Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9


A/n: Happy Halloween!

Taehyun, od razu po powrocie do domu, rozsiadł się w swoim kącie pokoju i zaczął pisać coś w zeszycie, który podarował mu Kai, żeby bardziej wyglądał jak uczeń. Soobin nie do końca rozumiał, czemu chłopak w ogóle chciał chodzić na lekcje, a już czemu robił jakieś zadania w domu było dla niego poza granicami pojmowania.

Gdyby on sam znajdował się w podobnej sytuacji, na pewno nie zajmowałby się odrabianiem pracy domowej, a tym bardziej chodzeniem do szkoły, do której nawet nie był zapisany.

Niestety, jego sytuacja była inna, więc sięgnął po plan lekcji, żeby sprawdzić, czy o niczym na jutro nie zapomniał. Chemię miał już zrobioną, więc zamknął zeszyt z ulgą.

Wyglądało na to, że nawet jest przygotowany, chociaż pewnie w szkole okaże się, że o czymś zapomniał. Zawsze tak było, więc właściwie przestał się tym już przejmować.

- Binnie, chcemy oglądać Kingdom, dołączysz? - spytał głos zza drzwi, a Taehyun od razu schował się za łóżkiem.

- Teraz? - Soobin rozejrzał się szybko po pokoju, sprawdzając, czy nie znajduje się w nim nic podejrzanego.

- No a kiedy? - Jin otworzył drzwi i oparł się o futrynę, skanując szybko pomieszczenie.

Zawsze to robił, doprowadzając Soobina do mniejszych lub większych załamań nerwowych, bo zawsze bał się, że tata znajdzie w nim coś bardzo nielegalnego.

Nie to, że Soobin przechowywał u siebie nielegalne rzeczy, oprócz Taehyuna nie miał właściwie nic do ukrycia i nie to, że Jin kiedykolwiek wypominał mu bałagan w pokoju albo coś podobnego. Przeważnie tylko patrzył oceniającym wzrokiem, ale to było jeszcze gorsze.

- No... ok - odparł Soobin z wahaniem. Nie chciał zostawiać Taehyuna samego, ale gdyby odmówił, to wzbudziłoby podejrzenia. Prawie co wieczór, gdy tata nie miał dyżuru i był w domu, oglądali coś razem. - Zaraz będę - uśmiechnął się niepewnie, starając się wyglądać tak naturalnie, jak to tylko możliwe.

- Jeśli jesteś zajęty to trudno, ale nie będziemy na ciebie czekać, najwyżej sam nadrobisz przegapione odcinki - stwierdził Jin, uśmiechając się lekko. Chyba niczego nie podejrzewał, a jeśli nawet... to na pewno, nawet za milion lat, nie zorientowałby się, co tak naprawdę dzieje się w życiu Soobina.

- Nie, nie, jest ok. - zaprotestował chłopak. - Za moment będę, muszę tylko coś... coś dokończyć.

Jin pokiwał głową i cicho zamknął za sobą drzwi. Soobin jeszcze przez chwilę siedział nieruchomo, czekając, aż jego kroki na schodach ucichną zupełnie.

- Nie martw się, okno jest zamknięte, nikt nie wejdzie do pokoju, kiedy mnie nie będzie - powiedział szeptem do Taehyuna. - W porządku? - zapytał. Chłopak tylko skinął głową, uparcie odwracając się od okna. - Naprawdę, niedługo wrócę - obiecał.

- W porządku - odparł Taehyun, a Soobin zaczął się zastanawiać, czy się na niego nie obraził. Nie potrafił powiedzieć. W ogóle przez większość czasu nie był w stanie zorientować się, w jakim humorze był chłopak, a to strasznie go frustrowało.

Zwykle nie miał z tym problemu. Zawsze wiedział, w jakim nastroju jest Kai albo Beomgyu i potrafił się do tego dostosować. Teraz kompletnie sobie z tym nie radził, więc cały czas denerwował się, bo nie był pewien, czy nie robi czegoś źle. Stwierdzenie, że Taehyun miał kamienną twarz było niedopowiedzeniem. Chłopak był prawie pozbawiony jakiejkolwiek mimiki.

- To... na razie - powiedział niepewnie i wyszedł z pokoju, oddychając z ulgą.

Z salonu dochodził do niego dźwięk serwisu informacyjnego, który zawsze był włączony, kiedy Jin był w domu. Zarówno on sam jak i Yoongi szczerze tego nienawidzili, ale chyba żaden z nich nie miał tak dużo energii, by kłócić się o to z tatą.

Yoongi, który prawdopodobnie znajdował się w kuchni, próbował przekrzyczeć włączony telewizor i pralkę, która głośno obijała się o ścianę w korytarzu przy łazience.

Pachniało popcornem, skarmelizowanym cukrem i pizzą, chociaż to ostatnie to mogły być resztki sosu oregano, którego nie udało mu się doczyścić spomiędzy płytek w kuchni.

Soobin zatrzymał się na schodach, zanim zdecydował się zejść na dół, do swojego zwyczajnego świata sprzed kilku dni, kiedy jeszcze wszystko było normalne.

- No rusz się i weź szklanki z kuchni - Yoongi spojrzał na niego z dezaprobatą. - Serio, Binnie, nie wytrzymam kolejnego serwisu informacyjnego - westchnął ciężko, przechodząc do salonu. Soobin pokiwał głową i poszedł do kuchni.

- Słyszałem to! Nie siedzisz na kanapie! - krzyknął z pokoju Jin, a Yoongi tylko przewrócił oczami.

To nawet ucieszyło Soobina, zwykle to on musiał siedzieć na podłodze albo w fotelu, który nie był zbyt wygodny. O kanapę od czasu, kiedy stała się za mała na nich trzech, toczyła się wojna, a on z racji wieku przeważnie ją przegrywał.

W kuchni nigdzie nie było nawet śladu po pizzy, co zauważył z żalem, więc zabrał tylko szklanki i popcorn, który właśnie zdążył się uprażyć w mikrofalówce.

- Włączyliście beze mnie? - zapytał zawiedziony, bo na ekranie leciała wejściówka ich ulubionego serialu.

Chociaż Soobin podejrzewał, że jedyną osobą, która naprawdę go lubiła, był Jin. On sam nie przepadał za strasznymi rzeczami i później przez pół nocy grał w jakieś głupie gry na komórce albo oglądał filmy z małymi kotkami, byle tylko zapomnieć o strasznych obrazach z filmu.

- Grzebiesz się, a poza tym to dopiero wejściówka. Nie przesadzaj - Jin poklepał miejsce na kanapie obok siebie. Zerknął jeszcze raz na ekran.

Soobin usiadł obok niego, przysuwając się na tyle blisko, by oprzeć się o ramię taty. Nawet nie próbował skupić się na oglądanym serialu, był zbyt straszny, poza tym czuł się trochę zmęczony.

- Może pojedziemy w przyszłym roku na wakacje nad rzekę? Tam, gdzie byliśmy na biwaku, pamiętasz? - zapytał w pewnym momencie Yoongi, kiedy na ekranie pojawiło się jakieś jezioro pełne zombie.

- Uhm... możemy, ale nie śpię w namiocie - zapowiedział od razu Jin. - Nie zamykasz drzwi i później włazi pełno robali.

- Możesz spać w samochodzie - mruknął Yoongi, wychylając się po popcorn.

- Ja mogę spać w namiocie - Soobin podniósł na chwilę głowę.

- To super, ale nie jesteś zaproszony - zgasił go Jin prawie od razu, ale po tym jak zauważył minę chłopaka, przyciągnął go ramieniem do siebie i pocałował w czoło. - Nie krzyw się, bo zostaną ci zmarszczki - mruknął cicho i pocałował go jeszcze raz, na co Soobin zaśmiał się cicho. - I to będą wakacje przed twoimi studiami, pojedziesz gdzieś z Beomgyu i Kaiem, albo zostaniecie w domu pod warunkiem, że go nie spalicie.

- I nie będziecie się rzucać jedzeniem - wtrącił Yoongi.

- Może... może tak - westchnął Soobin, bo z jakiegoś powodu spędzanie wakacji bez rodziców nie wydawało mu się najlepszym pomysłem. Podniósł jedną z poduszek, które spadły na ziemię w trakcie serialu i przytulił się do niej. Jin kontynuował rozmowę z Yoongim nad jego głową. Soobin spojrzał na tatę i zamknął na chwilę oczy.

Trochę tęsknił za swoim wcześniejszym, zupełnie bezproblemowym życiem, w którym może i nie było nic fascynującego, ale przynajmniej nie musiał martwić się o sprawy, których nawet nie ogarniał i które całkiem go przerastały.

A najbardziej tęsknił za tym, że nie mieli przed sobą żadnych dużych sekretów. A teraz był kłamcą i wolał sobie nawet nie wyobrażać, jak bardzo zawiedzie swoich rodziców, kiedy to wszystko w końcu wyjdzie na jaw.

***

Soobin był wyjątkowo opanowany. Taehyun nie mógł tego powiedzieć o sobie. Tak naprawdę to nie chciał nawet myśleć o ponownym spotkaniu z Yeonjunem. A co dopiero o złamanych zasadach swojego klanu, nawet jeśli na niektóre sytuacje nie miał najmniejszego wpływu.

Taehyun nigdy nie był kimś, kto nie przestrzega reguł, dlatego nie miał pojęcia, co zrobią jego rodzice, kiedy się o tym wszystkim dowiedzą. A może już wiedzieli? W końcu nie było go w domu od dobrych kilku dni, ktoś musiał to zauważyć.

Po cichu, w głowie, powtarzał sobie plan, który obmyślili całą czwórką w bibliotece, a potem doszlifowali na boisku szkolnym po lekcjach.

Nie wydawał się zbyt skomplikowany i gdyby chodziło o kogokolwiek innego, to może miałby szansę powodzenia. Jednak Yeonjun nie był kimś, kto chciałby bawić się w negocjacje i Taehyun szczerze wątpił, by dało się go przekonać do zmiany zdania. Zwłaszcza że Soobin nie wydawał się zbyt doświadczonym negocjatorem, a koniec końców to on właśnie został wybrany jako osoba, która uda się na spotkanie z Yeonjunem.

Tak naprawdę był to pomysł Kaia. Wybranie reprezentanta, zamiast pakowanie się od razu na spotkanie całą grupą. Może i w teorii był to dobry plan, logiczny ale Taehyun nie potrafił sobie wyobrazić jego wykonania i jeśli miał być szczery to spisał Soobina z góry na straty.

Oczywiście nie przyznałby się do tego nawet podczas tortur, nie był głupi. Zawsze lepiej wysłać kogoś do zrobienia czegoś niebezpiecznego, niż zrobić to samemu.

Siedzieli właśnie w pokoju Soobina, czekając na Kaia, zbliżała się dwudziesta, a Beomgyu kreślił na dole listu od księcia krótką odpowiedź.

- Parking koło opuszczonego placu budowy, godzina dwudziesta druga. Nie spóźnij się. Soobin - mamrotał pod nosem, pisząc starannie kolejne słowa.

Soobin skrzywił się, ale nic nie powiedział. Sam zgłosił się na ochotnika, żeby przeprowadzić negocjacje, ale widać było, że chyba zaczyna się wahać. Taehyun w sumie mu się nie dziwił.

Yeonjun nie był byle kim, jego moc chociaż jeszcze nie w pełni rozwinięta, już i tak wydawała się znacznie bardziej potężna niż większości jego rówieśników. Taehyun nawet nie porównywał siebie z księciem, bo z niechęcią musiałby przyznać, że jest dużo słabszy. W dodatku jego moc była równie niezwykła, co niebezpieczna.

Na szczęście Yeonjun nie był nie do pokonania, miał swoje słabości.

- Ok, to może przejdźmy przez wszystkie punkty jeszcze raz - zaproponował Soobin spokojnym głosem. Na kolanach trzymał komputer oparty o wieżę z poduszek, którą umościł sobie Beomgyu na czas pisania odpowiedzi do księcia. - Yeonjun włada umarłymi, tak?

- Dokładnie - odparł Taehyun. - Potrafi wskrzeszać zwierzęta. Te duże, i te małe. Nie przyzywa duchów.

- Dlaczego? - zdziwił się Beomgyu. - W grach nekromanci zawsze to robią i robią zombiaki z ludzi. Co za niewydarzony nekromanta z tego twojego księcia? - burknął pod nosem i złapał za gorącą czekoladę stojącą na biurku, którą zrobił im wszystkim Soobin.

- Pewnie kiedyś będzie to potrafił, ale... jeszcze nie teraz. Nasze moce ewoluują wraz z wiekiem - wyjaśnił cichym głosem Taehyun. Usiadł wygodniej na krześle i założył nogę na nogę.

- Więc... ty... na razie jesteś zupełnie bezużyteczny? - zapytał Beomgyu niewinnie, dmuchając w zbyt ciepły jeszcze napój.

- Nie do końca, potrafię zrobić kilka rzeczy - mruknął Taehyun, patrząc na swoje dłonie. Wiedział, o co chodzi chłopakowi.

Beomgyu próbował sprowokować go już kilka razy, ale do tej pory udawało mu się zachować spokój i ani razu nie użył swojej mocy. Tak naprawdę to nie był pewien, czy mógł to zrobić, ale to była zupełnie inna historia.

- Kilka rzeczy - powtórzył Beomgyu, a Taehyun, chociaż jeszcze chwilę temu miał zamiar podzielić się z nimi informacją o tym, jak wygląda jego własna moc, zrezygnował.

Ich i tak pewnie nie interesowało, że potrafi sprawić, że słaby wiatr jest w stanie rozwiać mgłę, że potrafi znaleźć wodę, sprawić, że deszcz nie będzie padać przez jakiś czas w trakcie potężnej burzy.

To nie było takie ważne, a kłótnia z przyjacielem Soobina była ostatnią rzeczą, na jaką miał teraz ochotę.

- Poza tym my młodzi musimy być chociaż niedaleko linii mocy żeby nasza magia działała. Starsi nie mają aż takich ograniczeń - dodał.

- Wspominałeś coś o ziemi kiedy byliśmy w bibliotece - Soobin przesunął coś na ekranie komputera. - Że Yeonjun musi mieć dostęp do ziemi.

- Bez niej jego magia nie działa. Musi jej cały czas dotykać ,żeby przywołać swoje potwory. Jeśli Kai ma rację i ten parking jest w całkiem niezłym stanie i się jeszcze trzyma, to masz spore szanse. Poza tym, ten parking jest wciąż na terenie miasta, a tutaj nie powinniśmy używać magii. Jeśli Yeonjun nie będzie miał tego gdzieś i nie będzie się bał reakcji naszej starszyzny jeśli to zrobi to... - urwał. Nie chciał zapeszyć. - Będzie dobrze - dokończył koślawo.

- Ten plan jest chujowy, ale nie muszę wam tego powtarzać. Dobrze o tym wiecie - Beomgyu pokręcił głową.

Upił łyk czekolady i zacisnął usta tak mocno, jakby powstrzymywał się przed powiedzeniem czegoś dużo gorszego. Im dłużej Taehyun mu się przyglądał, tym bardziej miał wrażenie, że chłopak miałby większe szanse na spacyfikowanie Yeonjuna. Miał w sobie coś równie nieustępliwego i irytującego co książę.

Soobin kopnął przyjaciela tylko lekko w bok, jakby starał się mu przekazać żeby przestał się wkurwiać, ale chłopak nie ruszył się, ani na milimetr. Taehyun musiał przyznać, że Beomgyu był chyba jedną z najbardziej upartych osób, jakie poznał w całym swoim życiu.

Jeśli coś mu nie pasowało albo z czymś się nie zgadzał, dawał wszystkim o tym znać i nic nie było go w stanie zmusić do zmiany zdania. Z drugiej strony bez względu na to, co mówił, robił dokładnie to, co jego przyjaciele.

- Ten plan jest w porządku, nie jest zły - powiedział Soobin, nie odrywając wzroku od swojej komórki.

- Kompletnie niedopracowany - burczał dalej pod nosem Beomgyu. - Jak to się zesra to wszyscy umrzemy...

- No dobra. Może i jest niedopracowany, ale za to zostawia miejsce na kreatywność - Soobin wyciągnął rękę, żeby pogłaskać chłopaka po głowie, ale niechcący wsadził ją w czekoladę. - Nie bój się. Nie umrzemy - zapewnił go, oblizując palce.

- Poza tym jest jeszcze plan B - odparł Taehyun, uśmiechając się słabo. Beomgyu spojrzał na niego.

- Plan B? - zdziwił się.

- Siedzisz na nim - odparł Soobin i pociągnął za koc. Taehyun nie mógł się nadziwić, jak taki artefakt mógł zostać przegapiony przez ludzi i funkcjonować w ich świecie przez tyle lat. Chociaż z drugiej strony nie powinno go to aż tak dziwić; ludzie nie mieli żadnej wrażliwości na magię i dla nich przedmioty magiczne i niemagiczne niczym się od siebie nie różniły. Nic dziwnego, że nikt go nie rozpoznał i przez tyle lat leżał pod poduszką jakiegoś przypadkowego ludzkiego dziecka.

- Koc? - Beomgyu zdziwił się i przejechał po nim dłonią. - Nie rozumiem. Jest bardzo miękki, ale wciąż nie rozumiem - dokończył.

Ludzie potrafili poczuć tylko to. Tę niesamowitą miękkość i delikatność tkaniny. Ale magia, która biegła w każdej jego najmniejszej niteczce, była już dla nich niewyczuwalna. Magia ta mogła leczyć i była na tyle potężna, że potrafiła kontrolować dzieci. Uspokajać je. W dobrych rękach kocyk był skuteczną pomocą dla zmęczonych rodziców. Taehyun prawdopodobnie nie zdołałby tak szybko przyjść do siebie, gdyby w pewnym momencie Soobin nie przykrył go tym kocem.

Jednak magia ma też drugie oblicze, miękkie włókna tkaniny splecione odpowiednio mogły służyć do pozbawienia Wolnych Ludzi ich mocy. Pozwalały przejmować nad nimi władzę.

- To nie jest zwykły koc, Taehyunnie powiedział, że można nim spętać Ukrytych Ludzi - wyjaśnił Soobin, jednak Beomgyu nie wydawał się ani trochę przekonany. Zmrużył oczy i intensywnie wpatrywał się w przyjaciela.

- Twój obśliniony koc z dzieciństwa? - upewnił się Beomgyu. Soobin skinął lekko głową. - Dlaczego masz magiczny koc Ukrytych? - pytał dalej, ale zaraz zrezygnował i wolno wypuścił powietrze z płuc. - W sumie, wiesz co? Nieważne - pokręcił głową. - Powiedz mi po prostu na cholerę ci ten koc?

- No więc... no wiesz - Soobin wziął głęboki oddech. - Gdyby Yeonjun na przykład nie był nastawiony na dyskusję... mógłbym go użyć, żeby go uspokoić. Chociaż na jakiś czas.

- Chyba z góry możesz założyć, że ten cały Yeonjun nie będzie nastawiony na dyskusję, skoro próbował go zabić - pokazał ruchem głowy na Taehyuna. - Oczywiście, jeśli to prawda - rzucił na koniec.

Taehyun przez chwilę zastanawiał się, czy powinien na to zareagować. To nie był pierwszy raz, kiedy chłopak to powiedział, ale do tej pory udawało mu się go ignorować.

- Co masz na myśli? - zapytał, zanim zdążył ugryźć się w język.

- To, że nie mamy na to żadnych dowodów, a sam nie jesteś jakoś specjalnie wiarygodny. Przynajmniej dla mnie - wyjaśnił Beomgyu spokojnie.

Zbyt spokojnie jak na niego, bo z tego, co zdążył zauważyć Taehyun, chłopak nie tylko dość dobitnie ale i bardzo głośno dzielił się ze wszystkimi swoim zdaniem. Tym razem jednak zachowywał się wyjątkowo cywilizowanie.

- Beomgyu... - westchnął Soobin. - Daj spokój, już o tym rozmawialiśmy - dodał. - Zawsze możesz z nami nie jechać.

- Wręcz przeciwnie, bardzo chętnie pojadę, żeby zobaczyć, jak się pogrążasz, bo ten wasz plan nie ma najmniejszego sensu - zaprotestował chłopak, odgarniając z oczu jasną grzywkę.

***

Soobin musiał przyznać, że był zdenerwowany, co trochę go dziwiło, bo przez cały dzień udawało mu się zachować spokój i nie mógł doczekać się spotkania z Księciem. Może brzmiało to dziwnie. W końcu, według Taehyuna Yeonjun był mordercą, ale Ukryci Ludzie, ich tajemnice były dla Soobina ekscytujące i nie potrafił powstrzymać swojej rosnącej fascynacji.

Gdy tylko wysiadł z auta, które Kai podwędził jednej ze swoich sióstr, jego opanowanie i ciekawość prysły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Dopiero wtedy, w obliczu otaczającego go mroku, pośrodku opuszczonego, zdezelowanego parkingu i jedynej działającej lampy, pod którą zaparkował, dotarło do niego, co właściwie zaraz się stanie. Strach opanował jego umysł prawie niezauważenie.

Był cichy, sprytny, ale gdy zaatakował go z całą siłą i furią, odbierając mu władzę w nogach, które raptem zaczęły drżeć, jakby były zrobione z galarety, Soobin nie potrafił nie zakląć na głos.

Chłopak zaczął chodzić wokół auta, starając się zgubić lęk, ale wiedział że jest już na to za późno. Jedyne o czym mógł teraz myśleć i co podtrzymywało go trochę na duchu to fakt, że Kai i reszta chłopaków obserwowali go przez lornetkę z pobliskiego placu budowy. Siedzieli w opuszczonej stróżówce, otoczeni taką masą amuletów i zaklęć, które Kai tym razem ukradł swojej mamie, a nie siostrze, że Taehyun dostał od razu migreny i bez ostrzeżenia zwymiotował Beomgyu na nowe trampki.

Soobin starał się myśleć teraz o tym. Może nie o wymiocinach, ale o czerwonym na twarzy Beomgyu i o krztuszącym się ze śmiechu Kaiu i o dziwo, pomagało mu to trochę w walce ze strachem.

Raptem usłyszał za sobą czyjeś kroki, ale nie odważył się odwrócić. Jeszcze nie teraz. Jeszcze nie, było za wcześnie. Soobin zawinął na palcach prawej ręki kawałki kocyka odcięte przed wyjazdem z prawie nabożną czcią przez Taehyuna.

Te skrawki szarej tkaniny dodawały mu otuchy i nie wyobrażał sobie, jak mógłby się czuć ,gdyby ich ze sobą nie miał. Zacisnął mocno spoconą dłoń i wcisnął paski do kieszeni. Odczekał chwilę i nabrał głęboko powietrza w płuca.

Jego własne przestraszone spojrzenie odbijało się w szybie samochodu, obok którego stał, tylko potwierdzając jego obawy. Nie był odważny. Ani trochę, nie był odważny. Dlaczego zgłosił się na ochotnika? Całe życie był tchórzem i nigdy nie krył się z tym za bardzo. Dlaczego akurat dzisiaj musiało się to zmienić? Dlaczego powiedział: "Tak"?

Pomyślał przelotnie o wielkich oczach Taehyuna, które wpatrywały się w niego w bibliotece prosząc o pomoc, a potem o Beomgyu, który od początku odradzał im wyprawę na Górę Zapomnienia, a na końcu o Kaiu, który wydawał się rozdarty pomiędzy chęcią pomocy Taehyunowi i własną rodziną i wiedział już dlaczego zdecydował się przystać na zaproszenie Yeonjuna. Nie miał wyboru, nie było innego wyjścia. Kroki ustały.

- Długo będziesz tak stać i mnie ignorować? - usłyszał za swoimi plecami.

Nie tak wyobrażał sobie głos, o którym Taehyun opowiadał z przerażeniem. Był o wiele łagodniejszy i wyższy i z dziwnym akcentem, jakiego do końca nie potrafił umiejscowić. Rzucił po raz ostatni wzrokiem na swoje odbicie, starając się dodać sobie samemu otuchy, ale gdy tylko zauważył własne drżące usta, wiedział już, że nie był na tyle dobrym kłamcą. Westchnął cicho i odwrócił się wolno w stronę głosu. Nie miał wyboru, nie miał innego wyjścia. Powtórzył cicho w głowie.

Parking wciąż był pusty. Soobin przez chwilę mrugał nerwowo, starając się wypatrzeć mężczyznę. Gdzie tylko sięgnął wzrokiem, aż do obwodnicy i opuszczonego placu budowy, widział tylko popękany asfalt i nierówno namalowane, białe kwadraty wyznaczające miejsca do parkowania. Czasem zdarzyła się jakaś większa kępa wysokiej, spalonej słońcem trawy albo próg zwalniający.

Dopiero po chwili zauważył jakiś ruch. Spojrzał w bok, w stronę jedynej działającej latarni, obok której zaparkował. Wielkie, tłuste ćmy odbijały się od jej lampy. Nawet z tej odległości było słychać jak jedna po drugiej giną, wślizgując się w mikroszczelinę w szkle. Syk, który wydawały przed śmiercią nie dał się pomylić z niczym innym.

- Gdzie jesteś? - wyszeptał Soobin. Musiał przyznać, że trochę sam siebie zadziwił tym pytaniem, bo jego oryginalny plan zakładał jak najdłuższe odkładanie rozmowy, potem ewentualne szybkie przedstawienie się, a na koniec ekspresową ewakuację. Tyle po jego planach.

Widział własny oddech, który kłębami ulatywał gdzieś do nieba i dopiero wtedy poczuł, że jest mu zimno.

Mimo wczesnej jesieni noc była przeraźliwie chłodna i cienka bluza, jaką złapał przed wyjściem z domu, wcale nie dawała mu żadnej ochrony. Zadrżał, chociaż nie był do końca pewien, czy było to spowodowane temperaturą, czy adrenaliną, która powoli zaczęła zatruwać jego organizm. Wszystkie jego zmysły stawały się coraz bardziej wyostrzone jak na jakimś kawowym haju i Soobin był prawie pewien, że słyszy oszalałe bicie własnego serca.

- Patrzysz na mnie - odparł głos.

Poza kręgiem jasnego, białego światła, gdzieś na granicy cienia, coś znów się poruszyło. A potem pojawiły się tam dwa, nieruchome białe punkty, przypominające kocie oczy, które zmrużyły się po chwili.

Soobin nie był w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Próbował, naprawdę próbował, ale przerażenie, jakie poczuł, odebrało mu mowę.

- Myślałem, że jesteś wyższy - kontynuował głos i nawet dało się wyczuć w nim lekkie niezadowolenie. Obcas stuknął o asfalt. Raz. A potem kolejny.

- Och - zdołał wreszcie wydusić z siebie Soobin.

Yeonjun stanął w pełnym świetle latarni. Jeśli miał jakieś wyobrażenia o księciu, po rozmowie z Taehyunem, to mężczyzna, a raczej chłopak, bo nie mógł mieć więcej lat niż sam Soobin, wcale ale to wcale, nie pasował do obrazu osoby, która powstała w jego głowie z dość chaotycznych i emocjonalnych opisów chłopaka.

Soobin, oczami wyobraźni widział potwora. O ostrych zębach, rogach. Pełnego złości, poskręcanego starca, który nie potrafi opanować swojej żądzy mordu. Nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że mógł się aż tak bardzo pomylić. Że Yeonjun okaże się jednak człowiekiem i to dość młodym. O całkiem przyjemnej twarzy, z mocno zarysowaną szczęką i wąskich oczach, które teraz przeszywały go na wskroś.

Jego platynowe, półdługie włosy zaczesane były do tyłu, nadając mu jakiejś dziwnej miękkości i chłopięcości i dotąd spięte ramiona Soobina, oklapły, poddając się grawitacji. Yeonjun nie wyglądał na potwora. Yeonjun nie był niczym, czym miał być.

- Och! - powiedział znów, już z pełną świadomością tego co robi. Usta drugiego chłopaka wykrzywiły się w słabym uśmiechu.

- Taehyun zawsze lubił ubarwiać swoje historie - powiedział Yeonjun, jakby czytając w myślach Soobina.

Podszedł bliżej, poprawiając leniwym, wypracowanym gestem wąski rękaw czarnego golfu, który miał na sobie. Był to dość zadziwiający widok. O ile ubranie Taehyuna, w którym go znaleźli na Górze Zapomnienia, mimo że poszarpane i poplamione krwią, wciąż nosiło w sobie echa wystawności, przepychu i rokokowej wręcz elegancji, to w porównaniu z nim strój Księcia, wyglądał dość biednie.

Chłopak ubrany był we współczesne ubrania, które wyglądały na takie, jakie Soobin miał we własnej szafie. Czarne spodnie, równie czarne buty na wysokim mocnym obcasie, których markę Soobin doskonale znał.

Yeonjun musiał zauważyć jego zdziwione spojrzenie, bo znów uśmiechnął się i przystanął na chwilę.

- Wy też jesteście całkiem nieźli w ubarwianiu swoich historyjek. Ukryci Ludzie mają spiczaste uszy, rogi, a czasem i ogony - zaczął mówić głośno, śmiejąc się przy tym. - Kąpią się w porannej rosie i nie pogardzą mlekiem i chlebem, które zostawiają dla nich gospodarze w progu drzwi. Prawda? - spytał, chociaż wyglądało na to, że nie spodziewa się odpowiedzi.

- Mniej więcej - odparł Soobin.

Czuł, że źle robi i nie powinien wdawać się z księciem w żadne pogawędki, bo nie po to tu przyszedł, ale nie potrafił się opamiętać. Przez chwilę pomyślał nawet o tym, że Yeonjun może rzucił na niego urok i dlatego tak się dzieje. W końcu książę władał magią, a Ukryci potrafili podobno zmuszać swoje ofiary do rozmowy i do wyznań za jej pomocą. Rzucali czar na niespodziewających się niczego śmiertelników. Czy Soobin był zaczarowany? Nie był tego pewien.

Nawet nie wiedział, jak rozpoznać, że ktoś jest zaczarowany. Jeszcze nigdy w życiu nie żałował tego, że nie do końca uważał, gdy rodzice Kaia poruszali w jego towarzystwie temat uroków i tego co trzeba robić, żeby się przed nimi ustrzec.

Oni by wiedzieli, co się właśnie z nim działo. Wiedzieliby, jak pomóc. A on jak ostatni debil zgłosił się na ochotnika do tej samobójczej misji i za radą Kaia, zrobił sztucznego Soobina z pościeli i ręczników i wymknął się z domu przez okno. Tata się wścieknie, jak się dowie, pomyślał szybko. Ojciec będzie bardziej wyrozumiały, ale tata... Nawet nie chciał o tym myśleć. Jin nie znał słowa litość. Myśli Soobina pędziły z taką prędkością, że aż kręciło mu się od tego w głowie.

- Jesteś Soobin, tak? Wybawiciel Taehyuna - Yeonjun obszedł go dookoła, przyglądając mu się uważnie. Chłopak aż zadrżał pod wpływem jego spojrzenia. - To ty odpisałeś na mój list.

- Tak - odparł cicho Soobin.

- To ty... poprawiłeś mój list? - Kolejne ciche stwierdzenie wyrwało się zza drżących warg chłopaka. Yeonjun parsknął pod nosem. - Nieźle - odparł, uśmiechając się przy tym. - Większość mojego dworu prędzej zrobiłaby coś sobie, niż mi to wytknęła. Masz jaja, Soobin - ostatnie zdanie miało być pochwałą, ale Soobin wiedział, że wcale nią nie było.

- Taehyun nie wróci z tobą do domu - wypalił szybko, zanim Yeonjun zdążył zadać kolejne pytanie. A że zamierzał to zrobić było doskonale widoczne, bo już otwierał usta i zdziwił się, gdy chłopak wszedł mu w słowo. - Tak się nie stanie - dodał trochę mniej pewnym głosem, bo Yeonjun zatrzymał się raptownie i przekrzywił głowę w bok.

- A to dlaczego? Jeśli mogę spytać oczywiście... - głos księcia był pełen dziwnego spokoju, którego Soobin nie do końca rozumiał, bo jego własne serce waliło jak oszalałe.

- Tak się nie stanie, bo Taehyun jest w bezpiecznym miejscu - wyjaśnił Soobin. Jego głos był trochę pewniejszy, ale wciąż słychać było w nim drżenie, za które od razu skarcił samego siebie w myślach, mimo że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nic nie jest w stanie z tym zrobić. Adrenalina robiła swoje i żadne głębokie oddechy już mu nie pomagały. - I...I...- zająknął się.

- I co? - spytał Yeonjun. W jego głosie słychać było ciekawość. - No co? - powtórzył.

- Taehyun zostanie tam, aż do powrotu waszych rodziców z konferencji klanów. Wtedy zostanie wysłany list do waszego miasta, który wyjaśni całą sytuację - Soobin aż miał ochotę się skrzywić, bo zdanie to brzmiało jakoś dziwnie sztucznie i nie na miejscu. Może dlatego, że powtarzał je w głowie tyle razy, że straciło dla niego sens i znaczenie. Yeonjun pokiwał wolno głową.

- Poczekać do końca konferencji klanów - mruknął, dotykając wskazującym palcem własnej brody. - No chyba, że tak... no dobra. Możemy tak zrobić, to ma nawet sens.

- Serio? - serce Soobina znów podskoczyło, ale tym razem ze szczęścia. Uśmiechnął się szeroko i szczerze. - Naprawdę? - upewnił się.

Yeonjun opuścił gwałtownie dłoń. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji i chłopak zaczął się znów niepokoić. Czuł, jak mięśnie w jego własnych policzkach rozluźniają się i po chwili po uśmiechu nie było już ani śladu. - Ach, to był żart - dodał już ciszej.

- Ja pierdolę, nie wierzę, że Taehyun wysłał ciebie na jakieś negocjacje...- powiedział z niedowierzaniem książę.

Podszedł bliżej do Soobina, na co chłopak zrobił krok w tył, a potem kolejny, aż wreszcie uderzył plecami w bok samochodu. Dopiero wtedy, gdy ręka Soobina dotknęła chłodnego metalu i równie zimnego szkła bocznych drzwi, szalony pęd myśli w jego głowie zatrzymał się. To było niesamowite.

Soobin poczuł się, jakby ktoś chlusnął mu w twarz zimną wodą, a jego rozgorączkowany umysł przyjął to z radością. A potem, wraz ze spokojem, przyszło przerażenie, bo chłopak zorientował się, że kompletnie pomylił kolejność odpowiedzi i scenariusze, które całą paczką przygotowali w bibliotece na tę okazję.

Miał zacząć od przekonania Yeonjuna do tego, że Taehyun nic nie widział i nikomu nic nie powie o tym, co się stało kilka dni temu i że najlepszym wyjściem dla nich wszystkich jest po prostu zapomnieć o całej sytuacji. Atak i straszenie listem, który miał być wysłany na Górę Zapomnienia, Soobin miał zostawić na koniec, kiedy nie będzie już innego wyjścia i zabraknie mu argumentów.

- Jeśli coś mi teraz zrobisz... - wypalił szybko Soobin bez głębszego zastanowienia. - Twój ojciec dowie się o wszystkim. I jeśli nie wrócę do domu za pół godziny, Taehyun wyśle do niego wiadomość! - To ostanie zdanie wykrzyczał w panice. Co prawda od razu spuścił wzrok, ale Yeonjun nie musiał wiedzieć o tym, że właśnie skłamał.

- Gdzie jest Taehyun?

- W bezpiecznym miejscu, już ci mówiłem - odparł szybko.

Yeonjun złapał go za kołnierz. Mimo, że był trochę niższy od Soobina, chłopak miał wrażenie, że książę przewyższa go teraz o głowę. Zwłaszcza że zakręcił bluzę wokół swojej pięści i szarpnął nią w dół, zmuszając Soobina do zgarbienia się.

- Posłuchaj mnie - warknął książę. - Może i mam problemy z ortografią, ale ty i on... macie chyba problemy ze zrozumieniem - Soobin skrzywił się, starając się przełknąć ślinę, a potem kaszlnął głośno, bo uścisk pięści Yeonjuna nie zelżał. Było wręcz przeciwnie. Miał wrażenie, że bluza zaciska się na jego gardle coraz bardziej i aż szumiało mu w uszach od ucisku. Próbował złapać księcia za ramiona, żeby go zatrzymać, ale jego dłoń od razu została złapana i wykręcona w drugą stronę. - Nie próbuj ze mną walczyć - powiedział cicho Yeonjun, przybliżając swoją twarz do ucha Soobina. - I tak ze mną nie wygrasz. To ja jestem tu górą, to ja kontroluję sytuację, to ja zadaję pytania, a ty na nie grzecznie odpowiadasz. Zrozumiano? - Soobin szybko pokiwał głową. - Napisałem wyraźnie w moim liście, że jeśli w naszą małą sprawę, zostaną zaangażowani nasi rodzice to Taehyun może się pożegnać z życiem, a ty zaczynasz swoje negocjacje od jednej rzeczy, o którą prosiłem Taehyuna, żeby nie robić! - mówił szybko, coraz szybciej i Soobin miał wrażenie, że książę zaczyna tracić nad sobą panowanie.

Brzmiał trochę jakby się bał, co wydawało się chłopakowi w tym momencie tak niedorzeczne, że gdyby mógł normalnie oddychać, to pewnie parsknął by śmiechem. Zamiast tego wydał z siebie niewyraźne mruknięcie. -

Jesteś debilem, Soobin? - syknął mu do ucha Yeonjun. - Naprawdę chcesz mnie zdenerwować?

- Nie - wychrypiał chłopak w odpowiedzi.

- Więc dlaczego mi grozisz? - Yeonjun pokręcił głową z niedowierzaniem. - Prosiłem tylko o Taehyuna, o nic więcej... - kontynuował.

Soobin ugiął lekko kolana i z zaskoczeniem stwierdził, że w tej pozycji jest w stanie lepiej oddychać. Wziął płytki oddech, a potem drugi. Książę mówił coś dalej, ale wtedy wzrok Soobina przykuło coś ponad jego ramieniem. Coś, co poruszało się tak szybko, że mógłby przysiąc, że jeszcze chwila, a wpadnie na nich z impetem i jeśli zaraz nie powie tego drugiemu chłopakowi, im obu stanie się coś złego. Wyglądało jak jakaś motorynka albo skuter, który nie ma zamiaru się zatrzymać. Światło tego czegoś zbliżało się w ich stronę z zastraszającą prędkością.

- Yeonjunn...ie - powiedział cicho, przenosząc wzrok na chłopaka, który mówił właśnie o swoim ojcu.

- Co? - książę zdziwił się, słysząc własne imię. Chyba nikt do niego tak nie mówił, bo wyglądał, jakby Soobin uderzył go co najmniej w żołądek. Był zaskoczony. Zdradzała go raptownie zaczerwieniona twarz, podobnie jak płonące głęboką czerwienią czubki uszu. A potem, uścisk jego pięści zelżał na chwilę niespodziewanie, gdy wziął malutki krok w tył i Soobin był w stanie wziąć pierwszy, głęboki oddech. W tym samym momencie coś zaskrzypiało w ciemności. Jasne, jaskrawe światło oślepiło ich obu na chwilę, gdy odwrócili się w stronę dźwięku.

- Uważaj - zdążył powiedzieć Soobin, ale było za późno, bo Kai wjechał w nich rowerem, który według wszelkich praw fizyki powinien się już dawno rozpaść.

Każda jego część wyglądała jakby była od innego roweru i to, że przyjaciel Soobina był w stanie na nim jechać, a tym bardziej w kogoś wjechać, i to na tyle skutecznie, że ta osoba upadła na ziemię, było cudem.

- Łap go, łap! - krzyczał Kai, zbierając się szybko z ziemi.

Soobinowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Od razu rzucił się w stronę Yeonjuna, który leżał na boku i wyciągał właśnie rękę w stronę przerwy między asfaltem. Srebrzysty pył, który raptem uniósł się nad kawałkiem ziemi wystrzelił gdzieś spomiędzy jego palców, a powierzchnia parkingu wokół nich zaczęła w zastraszającym tempie pękać. Soobin był jednak szybszy od pyłu. Usiadł na Yeonjunie okrakiem, unikając cudem jego kopniaka. Złapał chłopaka za przeguby dłoni.

- Puszczaj mnie! - krzyknął głośno Yeonjun. W jego głosie słychać było strach i Soobin słysząc to, znieruchomiał na moment. Twarz księcia wykrzywiona była w bólu, ale też furii, która aż zapierała dech w piersiach i chłopak przez chwilę nie wiedział, co powinien zrobić. To nie powinno tak wyglądać. Nie powinno.

- Wiąż go, do cholery! Ogarnij się, Soobin - Kai złapał Yeonjuna za drugie ramię i przycisnął go do ziemi. - On używa magii! - Dopiero wtedy Soobin ocknął się i sięgnął do kieszeni po kawałki kocyka, które tam trzymał.

- Uspokój się - powiedział łagodnie do chłopaka leżącego na ziemi. Jego własny głos brzmiał, jakby był na coś chory. Był zachrypnięty i słaby. Zawiązał Yeonjunowi skrawek kocyka na prawym nadgarstku, a potem na drugim i wreszcie ostatni, na szyi, tak jak polecił mu Taehyun. - Uspokój się - polecił jeszcze raz. Oczy Yeonjuna rozszerzyły się prawie komicznie, gdy tylko to powiedział. Srebrny pył, który widzieli wcześniej nad powierzchnią parkingu, zniknął raptownie.

- Powiedz mu, żeby nie krzyczał - podsunął Kai. Odsunął się od Yeonjuna, gdy ten wreszcie przestał kopać.

- Nie krzycz - powtórzył za nim Soobin.

Yeonjun pokręcił głową. Widać było, że chce się wyrwać, ale jego własne ciało nie chciało go słuchać. Chłopak mógł przysiąc, że gdzieś w kącikach oczu księcia widać było łzy, ale nawet jeśli tam były to Yeonjun zaraz zamknął powieki i po chwili nie było po nich śladu. Soobin wstał wolno z ziemi, ale zanim to zrobił powiedział jeszcze cicho:

- Śpij.

a/n: właśnie ogarnęłam, że w tym ff Beomgyu jest starszy od Soobina, to właściwie nie ma żadnego znaczenia tak naprawdę ale...

Bohaterów tego ff czeka wiele przygód, mniej lub bardziej fantastycznych, ale ciąża nie jest jedną z nich, jak już napisałam na kotku 4 (cztery) razy, ten ff nie jest mpregiem :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro