4
Hermiona obudziła się, a nad nią stał jej przyjaciel Ron. Znajdowała się w skrzydle szpitalnym za którym zresztą nie przepadała. Czuła się naprawdę źle. Nogi miała zdrętwiałe od ciągłego leżenia, a głowa bolała ją niesamowicie. Westchnęła cicho i spojrzała na przyjaciela, który cały czas się jej przyglądał.
- Ron...co się stało? - spytała z trudem.
- Zemdlałaś... Chyba - powiedział spokojnie i pogłaskał ją czule po głowie..
- Gdzie Harry?
- U Dumbledore'a, martwi się o ciebie. Siedzieliśmy tu całą noc i dzień czekając aż się obudzisz.
- Jesteście wspaniali. Kocham was tak bardzo - przytuliła się do chłopaka. - Kiedy będę mogła wyjść?
- Pielęgniarka powiedziała, że dzisiaj przed kolacją. Razem z Harry'm robiliśmy ci notatki, więc nie masz się czym martwić - dodał.
- Jesteście najlepsi.
- Wiem - zaśmiał się rudy.
***
Draco i Blaise siedzieli w pokoju wspólnym ślizgonów. Młody Malfoy chodził koło kominka zastanawiając się nad tym co się stało Granger, a Blaise siedział rozłożony na kanapie i popijał Ognistą.
- Stary, to moja wina.. - zaczął Draco. - To ja ich tu wpuściłem - dodał po chwili.
- Wpuściłeś tylko swoją ciotkę, a ten Antonino Dołohos poszedł za nią - bełkotał Blaise.
- Antonin Dołohow, Blaise. Ale to moja wina rozumiesz?!
- Antonin, Antonin lalalala... - zaśpiewał melodycznie ślizgon.
- Jesteś pijany, z tobą to się pogadać nie da! - krzyknął Draco wychodząc z pokoju wspólnego ślizgonów.
Pierwszy raz miał wyrzuty sumienia. Mimo tego, że gardził każdą szlamą nie mógł znieść jak traktowała je jego ciotka. Co chwile łapiąc się za głowę szedł jakimiś korytarzami, nawet nie patrząc przed siebie. Nawet nie zauważył jak na kogoś wpadł.
- Uważaj Granger! - krzyknął zdenerwowany, gdy zobaczył na kogo wpadł. Zlustrował ją uważnie, marszcząc brwi.
- To ty uważaj Malfoy - powiedziała. - Napatrzyłeś się już? - spytała, gdy chłopak nie spuszczał ją z oka.
- Wyszłaś już ze skrzydła? - zapytał oschle, odwracając głowę w inną stronę.
- A co cię to może obchodzić? - prychnęła.
- Nie wyglądasz na w pełni zdrową - mruknął pod nosem oddalając się o krok.
- Nie mów mi, że cię to interesuje - zaśmiała się cicho.
- Interesuje mnie bardzo dużo rzeczy.
- Lecz się Malfoy.
- Ty też Granger. Wyglądasz tak samo słabo jak..- powiedział po czym zamilkł.
- Jak?
- Tak mi się tylko powiedziało... Pa, Granger - powiedział spokojnie i odszedł.
Nie chciał być dla niej miły i wcale nie był. Jednak musiał się przyznać, że cierpienie innych nie bawi go tak samo jak jego ciotkę i ojca. To było dla niego coś strasznego, mimo, że sam nie był dobry.
***
Gryfonka ruszyła w stronę Wielkiej Sali. Na kolacji najwięcej było gryfonów i puchonów, dlatego że jutro miał odbyć się mecz między nimi i musieli się dobrze najeść i obgadać taktyki. Hermiona usiadła obok swoich przyjaciół, którzy na jej widok niezbyt się ucieszyli. Ron był czerwony jak pomidor i nawet palcem nie ruszył swojej kanapki, która leżała na talerzu. Harry za to był nieźle zdenerwowany i co chwilę krzyczał coś do Weasley'a.
- Cześć, a wam co? - powiedziała zainteresowana..
- Hej, Hermiono! - odpowiedział zestresowany Ron.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Powiedział ze złością Harry.
- O co ci..
- Dumbledore mi powiedział. Grozi wam niebezpieczeństwo!
- Harry, daj spokój...
- Nie Hermiona! Co jeszcze przede mną ukrywacie?! Że masz dziecko z Voldemortem?! - krzyknął tak że usłyszała to cała sala.
Po chwili gryfon wstał i wyszedł, zamykając za sobą głośno drzwi. Wszyscy siedzieli jak zaczarowani.
W tym czasie do Wielkiej Sali wszedł Draco Malfoy. Zauważył że było coś tu nie tak. Potter wybiegający z Wielkiej Sali z hukiem, okropna cisza, nauczyciele i uczniowie patrzący na stół gryfonów.
Już wiedział że Wieprzlej, Grzmotter i Szlama sie pokłócili. W końcu spokojnie poszedł do stołu ślizgonów. Jednak żaden uczeń ani drgnął.
- Blaise, co się stało? - szepnął Draco
- Wiesz czy może Czarny Pan nie ma dziecka? - parsknął.
Nagle wszyscy uczniowie się ocknęli i wybuchnęli głośnym śmiechem. Hermiona spojrzała na Rona przepraszającym wzrokiem i szybko wyszła z Wielkiej Sali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro