31
Mimo że minęło zaledwie kilka dni od pogrzebu byłego dyrektora Hogwartu po błoniach kręciło się dużo czarodziejów. Hermiona większość z nich pamiętała z Ministerstwa Magii, które niedawno zostało opanowane przez śmierciożerców. Co chwilę któryś z nich z uśmiechem na twarzy zagadywał gryfonkę, jednak ta ignorowała ich zaczepki. Szła po błoniach co chwilę spoglądając na wielki, kamienny pomnik Dumbledora. Zebrało się tam dużo osób, przez co ani Hermiona ani Harry nie mogli podejść zbyt blisko.
-Co teraz zrobimy? - powiedziała podbiegając do rozmawiających Draco i Harrego.
-A co mamy robić? Dumbledore nie zostawił nam żadnych wskazówek. - powiedział zrezygnowany Harry.
-Ale.. Żebyś mógł zniszczyć Voldemorta, musisz zniszczyć horkruksy!
- No tak ale...
-Więc na co czekasz? Musimy znaleźć!
-Nie, nie, nie, Hermiono ty zostajesz, Malfoy idzie ze mną bo jak zginie nie będę po nim płakał.
-Wszyscy by za mną płakali, prawda Granger? - powiedział zadowolony, na co gryfonka zrobiła się czerwona.
-Jak już, to idę z wami.
-I tak zerwiemy się ze szkoły? Oberwałaś jakimś zaklęciem? - spytał uśmiechnięty blondyn.
-Oczywiście że nie. Musimy napisać sumy.
-A no tak zapomniałem, Voldemort będzie nam gratulował wyników. - mruknął Harry.
-Zależy jak napiszesz Potter. - zaśmiał się blondyn.
-Zaraz po sumach wyruszymy. Teraz tak myślę, czy w hogwarcie nie ma żadnych horkruksów?
-Granger, czasem jesteś strasznie głupiutka. Voldek by nie schował kawałka swojej duszy w szkole... oczywiście, ty byś to zrobiła.
-Będziemy musieli znaleźć też medalion. Tylko że nie wiemy gdzie jest ta jaskinia.
-Poradzimy sobie jakoś Harry. Robi się tu troszkę tłoczno, pójdę do biblioteki. - powiedziała a po chwili zostawiła Harrego i Draco samych.
-Znowu do biblioteki?
-To jedyne miejsce, gdzie się nie boi, a zapach starego pergaminu ją uspokaja, zawsze jak jest smutna, zdenerwowana czy zła, znajduje ją tam. Zazwyczaj chlipie nad jakąś książką, w prawym rogu biblioteki.
-Dużo o niej wiesz Potter... nie podoba mi się to. - powiedział i zaczął biec za dziewczyną.
-Granger, pogadajmy!
-Nie mamy o czym Draco, muszę iść. - W tym momencie blondyn złapał gryfonkę w pasie. Mimo że stała do niego tyłem i nie widziała jego twarzy wiedziała ze jest zadowolony i dumny. Zręcznie obrócił ja w swoja stronę. Stali prawie stykając się nosami.
-Przez tego dupka Marcusa, nie spędziłem z tobą za wiele czasu. Nie zdążyłem ci także powiedzieć jak bardzo cie kocham.
-Nie mogę uwierzyć jak w parę miesięcy się zmieniłes.
-Ja też. Wiesz co zrobiłbym gdybyś nagle zniknęła?
-Zniknęła? Co?
-Przemierzyłbym cały świat żeby cię znaleźć. Nawet gdybym miał wszystko stracić, odnalazł bym cię. - na te słowa, czerwona gryfonka wyrwała się z uścisku i uciekła w stronę biblioteki.
-Co tu robisz sama, Hermiono? - Spytał Carl, siadając na przeciwko gryfonki.
-Na dole jest trochę głośno.. - odpowiedziała niepewnie.
-Czasem znalezienie wymówki jest pomocne, gdy nie możesz znaleźć w sobie odwagi.
-Eh.. Skąd..
-Skąd wiem że po prostu uciekłaś? Miałem kiedyś podobną sytuacje, potrafiłem z kimś przesiadywać całe dnie, ale gdy się do siebie zbliżaliśmy, uciekałem jak zwykły tchórz. A jak uciekałem miałem taką minę jak ty.
-Spostrzegawczy jesteś.
-Czyli, uciekłaś od kogoś?
-Tak...
-Pewnie od chłopaka.
-Nie, znaczy tak! Właściwie... nie wiem na czym stoimy.
-To go o to zapytaj, myślę że on także może być trochę zmieszany. - nastała cisza, Carl wpatrywał się na mizerną minę gryfonki. - Słuchaj, to nie przestępstwo kogoś lubić.
-Tak wiem, ale przy nim nie chcę wyjść na głupią. - Tylka kilka półek dzieliło Draco od stolika. Gdy miał już wołać gryfonkę, zobaczył jak Carl przypatruje się gryfonce a ta skupiona opowiada mu coś z uśmiechem. Schował się za najbliższą półka by nie zobaczyli podglądającego blondyna. Mimo że nic nie słyszał, przyglądał im się z uwaga.
-Jeśli będziesz wciąż uciekać, może stać się to twoim nawykiem. Więc proszę, idź do niego i powiedz mu jak bardzo go kochasz, przecież cie nie zabije. Mówiłaś że on sam ci już to powiedział.
-Tak, zrobię tak. Dalej nie mogę uwierzyć że interesują cię chłopacy, tyle dziewczyn się za tobą ugania.
-Lubie jak się za mną uganiają, ale nie lubię być z nimi w związku. Więc jak, idziesz mu to powiedzieć?
-Tak.
-Dasz radę. - powiedział i przytulił gryfonkę. Po chwili obje wyszli z biblioteki.
-A więc to tak? Ode mnie ucieka, a do tego idioty się przytula? - powiedział do siebie. Nagle napotkał wzrok jakieś krukonki, która akurat przechodziła.
-Na co się gapisz? - mruknął, a po chwili ruszył w stronę wyjścia. Na korytarzach kręciło się dość dużo znanych mu osób, jednak on musiał znaleźć brązowooką gryfonkę, która - jak on twierdził - go zdradza. W końcu zobaczył siedzącego Pottera przy oknie. Wyglądał na załamanego, a jego wzrok błądził wśród tłumu.
-Widziałeś gdzieś Granger? - spytał.
-Myślałem że za nią poszedłeś.
-Bo tak było. - popatrzył na bruneta i przez chwilę się mu przyglądał. Owszem, po śmierci Dumbledora chodzi smutny, ale teraz na jego twarzy było widoczne załamanie, zdenerwowanie i niechęć do wszystkiego.
-Co się stało Potter? - powiedział próbując przybrać ton obojętnego.
-Idź lepiej szukać Hermiony.
-Potter, jesteś jeszcze głupszy niż myślałem, wiesz? - powędrował wzrokiem na osobę którą patrzył gryfon. Była to rudowłosa dziewczyna w mundurku gryffindoru. - P-podoba ci się Ginny? - mruknął cicho.
-A co cie to obchodzi?
-Wiesz, mam wiekszę doświadczenie z dziewczynami. Każda dziewczyna chce być blisko mnie.
-Tak, ale Hermiona ci uciekła.
-Ash! Zamknij się! Słuchaj, czego ty się boisz co?
-To jest trudne, Malfoy.
-Trudne? Co takiego trudnego jest w miłości? Po prostu łapiesz drugą osobę za rękę i nie pozwalasz jej odejść. - Odezwał się z cichym prychnięciem. - Po co ja w ogóle z tobą rozmawiam? - mruknął wrednie, odchodząc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro