Rozdział 3. Chciałeś zostać moim koszmarem
Sobotni poranek oraz popołudnie minęły mi naprawdę szybko i nim się obejrzałam, już zmierzałam wraz z bratem i Skylar na miejsce imprezy. Dziewczyna zagadywała Jake'a i pytała go o studia prawnicze, które zamierzał niebawem rozpocząć, ponieważ udało mu się zdać wymagane, egzaminy i przepisać część przedmiotów z pierwszego semestru studiów rozpoczętych w Ameryce. Dziewczyna słuchała go ze skupieniem, a Jake, który z natury był raczej przyjacielski i gadatliwy, opowiadał jej jak to jest być poważnym studentem oraz jak ciężko w szybki sposób poznać zupełnie inny system prawny, obowiązujący w Australii.
Przewróciłam oczami, skupiając wzrok na nocnej panoramie miasta. Mason mieszkał bliżej wybrzeża, dlatego też miałam szansę rozkoszować się widokiem domów i roślinności skąpanych w czerwonych promieniach zachodzącego słońca.
– Zatrzymaj się tutaj – powiedziałam nagle, ponieważ zauważyłam na ekranie swojej komórki, że jesteśmy prawie na miejscu. – Dojdziemy tam same.
– No nie wiem, Effie – droczył się Jake.
- Po prostu tu stań. Napiszę do ciebie, kiedy będziemy chciały wracać. Dzięki.
Jake wypuścił nas we wskazanym przeze mnie miejscu. Przeszłyśmy resztę drogi, która zajęła nam około pięć minut, rozmawiając na temat wczorajszego wieczoru.
– Może ktoś musiał sprawdzić coś w telefonie albo zaparkował akurat w pobliżu twojego domu? – zapytała spokojnie Skylar, poprawiając swoje wyprostowane włosy. Fioletowy kolor wydawał się ciemniejszy w takim świetle. Dziewczyna miała ładny i wyrazisty makijaż. Zauważyłam już w szkole, że lubi malować sobie dość spore kreski na powiekach, ale pasowało jej to. Usta podkreśliła bladoróżową szminką, która uzupełniała kolorem cielisty, przylegający do jej ciała top na cienkich ramiączkach i białe spodnie z szerokimi nogawkami.
– Akurat przed moim domem? – westchnęłam nerwowo. Zbliżałyśmy się do dużej posiadłości, z której dochodziła głośna muzyka. Przed willą zauważyłam sporo aut, więc ucieszyłam się, że nie pakowałam brata w tę już zakorkowaną, zaułkową uliczkę.
Czy Mason zaprosił całą szkołę?
– Mówiłam ci, że jego domówki robią wrażenie – powiedziała Skylar, z zadowoleniem dostrzegając moje zdziwienie panującym przed domem chaosem. – Jego rodzice często wyjeżdżają, ale szczerze mówiąc, na pewno wiedzą o tych imprezach, bo Mason to bananowy dzieciak i jeszcze za nic nie zapłacił z własnej kieszeni. Nie miewałaś takich imprez u siebie w liceum?
Mimowolnie przypomniałam sobie liceum i moją klasę, z którą do pewnego czasu byłam bardzo zżyta. Później było coraz gorzej i ja sama powoli przestałam odczuwać, że mi zależy. Nawet gdy zostałam wyśmiana i sprowokowana przez moją byłą „przyjaciółkę". Powaga całej sytuacji dotarła do mnie dopiero po wszystkim, gdy gorzki posmak zawodu mieszał się z ohydnym smakiem krwi w moich ustach.
– Effie?
– Tak? Przepraszam. – Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie, że przystanęłam w miejscu, a jedną z dłoni zacisnęłam w pięść. – Byłam na kilku domówkach, ale to nic wielkiego. Było całkiem, całkiem.
– Wiesz, ja podejrzewam, że tutaj większość rodziców przymyka oko na domówki. My i tak byśmy znaleźli sposób, żeby się upić, a dzięki takiej taktyce mają chociaż minimalną kontrolę nad sytuacją.
Minęłyśmy podjazd, na którym spokojnie mieściło się pięć aut i ruszyłyśmy do środka posiadłości. Wymijałam palące przed wejściem osoby, których kompletnie nie znałam, ale miałam wrażenie, że każdy zatrzymywał na mnie i Skylar swój zaciekawiony wzrok.
– Może masz rację. Twoi rodzice do tego tak podchodzą?
– Swojej mamie mówię wszystko – wytłumaczyła dziewczyna. – Mój tato bywa dość nadopiekuńczy, ale jestem jedynaczką, także to zrozumiałe – dodała, wchodząc do środka. – A ty, jaki masz kontakt z rodzicami?
Zaśmiałam się. Moi rodzice i nasza relacja to skomplikowana historia, chociaż aktualnie mój kontakt z mamą był bardzo dobry. Gorzej z ojcem.
– Musimy się napić, jeśli chcesz o tym posłuchać.
Dziewczyna się zaśmiała, ale przystała na moją propozycję. Stałyśmy w dużym przedsionku, można by rzec holu, w którym oprócz nas znajdowali się Mason i towarzyszący mu nieznajomy mi chłopak.
– Kogo tu mamy? – Krótko ścięty blondyn przyjrzał się uważnie mnie i Skylar, zapewne od razu orientując się, z kim ma do czynienia. – Moja ulubiona kujonka i nasza nowa gwiazda.
Byłam pewna, że właściciel domu jest już dość pijany. Przyjechałyśmy dopiero (a może aż) dwie godziny po rozpoczęciu się imprezy, ponieważ wolałyśmy wtopić się w tłum, ale widocznie Mason oraz jego kolega zmierzali do wyjścia, ponieważ w dłoni tego pierwszego zauważyłam paczkę papierosów i zapalniczkę.
Mason był irytujący, chociaż nie znałam go zbyt dobrze. Po pierwszych lekcjach mogłam jednak stwierdzić, że sprawia wrażenie wygadanego klasowego błazna, któremu większość przyklaskuje. Nie podobał mi się sposób w jaki określił Skylar, chociaż dziewczyna na jednej z przerw wyjaśniła mi, że jest nazywana przez niektóre osoby „kujonką", bo uczy się naprawdę dobrze i czasami daje im ściągnąć od siebie zadania domowe lub odpowiedzi na egzaminach. Chociaż było to dla mnie dziwne, nie zamierzałam tego oceniać.
Z kolei to, jak nazwał mnie, oczywiście nawiązywało do sytuacji, jaka zaszła między mną a Lucasem. Nie sądziłam jednak, że Mason zdecyduje się jakkolwiek to poruszyć, ponieważ nikt wczoraj do mnie nie podszedł i w żaden sposób nie zagadał. Dlatego tym razem to ja postanowiłam zignorować zaczepkę chłopaka i rzuciłam cichym „cześć", chcąc już odejść i znaleźć jakiś alkohol.
– Effie, tak? – upewnił się Mason, a wciąż stojąca w miejscu Skylar zatrzymała mnie. – Nie porozmawiasz przez chwilę z gospodarzem tego przyjęcia? Chciałbym się dowiedzieć, w jaki sposób tak szybko zwróciłaś na siebie uwagę Tate'a, mojego ulubionego kolegi.
Spojrzałam na chłopaka, który miał na sobie białą koszulkę oraz bluzę z logiem drużyny rugby. Był dobrze zbudowany i miał uśmiech zawodowca. Skylar opowiadała, że jest kumplem kapitana drużyny i lubi się tym szczycić, oprócz samego przechwalania się byciem głównym napastnikiem naszego liceum. Jego brązowe oczy nawet teraz wpatrywały się we mnie, rzucając coś w rodzaju wyzwania.
No dalej, Effie, nie daj się sprowokować.
– Chciałam pójść po picie, ale skoro nalegasz – odpowiedziałam, wyciskając z siebie tyle uprzejmości, ile byłam w stanie.
Mason wyczuł, że moja odpowiedź nie jest w żadnym stopniu szczera i już chciał coś powiedzieć, gdy wtrącił się stojący obok niego chłopak, którego dotychczas ignorowałam.
– Spokojnie, idźcie się czegoś napić, na pewno został jakiś alkohol, którego Mason nie zdążył wypić.
Skupiłam swój wzrok na przystojnym chłopaku. Jego jasnobrązowe, lekko pofalowane włosy opadały mu na bok. Bardzo jasne, szare, duże oczy spoczęły na mojej twarzy, a usta uformowały się w przepraszający i niewinny uśmiech. Miał na sobie jasną bluzę z pomarańczowym logo naszej szkoły oraz ciemne spodnie. Podziwiałam jego wyraziste kości policzkowe, podczas gdy on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Mason bywa idiotą. Jestem od niego starszy, więc uratuję sytuację – odezwał się ponownie miękkim głosem. Mason mruknął coś o tym, że to tamten jest tu idiotą i on tylko żartował. – Effie, tak? Nie bądź na nas zła.
Znałam zagrywki chłopaków tego typu. Oczarowywali i okręcali sobie dziewczyny wokół palca, używając ładnego uśmiechu i tekstów z tanich komedii romantycznych. Mimo wszystko nie umiałam być dla niego niemiła tylko dlatego, że jego kolega to kretyn. Nie był niczemu winny.
– Nie jestem zła.
– No tak, nasz kapitan jak zwykle stara się załagodzić sytuację. – Mason objął go ramieniem i zatrzymał na mnie wzrok. Byli do siebie nawet podobni albo każdy zawodnik rugby taki był. – Ty też znasz Effie?
– My się nie znamy – powiedziałam z uśmiechem, podając chłopakowi dłoń, kompletnie ignorując Masona. – Jestem Effie.
– Drake. – Delikatnie uścisnął moją dłoń, a następnie wskazał chłopaka, który stanął tuż obok niego. – Jestem w ostatniej klasie i jak już wiesz, jestem w reprezentacji naszego liceum. Za dwa tygodnie gramy mecz, przyjdziecie?
Nie byłam fanką rugby, jako mieszkanka Nowego Jorku kochałam koszykówkę. Nie przeszkadzał mi jednak harmider i chaos panujący na trybunach. Niechęć żywiłam jedynie do Masona, który wpatrywał się we mnie z tajemniczym wyrazem twarzy.
– Jeszcze się zastanowimy – odpowiedziała za mnie Skylar, uśmiechając się serdecznie. – Dzięki za zaproszenie, Mason. Nie będziemy wam przeszkadzać, bo chyba wychodziliście. – Zwróciła uwagę na papierosy w jego dłoni. – Pogadamy później.
W duchu dziękowałam jej za tak zgrabne wywinięcie z sytuacji. Chociaż byłam gotowa przyjąć zaproszenie od Drake'a, Mason budził we mnie mieszane uczucia, które głównie mogłabym porównać do mdłości.
Skylar zabrała mnie do kuchni, ponieważ dobrze orientowała się w rozmieszczeniu pomieszczeń w tym wielkim domu. Mijaliśmy sporo osób z naszej szkoły, niektóre twarze znałam z piątkowych lekcji, chociaż wtedy były bardziej znudzone, a oczy nie błyszczały im od wypitych procentów. Kilka chłopaków i dziewczyn przywitało się ze mną, a jedna nawet pochwaliła moje markowe dżinsy. Zastanawiałam się jakim cudem nagle stałam się obiektem zainteresowania.
– A więc? – zapytałam, gdy stanęłyśmy już w kuchni. Alkohol nie był tylko tutaj, jak zapowiadał Drake, ale w tym pomieszczeniu mogłyśmy trafić na większy wybór.
– Co?
– Co to za mina? – zapytałam, przyglądając się, jak dziewczyna zaczyna robić nam jakieś niezbyt mocne drinki z ginem i tonikiem. – Czemu w pewnym momencie zamilkłaś i potem nagle zabrałaś mnie stamtąd?
– Musisz wiedzieć, że Lucas i Mason się nie lubią.
– Wspominałaś o tym. – Ściszyłam głos, ponieważ do środka weszły jakieś rozweselone dziewczyny, które także chciały stanąć obok wyspy kuchennej w celu uzupełnienia kubków alkoholem.
Odeszłyśmy więc na jakieś dwa metry. Dziewczyny i tak nas przekrzykiwały, ponieważ akurat rozbrzmiała ulubiona piosenka jednej z nich.
– Ten chłopak, z którym pobił się Luke, też był w drużynie. Mason był jego dobrym kumplem, chociaż ponoć sam wcześniej próbował podbić do Allison. Nie widziałaś jej, ale cóż, trzeba przyznać, że to prawdziwa królowa tej szkoły – westchnęła Skylar. – Wydaje mi się, że Mason podejrzewa, że wpadłaś Luke'owi w oko i trochę chce go wkurzyć.
Zmarszczyłam brwi. Ukradł mi długopis w formie podrywu? Byliśmy w przedszkolu?
– Wątpię, Sky. Podejrzewam, że serio chciał odwalić scenę przy całej klasie, skoro wrócił po tym, jak go zawieszono. Stanowiłam łatwy cel, bo było jasne, że nie będę się kłócić w pierwszy dzień – wytłumaczyłam jej, po chwili decydując się napić. Nie potrafiłam przetrawić tego tematu na trzeźwo. Oblizałam usta, zerkając w stronę zastanawiającej się nad czymś Skylar. – Dobra, a co z tym drugim?
– Czyżby ci się spodobał? – zapytała z perfidnym uśmieszkiem, również postanawiając się napić. W odpowiedzi wbiłam jej łokieć w żebra. – Żartowałam. Drake jest kapitanem naszej drużyny. To gwiazda szkoły, razem z Masonem dostaną się do dobrych uniwersytetów dzięki osiągnięciom w sporcie. Drake jest całkowitym przeciwieństwem Masona.
– Co masz na myśli?
Skylar westchnęła.
– Mason jest porywczym kobieciarzem, który kocha prowokować Lucasa. Drake jest raczej spokojny. Owszem, nie należy do najpilniejszych uczniów i chodzi na każdą imprezę, na której wyrywa z Masonem laski, ale nie ma takiego temperamentu jak Mason. Ciężko go rozpracować... Lucas traktuje go neutralnie, bo chodzi do klasy z jego przyjaciółmi i chyba się lubią. – Kiwnęła głową, jakby chciała potwierdzić swoje domysły. – Tak, wydaje mi się, że widziałam ich kiedyś, jak rozmawiali. Ale też bez przesady. Do przerażającej paczki Lucasa nikt nie ma wstępu.
– To znaczy? – wypytywałam ją dalej, bo chociaż tego nie chciałam, ten temat ciekawił mnie najbardziej.
– Max chodzi z nami do klasy, a reszta jest od nas starsza. Kiedyś ci ich pokażę. Chodź, przejdziemy się, może trafimy na dziewczyny z kółka artystycznego.
Rzeczywiście odszukałyśmy znajome Skylar, z którymi mnie od razu zapoznała. Większość domówki spędziłyśmy z nimi, rozmawiając na kanapie albo tańcząc tuż obok. Mason i Drake mignęli mi raz, kiedy wychodzili na taras, a potem raz jeszcze, już osobno. Mason nie odpuścił sobie puszczenia oczka w moją stronę, gdy rozmawiał z jakimś chłopakiem z drużyny, za to Drake mijał mnie z jakąś dziewczyną, gdy szłam do toalety. Poznał mnie nawet ze swoją koleżanką z klasy, przez co musiałam opowiadać jej o świętach w Nowym Jorku, ponieważ ten temat najwyraźniej ją interesował.
Impreza była więc pełna pogawędek z nieznajomymi ludźmi i tłumaczenia im powodu przeprowadzki.
Skylar na dobre rozgadała się z jedną dziewczyną z jej ulubionego kółka, więc nie chciałam jej przeszkadzać, kiedy postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Chyba dochodziła druga, gdy większość osób postanowiła tańczyć na środku salonu, w którym wszystkie przebywałyśmy, przez co zrobiło się bardzo gorąco. Wciąż tęskniłam za październikową pogodą w Ameryce. Nie byłam fanką lata i wysokich temperatur. Ponieważ Mason martwił się o stan kwiatów w ogrodzie swojej mamy i wysyłał palaczy na podjazd, postanowiłam wyjść na taras, zakładając, że będzie pusty.
•
Ogródek był rzeczywiście ładny, pełen kolorowych roślin, które wyglądały imponująco nawet gdy padało na nie niewyraźne światło z salonu. Odpisałam na wiadomość brata, który pytał, o której ma przyjechać i poprosiłam, aby był za godzinę. Skylar najwyżej zostanie z koleżankami. Nie chciałam, aby Jake męczył się i jeździł po mnie po nocach. Choć zakładałam, że mój brat zapewne gra w jedną ze swoich ulubionych strzelanek na PlayStation, to i tak nie zamierzałam przesadnie wykorzystywać jego dobroci.
– Przeszkadzam? – Prawie upuściłam telefon, gdy usłyszałam za sobą znajomy głos. Lucas opierał się o ścianę domu, tuż obok okna. – Chyba się nie przestraszyłaś, co, Effie?
Wyglądał na wyjątkowo zrelaksowanego i zadowolonego z siebie. Ubrany w czarne spodnie i czerwony T-shirt z niechlujnie uciętymi rękawami, przypominał idola rockowego zespołu, a nie zwykłego chłopaka z Gold Coast. Zatrzymałam wzrok na jego włosach w atrakcyjnym nieładzie włosach i westchnęłam.
– Najpierw kradniesz mi długopis, a później próbujesz zabić? Mam słabe serce.
Chłopak parsknął.
– Długopis oddałem, a teraz postanowiłem pofatygować się do ciebie, abyś mogła mnie ładnie przeprosić – wytłumaczył, z całą pewnością czerpiąc ogromną satysfakcję z mojego szczerego zdziwienia.
– Przeprosić? – powtórzyłam. – Żartujesz sobie?
– A wyglądam, jakbym żartował?
– Kradniesz ludziom długopisy, więc nie jestem pewna, czy twoja egzystencja nie jest komedią.
Chłopak przekrzywił głowę i wpatrywał się we mnie w szczerym zdumieniu.
– Effie Blake, lat siedemnaście, córko rozwiedzionych Georgie i Jacka z Nowego Jorku, jesteś naprawdę zdumiewająco odważna
Spoważniałam.
– Skąd znasz imiona moich rodziców?
Lucas wzruszył ramionami, układając ponętne usta w łobuzerskim uśmiechu.
– Nie wiem – odparł. – Skąd wiem, że urodziłaś się w szpitalu w nowojorskim Harlemie?
– Przestań – nakazałam twardo.
Czułam się, jakbym rozmawiała z psycholem i profesjonalnym stalkerem w jednym. Tego typu informacji nie mógł zdobyć ze zwykłych portali społecznościowych.
– Skąd wiesz? – zapytałam, bo pomimo niepokoju, byłam ciekawa jakim cudem zdobył tak prywatne informacje.
– Ptaszki mi wyćwierkały.
– Bądź poważny.
– Dobra, spokojnie. – Wciąż opierając się nonszalancko o ścianę, włożył ręce do kieszeni spodni i lekko pochylił do przodu, zerkając na mnie. – Włamałem się do biura dyrektorki.
– Jesteś psychopatą?! – podniosłam na niego głos.
– Chciałaś, żebym powiedział prawdę, więc czemu krzyczysz? – bronił się, również nieco głośniejszym tonem.
Nie mogłam uwierzyć, że tu przyszedł. Pojawił się na imprezie, aby wymusić na mnie przeprosin i wyznać, że skradł informacje o mnie z biura naszej dyrektorki. Wiedziałam, że był uważany przez większość za osobę zdolną do wszystkiego, ale dopiero teraz mogłam się przekonać, na jakiej podstawie reszta wyciągała tak odważne wnioski.
To wariat. Lucas Tate był wariatem.
– Potrzebowałem tylko twój numer, żeby usłyszeć od ciebie przeprosimy, ale przypomniałem sobie o sławnych domówkach Masona. Byłem pewien, że nowa dziewczyna będzie chciała poznać ludzi z naszej cudownej szkoły i proszę, wcale się nie pomyliłem! – Zaśmiał się pod nosem. Zmrużyłam oczy, nie odzywając się, więc postanowił kontynuować. – Poświęciłem swój cenny czas, aby znaleźć się tu zaleźć, więc możesz uznać to za akt dobroci z mojej strony.
Wpatrywałam się w niego i doszłam do wniosku, że byłby naprawdę atrakcyjnym chłopakiem, gdyby nie fakt, że najwyraźniej oszalał.
W domu bawili się w najlepsze, podczas gdy ja musiałam użerać się na tarasie z kimś niespełna rozumu. Nie mógł ukraść tego długopisu Skylar? Ona by sobie z nim lepiej poradziła, bo wygląda na nadzwyczaj kompromisową i ugodową osobę.
– Czyli mam po prostu przeprosić za to, jak cię nazwałam? – upewniłam się, powoli kapitulując.
– Tak – Pokiwał głową, a durny uśmieszek nie schodził mu z twarzy.
Mogłam najzwyczajniej w świecie go przeprosić i mieć spokój. Na pewno tak właśnie doradziłaby mi Skylar, która siedziała sobie bezpiecznie w salonie, rozmawiając z Khloe z kółka artystycznego o obrazie z jakimś galopującym koniem, cokolwiek to oznaczało. Powiedziałabym jedno, nic nieznaczące „przepraszam" i wróciłabym do środka, dołączając do dyskusji.
Zaklęłam w myślach, ponieważ ponownie złamałam obietnicę złożoną matce i najwyraźniej pakowałam się w kłopoty.
– Okej, przepraszam – powiedziałam, wpatrując się w formujący się, triumfalny uśmieszek na twarzy chłopaka. Podeszłam bliżej, aby mieć pewność, że dobrze mnie usłyszy. – Dupku.
Chciałam go wyminąć i wrócić do środka, ale poczułam, że chwyta mnie za rękę. Spojrzałam na jego palce zaciśnięte na moim nadgarstku i szarpnęłam się, aby mu pokazać, że nie życzę sobie takiego zachowania z jego strony.
– Nie rozumiemy się, Effie.
– To ty mnie nie rozumiesz – warknęłam, mając dosyć tej dyskusji. – Nie znam cię i nie mam pojęcia, czemu ze wszystkich w klasie postanowiłeś się wyżyć właśnie na mnie, ale znajdź sobie inną ofiarę, bo ja się ciebie nie boję.
Lucas wpatrywał się we mnie, jakby chciał coś powiedzieć, ale chyba zrezygnował, bo jego twarz ponownie przybrała zuchwały wyraz.
Staliśmy blisko siebie, więc wystarczyło, że chłopak odbił się od ściany i postawił jeden krok, dzięki czemu znalazł się tuż przede mną. Pomimo wzrostu i tak musiałam zadrzeć głowę, żeby na niego spojrzeć. Wpatrywał się we mnie, nie odrywając ode mnie oczu.
– Mogę stać się twoim nocnym koszmarem, Effie – szepnął, przesuwając wzrokiem po całej długości mojej twarzy, kończąc na wargach. – Tylko wiesz, jaka jest różnica?
Obserwowałam, jak powoli układa swoje usta w mrocznym uśmiechu.
– Ze snu można się obudzić.
Wyminął mnie i odszedł w tym samym momencie, kiedy ktoś w końcu otworzył drzwi i dostał się na taras. Spojrzałam w stronę wejścia i zauważyłam, że to Skylar z dwiema koleżankami, które najwyraźniej zamierzały tu zapalić pomimo zakazów Masona.
– Tu jesteś – powiedziała z uśmiechem Sky, podchodząc do mnie. – Wszystko w porządku? Źle się poczułaś?
Stwierdziłam, że nie będę jej zdawać relacji przy świadkach, tylko opowiem jej wszystko przy najbliższej okazji.
– Tak, zrobiło mi się niedobrze. – Uśmiechnęłam się słabo. – Niedługo będzie Jake. Zbieramy się?
Skylar chyba wyczuła, że coś jest nie tak, ale nie drążyła. Pożegnała się z koleżankami, dzięki czemu mogłyśmy udać się do wyjścia. Nagle poczułam się zmęczona problemem, który spadł na mnie niespodziewanie. Nie mogłam uwierzyć, że akurat, gdy chciałam zacząć na nowo, musiałam trafić na szkolnego dręczyciela, który stwierdził, że mi nie odpuści. Nie tak miało wyglądać moje życie po przeprowadzce.
– Na pewno wszystko w porządku? – zapytała Skylar, idąc chwiejnym krokiem w stronę wyjścia. Nie miałam pojęcia, kiedy zdążyła tyle wypić.
– Tak – odparłam, biorąc ją pod rękę. Nie było sensu poruszać tego tematu, gdy Sky sama wyglądała na śpiącą i zmęczoną. Chyba była zadowolona, że jej znajome pojawiły się na tej domówce, bo nie zauważyłam, żeby rozmawiała z kimkolwiek z naszej klasy, nie licząc tej krótkiej wymiany zdań, którą to głównie ja przeprowadziłam z Masonem.
Akurat opuszczałyśmy posiadłość, gdy przy jednym z samochodów rozbrzmiał głos jakiejś dziewczyny.
– Skylar?
Spojrzałam na moją pijaną towarzyszkę, próbując upewnić się, czy usłyszała, że ktoś ją woła, po czym odwróciłam głowę, aby zerknąć w stronę nieznajomej. Miała blond włosy, lekko rozmazany makijaż, dziwnie błyszczące, brązowe oczy i przykuwający uwagę uśmiech. Mogła być wzrostu Skylar, ale miała bardziej wysportowaną figurę. Pewnie należała do któregoś ze szkolnych klubów, albo była cheerleaderką. Na pewno nie widziałam jej na imprezie, ponieważ zapadłaby mi w pamięci – jej uroda na swój sposób mnie oczarowała, pomimo nieidealnego makijażu i zmęczonego spojrzenia.
Skylar również spojrzała w jej stronę i momentalnie zesztywniała.
– Allison?
Ta Allison? Allison Cassidy, była dziewczyna Luke'a, o której opowiadała mi Skylar?
Dziewczyna z uśmiechem odsunęła się od samochodu i ruszyła w naszą stronę. Miałam aktualnie dosyć pogawędek z najpopularniejszymi ludźmi w szkole, ale najwidoczniej dzisiejsza impreza rzeczywiście była przełomem w moim życiu.
Trzeba było słuchać się mamy i zostać w domu.
– Nie widziałam cię w środku – stwierdziła Skylar, obserwując dziewczynę. Miałam wrażenie, że momentalnie wytrzeźwiała. – Wracasz do domu, czy dopiero przyjechałaś?
Z bliska mogłam przyjrzeć się twarzy Allison. Miała zgrabny nos i wydatne usta, jasne i idealnie wyrównane brwi oraz długie włosy. Wyglądała jak typowa the girl next door, chociaż kiedy spojrzała w moją stronę, oprócz ciekawości, w jej głosie wyczułam również nieufność.
– Właśnie wpadłam, ale nie na długo. Jutro odrabiamy trening z poprzedniego weekendu, a ponieważ zbliżają się turnieje, nie możemy odpuścić żadnego. – Przechyliła głowę i uśmiechnęła się do mnie. – My się jeszcze chyba nie znamy?
– Effie. – Podałam jej rękę, którą dziewczyna z chęcią uścisnęła. – Jestem tu nowa, chodzę do klasy ze Sky.
– Och! Tak myślałam, że pierwszy raz cię widzę. Skąd jesteś?
Dziewczyna okazała się bardzo sympatyczna. Opowiedziałam jej pokrótce historyjkę, którą sprzedawałam każdej osobie na tej imprezie, a ona wyjaśniła, że jest z ostatniego roku i oprócz grania w siatkówkę plażową, czasem dołącza do szkolnej drużyny cheerleaderek.
– Kiedyś byłam w to bardziej zaangażowana, ale przez zbliżające się egzaminy musiałam trochę odpuścić. – Wzruszyła ramionami, uśmiechając się wesoło. W trakcie rozmowy poprawiła makijaż i przypomniała sobie o niezałożonych soczewkach. – Słyszałam, że Luke wrócił do szkoły? – rzuciła mimochodem, chociaż głos nie wyrażał zobojętnienia.
Na wspomnienie o chłopaku, z którym rozmawiałam całkiem niedawno, mimowolnie spanikowałam.
– Tak – odpowiedziała Skylar, pocierając dłońmi odsłonięte ramiona. Rozejrzała się, zapewne zastanawiając się, gdzie podziewa się Jake.
– Ciekawe – powiedziała tylko dziewczyna, zerkając na mnie. – Poznaliście się?
Jak miałam jej to streścić?
„Tak, postanowił mnie sprowokować i zaczął od zabrania mi ulubionego długopisu. Teraz nie zamierza dać mi spokoju i wmawia mi, że to jego nowa, głupia rozrywka, a ja mam ochotę krzyczeć z frustracji."
– Niezupełnie. – Zamiast tego postanowiłam nagiąć prawdę.
Na końcu uliczki zauważyłam parkujące auto. Odetchnęłam z ulgą.
– Sky, Jake przyjechał – poinformowałam dziewczynę, a ona niemalże zerwała się w stronę samochodu i mojego brata. – Miło było cię poznać.
– Tak, tak, musimy już lecieć, Allison. Mam nadzieję, że uda nam się pogadać w szkole.
Chciałam dołączyć do zadowolonej Skylar, która dotarła już do Jake'a, kiedy zostałam zatrzymana przez Allison.
– Effie, poczekaj! – poprosiła dziewczyna, zbierając się w sobie, jakby chciała powiedzieć mi coś bardzo ważnego. – Mogę dać ci radę?
Zmarszczyłam brwi, ponownie czując falę paniki.
W jej brązowych, lekko zaczerwienionych oczach zauważyłam determinację. W moim umyśle na moment rozkwitła myśl, że może kłamała, mówiąc o soczewkach, ale idea została rozdeptana niczym ledwo rozwinięty pąk przez słowa, którymi dziewczyna postanowiła się ze mną podzielić.
– Uważaj na niego.
– Na kogo? – zapytałam, udając, że nie wiem, o kim mówi.
Przypomniałam sobie o jasnych, niebieskich oczach i bezczelnym uśmieszku. Czy Allison zamierzała mnie ostrzec przed czymś, co już na dobre się rozpoczęło?
Dziewczyna uśmiechnęłam się pobłażliwie.
– Na początku może sprawiać wrażenie dobrego chłopaka, ale chciałabym, żebyś wiedziała, że Luke Tate zostawia po sobie tylko ból i gorycz. On jest zdolny do wszystkiego, ale o tym może już wiesz.
– Co masz na myśli?
– Effie!
Usłyszałam krzyk nawołującego mnie brata.
– Leć, czekają na ciebie – poleciła mi dziewczyna, żegnając się ostatnim, ciepłym uśmiechem. – Ja też już muszę spadać.
Wciąż lekko skołowana jej słowami, postanowiłam odprowadzić ją wzrokiem. Zauważyłam, że w drzwiach wejściowych stał Mason, który przyglądał się naszej wymianie zdań. Chłopak najwyraźniej czekał na Allison, ponieważ powitał ją uśmiechem.
Oboje zniknęli we wnętrzu jego domu, pozwalając, by otoczyła ich przyciszona muzyka.
//
Masona nie znacie, a szkoda, bo trochę namiesza :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro