25
-Co to jest? - spytał zaciekawiony Harry.
-To jest wspomnienie....Tak mi się wydaje. - Powiedziała dziewczyna.
-Wspomnienie? Po co komu wspomnienie w butelce?
- W takie wspomnienie można wejść po przez myślodsiewnie.
-Myślo.. co?
-Myślodsiewnia. To magiczne narzędzie służące do przechowywania oraz przeglądania , a także sortowania i badania myśli oraz pomysłów.
-Zobacz Harry, na tej buteleczce jest coś napisane! - Powiedziała podekscytowana dziewczyna przyglądając się przedmiotowi.
-''Morfin Gaunt, Tom Riddle'' - przeczytał z niepokojem Harry. - Wiesz gdzie jest taka myślocieplnia?
-Myślodsiewnia Harry. Wydaje mi się że Dumbledore musi mieć takie cudo.
-A jak to cudo wygląda?
-To taka szeroka, płytka płyta zdobiona kamieniami. Ma bardzo specyfi....
-Znalazłem - przerwał jej Harry. Oboje podeszli do płyty. Z niepokojem patrzyli to na buteleczkę to na myślodsiewnie.
-Mamy tylko jedną szanse Harry. Gotowy? - Spytała, nie czekając na odpowiedź wlała do naczynia zawartość buteleczki. Hermiona schyliła swoją twarz do srebno białej substancji. Zaraz znalazła się w jakieś brudnej ruderze. Po chwili koło niej zjawił się Harry. Oboje przyglądali się pomieszczeniu. Sufit obrośnięty był pajęczynami, podłogę pokrywała gruba warstwa brudu, na stole, wśród stosu potłuczonych talerzy, walały się spleśniałe resztki jedzenia. Jedynym źródłem światła był migoczący płomień świecy stojącej u stóp mężczyzny tak zarośniętego, że nie można było dostrzec ani jego oczu, ani ust. Siedział nieruchomo w fotelu przy kominku. Nagle rozległo się pukanie do drzwi, mężczyzna wzdrygnął się i uniósł w jednej ręce różdżkę, a w drugiej krótki nóż. Drzwi otworzyły się. Na progu ze staromodną lampą w reku stał wysoki, blady i bardzo przystojny chłopak. Jego wzrok błądził po zrujnowanym wnętrzu, póki nie napotkał mężczyzny w fotelu. Po chwili mężczyzna wstał z fotela.
-Ty! - ryknął przeraźliwie. - Ty! - Hermiona i Harry patrzyli na siebie zdezorientowani, ale dalej oglądali toczącą się scenę.
-Stop. - Chłopak przemówił w języku wężów. Hermiona skrzywiła się trochę, dlatego że nie znała tego języka. Harry miał neutralny wyraz twarzy, jakby było to dla niego normalnością.
-Mówisz tym?
-Tak, mówię tym. - Odrzekł chłopak chodząc po pokoju. Wyglądał jakby czegoś szukał. Po jego wyrazie twarzy można było odczytać to że był zniesmaczony tym że było tu aż tak brudno.
-Gdzie jest Marvolo? - Spytał.
-Umarł. - odpowiedział mężczyzna. - Wiele lat temu, nie wiedziałeś? - Chłopak zmarszczył czoło.
-Kim jesteś?
-Jestem Morfin, a co? - Odpowiedział mężczyzna.
-Jesteś synem Marvola, tak?
-No pewnie, a ty...
Morfin odgarnął lekko włosy z brudnej twarzy. Hermiona i Harry dostrzegli na jego palcu pierścień.
-Myślałem że jesteś tym mugolem. Jesteś bardzo do niego podobny. - Odparł Morfin.
-Jakiego mugola? - Spytał zaskoczony chłopak.
-Tego mugola w którym zakochała się moja siostra Meropa. Mieszka on w tym wielkim domu za drogą. Wyglądasz prawie że identycznie jak ten cały Riddle. Ale on jest starszy od ciebie...
-Riddle wrócił? - Spytał chłopak.
-No tak, rzucił tę plugawą zdzirę, z którą się ożenił i dobrze jej tak! Wychodzić za takiego śmiecia! Meropa obrabowała nas i razem z nim uciekła! Gdzie jest nasz medalion? Ag, gdzie medalion Slytherina! - Powiedział żałośnie mężczyzna. - a ty kim jesteś, że przyłazisz sobie tutaj i wypytujesz o to wszystko? Już nie masz o co... Już po wszystkim...
Nagle zapadła ciemność. Harry i Hermiona jeszcze chwilę stali mając nadzieje na dalszy ciąg. Jednak po chwili ruszyli do teraźniejszości.
-Ciekawość to zła rzecz. - Powiedział jakiś głos, a dopiero po chwili przyjaciele zdali sprawę że nie są sami w pomieszczeniu.
-Przepraszamy profesorze Dumbledore... My .. - Zaczęła się tłumaczyć Hermiona.
-Wiedziałem że przyjdziecie. Myślicie że zostawił bym myślodsiewnie i ważne wspomnienia na wierzchu? - powiedział starzec siadając za biurkiem. Nastała cisza.
-Profesorze... Tamten chłopak... - odparł nie pewnie Harry.
-Tak, to był młody Voldemort. - wtrącił się.
-Właściwe... co się stało? Czemu nagle zrobiło się ciemno? - Wypytywała Hermiona.
-Miałem dużo szczęścia że udało mi się zdobyć to wspomnienie... Morfin nie potrafił sobie przypomnieć, co się później stało. Kiedy się obudził następnego ranka, leżał na podłodze, był zupełnie sam. A co najważniejsze zniknął pierścień Marvola, ten który widzieliście na palcu Morfina. A tymczasem w wiosce Little Hangleton służąca biegła główną ulicą krzycząc, że w salonie wielkiego domu leżą trzy ciała: Toma Riddle'a seniora, jego matki i ojca. Mugolskie władze nie potrafiły powiedzieć co się stało, bo klątwa Avada Kedavra nie pozostawia żadnych śladów po sobie. No oczywiście, wyjątek siedzi przede mną. - Powiedział wskazując na bliznę Harrego. - Jednak nasze ministerstwo od razu poznało, że mordercą musiał być czarodziej. Wiedzieli także że po drugiej stronie doliny mieszka znany wróg mugoli. Wezwali więc Morfina na przesłuchanie. Od razu przyznał się do tych morderstw, podając szczegóły.
-Zaraz, jak to się przyznał? - Spytał Harry.
- Zabrali mu różdżkę i okazało się że użyto właśnie jej by zabić Riddle'ów. Morfin bez oporu dał się zamknąć w Azkabanie. Ale nie martwiło go to. Martwił się tylko o zaginiony pierścień Marvola.
-Ale... To on nie zabił Riddle'ów.. Prawda? - Spytała Hermiona.
-Nie. - odparł dyrektor.
-To jeśli nie był to on... To Voldemort? - Stwierdził pytająco gryfon.
-Właśnie tak Harry. Voldemort skradł różdżkę Morfina i użył jej. Nie ma żadnych wspomnień co by to ukazały, ale możemy być całkiem pewni, co się wydarzyło. Voldemort oszołomił Morfina, wziął jego różdżkę i udał się do domu Riddle'ów. Tam zamordował mugoli. Potem wrócił do rudery i za pomocą czarów wszczepił Morfinowi fałszywe wspomnienie. Zostawił różdżkę, schował starożytny pierścień do kieszeni i odszedł.
-A Morfin nigdy nie zdał sobie sprawy, jak było naprawdę?
-Nigdy.
- Ale przecież to prawdziwe miał w sobie cały czas!
-Tak, ale trzeba by było użyć bardzo zaawansowanej legilimencji, żeby je z niego wyczarować. A niby po mieli mu szperać w mózgu, jak sam się przyznał do zbrodni?
-Ma pan racje. Ale właściwie kim był Morfin? - spytała Hermiona.
-Był synem Marvola Gaunta, bratem Meropy Gaunt i potomkiem samego Salazara Slytherina.
-Czyli dla Voldemorta był wujem?
-Tak. - odpowiedział starzec. Nagle Harremu powiększyły się oczy ze zdumienia. Na biurku leżał ten sam pierścień który należał do Marvola.
-Skąd pan go ma?- powiedział wskazując na pierścień.
-Znalazłem. Bardzo długa historia Harry.
-Czy..czy.. to może być horkruks? - odezwała się Hermiona.
-A myślicie, dlaczego zostawiłem wam akurat to wspomnienie? - stwierdził.
-Jak mamy go zniszczyć profesorze? - podniecił się Harry.
-Do zniszczenia horkruksa jest potrzebna bardzo silnie niszcząca substancja, po której użyciu horkruks nie jest w stanie się naprawić.
-Jaka to substancja?
-Nie jestem pewien, ale pamiętasz jak na drugim roku zabiłeś bazyliszka?
-Tak.
-Jego jad. Jest bardzo silną substancją. Myślę że to może go zniszczyć.
-To musimy iść do Komnaty Tajemnic!
-Nie sądzę. Pamiętasz jak mieczem Godryka Gryffindora zabiłeś bazyliszka?
-Jest na nim jad?
-Zgadza się. Macie szczęście że mam ten miecz przy sobie. - Powiedział niosąc miecz w ręce. Harry wziął go ostrożnie do ręki i na znak dyrektora rozbił nim pierścień. Gryfon poczuł mocny ból blizny. Ból po chwili ustał. Hermiona i Harry chcieli jeszcze porozmawiać z profesorem, ale ten ich wygonił do dormitorium. Gdy wyszli z gabinetu zobaczyli aurora który prowadzi Nevilla, Lune i Ginny w stronę gabinetu dyrektora.
-Będziecie mieć poważne kłopoty! - Powiedział auror. Harry i Hermiona spojrzeli na nich przepraszającym wzrokiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro