Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33

Przez to całe zamieszanie i śmierć Dumbledore'a, Hermiona nie miała czasu posiedzieć nad książkami. Weszła do biblioteki i witając się z bibliotekarką usiadła przy jednym ze stolików. Wyjęła potrzebne podręczniki i zaczęła się intensywnie uczyć. Niestety po chwili przeszkodziła jej blond włosa dziewczyna, która usiadła koło niej.
-Cześć Luna.
-Witaj. Mam do ciebie pytanie.
-Jakie? O co chodzi?
-Nevill zgubił swoją książkę o magicznych roślinach, a jest mu strasznie potrzebna. Szukałam jakieś książki w bibliotece cały dzień, ale żadna się nie nadaje. Może wiesz jaka książka będzie odpowiednia?
-Chyba wiem co będzie odpowiednie. - Powiedziała ruszając w stronę starej półki. Wyciągnęła stamtąd rozwaloną i brudną od kurzu księgę i podała ją blondynce. - Jest dosyć stara, ale bardzo szczegółowa i zawiera wszystkie magiczne rośliny.
-Dziękuje Hermiono! - odparła radośnie, wybiegając z biblioteki.
Gryfonka usiadła na swoim starym miejscu i na długie godziny pogrążyła się w czytaniu.

Bibliotekarka podeszła do skupionej gryfonki i oznajmiła, że zrobiło się dosyć późno. Hermiona spojrzała na zegarek wiszący nad drzwiami. Była godzina 21:43. Spakowała książki do torby i ruszyła w stronę wyjścia. O dziwo na korytarzu nie zastała nikogo. Szła co chwilę patrząc w okno. Na dworze, koło pomnika byłego dyrektora wciąż było dużo osób. Niebo było ciemne a jasne gwiazdki ozdabiały tło. Nagle zza rogu wybiegła wystraszona Dafne Greengrass. Była to niezbyt lubiana przez Hermione ślizgonka, która zawsze trzymała się z Pansy. Z opowieści wie że Dafne była parę razy z Malfoy'em, ale nawet jak ją upokorzył czuła do niego coś więcej niż przyjaźń. Często w Hogwarcie miała bójki z Pansy, jak przypuszczała Hermiona, z powodu Draco.
-Widziałaś gdzieś Draco, Granger?! - krzyknęła w stronę gryfonki.
-N-nie. Coś się stało?
-Zniknął 5 godzin temu i nikt nie wie gdzie on jest. Wiesz, przez te porwania i śmierci uczniów na prawdę się martwię. Jak go znajdziesz powiedz ze go szukam. - powiedziała bliska płaczu i odbiegła.
-Malfoy zniknął? - zapytała sama siebie. - Nie, raczej by tam tyle nie czekał. - mruknęła i ruszyła dalej w stronę dormitorium. Weszła do zatłoczonego pokoju wspólnego. Nie witając się z nikim, weszła do pokoju dziewczyn. Zastała tam Lavender i Parvati, które z przerażeniem na twarzach o czymś szeptały. Hermiona nie zwracając na nie uwagi przebrała się w piżamę i położyła się do łóżka. Wesołe ryki gryfonów w pokoju wspólnym ucichły, przez co dziewczyna słyszała rozmowę gryfonek.
-Skąd to wiesz? - spytała Lavender.
-Spotkałam Pansy i Dafne. Spytały się czy wiem gdzie on jest i powiedziały że gdzieś zniknął i nie ma po nim śladu.
-Myślisz ze to przez śmierciozerców?
-Nie wiem możliwe. Szukały wszędzie, ale nie mogą go znaleźć.
Hermiona otworzyła oczy.
-To niemożliwe. - pomyślała. - Ale na wszelki wypadek sprawdzę. - wstała z łóżka. Ubrała trampki i nałożyła na siebie szatę, wybiegając z pokoju złapała różdżkę.

Weszła na wieże astronomiczną. Było zimno i ciemno. Dziewczyna rozejrzała się, jednak nikogo nie ujrzała.
-Spóźniłaś się. - powiedział Draco, wychodząc z ciemnego kąta.
-Ty.. Co tu robisz?! Zamarzniesz!
-Gdybyś przyszła wcześniej to bym nie zamarzł.
-Czyli to moja wina?!
-Tak.
-Ale wcale nie powiedziałam że przyjdę.
-Ale dobrze że już jesteś. Po twoim stroju wnioskuje że spałaś.
-Miałam taki zamiar, ale przez ciebie się nie udało.
-A co bardzo tęskniłaś i nie mogłaś zasnąć?
-Smieszny jesteś. Pansy i Dafne zrobiły zamieszanie w Hogwarcie, bo zniknąłeś.
-Wiem, były tu, ale mnie nie zobaczyły.
Podeszli do barierki skąd było widoczne całe niebo.
-Jak byłem mały uczyłem się nazw wszystkich gwiazd. - odparł nagle chłopak
-Dlaczego?
-Ojciec mi zawsze obiecywał, że gdy się nauczę ich nazw, pooglądamy je razem.
-Miło wspominasz tamte chwile?
-Nie. Nigdy nie dotrzymał obietnicy. A ty, oglądałaś gwiazdy jak byłaś mała?
-Nie.
-Czemu?
-Mieszkałam w centrum Londynu. Miasto nocą było zbyt jasne by zobaczyć cokolwiek na niebie oprócz księżyca. - Powiedziała.
-Widzisz jakieś wyjątkowe gwiazdy? - spytał po chwili.
-Oczywiście. Popatrz na tamtą, jest najjaśniejsza, co czyni ją wyjątkową. A ty, widzisz jakieś?
-Teraz widzę tylko jedną wyjątkową gwiazdę. Jest ich wiele, ale ta świeci tak mocno, że widzę tylko ją. Jestem bardzo do niej przywiązany, przez co boje się że kiedyś odejdzie i nigdy jej nie zobaczę. - Powiedział spoglądając na gryfonkę. - Tak więc, nie idź nigdzie, ponieważ nie zawsze mogę Cię zobaczyć, Hermiono. - dziewczyna zarumieniona popatrzyła na chłopaka. Jego oczy wyrażały poczucie szczerości i ciepła, przez co Hermiona nie mogła wydobyć z siebie żadnego słowa.
-P-po co chciałeś się ze mną spotkać? - szybko zmieniła temat, na co ślizgon prychnął.
-Chciałem cię o coś zapytać.
-Nie mogłeś zrobić tego wcześniej, tylko kazałeś mi tu przychodzić?
-Nie chciałem cie pytać o takie rzeczy w tak nie romantycznym miejscu.
-No dobrze, o co chodzi?
-Czemu nigdy mi nie powiedziałaś że mnie kochasz? - spytał patrząc poważnie na dziewczynę.
-Dla mnie te słowa były bardzo ważne, więc je oszczędzałam. Ale kiedy tak się przed nimi powstrzymujesz...stają się słowami, których nie możesz wymówić. - Odpowiedziała znów patrząc na niebo.
-Będę na ciebie czekał, pamiętaj.
Po tej krótkiej rozmowie usiedli na ziemi i oglądali gwiazdy w ciszy, nie wiedząc kiedy naszedł ich długi sen.
Obudzili się rano cali obolali i zmęczeni. Hermiona z cichym jękiem wstała z ziemi i przecierając oczy ziewnęła. Spojrzała na swój prawy bok, zobaczyła śpiącego w najlepsze Draco. Jego włosy były potargane, a koszula pognieciona. Ledwie zawiązany krawat zawinięty miał wokoło szyi. Dziewczyna jeszcze takiego Malfoya nie widziała. Zawsze był dobrze uczesany a jego ubrania nigdy nie były wygniecione chodź w najmniejszym stopniu.
-Draco, Draco, obudź się. - szepnęła, popychając ślizgona.
-Czego znowu.. - szepnął nie otwierając oczu. Dziewczyna złapała za różdżkę i wycelowała nią w ślizgona.
-Aquamenti - szepnęła. Z końca różdżki wyleciał strumień wody, prosto na niebieskookiego blondyna.
-Merlinie, Granger! - krzyknął wstając. Dziewczyna tylko lekko się uśmiechnęła..
-Już ranek. Musimy stąd wyjść tak aby nikt nie zobaczył.
-A co, wstydzisz się tego ze spędziłaś noc ze mną?                                                                                                           -Nie, po prostu możemy mieć przez to problemy. - Powiedziała uchylając drzwi. Daleko na korytarzu zauważyła McGonagall idącą z jakimś aurorem w ich stronę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro