wszystko i zapraszam do innych moich prac, które znajdziecie na moim profilu ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro