Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

46

-Będę cię kochać aż do śmierci. - powiedział - a jeśli jest coś dalej, będę cię kochać nawet po śmierci - dodał i wpatrywał się w dziewczynę ze łzami w oczach. Dziewczyna milczała.
-Ginny, chodźmy już - odezwała się powstrzymując łzy. Dziewczyny odwróciły się.
- Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od sa­mego życia... -gryfonki zatrzymały się -...za­myka się w sobie. Takim kimś jesteś ty. Boisz się zranienia i zaufania. Kochać to odważyć się, ponosić ryzyko...
-Ja po prostu nie chce cię stracić..- powiedziała przez łzy. - Ja się po prostu boje, że kiedyś możesz odejść..
-Nigdy cię nie zostawię, nigdy od ciebie nie odejdę... Jeśli tylko mi zaufasz..
-Potrzebuje czasu, Draco. - powiedziała, a po chwili ruszyła razem z rudą do głównych drzwi.

-Potrzebuje czasu, Draco. - usłyszałem przez jej łzy. Tak bardzo bym chciał by nie płakała, żeby wreszcie przytulić się do niej i zapewnić jej bezpieczeństwo.
Po chwili zobaczyłem jak razem odchodzą w stronę głównych drzwi. Odwróciłem się aby wrócić do Wielkiej Sali, jednak zobaczyłem Blaisa i Pansy. Podbiegłem do nich z lekkim uśmieszkiem.
-Na Merlina Blaise, śmierci od ciebie tymi mugolskimi...- zacząłem krzywiąc się.
-Papierosami? - powiedziała ślizgonka.
-Tak! Papierosami. Powinieneś rzucić, bo jeśli dalej tak pójdzie to szybko umrzesz od tego smrodu.
-Racja. Przestanę, kiedy umrę.
-Eh..
-Draco idziesz z nami? - spytała nagle Pansy
-Gdzie?
-Do Hogsmade, muszę kupić sukienkę, a Blaise zechciał mi towarzyszyć. - ucieszyła się. Draco spojrzał na Blaisa.
-Szantażuje mnie - powiedział bezgłośnie. Ślizgon tylko się uśmiechnął.
-Raczej nie..- powiedział drapiąc się po głowie - muszę coś zrobić..
-Co zrobić? - zapytała lekko obrażona.
-..polatać chyba...
-"Nie rozumiem wielu rzeczy, ale jednego jestem pewien. Przeraźliwie boje się ciebie stracić." - zacytowała piskliwym głosikiem.
-Ta rozmowa miała zostać między nami. - syknął przez zęby.
-O co tu chodzi? Myślałem że lubisz Hermione..- zaczął Blaise.
-Bo ją lubię.. -przerwał mu Draco.
-To jak? Idziesz z nami?
-W życiu - mruknął blondyn.
-Słuchaj Blaise, nasz Draconek... - zaczęła Pansy.
-Ty mała szantażystko.. - szepnął ślizgon - Chodźmy już.. - dziewczyna tylko się uśmiechnęła.

W Hogsmade było zamieszanie. Wiele uczniów Hogwartu postanowiło odwiedzić magiczną wioskę. Nauczyciele byli zaniepokojeni zamieszaniem i próbowali choć trochę zachować porządek. Hermiona wraz z Ginny weszły do jednego ze sklepów z sukienkami. Za ladą siedziała miła, białowłosa kobieta. Nie zauważyła obecności gryfonek, bo wciąż głowę miała pochyloną nad Prorokiem Codziennym. Hermiona powiedziała krótkie "dzień dobry", ale nawet to nie odciągnęło czarownicy od gazety.
W sklepie wisiało dużo sukien o różnych długościach i kolorach, przez co ani Ginny ani Hermiona nie wiedziały od czego zacząć. W końcu podeszły do jakiegoś wieszaka i zaczęły oglądać kreacje. Po przy mierzeniu paru sukienek miały już wychodzić ze sklepu, ale zatrzymała je sprzedawczyni, która akurat odstawiła Proroka Codziennego.
-Szukacie sukni, prawda? - spytała.
-Dzień Dobry - mruknęła Hermiona. Sprzedawczyni tylko zmarszczyła brwi.
-Słyszałam o balu w Hogwarcie. Dużo miałam dzisiaj klientek, jednak żadna nie kupiła u mnie sukni. Naprawdę tego nie rozumiem, przecież są piękne, prawda? - zaczęła przechadzać się między półkami. - Prawda?
-Aa, tak tak, są piękne. - powiedziała ruda.
-To może przymierzycie? - spytała staruszka.
-My już przy...- Hermiona nie zdążyła dokończyć, bo sprzedawczyni pociągnęła je do przebieralni.
Wyciągnęła z kieszeni różdżkę i skierowała na gryfonki. Jednym machnięciem ich ubrania zamieniła w złote suknie. Wystająca koronka na dekolcie zasłoniła Hermionie usta, a obcisły gorset sprawił że nie mogła złapać powietrza. Materiał sukni był śliski i pomarszczony, przez co znacznie pogrubiał dziewczynę. Krótkie pulchne rękawki wyglądały jak druga spuchnięta dłoń. Ginny natomiast miała na sobie sukienkę za kolano z frędzlami zwisającymi od pasa w dół. Rękawy miał obcisłe przez co nie mogła ruszać swobodnie rękoma. Górna część sukni była tak pulchna, że gryfonka wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć.
-Ładne, ładne - mruknęła patrząc za okularów - spróbujmy inne.
Po kilku nieudanych próbach Hermiona i Ginny przekonywały staruszkę, że są zbyt ładne aby one mogły je założyć. Gdy już zbliżały się do wyjścia Hermiona ujżała na wieszaku suknie. Miała ona czarny dekolt w serce, gorset od pudrowo różowego dołu dzielił srebrny, świecący pasek.
-Proszę pani.. ta suknia. - mruknęła.
-Ach, ta. Jakaś dziewczyna mi ją przyniosła, bo nie miała co z nią zrobić. - powiedziała.
-To chyba najładniejsza suknia w tym... czymś - szepnęła Ginny.
-Muszę ją przymierzyć - mruknęła i weszła do przebieralni. Po chwili miała no sobie suknię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro