Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45

Gdy profesor McGonagall oznajmiła uczniom o zbliżającym się balu na zakończenie wojny, po sali rozległy się oklaski oraz pomruki niezadowolenie, które nauczycielka całkowicie zignorowała.
Draco mając nadzieje na pójdzie na bal z Hermioną na obiedzie usiadł w stole Gryffindoru obok gryfonki. Jednak Hermiona nie zwracając uwagi na obecność chłopaka czytała jakąś książkę.
-Hermiona, mam pytanie. - spytał gdy dziewczyna zamknęła książkę.
-Jakie? - mruknęła.
-Pomyślałem sobie że, może poszłabyś ze mną na bal?
-Na bal? Nie, idę z Harrym.
-Jak to z Harrym?
-Tak to, zapomniałeś że nie jesteśmy już razem?
-Myślałem że jak pójdziemy razem to nasze,stosunki się poprawią.
-Draco, nie mam teraz do tego głowy. Chcę znaleźć rodziców. Tylko o tym teraz myślę. - wstała, zabierając kanapkę i książkę wyszła z Wielkiej Sali.
-Nie martw się Malfoy, nie jesteśmy razem - odparł Harry
-To niby czemu i dzieci w razem na bal...
-Myślę że Hermiona, chce mnie trochę pocieszyć. Za dużo myśli o innych.
-O mnie jakoś nie myśli, a tyle dla niej zrobiłem.
-Słuchaj Malfoy, wiesz jak ona ze sobą walczy żeby nie rzucić się tobie na szyje?
-Dlaczego to robi?
-Bo nie chce pokazać że jest słaba.
-Nie powinna tego robić.
-To ty do tego doprowadziłeś.
-Nie wierzysz mi Potter, że zrobiłem to dla jej bezpieczeństwa?
-Nie wiem z jakiego powodu to zrobiłeś..
-Zrobiłbym wszystko by była szczęśliwa i bezpieczna.
-To czemu nic nie robisz?
-Ale co mam zrobić?
-A czego o a najbardziej pragnie?
-...odszukać rodziców.. Mam odszukać jej rodziców, prawda?
-Nie rozumiem o co ci chodzi - mruknął Harry jakby żadna rozmowa nie miałaby miejsca.
-Dzięki, Potter! - krzyknął wybiegając z Wielkiej Sali.

Biegła w stronę biblioteki. W oczach miała słone łzy, które po chwili odwiedziły jej policzek. Była słaba. W nocy nie śpi, dręczą ją złe sny o rodzicach i myśli o blond włosym ślizgonie. Kochała go, ale bała się że znów go straci i będzie cierpieć. Tak bardzo by chciała podbiec i przytulić chłopaka.
Nie zauważyła kiedy na kogoś wpadła. Podnosząc głowę zobaczyła zaskoczoną Ginny. Opuszkami palców otarła łzy.
-Przepraszam, nie zauważyłam cię. - powiedziała.
-Hermiona, co się stało? - zauważyła ruda.
-Wiesz.. to wszystko co ostatnio się dzieje, strasznie mnie przytłacza.
-Hermiona...
-Ginny, po bądź teraz ze mną dobrze?
-T-tak.. Mam pomysł, pójdźmy do Hogsmade, kupimy sukienki na bal - powiedziała - no dawaj - dodała widząc minę dziewczyny.
-Dobrze pójdźmy. - odparła w końcu.
-Ale najpierw odpowiesz mi na pytanie?
-Eh, no dobrze.
-Kochasz Draco?
-Tak.
-To dlaczego nie chcesz z nim być?
-Miałam odpowiedzieć tylko na jedno.
-Hermiona!
-No, dobrze już. Boje się że znów mnie opuści...
-Nie opuszczę cię już nigdy. - powiedział jakiś głos.

Szedłem korytarzami Hogwartu. Wiedziałem co muszę zrobić i zrobię to. Muszę odnaleźć rodziców Hermiony, wtedy wszystko będzie inaczej. Nagle usłyszałem jej głos.
-Dobrze pójdźmy. - powiedziała gryfonka.
-Ale najpierw odpowiesz mi na pytanie? - odezwała się młoda Weasley.
-Eh, no dobrze. - mruknęła gryfonka.
-Kochasz Draco? - na te słowa spiąłem się i wytężyłem słuch.
-Tak. - odpowiedziała, a na mojej twarzy malował się uśmiech.
-To dlaczego nie chcesz z nim być?
-Miałam odpowiedzieć tylko na jedno.
-Hermiona!
-No, dobrze już. Boje się że znów mnie opuści... - automatycznie posmutniałem.
-Nie opuszczę cię już nigdy. - powiedziałem wychodząc zza za kręgu. To była prawda. Nie chce jej opuszczać i już nigdy tego nie zrobię. Za bardzo ją kocham, a bycie zdała od niej... za bardzo by bolało.
Kiedyś byłem zły. Należałem do śmierciożerców i chciałem być jak ojciec. Żyłem bez miłości, wtedy liczyło się tylko cierpienie innych.
Tak naprawdę, nie miałem powodów by żyć, ale teraz... gdy kochasz i gdy masz kogoś, kto cię kocha, daje ci to miliony powodów, aby żyć.

#DOSYĆ DŁUGA PRZERWA, PRZEPRASZAM#

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro