Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5. New York


– Nie wierzę, że dałam ci się na to namówić.

– Ja nie wierzę w to, że się zgodziłam.

Skylar spojrzała na mnie, prezentując swoją popisową, poważną minę, z którą wyglądała jak postać z kreskówki. Od początku była przeciwna, aby pakować się w – jak sama to nazwała – „pewne kłopoty i durne wyścigi", ale ostatecznie jechała tam ze mną. 

Nie chciała zostawiać mnie samą z Masonem, który w szkole często rzucał w moją stronę durnymi tekstami. Miałam świadomość, że to z jego strony gra, ponieważ najczęściej robił to w klasie, w obecności Luke'a. Zwykle zbywałam Masona, mając z tyłu głowy, że to on zabiera mnie w weekend na nielegalne wyścigi. Z tego, co powiedziała mi Skylar, nie wpuszczają tam wszystkich, ponieważ chcą mieć pewność, że na teren nie wejdzie nikt z policji i nie zatrzyma głównych organizatorów. Mason był naszą przepustką. Irytującą i nieznośną, ale przydatną

Między mną a Lukiem nie doszło więcej do żadnej wymiany zdań. Chłopak rzucał w moją stronę czasami dłuższe, intensywne spojrzenia, których nie potrafiłam zinterpretować, albo po prostu mnie ignorował. Nie byłam pewna co denerwuje mnie bardziej. Cisza z jego strony, pomimo wcześniejszych obietnic o braku spokoju, zaczynała mnie niepokoić. Może rzeczywiście to wszystko nic nie znaczyło i byłam chwilową rozrywką? 

Możliwe, że i tym razem potraktuje mnie jak powietrze, ale nie chciałam się tym przejmować. Byłam też ciekawa samych wyścigów i tego, jak właściwie wyglądają.

Pierwszy pełny tydzień w nowej szkole minął więc bez żadnych fajerwerków, dzięki czemu mogłam skupić się na poznaniu większości uczniów i nauczycieli. Zdążyłam też trochę rozgryźć system szkoły – czego głównie się wymaga, na co przymykają oko konkretni profesorowie, na jakich lekcjach powinnam w szczególności uważać. Przy pomocy Skylar zapisałam się także na dodatkowe fakultety. W przyszłym tygodniu miałam zaczynać rozszerzoną biologię, która zawsze mnie interesowała.

– Byłaś tam kiedyś? – zapytałam nagle.

Gdy nadszedł w końcu sobotni wieczór, poprosiłam Jake'a, aby podwiózł nas pod budynek szkoły, ponieważ tam umówiłam się ze Skylar. Powiedziałam mamie o naszym wieczornym wyjeździe do Brisbane, ale pominęłam cel tego wyjazdu. 

– Nie – odpowiedziała Sky, krzyżując nerwowo ręce. – Nie pakuję się do takich miejsc dobrowolnie.

– Więc cię zmusiłam? – zapytałam, uśmiechając się przebiegle.

– Tak, możemy stwierdzić, że tak było.

Zaśmiałam się, nie mogąc uwierzyć, że dziewczyna nie chce przyznać, że po prostu się o mnie martwi.

– W końcu – westchnęła, zeskakując z murka, na którym siedziałyśmy. Dopiero teraz zauważyłam, że patrzy w stronę wjeżdżającego na opustoszały parking, srebrnego samochodu. 

Ruszyłam za nią w stronę parkującego auta. Z wnętrza wysiadł nikt inny, jak Mason Cole, ubrany w długie jasne spodnie oraz granatową bluzę szkolonej drużyny.

Czy oni nie mieli innych bluz, niezwiązanych z drużyną rugby?

– A myślałem, że stchórzycie – powiedział, kiedy zbliżyłyśmy się do niego. Zerknął na Skylar. – Szczególnie obecność naszej kujonki mnie zaskakuje. Po tobie i tak nie wiem, czego mogę się spodziewać, Effie.

Zemdliło mnie, ponieważ przez sposób, w jaki to powiedział, tekst zabrzmiał wyjątkowo dwuznacznie.

– Spóźniłeś się – zauważyłam. – Możemy ruszać?

Chłopak sięgnął do przednich drzwi i otworzył je, zapraszając gestem, abym zajęła miejsce tuż obok niego. Wiedziałam, że będę czuła się z tym niekomfortowo, ale uśmiechnęłam się sztucznie i wsiadłam, uprzednio poprawiając swój ulubiony, biały T-shirt z lekko już startym napisem „New York City", który dostałam na gwiazdkę od brata. Nigdy nie wiedział, co mi kupić, dlatego od zawsze chodził do sklepu z pamiątkami i kupował urodzonej w Nowym Jorku siostrze gadżety dla turystów.

– Podoba ci się w mieście, Effie? – zapytał nagle Mason, oczywiście nie dając mi spokoju. Za kółkiem silił się na luz, trzymając kierownicę tylko jedną ręką.

– Tak, jest za ciepło, ale lubię to miasto.

Mason kiwnął głową, wpatrując się w drogę. Na całe szczęście przez większość jazdy znajdowaliśmy jakieś neutralne tematy, takie jak przeprowadzka, różnice w amerykańskich i australijskich szkołach, języku czy zachowaniu. W pewnym momencie blondyn zaczął opowiadać o początkach swojej kariery w szkolnej drużynie oraz ich osiągnięciach. Co chwilę oczywiście musiał podkreślać, że jest środkowym atakującym i nigdy nie grzeje ławy. Przechwałki zaczynały mnie już nudzić i chciałam zmienić temat, ale wtedy wreszcie powiedział coś interesującego.

– Ode mnie i Drake'a lepszy był tylko Rick.

– Był? – zapytałam ostrożnie, dobrze wiedząc, że stąpam po cienkim lodzie.

– Nie udawaj Effie, że nie wiesz – parsknął, uderzając rękoma w kierownicę, gdy staliśmy na pasach. – Skylar na pewno ci opowiadała o największym kwasie tej szkoły, co?

– Coś tam wspominała – odparłam, decydując się podejść go w inny sposób. – Ale skoro nic nie zostało ostatecznie potwierdzone, to każdy ma swoją wersję tej historii, mam rację?

– To posłuchaj prawdziwej wersji, Effie.

Mason zacisnął dłonie na kierownicy, przyśpieszając. Byliśmy już w centrum Brisbane, otoczeni szklanymi wieżowcami, które odbijały światło zachodzącego słońca. Niebo po drugiej stronie poszarzało, przygotowując się na nocną porę.

– Mój kumpel został najpierw pobity, a później zamordowany. Nie znałem lepszej osoby od niego, zresztą cała szkoła zdecydowanie przyznałaby mi rację.  Policja w Gold Coast nie potrafi złapać szczura, a co dopiero naćpanego nastolatka.

Zesztywniałam, rozumiejąc kto w tej historii jest obwiniany za śmierć Ricka.

– Kiedy widziałem się z nim po raz ostatni, powiedział mi, że musi coś załatwić i ma kłopoty. Zapytałem go, czy to ma związek z Allison i pobiciem się Lukiem. Powiedział, że tak.

– A co policja...

– Mówiłem ci już, Effie, policja może gówno zrobić – warknął, przerywając mi. – A Tate miał alibi, też mi coś.

Nie byłam gotowa na to, że uderzy otwartą dłonią w kierownicę, dlatego kiedy to zrobił, aż podskoczyłam, otwierając szeroko oczy. Złapałam się pasów i  zwróciłam twarz w stronę szyby.

– Sorka, ten temat nie należy do moich ulubionych.

– Nic się nie stało – skłamałam, bo jednak wolałam bezpiecznie dotrzeć na miejsce. 

– Tate w końcu będzie musiał zapłacić za to, co zrobił.

– To groźba?

– Nie ma go tutaj i raczej nie dowie się, o czym rozmawialiśmy. Czy jednak jesteście sobie na tyle bliscy, że będziesz chciała się tym z nim podzielić?

Mason patrzył na mnie wyzywająco. Domyślałam się, że zadając się ze mną, chce zrobić na złość Luke'owi, ale nie sądziłam, że wszystko jest podszyte chęcią zemsty. Co miałam z tym wspólnego? 

Nie zdążył mi jednak odpowiedzieć, tylko odpiął pas i poinformował:

– Jesteśmy na miejscu.

Byliśmy na przedmieściach. Poza drzewami, pod którymi zdecydował się zaparkować chłopak, otaczała nas duża przestrzeń, odgrodzona przez metalowe ogrodzenie z zakazem wstępu przyczepionym do lekko uchylonej, oddalonej od nas bramy wjazdowej. Tuż obok wejścia stało dwóch barczystych mężczyzn, aktualnie sprawdzających przepustki trzech dziewczyn chcących dostać się na teren za ogrodzeniem. Gdy wysiadłam z auta, usłyszałam muzykę i pojedyncze okrzyki ludzi, docierające zza starej, zamkniętej fabryki.

Skylar od razu do mnie dołączyła, rozglądając się z wyraźnym niepokojem we wszystkie strony. Mason także do nas podszedł, a jego humor zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni.

– Okay, porozmawiamy o interesach.

– Słucham? – zapytałam, wpatrując się w jego zadowolony uśmieszek. – Zaproponowałeś nam podwózkę. O co ci nagle chodzi?

Mason zerknął w stronę stojących przy wejściu mężczyzn i parsknął śmiechem, wracając spojrzeniem do mnie.

– Naprawdę myślałaś, że wejście na tak tajne wydarzenie jest za darmo?

– Dobra, w takim razie, ile? – Przewróciłam oczami. Mogłam się domyśleć, że będzie chciał od nas pieniędzy, chociaż za wejściówkę i tak mu zapłaciłyśmy. Cóż, widocznie dorabiał sobie na zabieraniu wybranych osób ze szkoły na wyścigi.

– A ktoś coś mówił o pieniądzach? – Znowu się zaśmiał, podchodząc bliżej. – Myślę, że mała przysługa, dzięki której Tate będzie podirytowany, będzie wystarczająca. Nie chciałabyś odegrać się za tę akcję z długopisem?

Zamrugałam, nie mogąc uwierzyć, że nawet teraz ma w głowie tylko głupią rywalizację, jakby od powrotu Lucasa Mason nie potrafił myśleć o niczym innym, jak tylko o szukaniu kolejnych sposobów, żeby go sprowokować.

– Po pierwsze, nie wiem, dlaczego sobie ubzdurałeś, że dzięki mnie możesz jakkolwiek go wkurzyć – zaczęłam pewnym tonem, chociaż myśl o zrezygnowaniu z wejścia na teren trochę mnie przygnębiła. – A po drugie, nie będziesz wykorzystywał mnie do swoich dziwnych gierek, Mason. Jestem w stanie zapłacić ci dodatkowo za pomoc, ale nic poza tym.

Chłopakowi wyraźnie nie spodobały się moje słowa. Zerknął na Skylar i uśmiechnął się pobłażliwie. Nie miałam pojęcia do czego ta dyskusja zmierza, ale byłam w stanie zrezygnować z dostania się na teren wyścigów, nawet jeśli byłam ciekawa, jak to wygląda. Wiedziałam, że relacja Luke'a i Masona opierała się głównie na nienawiści, ale prawdopodobnie był to tylko wierzchołek góry lodowej. Owszem, wciąż byłam zła na Lucasa za sytuację z długopisem i fakt, że przez niego cała szkoła wciąż o mnie plotkowała, ale nie musiałam zniżać się do zemsty.

Mason zmierzył mnie wzrokiem i ponownie wydał z siebie cichy, ale wystarczająco irytujący śmiech.

– Pojawiłaś się nagle w mieście i myślisz, że możesz gwiazdorzyć, co? – Stanął naprzeciwko mnie, wystarczająco blisko, abym mogła usłyszeć jego urwany oddech. Zaczynałam się go bać, ale nieprzerwanie utrzymywałam kontakt wzrokowy, nie zamierzając odpuścić. – Jesteśmy przy terenie nielegalnych wyścigów, nie masz tu zbyt wiele do powiedzenia, więc zamknij tę ładną buźkę.

– Z tego, co wiem, ty także nie masz tu za wiele do powiedzenia.

Usłyszałam za plecami znajomy głos. Odwróciłam się, aby spojrzeć na czarnowłosego chłopaka, który przyglądał się całej tej sytuacji z wyraźnym niezadowoleniem. Mason odsunął się ode mnie i także spojrzał w stronę przybysza.

– Rozmawiamy. Nie musisz nam przeszkadzać.

– To nie wygląda na rozmowę – zauważył Max, zerkając na mnie. – Może porozmawiasz ze mną?

Zauważyłam, że Mason zaciska dłoń w pięść, ale nie odpyskował w żaden charakterystyczny dla siebie sposób.

– Jeśli to wszystko, to możesz jechać – dodał Max. – Dziewczyny wejdą ze mną.

– Chyba sobie żartujesz...

– Jesteś pewien? – zapytał, unosząc ciemną brew. – Mam wykonać jeden telefon? Daj sobie spokój, Mason. Nie jesteśmy w szkole. Tam możesz sobie kozaczyć.

Nie wiedziałam o nim zbyt wiele, ale wpatrując się w ciemne oczy czarnowłosego chłopaka, czułam się bezpieczniej i pewniej niż w towarzystwie rozgadanego i czarującego Masona. 

Max zwrócił moją uwagę od samego początku, jakbyśmy byli połączeni w pewien niewytłumaczalny sposób. Nawet teraz, kiedy na mnie spojrzał, uśmiechnął się szczerze, porzucając wizerunek młodocianego kryminalisty.

– Pieprz się, Evans – syknął w odpowiedzi Mason, odchodząc od naszej trójki.

Rzucił mi jeszcze ostatnie spojrzenie, upewniając się, że ja także patrzę w jego stronę.

Ponownie zwróciłam uwagę na stojącego już bliżej nas Maxa. Miał na sobie ciemne spodnie i narzuconą na granatowy T-shirt czarną skórzaną kurtkę. W jednej ręce trzymał reklamówki z butelkami, brzęczącymi przy najmniejszym ruchu.

Spojrzał znudzonym wzrokiem na moją koszulkę.

– A ty co, reprezentujesz swoje miasto? – zapytał, zwracając uwagę na jej nadruk.

Opuściłam wzrok na materiał. Pierwszy raz ktokolwiek to zauważył.

– Nie – odparłam, nie bardzo wiedząc jak inaczej to wyjaśnić.

Chłopak tylko kiwnął głową, po czym uśmiechnął się do Skylar, która ciągle stała obok i milczała, najwyraźniej zbyt poruszona tym, co się wydarzyło. W pewnym momencie Max po prostu się od nas odwrócił i ruszył w stronę mężczyzn pilnujących wejścia.

– Na co czekacie? – Zatrzymał się, obracając jeszcze raz. Machnął wolną ręką. – Chodź, New York!

Cóż, nie zamierzałam mu odmówić. Nie chodziło tylko o to, że obronił mnie przed Masonem. Nie po to jechałam tak długo, aby teraz wracać z niczym. Ujęłam więc dłoń wciąż onieśmielonej Skylar i pociągnęłam ją w stronę wyraźnie zadowolonego Maxa.

Chciałam zapytać go o nagłą radość, ale pamiętałam, że jest przyjacielem Luke'a, więc on także może być nieobliczalny. Właśnie podszedł pewnym krokiem do dwóch, krótko ściętych mężczyzn i wskazał na nas.

– Są ze mną – wyjaśnił, a oni po prostu otworzyli nam bramę, nie zadając żadnych pytań.

Im bliżej fabryki się znajdywaliśmy, tym bardziej odczuwałam wszechobecne ciepło i duchotę. Domyśliłam się, że nieprzyjemne gorąco dociera z kilku podpalonych, metalowych koszy, rozmieszczonych na terenie wyścigów. Tuż obok budynku, we wcześniej niewidocznym dla nas miejscu, zgromadzeni byli ludzie, którzy rozmawiali ze sobą, krzyczeli lub po prostu oczekiwali na widowisko. Skupiłam uwagę na opierających się o swoje samochody lub motocykle ludzi i zauważyłam, że większość z nich wygląda na starszych od nas.

Przycisnęłam do siebie Skylar, kiedy usłyszałam gwizdy za naszymi plecami. Max prowadził nas dalej, idąc kilka kroków przed nami. 

– Nie chcę was obrazić w żaden sposób, ale jesteście jak nowe mięsko – rzucił przez ramię. – Także błagam, nie oddalajcie się.

Kiwnęłam głową, śledząc każdy ruch chłopaka. Max nagle się uśmiechnął, zauważając po lewej stronie zgromadzenia auto ze swoimi znajomymi. Podszedł do nich i podał jednemu z siedzących w otwartym bagażniku chłopaków reklamówkę z zakupami.

– Do cholery, Evans, miałeś jedno zadanie – odezwał się jeden z nich, uderzając lekko w czuprynę czarnowłosego chłopaka. – „Kup mi piwo". To takie trudne do przyswojenia? Skąd je wytrzasnąłeś?

Spojrzałam na chłopaka. Rozpoznałam gęste brązowe włosy oraz oczy o odcieniu kory drzewa, dzięki czemu mogłam stwierdzić, że to typ ze stacji benzynowej. Miałam nawet wrażenie, że myślał o tym samym, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, ale nie skomentował tego, pozostając obojętnym. Był naprawdę przystojny, ale teraz drzemał w nim chłód, który przypominał mi kłujące sople lodu.

– Przecież kupiłem ci piwo! – odparł Max, wskazując dłonią na butelkę, którą chłopak zdążył wyciągnąć z reklamówki. – To nie jest lekarstwo do łykania na raz, więc zwolnij tempo. Ostatni raz każesz mi iść taki kawał samemu do sklepu.

– Za każdym razem tak gadasz, a co wyścig uzupełniasz nam zapasy.

– Widzicie? – Z niewiadomych powodów Max zwrócił się do nas. – Wykorzystują mnie.

– Okay. – Tuż obok chłopaka, który mógł być nieobecnym w szkole, starszym kolegą Luke'a, siedział Michael Welch. – Co one tu robią? Zapomniałeś, że Luke wyraźnie powiedział, że masz nikogo nie zapraszać?

Max wzruszył ramionami, po czym zerknął na mnie.

– Przyjechały tu z Masonem – wyjaśnił reszcie.

– To nowe koleżaneczki Cole'a i Allison? - zapytał zaciekawiony brązowowłosy.

Nie mogłam już wytrzymać faktu, że jestem obgadywana, gdy stoję tuż obok.

– My tu jesteśmy – powiedziałam głośno, skupiając na siebie uwagę całej trójki. Brakowało tylko Luke'a i tej dziewczyny, Emily.

– Woah. – Nieznajomy przechylił głowę, przyglądając mi się z uśmiechem. – Jaka bystra. Brawo – dodał, uderzając dłonią w trzymaną przez siebie butelkę alkoholu, a jego przyjaciele wybuchli śmiechem. 

Okej, czyli jednak się nie polubimy.

Skylar wciąż milczała, obejmując się ramionami. Wątpiłam, że było jej zimno, ale najwyraźniej nie czuła się w tej sytuacji komfortowo. Ja sama nie sądziłam, że trafimy na paczkę Luke'a, przed którą tak bardzo mnie ostrzegała, ale nie mogłyśmy przewidzieć przebiegu wydarzeń.

Stałam pośrodku tłumu oczekującego rozpoczęcia wyścigów, przy samochodzie jednego z przyjaciół zawodnika i mogłam obserwować wszystko z całkiem dobrego miejsca. Początek zaznaczonego neonową farbą toru był widoczny tuż za czarnym autem, na którym siedzieli przyjaciele Luke'a. Droga ciągnęła się prosto i zakręcała dopiero za fabryką, ciągnąć się aż do płonących koszy, wokół których znajdywały się jakieś porozrzucane rzeczy. Nie widziałam dobrze mety, ale biało-czarną chorągiewkę dostrzegłam tuż za ostatnim, ostrym skrętem.

Oprócz samego początku, który zapewne przez swoją długość miał pozwolić zawodnikom osiągnąć wystarczającą prędkość, całość toru nie należała do najdłuższych, ale dwa ostre zakręty wyglądały całkiem niepokojąco.

– Jest tam! – powiedział nagle Michael, postanawiając zignorować moją irytację.

Spojrzeli gdzieś za nas, więc także się obróciłam.

W końcu zauważyłam kucającego przy czarnym motocyklu chłopaka. Jasne, półdługie i falowane włosy zasłaniały mu twarz, ale już teraz mogłam stwierdzić, że to Luke. Tuż za nim stała dziewczyna, która coś do niego mówiła, ale on najwyraźniej był bardziej zaciekawiony maszyną. Chyba miał jakiś problem.

Muzyka na moment ucichła. Stojąca na środku toru długonoga dziewczyna, ubrana jedynie w krótkie spodenki oraz górę od bikini, zaczęła witać ludzi poprzez megafon.

– A Jessica jak zawsze na coś liczy – powiedział nagle Max, patrząc na tamtą dwójkę.

– Przynajmniej oboje na tym skorzystają – skomentował siedzący obok niego chłopak, przystawiając butelkę do ust.

Udawałam, że skupiam uwagę na dziewczynie z megafonem, opowiadającej o nagrodzie pieniężnej.

– Cholera, Michael, pomóż mu może – dodał jeszcze wielbiciel kanapek z mozzarellą.

Michael zeskoczył z bagażnika i zaśmiał się krótko, obserwując, jak Lucas męczy się z motocyklem.Odszedł od nas i podbiegł do przyjaciela.

Skylar wykorzystała chwilę zamieszania, gdy Max grzebał w reklamówce.

– To Anthony – potwierdziła szeptem moje przeczucia wobec brązowowłosego. 

Max wyciągnął z torby dwie butelki. Każdą z nich otworzył zapalniczką i poczęstował nas piwem, uśmiechając się delikatnie.

– Czemu nam pomogłeś? – zapytałam, przyjmując piwo. Chłopak spojrzał na mnie i spytał, co mam na myśli. – Gdy rozmawiałam z Masonem...

– Cóż. – Wzruszył ramionami. – Sytuacja nie wyglądała dobrze. Poza tym, Mason nie jest osobą, z którą powinnyście utrzymywać kontakt.

– My też nie jesteśmy – dodał Anthony, a kiedy Max podzielił się z nim wulgarnym gestem dłoni, ten pokazał mu język. – Zobaczymy, co powie Luke, geniuszu.

Rozległ się ogłuszający dźwięk klaksonu. 

Z zaciekawieniem zwróciłam się w stronę linii startu, na której ustawiała się czwórka zawodników. Każdy z nich wyglądał na dużo starszego od Luke'a. Kiedy wszyscy siadali na swoje pojazdy, zauważyłam coś niepokojącego.

– Czemu nie mają kasków? – zapytałam, patrząc po kolei na każdego z przyjaciół Luke'a. Akurat Michael do nas dołączył.

– To nie są normalne wyścigi – odpowiedział stojący najdalej Anthony, patrząc na mnie ze zwątpieniem. – Tu nikt się nie troszczy o bezpieczeństwo lub zasady. Myślisz, że czemu niby są nielegalne?

– Po prostu jazda bez kasków dodaje temu wszystkiemu pikanterii – wyjaśnił Max, okazując większe zrozumienie wobec mojej niewiedzy.

– Myślałam, że te podpalone kosze to wystarczająca pikanteria.

Wszędzie panował chaos. Głośna muzyka nie przestawała zagłuszać części okrzyków, dziewczyna z megafonem tłumaczyła przebieg wyścigu, a dwóch chłopaków przyjmowało ostatnie zakłady. Lucas siedział spokojnie na motocyklu, ze skupieniem patrząc przed siebie. Powoli przymykał i otwierał oczy, uważnie rejestrując całą trasę.

Dziewczyna odstawiła megafon i podeszła na środek toru. Uniosła trzymaną przez siebie czarno-białą flagę i uśmiechnęła się w stronę przygotowujących się do startu osób. Rozbrzmiał dźwięk rozgrzewających się silników, a ich warkot sprawił, że moje serce zabiło mocniej z podekscytowania i niepokoju.

Kilka sekund później dziewczyna opuściła flagę, a zawodnicy wystartowali.

Gdy ruszył przed siebie, wszystko działo się zbyt szybko, abym mogła zarejestrować poczynania każdego z zawodników. Skupiłam się więc na Lucasie, który jeszcze przed fabryką zdążył objąć prowadzenie. Tuż przy zakręcie jeden z jego rywali zbliżył się do niego, próbując skopać go z maszyny, co ostatecznie poskutkowało upadkiem atakującego. Luke jednak zachwiał się na samym zakręcie. Trójka zawodników zniknęła za fabryką, przez co krzyki trochę przycichły.

Przez chwilę skupiłam uwagę tylko na swoim urwanym oddechu oraz przyśpieszonym biciu serca, wprawionego w rytm oczekiwania. Nie trwało to zbyt długo, ale gdy tylko Luke wyjechał zza budynku, ludzie ponowie zaczęli wiwatować, a ja odetchnęłam z ulgą.

Nie uspokoiłam się jednak na długo, ponieważ pomimo wyraźnego dystansu pomiędzy Lukiem a resztą zawodników wciąż mogło coś się stać. Chłopak wyminął bezpiecznie kosze i skupił się na ostatnim, ostrym zakręcie, na którym zarówno on jak i motocykl niebezpiecznie się przechylili, zbliżając do ziemi. Byłam pewna, że spadnie.

Myślałam, że nie może być głośniej, ale gdy jasnowłosy minął linię mety, tłum oszalał. Nagle Max znalazł się obok mnie, tylko po to, aby radośnie podskakiwać i wykrzykiwać coś o pieniądzach na nowe głośniki. Najwyraźniej postawił sporą część kasy na swojego przyjaciela.

Zaśmiałam się, obserwując jego radość. Muzyka zmieniła się z elektronicznej na bardziej taneczną, przez co mogłam obserwować, jak niektórzy radośnie podbiegają do zawodników i zaczynają przy nich skakać. Z drugiej strony, bliżej nas, przechodziła grupka mężczyzn transportująca do jakiegoś auta obolałego chłopaka, który próbował zrzucić Luke'a. Jego głowa była częściowo umazana krwią, wydobywającą się z rany na łuku brwiowym.

Przyjrzałam się przyjaciołom Luke'a. Jak dotąd wydawali się przyjacielscy, przynajmniej Max i Michael. Zastanawiałam się, o co chodziło dziewczynie, gdy mówiła, że potrafią być przerażający. Max właśnie bawił się futrzanym breloczkiem przyczepionym do torebki Sky.

– Mówiłem ci, Tony! – krzyknął radośnie Luke. Pojawił się tuż obok Micheala i skupiał swoją uwagę jedynie na Anthonym, przez co nas nie zauważył. – Wiedziałem, że go załatwię, jeśli będzie próbował coś zrobić. Gadał od dwóch tygodni, że ze mną wygra, też mi... – Urwał nagle, kiedy nasze spojrzenia się spotkały. – Co one tu robią? Kto je przyprowadził? – zapytał Luke. – Co ci mówiłem? – dodał, wpatrując się w Maxa.

– Sorry, spotkałem je wracając ze sklepu – wyjaśnił mu przyjaciel, rozkładając ręce w geście bezradności. – Mason je przywiózł.

Wzrok Luke'a ponownie zatrzymał się na mnie. Przez chwilę bił się z myślami, po czym westchnął, najwyraźniej podejmując decyzję.

– Skoro Mason się z wami przyjaźni, to niech odwiezie was bezpiecznie do domu. Nikt tu się wami nie zajmie, pokaz skończony. Dziękujemy.

– Nie obchodzi mnie podwózka. – Nie zamierzałam kończyć dyskusji, chociaż Lucas chciał już podjąć jakiś temat z Anthonym. – Chcę porozmawiać.

– Ale ja nie chcę rozmawiać z tobą.

– Ja ostatnio też jakoś nie chciałam.

Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, aż Luke się poddał, co dodało mi nieco pewności siebie. Musiałam przyznać, że cała sytuacja była wciąż stresująca.

– Dobra. I tak muszę czekać na kasę, więc zostanę przy motocyklu. Wy możecie jechać, Michael odwieziesz je, jak już skończymy rozmawiać. – Ostatnie słowo wypowiedział dość uszczypliwie, bezczelnie uśmiechając się w moją stronę.

Skylar spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, ale ja tylko kiwnęłam głową w odpowiedzi, sugerując, żeby podeszła do Michaela.

– Mój samochód stoi za bramą wjazdową, po lewej stronie – wyjaśnił mi spokojnie Michael, gdy cofali się ze Skylar w stronę wyjścia.  – Gdybyś nie mogła nas znaleźć, zadzwoń do Skylar.

– Dobrze.

– Przykro mi, że nie będziesz miała okazji przejechać się moim samochodem – zagaił Max, stając przy mnie. Kątem oka widziałam, że Luke próbuje mu pokazać gestem ręki, że ma się zamknąć. – Może kiedyś spełnimy twoje marzenie.

– Ale ja nie chciałam...

– Do zobaczenia w szkole, New York – przerwał mi, po prostu się żegnając i idąc w stronę auta.

Zaraz... Czy on nie ma w dłoni pluszowego breloczka Skylar?

Anthony dołączył do niego, zbywając mnie krótkim: „My się raczej nie zobaczymy".

– A więc? – zapytał mnie Lucas, gdy jego przyjaciele odjeżdżali, zostawiając nas samych.

Może niezupełnie samych. Ciągle mijali nas ludzie, a dość blisko, przy jednym z aut, grupka osób postanowiła zagrać w jakąś pijacką grę.

Luke stał, opierając się o swój motocykl i z założonymi rękoma czekał, aż zacznę. Jego ładnie umięśnione ramiona nie były osłonięte żadnym materiałem, za to włosy opadały mu na czoło. 

Co właściwie chciałam mu powiedzieć? Oprócz pytania o jego przeszłość, która wydawała się niepokojąca, ale także owiana mgłą tajemnicy, interesował mnie nagły powód braku zainteresowania wobec mnie. Tydzień temu obiecywał, że zamieni moje życie w koszmar, a dotychczas nie zrobił nic. Czy to była jego kolejna intryga?

– Effie? – Zwrócił na siebie moją uwagę, ponaglając mnie.

Rozejrzałam się nerwowo, nagle zapominając, co właściwie chciałam zrobić. Wsiadłam do auta Masona, żeby znaleźć się w tym miejscu, i ostatecznie miałabym wrócić z niczym?

Spanikowałam, więc postanowiłam zadać mu najgłupsze z możliwych pytań.

– Jeździsz na nim? – zapytałam, wskazując na jego motocykl.

– Nie, patatajam. Co się z tobą dzieje?

– Ze mną? Nic.

Dalej. Weź się w garść, Effie.

– Po prostu nie wiem, co planujesz – wyjaśniłam, postanawiając zagłębić się w temat, gdy Luke wciąż wyglądał na zdezorientowanego. – Ciągle oczekujesz przeprosin? Bo jeśli tak...

– Zapomnij o tym – przerwał mi, poprawiając się na miejscu.

– To po co w ogóle cała akcja z długopisem i wyszukiwaniem moich danych?

– Nudziłem się.

Zmrużyłam oczy, ponieważ ani trochę mu nie wierzyłam.

– A co, strach cię obleciał? – zapytał nagle, uśmiechając się. Obserwował mnie, nie odrywając wzroku od mojej coraz bardziej czerwonej twarzy. 

– Jesteś idiotą, jeśli myślisz, że kiedy komuś grozisz, nie ma to żadnego wpływu na tę osobę – odparłam z irytacją. Kiedy stres wyparował, poczułam nagłe zmęczenie. – Jeśli między nami wszystko wyjaśnione, będę już szła.

Chciałam się odwrócić i odszukać kumpelę, gdy Luke postanowił mnie zatrzymać.

– Effie.

– Tak?

Jego niebieskie oczy wpatrywały się we mnie z dziwnym zaintrygowaniem. Nie przestawał mnie obserwować, nawet gdy nasz kontakt wzrokowy był zbyt długi i intensywny, jak dla dwójki niezbyt dobrze znających się ludzi.

– Miałem swoje powody – przyznał. – Zastanów się, czemu oddałem ci długopis do szafki? Mogłem go zachować dla siebie.

Zmarszczyłam brwi.

– Żeby pokazać, że umiesz się włamać do czyjejś szafki i mnie przestraszyć?

Chłopak zaśmiał się, ale nie kpiąco czy złośliwie. To był raczej pogodny śmiech, który stanowił wyraz radości. Ponownie mi się przyjrzał.

– Niech to będzie mój mały sekret, a twoja wieczna zagadka – powiedział. Uśmiech nie znikł z jego twarzy, nawet jeśli dodał coś, co zmroziło krew w moich żyłach. – Może wtedy skupisz się na tym, zamiast rozkopywać informacje na temat śmierci Ricka.

– Skąd ty...

Powietrze wydawało się gęste, a dźwięki jakby ucichły.

– Zapomnij o tym, Effie. Cokolwiek cię zainteresowało w tej historii, nie jest warte rozkopywania – nalegał, wpatrując się we mnie. – Wracaj do domu, zapomnij o tym wieczorze i żyj życiem normalnej nastolatki.

Zamrugałam, wsłuchując się w jego cicho wypowiadane słowa. Myślałam, że to koniec wypowiedzi, ale postanowił dodać coś jeszcze, zniżając głos do szeptu.

– W innym wypadku będziesz tylko żałowała.

Odsunął się od pojazdu, tylko po to, aby popchnąć go w przeciwnym kierunku niż ten, w którym powinnam iść, aby odnaleźć Skylar.

Spojrzałam w niebo. Jego prośbie towarzyszyły tylko gwiazdy i tylko one były świadkiem niemalże niewyczuwalnego strachu w głosie chłopaka.

Powoli się obróciłam i ruszyłam w stronę samochodu Michaela, w myślach ciągle odtwarzając słowa Luke'a. 

Byłam trochę zła na Lucasa, ponieważ zapewne znowu w jakiś nielegalny sposób zhakował moje hasła, gdy szukałam artykułów internetowych w bibliotece, i  trochę na siebie, ponieważ dałam się tak łatwo przejrzeć.

Usiadłam na tylnym siedzeniu, gdyż z przodu siedziała Skylar, zawzięcie dyskutując z Michaelem, Skylar. Jej humor na powrót zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Znowu była radosna i rozgadana, dokładnie taka, jaka potrafiła być tylko przy mnie i koleżankach z kółka artystycznego. Nawet nie zauważyła, że ktoś zakosił jej breloczek.

W trakcie drogi powrotnej milczałam. Kiedy byliśmy blisko mojego domu, Skylar obróciła głowę w moją stronę.

– Wszystko w porządku? – zapytała z troską, chociaż jej oczy wciąż wyrażały radość.

Nic nie było w porządku. Począwszy od Masona, który chciał mnie wykorzystać do swoich chorych gierek, przez Lucasa, który jakimś cudem zawsze był o krok przede mną i pozostawał dla mnie nierozwiązaną zagadką, aż po Michaela wiedzącego, gdzie ma jechać, chociaż nie podałam mu swojego adresu.

Nic nie było w porządku.

– Zapytaj przyjaciela Luke'a.

Chłopak zaparkował na środku ulicy, tuż obok mojego domu i westchnął, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy w przednim lusterku auta.

– Mało wiesz, Effie – powiedział. Miał bardzo opanowany i przyjemny głos. – Ludzie, którzy z początku wydają się być wrogami, mogą okazać się kimś, kto chce twojego bezpieczeństwa.

W mojej głowie jednak huczało od pytań, których przecież po nielegalnych wyścigach miało być zdecydowanie mniej, a nie więcej.



//

Bardzo dziękuję osobom, które doceniają charakter nowej wersji. Każde miłe słowo naprawdę mnie podbudowuje i rekompensuje dużą ilość stresu, który wciąż we mnie jest, bo boję się, że ta wersja nie przypadnie Wam do gustu. Bardzo się nad nią starałam i chciałam, aby wyszło jak najlepiej.

Jutro postaram się wstawić kolejny :) buźka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro