Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

a/n: Ta grafika jest taka nieestetyczna w stosunku do poprzedniej, że to aż boli... No, ale... Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka, Pyszczki ♥

(spóźnione, ale szczere...)


Pierwsze promienie słoneczne wpadały przez niezasłonięte okno do mojej sypialni, tworząc przy tym ciekawą grę cieni. Natomiast ja leżałem na łóżku, ścierając rąbkiem kołdry, już dawno zaschnięte łzy mojego prywatnego Słońca, które znalazły ujście na jego policzkach. Obserwowałem z zachwytem te pyszne, malinowe wargi teraz słodko rozchylone, pulchne, możliwe że w dalszym ciągu pokryte dziecięcym tłuszczykiem, policzki oraz te piękne oczy teraz zakryte przez powieki przyozdobione wachlarzem gęstych rzęs.

Jimin był, a w sumie nadal jest, dla mnie uosobieniem piękna. Jednak najpiękniejszy był dla mnie jego uśmiech, ten szczery, i którym obdarowywał wyłącznie mnie. Wtedy to zdawało się, że kwiaty kwitną pomimo złej i do niczego niezachęcającej pogody, śpiew ptaków zadawał się być wyłącznie zwykłym szmerem, a czekolada była bez smaku.  Po prostu nie było nic bardziej atrakcyjnego niż młody student i jego olśniewający uśmiech. Nawet jego wewnętrzny blask byłem w stanie porównać do Słońca czy też do błysku największej Supernowej, która uległa wybuchowi. Jest on dla mnie własną definicją szczęścia. Prywatnym Słońcem. Gwiazdą. A nawet całą, pieprzoną galaktyką. 

I zapewne nie mógłbym uwierzyć w to, co aktualnie tu ma miejsce, gdyby nie fakt, że teraz leżał obok mnie i wtulał się w moja klatkę piersiową i mruczał przy tym, jak mały, niezwykle rozczulający kociak. Az uśmiechnąłem się do siebie, kiedy poczułem jak zaciska swoje dłonie na materiale mojej koszulki służącej za pidżamę. Zaiste, naprawdę cudowny widok. Niestety, a może i stety, nie mogłem się powstrzymać, więc już po chwili moja dłoń wylądowała w niesfornych kosmykach młodszego, które odgarnęła z jego śpiącej twarzyczki, a następnie złożyłem na jego czole czułe muśnięcie,  by potem na spokojnie wtulić swoją twarz w jego, pachnące wanilią, włosy.

Zdecydowanie podobało mi się takie wspólne leniuchowanie, zwłaszcza w weekend, kiedy to obaj mieliśmy wolne i mogliśmy nacieszyć się nawzajem swoim towarzystwem. Zwłaszcza, że teraz już wszystko wróciło do normy. A przynajmniej taka miałem nadzieję. Jednak najważniejszym dla mnie było to, że trzymałem w ramionach całe swoje zasoby szczęścia, przyodziane w jeden z moich luźniejszych T-shirtów.  To samo szczęście, które wczoraj obrzuciło mnie masą nieciekawych epitetów, a następnie pozwoliło się przytulać tak czule, że od samego patrzenia można się było roztopić.

Westchnąłem błogo, zaciągając się przyjemnym zapachem młodszego oraz szczelniej objąłem ramionami jego drobne ciałko. Gdybym mógł to przeniósłbym nas na bezludną wyspę i żył tak z nim w naszej prywatnej utopii, której by nic nie zmąciło. Bylibyśmy tylko my, nasze uczucie tak czyste jak łza oraz fakt, że jesteśmy tutaj od siebie dla siebie.

Jednak jak zwykle coś, a raczej ktoś, musiał przerwać snucie moich słodkich marzeń. W całej sypialni rozniósł się charakterystyczny dźwięk, oznajmujący przychodzące połączenie. Fuknąłem pod nosem cały poirytowany nieodpowiedzialnym zachowaniem tej niekompetentnej osoby, ale niestety musiałem się podnieść. I w sumie zrobiłbym to, gdyby nie ramiona chłopaka, które przytrzymały mnie w miejscu oraz delikatny pocałunek na moim torsie w okolicy serca, które zdecydowanie przyśpieszyło swój rytm. 

- Nie odbieraj - cichy pomruk oraz przerzucenie nogi przez moje biodro, co chyba miało posłużyć jako pułapka, tak mnie rozczuliło, że zamiast zawalczyć i wydostać się z jego objęć, ja objąłem go mocniej, a następnie zacząłem składać na jego szyi, czułe muśnięcia. - Niech chociaż dzisiaj dadzą ci spokój. Chcę się tobą nacieszyć.

I jak tu mu nie ulec? Moim zdaniem się nie da...

I postąpiłem tak, jak powiedział mi młodszy. Nie wstałem i nie odebrałem telefonu. Po prostu ułożyłem nas wygodnie, by móc się w siebie nawzajem wtulać i ponownie wrócić do Kariny Morfeusza. Bo mając świadomość, że mając Jimin'a - mam wszystko, była dla mnie lepsza niż wiadomość o tym, że piosenka którą napisałem sprzedała się w w mniej niż trzy minuty.

***

Przeleżeliśmy cały dzień i połowę popołudnia, kradnąc sobie słodkie pocałunki. Poznawaliśmy się od nowa, chcąc zacząć wszystko od nowa. Z czystą kartą. Bez żadnych sprzeczek, kłótni czy nieporozumień. Chcieliśmy zapomnieć o wszystkich złych i przykrych wydarzeniach, które miały miejsce wcześniej. A we wspólnych chwilach towarzyszył nam Sun, który teraz leżał nam w nogach i pochrapywał cicho jakby nie chciał nam przeszkadzać w prowadzonej konwersacji.

- Teraz już wszystko będzie dobrze? - cichy głos studenta doleciał do moich uszu, co zmusiło mnie do zaprzestania miziania ręką jego nagiego ramienia i skierowania swojego spojrzenia w dół na jego przystojną twarz. - Nie będziesz już o mnie zazdrosny i nie wyprowadzisz się ponownie?

Słowa te, nie powiem, złapały mnie za serce, a mój uśmiech natychmiast zszedł z ust. I w sumie nie byłem w stanie nic odpowiedzieć, gdyż zupełnie zaskoczyło mnie to pytanie. Jedyne co byłem w stanie zrobić, to nachylić się nad nim i odcisnąć na tych kuszących ustach długi i znaczący pocałunek. Byłem świadom tego, że taka odpowiedź go nie usatysfakcjonuje. Ja też nie byłbym z takiej zadowolony. Jednak możliwość zobaczenia jak te wargi mienią się w świetle od śliny, a te brązowe oczy patrzą na mnie z tak wielkim zaufaniem i wielkim uczuciem, więc obdarowanie go pieszczotami, to była jedyna rzecz jaka przyszła mi do głowy w pierwszej kolejności.

- Oczywiście, że tak - zapewniłem go, znowu odnajdując drogę do jego ust. - I oczywiście, że jestem zazdrosny. Zawsze będę. Jesteś mój i nie chciałbym aby ktoś mi ciebie odebrał. Ale nie martw się, już nie zrobię nam takiej przykrości.

Objąłem ramionami jego ciało, które następnie przeniosłem na swoje. Chciałem się nacieszyć naszą wspólną bliskością, bo pewnie za niedługo zostanę zwerbowany do pracy, a Jimin będzie zmuszony iść na uczelnię. Nah... Ta opcja z bezludną wyspą zaczyna być coraz to bardziej kusząca.

- To... Co dziś robimy, kochanie? - zapytałem wesoło, po krótkim czasie milczenia, zaczesując wolna dłonią nieco przydługie kosmyki włosów młodszego za ucho i posłałem mu ciepły uśmiech. - Masz może jakiś ciekawy pomysł?

- W sumie to tak - młodszy uśmiechnął się rozbrajająco, a mnie aż zmiękło serce. On jest zdecydowanie zbyt słodki i uroczy - Moglibyśmy pójść na spacer i zjeść na mieście, co ty na to?

Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać. Natychmiast obaj podnieśliśmy się z łóżka i zaczęliśmy się ogarniać. I już właśnie sięgałem po telefon, chcąc zobaczyć, która jest godzina, gdy zauważyłem diodę oznajmującą przybycie wiadomości. Niechętnie kliknąłem ikonkę koperty, a moim oczom ukazał się SMS od jednej z straszniejszych osób z wytwórni, tylko wtedy, kiedy się zdenerwuje.

Szefuńcio:

>> Zebranie. Dzisiaj. 18. Masz być. Zrozumiano?


a/n: Nie umiem w słodkie rzeczy ect...






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro