Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

Harry siedział w swoim dormitorium. Było dość ciemno, a rówieśnicy wciąż nie wracali z lekcji. Trochę go to nie zaniepokoiło więc ubrał się i wyszedł. Pokój Wspólny był pusty, a w kominku palił się ogień. Gryfon pośpiesznie wyszedł i skierował się do korytarza gdzie odbywały się lekcje. Było ciemno. Nagle Harry dostrzegł w oddali światło. Szybkim krokiem tam ruszył. Gdy skręcił w drugi korytarz, było jasno, a dość duża grupa ludzi stała. Harry nie mógł zobaczyć czemu tak dużo ludzi zebrało się w takim miejscu, więc spytał jakiegoś puchona.

-Ktoś zaatakował Katie Bell. - Odpowiedział.

-Ale kto? Kiedy?

- Nie wiadomo, możliwe że to śmierciożercy.

Nagle usłyszał głos profesor McGonagall.

-Wynocha do swoich dormitorium! Nie ma tu nic ciekawego!

Uczniowie rozeszli się, a Harry ruszył w stronę zdenerwowanej nauczycielki.

-Co się stało?

-Nie twoja sprawa Potter. Wynocha.

-Nie moja sprawa? Wszystko jes...

-Wynocha.

Zdenerwowany gryfon ruszył w stronę dormitorium.

-Co się stało? - Spytała Hermiona.

-Ktoś zaatakował tą dziewczynę. - Odpowiedziała słodko blondynka. - Jestem Luna.

-Hermiona. Wiadomo kto?

-Nie, ale niektórzy mówią że to śmierciożercy, a ją myślę że to były nargle.

-Nar..? Co?

-Nargle.

-A tak. Nargle. Ja już muszę iść. Pa Luna! - Powiedziała dziewczyna idąc w stronę Pokoju wspólnego. Po drodze zastanawiała się co to nargle. Właściwie ta dziewczyna była trochę dziwna i nie zdziwiłby się gdyby te stworzenia były tylko jej wymysłem. Po chwili usłyszała za sobą krzyk Lavender Brown.

-Hermiona! Profesor Dumbledore cię wolał. - Powiedziała gryfonka.

-Mnie? Po co?

-Nie pytaj się mnie. -Powiedziała wrednie odchodząc.

Hermiona ruszyła w stronę gabinetu dyrektora. Gdy stanęła przed wielkimi drzwiami i dwoma gargulcami zdała sobie sprawę że nie zna hasła. Ostatni raz gdy była tu z Ronem hasło brzmiało "Kolorowe Dropsy". Na samą myśl o rudym przyjacielu dziewczynie zaszkliły się oczy. To dzięki Ronowi i jego braku manier uśmiechała się co dnia. To dzięki niemu jej życie nabrało koloru. Oczywiście Harry też miał w tym swój udział. Hermiona szybko poruszyła głową tak jakby chciała z niej wyrzucić wszystkie myśli. Nagle drzwi otworzyły się , a oczom gryfonki ukazał się dyrektor.

-Przepraszam że musiałaś czekać. A teraz zapraszam. Musimy porozmawiać. - Powiedział staruszek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro