Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37

W pewnym momencie na końcu korytarza ujrzał brązowowłosą gryfonke, idącą w jego stronę. Nie chciał z nią teraz rozmawiać, ale ta do niego podbiegła.
-Cześć Draco. - powiedziała z uśmiechem.
-Cześć, chcesz coś ode mnie? - spytał.
-Co?
-Pytałem się czy coś ode mnie chcesz.
-Nie. Ale.. Coś się stało? - spojrzał na nią smutnym wzrokiem. W jej oczach dostrzegł ciekawość i opiekuńczość.
-Nic się nie stało.
-Draco, widzę ze coś jest na rzeczy.
-Mówię że nic się..
-..nie stało. - dokończyła. - Czasem jesteś na prawdę denerwujący. - dodała, wymijając ślizgona.
-Przepraszam. - odezwał się nagle.
-Za co?
-Za te cztery lata wyzwisk.
-Przecież ci dawno wybaczyłam.
-Ale ja cię nie przeprosiłem.
-Nie musisz przepraszać. - powiedziała robiąc kolejny krok.
-Dziękuje.
-Za co tym razem?
-Za to że jesteś dla mnie taka dobra, mimo tego wszystkiego co zrobiłem. -Hermiona nie odezwała się, stała i patrzyła przed siebie. Ślizgon odwrócił się w jej stronę.
-Nie rozumiem wielu rzeczy, ale jednego jestem pewien. Przeraźliwie boje się ciebie stracić. Wiem to aż do bólu. Nie potrafię znieść myśli, że mogłoby cię nie być. Boje się, Granger. - powiedział spoglądając przez okno. W oczy blondyna rzuciła się dziewczyna leżąca pod drzewem z Potterem. Była to Granger. Hermiona Granger. Jednak, ona stała tuż przed nim. Spojrzał na nią. Stała plecami do niego, ale nagle się odwróciła. Podszedł do niej i łapiąc ją delikatnie za policzki zbliżył swoje usta do niej. Dziewczyna nie zareagowała. Ślizgon uśmiechnął się pod nosem.
-Dobrze uwarzyłaś ten eliksir Pansy. - powiedział.
-A mówiłeś że się nie dowiem. Teraz przynajmniej wiem gdzie tkwi problem. Wielki Draco Malfoy się boi. - Draco szybko wyciągnął różdżkę, jednak ślizgonka była tak samo szybka. - Nie musisz tego robić. - dodała.
-A właśnie że muszę. -Powiedział.
-Co tu się dzieje! -Krzyknął profesor Slughorn, który zobaczył dwójkę uczniów.
-My.. Oglądamy różdżki. Wie pan, przygotowujemy się do sumów.
-Panie Malfoy może i jestem stary jednak nie jestem głupi. Gryffindorowi i Slytherinowi odejmuje po 20 punktów.
-To moja wina, nie powinien pan slytherinowi odejmować punktów. - odezwała się Pansy.
-Pani Granger, jest pani naprawdę dobra, jednak Draco też zachował się źle. - powiedział po czym odszedł, a dwójka uczniów poszła w swoje strony.

-Harry, powinniśmy już iść. - odezwała się Hermiona. - Kolacja się już zaczęła.
-Racja. - powiedział wstając z dziewczyną. Po chwili byli w Hogwarcie, w drodze do Wielkiej Sali. -Ty idź, ja zaraz dojdę muszę iść na chwile do dormitorium.
-Dobrze, pośpiesz się.
Hermiona ruszyła w stronę dormitorium. Po drodze mijała uczniów, jednak nigdzie nie dostrzegła blond czupryny. Najwyraźniej był już na kolacji. Gdy szła pustym korytarzem, nagle przed oczami zobaczyła tylko ciemność.

-Widziałeś Hermione? - spytał Seamusa, Harry który przed chwilą usiadł przy stole.
-Widziałem ją na korytarzu, ale później już nie. - odpowiedział.
-Dzięki. - zdenerwowany Harry rozglądał się po wielkiej sali.
-Co z Granger? - spytał wysoki ślizgon podchodząc do bruneta.
-Nie ma jej już 50 minut a poszła tylko do dormitorium.
-To dlaczego jej nie szukasz? - spytał.
-Szukałem, ale nigdzie jej nie ma.
-Ech, sam ją znajdę. - mruknął po czym wyszedł z wielkiej sali.

Szukał jej już wszędzie, ale nigdzie jej nie było. Przechodził akurat niedaleko Toalety Jęczącej Marty, gdy zobaczył przez szparę od drzwi jasne światło. Ostrożnie otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia. Źródłem światła było lustro wiszące tuż nad umywalką. W łazience nikogo nie było, więc Draco wyjął różdżkę i zbliżył się do źródła. W końcu dostrzegł w lustrze obraz. Była na nim jego ciotka Bellatrix wraz z Hermioną która była nie przytomna a przy skroni miała różdżkę. Nagle rozległ się głos kobiety.
-Witaj Dracusiu, popatrz co ja tu mam - zaśmiała się szyderczo - to twoja szlamka prawda? Powiem wszystko wprost. Jeśli nie chcesz żeby coś jej się stało, radze ci wrócić do kręgu śmierciożerców. Do zobaczenia... Dracusiu. - zniknęła, a głos ucichł.
Ślizgon cały się trząsł i wciąż patrzył w lustro. Nie wiedział co zrobić, nie chciał wracać, ale chciał chronić Hermione. Niepewnie wyszedł z pomieszczenia i skierował się do dormitorium.
Szybko spakował swoje walizki. Rzucił na siebie zaklęcie kameleona, zmniejszył walizki, chowając je do kieszeni usiadł na swojej miotle. Po chwili opuścił Hogwart, by zapewnić bezpieczeństwo dziewczynie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro