Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

47

Szedłem z Pansy i Zabinim przez Hogsmade. Podekscytowana ślizgonka co chwilę wbiegała do jakiś sklepów, a ja z Blaisem lataliśmy za nią jak pieśni za swoim panem.
W pewnej chwili przez okno jednego ze sklepów zobaczyłem Hermionę, która szła do przebieralni z suknią w ręku. Zręcznie machnęła różdżką i już po chwili stała ubrana w piękną sukienkę. Wyglądała pięknie, jak księżniczka. Mimo że jej usta były w ciągłym uśmiechu, widziałem w jej oczach smutek. Wiedziałem że to przez rodziców i przeze mnie.
Mógłbym patrzeć tak na nią wieczność. Na sam jej widok moje serce biło szybciej i stawałem się szczęśliwszym człowiekiem.
Stałem nierucho­mo i pat­rzyłem na nią. Nie docierało do mnie nic z zewnątrz, wszystko dla mnie przes­tało is­tnieć, była tylko ona. W moim wnętrzu sil­na ule­wa przepływających myśli przeplatała się z hu­raga­nem uczuć. Momentalna zmiana po­gody w mojej duszy, "kocham cię.." dwa słowa, tak proste, które chciałbym od niej usłyszeć.
Stałem.. dla spacerujących w pobliżu ludzi zda­wało się że jestem niczym skamieniały posąg, jednak moje oczy zdradzały że tętni we mnie życie.
W pewnym momencie zobaczyłem jak trzecio roczny puchon wlatuje do sklepu niczym huragan. Zaczął coś mówić do Hermiony, której oczy miały w sobie nadzieję. Nagle zdjęła z siebie suknie zakładając swoje ubrania, a za chwilę razem z Ginny teleportowała się.
Weszłem do sklepu nie patrząc gdzie w tym momencie znajduje się Pansy i Blaise. Ujrzałem staruszkę odwieszającą sukienkę, którą jeszcze przed chwilą miała Hermiona.
-Przepraszam - powiedziałem, staruszka odwróciła się - Ta suknia, podobała się tamtej dziewczynie, prawda?
-I to bardzo, chociaż nie wiem po co takie zamieszanie wokół niej. Jest naprawdę brzydka.
-Czemu jej nie kupiła? -zapytałem
-Jakiś młodzieniec tu przybiegł i zaczął coś mówić o Australii i rodzicach...
-Kupie tą sukienkę - odparłem.
-Dla mężczyzn proponuje garnitur niż...
-Kupię ją. - zapewniłem.

Stałam ze łzami szczęścia w oczach. Widziano moich rodziców. Tak bardzo się cieszyłam! Czułam że w moim sercu wypełnia się pusta, a po policzkach poleciały mi łzy radości.
Mimo że nie ma ich przy mnie, ani ich teraz nie widzę... Mam nadzieje i świadomość że gdzieś tam są.
- Chciałabym ich odszukać - zapewniłam.
- To nie będzie możliwe panno Granger - odparła poważnie McGonagall. - Jest to zbyt ryzykowne..
-Muszę ich znaleźć. To w końcu moi rodzice. - powiedziałam z lekką irytacja.
-Zrobimy tak, jeśli w ciągu miesiąca się nie znajdą, pozwolę pani ich odszukać.
-Tydzień. Po tym czasie wyjadę do Australii. - odparłam i razem z Ginny wyszłyśmy z pomieszczenia. Czułam się dobrze, że postawiłam się nauczycielce. Nigdy tego nie robiłam, ale teraz wiem jak fajne jest to uczucie.

-Nie uważasz że to nierozsądne? - spytała z troską ruda, gdy weszłyśmy do dormitorium dziewczyn.
-Ginny, to moi rodzice, chcę ich wreszcie odszukać. - zapewniłam.
-Och, Hermiona! - krzyknęła Lavender na mój widok. W ręce trzymała jakąś różową paczkę, którą po chwili mi podała.
-Co to jest? - zapytałam.
-Paczka. - uśmiechnęła się, na pudełko było moje imię i nazwisko, jednak nigdzie nie było napisane od kogo.
-Od kogo to? - spytałam dziewczyny.
-Nie wiem, było w pokoju wspólnym. Pomyślałam że przyniosę ją tutaj.
-Nie zaglądałeś do niej, prawda?
-Nie, nie rozumiem jak mogłaś tak pomyśleć. - uraziłam ją.
Wszystkie w trzy podeszłyśmy do łóżka. Ostrożnie rozpakowałam pudełko rozwiązując bordową wstążkę, a po chwili ujrzałam jego zawartość.

#Słuchajcie, z niedzieli na poniedziałek lecę na wakacje do Grecji. Mam nadzieje że uda mi się napisać coś do tego czasu jednak nie obiecuje. Znając mnie napisze coś w Grecji, jednak mogę nie mieć tam internetu. Wracam dopiero w przyszłym tygodniu we wtorek, więc mam nadzieje że jakoś do tego czasu wytrzymacie.
Trzymajcie kciuki za internet! ✈#

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro