Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12.5

Przemierzałem puste i martwe korytarze wytwórni, poszukując konkretnej osoby. W mojej ręce znajdował się kubek, po brzegi wypełniony czarną i gorzką kawą, której aromat roznosił się wokół. Był martwy w swoim żywocie, a jednocześnie sobą pobudzał do życia. Niemal miliony ludzi każdego dnia sięgało po ów nektar, który pozwalał im jakoś przetrwać godziny wypełnione pracą czy nauką. Miał wiele gatunków. Od Espresso, po Latte czy liofilizowaną damę, królującą w biurach. Niekiedy pity z mlekiem, niekiedy z cukrem, a niekiedy i z tym i z tym. 

Aktualnie był to mój czwarty taki napój tego dnia i nie obchodził mnie fakt, że kawa jest szkodliwa dla układu nerwowego. Prościej mówiąc, moje nerwy miały być przez nią na wykończeniu. I poniekąd byłą to prawda, tylko że z zupełnie innego powodu. Mianowicie: minęła trzecia godzina od mojego spotkania z szefem, a zarówno Park jak i HyoRin nie dawali żadnego znaku życia. Natomiast ja odchodziłem od zmysłów.

Wolną ręką wyciągnąłem telefon z kieszeni i odblokowałem, chcąc sprawdzić czy otrzymałem jakieś wieści. Niestety, ale nic takiego nie miało miejsca. Warknąłem zirytowany, gdy po raz kolejny wybrałem numer studenta, tylko po to aby ponownie usłyszeć, że "wybrany numer jest poza zasięgiem sieci lub ma wyłączony telefon". 

- Cholera by to - mruknąłem, a mój głos rozniósł się echem po pustym korytarzu. 

Oprócz mnie i fotografa, będącego na samym końcu hallu, nie było nikogo. Nie rozumiem jednak, co młody Lee miał jeszcze do roboty o tak później porze. A warto zaznaczyć, że pracował, ponieważ błysk migawki aparatu nie tylko dało się zobaczyć, ale i usłyszeć. 

I już miałem zawrócić i szukać mojego studenta, gdzieś indziej, gdy mój telefon wydał z siebie dźwięk powiadamiający mnie o przyjściu nowego smsa. Dlatego też szybko wyciągnąłem ponownie komunikator i szybko go odblokowałem, aby odczytać smsa od Hyo.

>>>>> HyoRin:

Jesteśmy w pracowni fotograficznej :) 

Nie trzeba było mi dwa razy powtarzać. Niemal natychmiast zerwałem się do biegu, który zaraz zmienił się w szybki chód ze względu na wciąż trzymaną przeze mnie kawę, by wpaść do pracowni jak błyskawica. Jednak jak wielkie było moje zdziwienie, gdy nikogo tam nie zastałem. Tylko fotografa i jakiegoś blond włosego chłopaka. I nie wiem czy to nowy model czy też jeszcze ktoś ze starego składu, ale musiałem przyznać, że radził sobie niesamowicie. Pozowanie było dla niego jak odruch bezwarunkowy. Jakby zajmował się tym od zawsze.

Jednakże nigdzie nie mogłem dostrzec swojego chłopaka. Co sprawiło, że stałem w przejściu, zmieszany i niewiedzący czego tu szukać. No ale tak się nie robi. Poczułem się wystawiony.

Bo w końcu, mieli tu być. A co? Ich nie ma.

- O, już jesteś! - zawołała ucieszona blondynka, zaraz stając obok mnie i uśmiechając się do mnie cwanie. - I jak ci się podoba? Jest dobry, prawda?

- Dobry? Jest niesamowity! Skąd ty go wzięłaś? - zapytałem, żywo gestykulując, co skończyło się wylaniem kawy na moją białą koszulkę. Jednak kto by się tym przejmował! Bo informacja, którą usłyszałem po chwili, wstrząsnęła mną niesamowicie.

- Przecież to Jimin, geniuszu! - zaśmiała się cicho i poklepała, zszokowanego mnie po policzku. - Przyznaj, że odwaliłam kawał dobrej roboty!

A mnie nie pozostało nic innego jak tylko przytaknąć, bo taka była prawda. Dlatego też, oddałem swojej koleżance kubek z kawą i zbliżyłem się do fotografa. Bardzo dyskretnie zerknąłem mu przez ramię, kiedy przeglądał w lustrzance zrobione zdjęcia. Które swoją drogą były zachwycające. Nawet nie sądziłem, że mój chłopak jest tak fotogeniczny. Bo to, że jest piękny, wiedziałem już od dawna. I właśnie w tej chwili uświadomiłem sobie bardzo istotny fakt. Pomimo, że znamy się krótko, a nasz związek nie był zbyt długi. To po przeanalizowaniu tego co wspólnie przeszliśmy, mogłem mu śmiało powiedzieć te dwa, jakże ważne, słowa.

- Hyung! - radosne wołanie Jimina dotarło do moich uszu, wywołując tym samym uśmiech na mojej twarzy. A jeszcze większe zadowolenie wywołało wtulenie się blondyna w moją klatkę piersiową i schowanie jego twarzy w zgięciu mojej szyi. - Jak było na spotkaniu?

- Jak widzisz, żyję - zaśmiałem się. - Jednak jak widzę, to też nie próżnowałeś. Ale muszę przyznać, chcę cię częściej oglądać w takiej odsłonie.

- To na jutro przygotuję kontrakt - wtrąciła się roześmiana Hyo. - Widzisz Jimin. Mówiłam, że będzie zachwycony! - krzyknęła radośnie i wybiegła z pomieszczenia, zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu.

Ale, że jaki kontrakt? O co chodzi?

xxx

Niebo swoim kolorem przypominało heban, a światło latarni odbijało się w niewielkich kałużach tworząc romantyczny nastrój. Deszcz co prawda jeszcze pokrapywał, jednakże nie przeszkadzało nam to zupełnie w udaniu się na miły i orzeźwiający spacer w drodze do domu. Park o tej porze, był pusty, ale jednak co się dziwić. Było grubo po północy, a ja i Jimin postanowiliśmy sprawić sobie spontaniczną randkę. 

- Dziękuję - ciszę przerwał szept mojego towarzysza, która uwiesił się na moim ramieniu i posłał mi rozczulający uśmiech. - Nie sądziłem, że się zgodzisz. W końcu wtedy będziemy mieć dla siebie mało czasu.

- No nie powiedziałbym - zaśmiałem się, schylając trochę i całując go w sam środek czoła. - Pamiętaj, że to jedna wytwórnia, a ja po niej chodzę jak pan i władca. A teraz chodź tutaj. 

Rozbrajający uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy pociągnąłem za sobą młodszego i na środku chodnika zarzuciłem sobie jego dłonie na szyję. Zaśmiałem się na jego urocze rumieńce i pochylenie głowy w akcie zażenowania. Niestety, a może i stety, ale ze mną nie ma tak łatwo. Dlatego też, już po chwili objąłem młodszego w pasie i przysunąłem do siebie jeszcze bliżej. 

Bardzo powoli zacząłem nas prowadzić, a okoliczna cisza zostałą ponownie przerwana, tym razem przez perlisty śmiech blondyna. To jednak zachęciło mnie do dalszego działania. I zupełnie nie przeszkadzała nam ulewa, która pojawiła się znikąd. Byliśmy mokrzy i roześmiani, scałowując z siebie krople, które nas zagłuszały. Jednak to się nie liczyło. Tak samo jak plama po kawie na mojej koszulce. Liczyła się tylko nasza dwójka.

- Jesteś pijany! - pisnął radośnie młodszy, kiedy to przechyliłem nasze ciała, chcąc aby nasz (nie)umiejętny taniec wyszedł jakoś profesjonalnie.

- Oczywiście, z miłości do ciebie - zaśmiałem się i okręciłem Jimina wokół własnej osi. Tylko po to, aby potem przyciągnąć go do siebie i po chwyceniu jego twarzy w swoje dłonie - wycisnąć na jego ustach słodki pocałunek.

Nazywam się Min Yoongi. Mam 26 lat, a przy moim boku mam osobę, z którą na pewno chcę spędzić resztę życia.

Swego czasu miałem marzenie. Chciałem żyć spokojnie i tworzyć muzykę, którą zachwycałby się cały świat. I poniekąd mi się to udawało. Jednak wszystko się zmieniło, gdy w moim życiu pojawił się ON. Park Jimin, we własnej osobie. Który ni stąd ni zowąd pojawił się w moim mieszkaniu, przyprowadzony przez moją matkę. Ten sam, który wywrócił może życie do góry nogami. I ten sam, który właśnie stał tuż przede mną, cały przemoczony i uśmiechający się do mnie tak, jak jeszcze nikt się do mnie nie uśmiechał.

- Kocham cię - szepnąłem z uśmiechem, by po chwili po raz kolejny musnąć jego usta. Pieczętując tym samym, że mam zamiar już być "na zawsze".

a/n: No to co... Kończymy?

Just kidding, bbys.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro