Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

-Harry! Harry, czekaj! - krzyczała biegnąc w stronę uciekającego przyjaciela. - Pogadajmy!

W tym czasie przed gryfonką pojawił się Marcus. Dziewczyna westchnęła cicho, ale nie spuszczała swojego przyjaciela z oczu, który szybko biegł.

- Marcus, nie mam czasu.. Harry!

- Nie przepuszczę cię do póki się ze mną nie umówisz - powiedział, zagradzając jej droge.

- Eh, ja... Dobra, przepuść mnie. Harry! - Hermiona szybko wyminęła puchona i pobiegła w strone portretu Grubej Damy.

- Hasło.

- Felix Felicis. - Odpowiedziała zdenerwowana gryfonka. Przejście otworzyło się. Weszła do pokoju wspólnego, lecz nigdzie nie zastała przyjaciela. Zdenerwowana usiadła w fotelu. Po chwili do pokoju wspólnego wszedł Ron.

- A to ty.. - powiedziała cicho.

- Wiem że nie jestem Harrym, ale mogłabyś się ucieszyć na mój widok. - Stwierdził siadając koło Hermiony. - Właściwie, jak się czujesz?

- Słabo. Przed wyjściem ze szpitala, pielęgniarka mi powiedziała że dostałam ciężkim zaklęciem.

- Czyli nie zemdlałaś... Jak myślisz kto to mógł być?

- Nie mam pojęcia, ale mam podejrzenia... Coś Malfoy dzisiaj kręcił... Może...

- Narazie to zostawmy. Poszukajmy Harrego, on nam pomoże. Hermiono.. Masz rękę we krwi. - Powiedział wskazując na szary rękaw z plamą krwi. Gryfonka ostrożnie podwinęła rękaw. Gdy odwiązała bandaż, zobaczyła coś co dobiło ją do końca. Na jej przedramieniu widniał wyryty napis 'szlama'. Ron widząc to wstał i ruszył do najbliższej szafki po bandaż. Zawiną go na ręce gryfonki i przytulił ją czule.

- Ron, musimy znaleźć Harrego. - Szepnęła. Weasley rozluźnił ucisk. Po chwili razem wyszli z pokoju wspólnego do którego zbierało się coraz więcej osób.

- Harry może jest w łazience Jęczącej Marty. - Powiedział chłopak.

- Mam nadzieje... Ron, a jeśli on zrobił coś głupiego?

- Nie mów tak, może taki głupi nie jest.

Gdy dotarli do drzwi łazienki, spojrzeli na siebie i słabo się uśmiechnęli. Otworzywszy drzwi nikogo nie zauważyli. Na podłodze była rozlana woda, a jeden z kranów był rozwalony.

- Harry...

- Pottera tutaj nie ma. - Odezwał się jakiś głos.

- Marta? - Spytał wystraszony Ron wyciągając różdżkę. Hermiona za chwilę zrobiła to samo. Nagle drzwi zamknęły się.

- Kto tu jest?

- Ja, kochanienka. - Z ciemnego kąta wyszła Bellatrix. Ron na jej widok szybko uniósł różdżkę i już chciał wypowiadać zaklęcie ale nie mógł nic powiedzieć.

- Nie chcemy was zabić... - powiedziała śmierciożerczyni.

- Chcemy? Kto tu jeszcze jest? - Spytała zaskoczona gryfonka. Nagle za sobą usłyszała głos. Odwróciwszy się zobaczyła Antoniego Dołohow'a.

- Witam, Panno Granger.

- Ja.. Ron.. Proszę.... Drętwota! - Powiedziała, a to ostatnie krzyknęła z nienawiścią do śmierciożerców. Jednak w tym czasie Dołohow zniknął.

To samo zaklęcie usłyszała obok. Gdy się odwróciła zobaczyła Rona i Bellatrix wymieniających się zaklęciami. Już chciała ruszać na pomoc przyjacielowi gdy nagle koło Bellatrix pojawił się Dołohow. Hermiona zaczęła rzucać w niego różnymi zaklęciami, to samo zrobił jej przeciwnik. Nagle usłyszała głos Bellatrix.

- Avada Kedavra!

Szybko spojrzała na Rona który o mały włos nie dostał by zaklęciem. Po kilku minutach pojedynków śmierciożercy zniknęli.

- Poddali się tchórze. - Powiedział ze satysfakcją Ronald.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro